Drugie życie Bree Tanner, Stephenie Meyer
Drugie życie Bree Tanner (The Short Second Life Of Bree Tanner), Stephenie Meyer
Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2010
Muszę szczerze przyznać, że nie spodziewałam się wiele po tej niepozornej książeczce i właściwie wcale się nie pomyliłam, bo wiele od niej nie otrzymałam… Ot, naiwna historyjka, którą pani Meyer chce nakarmić fanów sagi, którzy dorzucą kolejne miliony do jej kieszeni.
Sam pomysł na historię uważam za niezwykle trafiony – to materiał na naprawdę dobrą powieść. Jednakże jej potencjał zmarnowało zarówno mierne pióro autorki, jak i pośpiech. Bo chyba on spowodował, że opowieść ta jest króciutka i słabo rozwinięta, a przy tym do bólu naciągana.
To co razi najbardziej, to przede wszystkim język. Oczywiście, mam świadomość, że narratorem uczyniono nieokiełznaną nastolatkę i górnolotne frazy w jej ustach brzmiałyby co najmniej głupio, jednakże z – bądź co bądź – inteligentnej istoty, zrobiono tu miałką i pustą dziewuchę. Dodatkowo jej opowieść jest tak chaotyczna i bezsensowna, że w kilku momentach musiałam siłą powstrzymywać się, aby nie cisnąć książką o ścianę i nie rzucić na pożarcie psom.
Mimo wszystko, Drugie życie… wciąga i z każdą kolejną stroną robi się coraz ciekawsze. Zakończenie więc uznaję za przyzwoite, a w pewnych momentach nawet elektryzujące. Ale to głównie za sprawą bezwzględności Jaspera, która niezwykle przypadła mi do gustu [aż by się zamruczeć chciało]… 🙂 Poza tym, to jak zakończy się żywot młodej bohaterki od początku było mi wiadome, co uznaję kolejną z przyczyn, dla której historia Bree nie pochłonęła mnie należycie. Miałam też co do niej pewne oczekiwania, związane z lekturą Midnight Sun – historią znaną z powieści Zmierzch, opowiedzianą z perspektywy Edwarda. Ta krótka opowieść urzekła mnie i pochłonęła całkowicie, czego z całą pewnością nie można powiedzieć o Zaćmieniu z perspektywy Bree.
Nie mam nic przeciwko temu, aby pani Meyer zarobiła na sadze 'ile się da’. Mogłabym nawet poznawać te wszystkie historie z perspektywy każdego bohatera po kolei, byle tylko stało to na jakimś przyzwoitym poziomie. Niestety, widać, że Drugie życie… powstało w pośpiechu i nie zostało odpowiednio dopracowane. Żałuję bardzo i podkreślę jeszcze raz – to naprawdę wyborny materiał na powieść. Niestety, potencjał tego pomysłu nie został należycie wykorzystany i fani mają prawo czuć się rozczarowani…
Moja ocena: 6/10
PS. Wielkie brawa dla twórców okładki – jak zwykle absolutnie genialna!
Zdjęcia pochodzą ze strony twifans.com
zaraz po wyjściu z kina z "Zaćmienia" mieliśmy z mężem sobie ją sprawić…więc potuptaliśmy do empiku i jakoś nie potrafiłam się do niej przekonać po przeczytaniu pierwszych paru stron, więc nie wzięliśmy. Potem trochę żałowałam, ale teraz widzę, że raczej nie ma czego…
To teraz nie wiem: kupić, nie kupić? Z jednej strony źle napisana, z drugiej strony jednak pochłania, a fani z rozbiegu będą czytać i może lekko kręcić nosem. Sama nie wiem. Poczekam na więcej ocen.:)
Zawsze jest to jakieś nowe spojrzenie na sprawę, ja kupna nie żałuję 🙂
No cóż… Sagę "Zmierzchu" lubię, ale po inne książki Stephenie Meyer raczej nie zamierzam sięgać.
Żadnej książki tej pisarki dotąd nie czytałam, ale widziałam dzisiaj w sklepie takie koszulki i zastanawiałam się, czy by sobie jednej dla żartu nie kupić:)
Ej, ta pierwsza z prawej jest całkiem fajna 🙂
Czyta kuzynka, jak przeczyta i ja przeczytam żeby się przekonać, chociaż teraz bardziej mnie ciągnie w stronę parodii czyli książki "Zmrok" 🙂
Ja nie żałuję kupna, książka bardzo mnie wciągnęła, przeczytałam ją w godzinę.
Fakt, krótka, miałabym ochotę jeszcze poczytać.
Ale książka jest niesamowita!