Pachnidło, Patrick Süskind
Pachnidło (Das Parfum: Die Geschichte eines Mörders), Patrick Süskind
Świat Książki, Warszawa 2008
Osiemnastowieczny Paryż – ten osławiony, „romantyczny” Paryż – pełen smrodu, brudu i niesprawiedliwości. Pośrodku Paryża człowiek od urodzenia skazany na cierpienie – porzucany, odtrącany, bezustannie spychany na margines społeczeństwa – Grenouille. Brzydki i odrażający Jan Baptysta Grenouille…
Francuską stolicę na kartach powieści Süskinda poznajemy bardzo dokładnie, dzięki niezwykłemu węchowi głównego bohatera. Podążając jego śladem, niemalże czujemy smród męskiego potu na ulicach i zapach chusteczek, nasączonych perfumami. Poznajemy świat takim, jakim jeszcze nigdy go nie smakowaliśmy, sprawdzając przy tym prawidłowość powiedzenia, iż „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”.
Grenouille to człowiek, zamknięty w swym własnym, samotnym świecie. Żyje dla siebie, licząc na to, iż – niczym kleszcz – któregoś dnia natrafi na cudowną okazję, która odmieni jego losy. Marzy o tym, aby stać się najpotężniejszym perfumiarzem na świecie. Marzy także o tym, aby wydestylować najbardziej niezwykły zapach, pośród zapachów najniezwyklejszych – nie wahając się przed niczym, decyduje się posiąść woń z ciał najpiękniejszych dziewic…
Tym, co w tej powieści przyciąga mnie najbardziej jest rewelacyjna narracja. Wykreowany świat tak silnie oddziałuje na zmysły, że aż wciąga czytelnika do środka. Przemierzając kolejne strony powieści, ma się wrażenie, że opisane z pełną wirtuozerią zapachy roztaczają się wszędzie wokół. Narrator posługuje się takim językiem, że powieść pochłania się jednym tchem, jednocześnie delektując się każdym opisem. Nie ma tu wartkiej akcji, czy specjalnie porywających dialogów, ale to właśnie wyróżnia tę pozycję spośród innych. Czytając, nie odczuwa się potrzeby pędzenia za kolejną sytuacją, akcja płynie spokojnie, pozwalając czytelnikowi zagłębić się w wykreowany świat i na chwilę się w nim zatrzymać. To sprawia, że ta książka jest tak urzekająca i magiczna.
W Pachnidle zachwyca mnie również kreacja głównego bohatera – jednej z najbardziej złożonych postaci literackich. Narrator sugeruje nam, aby już od pierwszych stron uznawać go za najgorszego, podkreślając, jakim to on jest odrażającym potworem, jednakże ja doszukuję się w nim czegoś fascynującego i przyciągającego. Oprócz tego, że jest on niezwykły przez swój dar i odrażający przez swoje czyny, wywołuje uczucie współczucia i – w jakimś stopniu – zrozumienia. W jego przypadku potrzeba bycia „kimś”, potrzeba bycia zaakceptowanym wyjaśnia wszystkie jego zachowania. Jego samotność i wyobcowanie wprawiają mnie w smutek, autentycznie. To jest kolejna rzecz, która przyciąga mnie w Pachnidle, bo najlepsze książki to takie, które potrafią wywoływać w czytelniku ogrom emocji. A ta wywołuje, bo w pewnym momencie mam ochotę głównego bohatera przytulić, a w innym zakopać w rowie.
Nie wiem, może ja jestem jakaś dziwna/śmieszna/nienormalna, że tak przeżywam książki (ale miałam tak, odkąd skończyłam 3 lata i zaczęłam czytać). Często identyfikuję się bohaterami, uwielbiam zagłębiać się w ich psychikę i dlatego nawet tych najgorszych staram się zrozumieć i wytłumaczyć. I co z tego, że taki Jan Baptysta brutalnie wykorzystuje piękne dziewice, tylko po to, żeby wydobyć ich zapach? Właśnie wydobycie tego zapachu jest jego największym pragnieniem, które – w jego mniemaniu – ma mu pomóc w osiągnięciu akceptacji otoczenia. Ja go rozumiem i jest mi go tak bardzo szkoda, że płaczę, kiedy czytam, jak bardzo jest odrzucony i samotny. Ale to tylko książka. Jakby w normalnym świecie jakiś typ w ten sposób traktował kobiety, nie dość, że bym się go bała i brzydziła, to jeszcze postulowałabym za ukamienowaniem.
Pamiętać jednak należy, że Pachnidło to nie tylko jeden samotny człowiek. To także cały świat i ludzie, obracający się wokół niego. Süskind w swej powieści nakreśla nam szczery i niezwykle naturalistyczny obraz społeczeństwa osiemnastowiecznej Francji – ze wszystkimi jego wadami i niesprawiedliwościami. Niezwykłe ujęcie tematu, tj. postrzeganie świata nie przez wzrok, nie przez dotyk, a właśnie przez węch, pozwala czytelnikowi przenieść się do zupełnie innego, zmysłowego świata, wypełnionego aromatem parzonej kawy i świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego. I choć przesłanie książki nie jest niczym zaskakującym, czy nowym i tak warto oddać się jej bez reszty, by choć na kilka godzin dać się porwać tak wspaniałym doznaniom estetycznym…
Moja ocena: 9,5/10
Uważam, że Pachnidło jest idealną pozycją na długie, jesienno-zimowe wieczory, kiedy za oknem szaro i zimno. Wtedy najłatwiej odczuć to, jak bardzo ta powieść oddziałuje na ludzkie zmysły. Dlatego właśnie prezentuję recenzję książki, którą przeczytałam już dawno temu. Tak, żeby wykorzystać chwilowy zastój lekturowy 🙂
Zdjęcia pochodzą ze strony filmweb.pl
Czytałam ją dawno temu i byłam pod ogromnym wrażeniem. Kilka tygodni później w jakiejś popularnej kobiecej prasie był dołączony film na płycie. On również mnie urzekł. W ogóle bardzo lubię Suskinda, chociaż jego pozostałe książki bardzo różnią się od "Pachnidła"
Twoje recenzje rozwalają mnie na łopatki. A ta w szczególności.
"Pachnidła" nie czytałam, ale mam go od dłuższego czasu na oku.
Ja również czytałam pachnidło dość dawno temu i byłam pod dużym wrażeniem. A twoja recenzja sprawia, że chce mi się tę książkę znowu przeczytać!
Już od jakiegoś czasu "Pachnidło" czeka na mojej półce. Chyba posłucham Twojej rady i przeczytam je w zbliżające się jesienno-zimowe wieczory 😉
ksiażkę czytałam już dawno chyba pora na film 😉
Przeczytana daaawno temu, jeszcze przed jej ekranizacją, której do tej pory nie obejrzałam. Muszę to nadrobić.:)
muszę w końcu sięgnąć po "Pachnidło" 🙂 a widziałam za 14,9 w księgarni 😉
Oj wygląda na to, że ja jakaś dziwna jestem, bo mnie Pachnidło nie przypadło do gustu. Odrzucała mnie postać głównego bohatera i zawiodłam się na tej książce, bo spodziewałam się czegoś innego. Muszę jeszcze obejrzeć film.
Czyż nie jest tak, że fragmenty tej recenzji pokrywają się z Twoim baaardzo długim komentarzem na moim blogu pod recenzją "Pachnidła"? 😉 W sumie na temat książki nie mam już więcej do powiedzenia, bo pewnie moje zdanie znasz 🙂
Dokładnie tak, Ultramaryno 🙂 Część wniosków powieliłam z tymi, które wypowiedziałam u Ciebie. Wszak nic z mych poglądów się nie zmieniło 🙂
Książka interesowała mnie do czasu obejrzenia filmu (którego już dokończyć nie zdołałam), ale po Twojej kuszącej recenzji poszukam tej książki 😉
Przede wszystkim świetna recenzja 🙂 A co do książki: przeczytałam ją już jakiś czas temu i tak samo jak na tobie, wywarła ona na mnie bardzo duże wrażenie. Ale nie oceniłabym jej aż tak wysoko. Moim zdaniem w skoli od 1 do 10 zasługuje tylko (a może aż) na 8.
ja również byłam pod wrażeniem zmysłowości opisów Suskinda. Szczególnie pierwsze 50 stron (uśredniając, bo dawno nie czytałam "Pachnidła") daje hiperrealne wyobrażenia. Natomiast później nacisk idzie na idee fixe bohatera i subtelnych opisów już jest mniej, co mi się z kolei mniej podoba 😉
a propos tej książki, zastanawiam się, czemu Francuzi tak często sięgają po motyw kanibalizmu?
Według mnie to genialna książka, te zapachy czuje się chyba nawet przy przewracaniu stron 😉 a Twoja recenzja – nic dodać, nic ująć 🙂