Po zmierzchu, Haruki Murakami
Po zmierzchu (Afutā Dāku/After Dark), Haruki Murakami
O Murakamim słyszałam wiele od dawna. W mej głowie został odznaczony, jako jeden z autorów, po których kiedyś „na pewno sięgnę”, ale zapoznanie się z nim nie było dla mnie sprawą priorytetową. Traf chciał, że jego nazwisko pojawiło się w spisie uczelnianych lektur i tak oto sięgnęłam po jego dzieła szybciej, niż myślałam.
I bardzo dobrze!
O tym, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie powieść Po zmierzchu niech świadczy fakt, że przez godzinę nie potrafiłam się odezwać, nie mogłam jeść i zapragnęłam czym prędzej wybrać się na długi spacer, mający dopomóc w zebraniu myśli. Ów spacer nie do końca spełnił swoją rolę, bo wciąż w mej głowie kotłują się miliony myśli, ale przynajmniej nieco się wyciszyłam, co pomogło mi dostrzec wiele nowych rzeczy wokół. Drzewo, na które dotąd nie zwracałam uwagi, kota wyciągającego się w trawie, światła ulicznych lamp, które jakoś nie były przeze mnie zauważalne. Nie wiem, czy to zasługa lektury, czy samotnego spaceru po zmroku, ale na pewno „coś” pomogło mi uważniej przyjrzeć się światu. Piękna rzecz.
Ze spraw bardziej przykrych, uświadomiłam sobie, że tęsknię za swoim dawnym pokojem, którego okna wychodziły na miasto. Niestety, z obecnego oglądać mogę jedynie szary blok naprzeciwko. Boli mnie to, bo dawniej lubiłam siadać na parapecie i oglądać migocące światła mojej Częstochowy, która tylko teoretycznie nocą zamiera…
Po zmierzchu u Murakamiego też nie nastaje cisza, nie gasną neony, nie znikają ludzie. Miasto wciąż tętni życiem, a czytelnik zostaje porwany w sam jego środek. Gwarantuję, że po tym pochłonięciu, już nigdy nie będzie chciał wrócić do rzeczywistości… Bo świat stworzony przez Murakamiego jest magiczny. I bynajmniej nie chodzi tu o czary, latające miotły i różdżki. Raczej o niezwykły klimat, który urzeka i przyciąga…
Rzecz dzieje się w wielkim mieście, pełnym niebezpiecznych ludzi i niezwykłych wydarzeń. Akcja trwa tylko jedną noc, ale obfituje w sporą liczbę wątków, układających się w spójną (pociągającą wręcz) całość… To, co uderza u Murakamiego to niezwykła łatwość w mieszaniu poważnych wywodów bohaterów, z opisywaniem prozaicznych czynności. W jednej chwili widzimy młodą Japonkę, opowiadającą o swych problemach, jednocześnie głaszczącą kota, odgarniającą włosy i niepewnie poprawiającą torbę na ramieniu. Narrator z niezwykłą dokładnością przedstawia zarówno rzeczywistość wokół, jak i samych bohaterów i ich zachowania. Dla niektórych te „zwyczajne” wstawki będą niepotrzebne, dla mnie czynią tę powieść jeszcze bardziej wciągającą i jeszcze silniej oddziałującą na wyobraźnię…
Na kartach Po zmierzchu, stykają się ze sobą dwa światy. Jeden – rzeczywisty, realny, drugi zaś enigmatyczny, oniryczny… Czytelnik zostaje pochłonięty przez ciąg wydarzeń, przez niezwykłych bohaterów i przez rzeczywistość obu mieszających się ze sobą światów. A wszystko po to, by na finiszu pozostać z wielkim znakiem zapytania, milionami myśli i niepokojem w sercu… Ale takim pozytywnym niepokojem, w mym mniemaniu.
Warto sięgnąć po tę książkę, by doznać wszystkich uczuć, jakie targają czytelnikiem w czasie lektury. Warto zapoznać się z pochłaniającą narracją Murakamiego i niezwykłym światem, jaki wychodzi spod jego pióra. Warto też zobaczyć samo wydanie, które oprócz pięknej okładki (cała seria wygląda zachwycająco i niedługo zagości na mej półce) również wewnątrz zaskakuje.
Z czystym sumieniem, ocena maksymalna: 10/10
Dodam jeszcze wyjaśnienie zdjęcia, jakie posłużyło mi do „ozdobienia” tej notki. Oczywiście przedstawia ona opisywaną książkę, ale zachęcam do zwrócenia uwagi również na jej otoczenie. W trakcie lektury bardzo często myślałam o moich pocztówkach. Niektóre z nich wyobrażałam sobie jako te, idealnie pasujące do przedstawionej w książce rzeczywistości. Począwszy od prawej strony (zgodnie z ruchem wskazówek zegara): trzy typowo japońskie kartki (Budda of Nara, kościół w Nagasaki, jezioro Toya) i trzy kartki, przedstawiające wielkie miasta: chińską aglomerację Shenzhen, Nowy Jork nocą, Kuala Lumpur oraz Panamę.
Oooo, kolejna pozytywna recenzja Murakamiego, a ja nadal nic jego autorstwa nie czytałam 🙁
Czas nadrobić!
Czytałam dwie książki Murakamiego, a jedną nawet mam w domu i co jakiś czas do niej wracam.
Uwielbiam tego autora za niesamowity klimat, który wprost uderza Czytelnika w twarz i na długo nie daje o sobie zapomnieć. Powieści Murakamiego trzeba dobrze przemyśleć, nabrać do nich dystansu i dopiero wtedy można je oceniać. Oraz do nich wracać i zachwycać się dalej 🙂
"Po zmierzchu" jeszcze przede mną – nawet dzisiaj szukałam tej książki w bibliotecznych zbiorach i oczywiście jest, ale jak zawsze niedostępna. A szkoda.
Pozdrawiam 🙂
w tym miesiącu Murakami w końcu wylądował na stosiku:) wiec i ja przeczytam i się przekonam jak piszę:) ciesze się na to…
Mam w planach książki tego autora, tą również, koleżanka mi polecała 😉
Aha i dodaję do linków ;D
Cieszę się , że sięgnęłaś po Murakamiego. Jest to mój numer jeden. Po przeczytaniu jakiejkolwiek powieści tego autora będziesz się tak czuć:)Czekam aż tylko zaczną się dla mnie wakacje, aby zanurzyć się w świecie jego cudownych ksiażek…ah:)
Witaj. Ja z czystym sumieniem polecam tego autora. Wszystkie jego książki robią wrażenie. Akurat w "Po zmierzchu" nie ma tego jego specyficznego smaczku: łączenia dwóch równoległych światów, realnego i fantastycznego, ale książka i tak może się podobać. Jeśli jesteś ciekawa innych jego książek, znajdziesz u mnie kilka recenzji. Pozdrawiam. 😉
Kurczę kolejna pochlebna recenzja, a ja nadal poluję i nic upolować nie mogę!