||

The Runaways

The Runaways (2010)
reż. F. Sigismondi

Za mną kolejny film, którego wyczekiwałam niezwykle niecierpliwie odkąd tylko usłyszałam pierwszą wzmiankę na jego temat. Po pierwsze: przez wzgląd na moje muzyczne zamiłowania i ogólne uwielbienie dla wszelakich filmów muzycznych. Po drugie: ze względu na interesującą obsadę z Dakotą Fanning i Kristen Stewart na czele.

Oczekiwałam ciekawego obrazu, ogromnej dawki wyśmienitej muzyki i dobrej gry aktorskiej. I nie zawiodłam się w żadnym z tych aspektów. Co więcej – gra aktorska, o którą nieco się obawiałam, naprawdę mnie zachwyciła.

Od dawna było głośno o tym filmie, ale jeżeli ktoś jeszcze nie miał okazji słyszeć, przytoczę opis znaleziony na FilmWebie:

Fabuła filmu opowiadać będzie historię słynnego zespołu muzycznego The Runaways, który został założony 5 sierpnia 1975 roku przez perkusistkę Sandy West, gitarzystkę Joan Jett i Kari Krome, która po nieudanych próbach bycia wokalistką pozostała jedynie wspierającą zespół autorką tekstów. Szczęśliwe dziewczyny prawie natychmiast wypatrzył producent, Kim Fowley, który akurat szukał czegoś “nowego”, czegoś, co mogłoby być hitem np. dziewczyny ubrane w skóry i bieliznę wykonujące ciężkie brzmienie. Pomysł wypalił i grupa w 2 lata później stała się niezwykle popularna.

Domyślam się, że przytoczone nazwy i nazwiska nie każdemu muszą coś mówić, ale pewna jestem, że jeśli wspomnę o takich hitach, jak Cherry bomb czy I love rock’n’roll nikomu już nie będzie trzeba wyjaśniać, komu poświęcony jest ten film.

Kristen Stewart można zarzucić wiele – jej 'jedna mina’ często bywa irytująca i powoduje u widza zniechęcenie, ale – możecie mi wierzyć, lub nie – w tym filmie spisała się naprawdę znakomicie. I to zarówno pod względem aktorskim (pierwszy raz widziałam u niej tak dobrze zaprezentowane emocje), jak i wokalnym (prawdziwa Joan Jett po przesłuchaniu nagrań pomyliła głos Kristen z własnym). Do tego mam wrażenie, że właśnie takie role stworzone są specjalnie dla niej – role buntowniczek, narkomanek, przygarbionych chłopczyc, z wiecznie zbolałą miną. Tutaj Stewart wpasowuje się idealnie i zastanawiam się teraz, jak wypadnie w drugiej części Przed świtem, w której ma przerodzić się w ideał piękna. Nie mam zamiaru ujmować jej urody, ale kompletnie nie wyobrażam sobie tej przemiany i tej roli. Mam jednak nadzieje, że aktorka mile mnie zaskoczy.

Również młodziutkiej Dakocie należą się słowa uznania. To już nie jest to słodkie dziewczątko z Wojny światów czy Siły strachu. Już w Księżycu w nowiu i Zaćmieniu wykazała się ogromną dojrzałością i sprawiła, że urocze dziewczę z aparatem na zębach zaczęło odchodzić w zapomnienie. Ale po roli w The Runaways wiadomo już, że Dakota od dawna nie jest dzieckiem i na role słodkich aniołków w jej wykonaniu nie można już liczyć. Mam nadzieję, że jej droga aktorska potoczy się w dobrym kierunku, bo to jedna z najzdolniejszych i najbardziej utalentowanych aktorek młodego pokolenia. I jestem pewna, że ma nam jeszcze wiele do zaoferowania.


Oprócz dwóch głównych ról kobiecych warto też zwrócić uwagę na czołową rolę męską The Runaways. Michael Shannon wcielający się w postać odkrywcy talentów Joan i Cherie zasługuje na ogromne brawa. Postać ekscentrycznego producenta z problemami psychicznymi, odegrał bowiem wyśmienicie:

Wyczytałam, że aktor ten otrzymał Satelitę oraz nominację do Oscara za rolę w Drodze do szczęścia i nabrałam wielkiej ochoty na obejrzenie tego filmu, który znam – jak dotąd – tylko z fragmentów. Wiem też, że nakręcono go na podstawie książki Richarda Yatesa, więc to pewnie od niej rozpocznę przygodę z tym tytułem (jak tylko uda mi się gdzieś ją zdobyć).

Tym, co – obok muzyki i gry aktorskiej – przykuwa największą uwagę w The Runaways jest także scenografia. Trzeba przyznać, że twórcy filmu naprawdę wysilili się, aby wiernie oddać klimat Ameryki lat siedemdziesiątych. Mam tu na myśli zarówno wystrój wnętrz, klimat nocnych klubów, jak i ciuchy oraz fryzury i makijaż. Na chwilę naprawdę można zapomnieć o wszystkim wokół i dać się wciągnąć w wir tego niezwykłego świata. A wszystko to w rytm naprawdę dobrej muzyki:

Sami przekonajcie się, jak na scenie wypadają odtwórczynie głównych ról. Zapewniam – jest na co popatrzeć i jest czego posłuchać.

Moja ocena: 9/10

Zdjęcia pochodzą ze strony filmweb.pl

0 komentarzy

  1. Wow! Kobieto 🙂 Teraz to mnie zastrzeliłaś tym szablonem 🙂 Gdzie ty takie cudeństwa wynajdujesz?? Sama chętnie zrobiłabym sobie ciemny, ale przez wzgląd na treść strony, staram się raczej rozpromieniać, no i obecnie przechodzę fazę pt: morze, ale mówię ci – piękno u ciebie aż bije mnie w oczy, zazdroszczę 🙂 Jeszcze ładniejszy szablon niż ten poprzedni. Błagam, zostań przy nim 😛
    O filmie słyszałam, może kiedyś obejrzę. Na razie Kristen czy jak jej tam widziałam tylko w filmie z Jodi "Azyl" a ja rzadko zwracam uwagę na miny, liczy się gra. Więc pewnie się skuszę, mam diabelskie zaległości w kinie 🙂

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *