Biały zamek, Orhan Pamuk
Biały zamek (Beyaz Kale), Orhan Pamuk
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009
Biały zamek – powieść osadzona w XVII-wiecznym Stambule – opowiada o życiu wszechstronnie wykształconego Wenecjanina, który cudem uniknąwszy śmierci staje się niewolnikiem sułtańskiego doradcy – Hodży. Niezwykłe podobieństwo (zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne) obu bohaterów sprawia, że stają się oni sobie bliscy, dzieląc wszelką wiedzą, wspomnieniami, lękami i marzeniami. W pewnym momencie różnice między mężczyznami zacierają się tak znacznie, że niemal niepostrzeżenie zamieniają się oni położeniami. W tejże chwili zaczyna się niezwykła gra autora z czytelnikiem, rodząca szereg zagadek i niewyjaśnionych pytań. Dochodzi jednak do tego, że nie tylko czytelnik gubi i plącze się w zawiłościach historii – sam autor przyznaje się do tego, iż nie ma pojęcia kto opowiada historię i czy czasem jeden z bohaterów nie wkłada jej w usta drugiego…
Tak naprawdę Biały zamek jest typowym pomieszaniem z poplątaniem – mamy tu i baśń, i wojnę, i astrologię, i fizykę, i filozofię, i to, i tamto… I wszystko! Myślę, że skupienie się na historii niezwykłej więzi dwójki bohaterów uczyniłoby tę powieść naprawdę atrakcyjną. Pamuk jednak mocno przesadził i wrzucając wszystko do jednego kotła stworzył mieszankę nie tyle wybuchową, co mdląca i nużącą. Dobry środek nasenny, który miał szansę być wspaniałym napojem energetycznym…
Oczywiście, to co nie podoba się mnie, być może kogoś innego zafascynuje. Faktem jest, że autor kolejny raz serwuje czytelnikowi prawdziwą lekcję historii, geografii, techniki i astrologii, a do tego wciąż raczy nas swoim specyficznym (specyficznie dobrym, o!) pisarstwem, które da się lubić, ale mnie jednak nie do końca przekonuje. Spodziewałam się jednak dużo więcej, ot co.
Moja ocena: 6/10
Hmm, może niedługo i ja zrobię drugie podejście do Pamuka. Ostatnio odpuściłam sobie po kilku stronach "Śniegu".
O widzisz, a mnie koleżanka 'Śnieg' bardzo zachwalała. Eh, ten Pamuk…
Spróbowałam Pamuka (czytałam "Śnieg") i myślę, że na więcej nie mam ochoty. Miałam mieszane uczucia. Usypiać ludzi to Pamuk na pewno potrafi 😉
Zniecierpliwienie moje przy czytaniu "Białego zamku" sięgało szczytów. Czekałam i czekałam, aż akcja się rozkręci, co jednak nie nastąpiło. A było to moje pierwsze zetknięcie z Pamukiem, teraz jakoś w ogóle mnie do niego nie ciągnie…
A ja przeczytałam "nazywam się czerwień", który średnio mi się podobał. Chcicałam dać autorowi jeszcze jedną szansę – i co widzę? I "biały zamek" , i "Śnieg" nie mają zbyt pochlebnych opinii. Chyba nie zaryzykuję kolejnego razu, zwłaszcza, że na świecie jest tyyyyle ciekawych książek 🙂
Moje pierwsze podejście do Pamuka było całkiem niezłe, jednak na razie nie mam ochoty na nic innego 😉 Może z czasem.
ja tka miałam przy "Nazywam się Czerwień"- za duże poplątanie…i się rozczarowałam…pozdrawiam
Jesteś bardzo surowym czytelnikiem. Im dłużej Cię czytam tym bardziej mnie to czasem irytuje, a czasem podoba 😉 Intrygujesz i to jest fajne.
I gratuluję tempa czytania ! 🙂
przyjemnostki,
mnie po prostu ciężko zadowolić, chociaż zdaje mi się, że i tak jestem łagodniejsza, niż powinnam 😉
A z tempa korzystam, póki mogę. Niedługo wolny czas się ulotni 🙁
Futbolowa powiem tak – nie wiem od czego to zależy (wychodzi, że od tłumaczenia:/) ale kiedy czytam Pamuka po angielsku (dostałam w prezencie od Magamary) czyta mi się go lżej (co prawda ostatnio opornie mi to idzie, bo skupiam się na recenzyjnych książkach). Nie zawsze książki tego pana przypadały mi do gustu, raczej przerywałam ich lekturę, ale ciągle ciągnęło mnie coś do nich. Mam nadzieję, że Biały zamek pójdzie gładko (pomimo rozłożenia lektury w czasie).
Czasami człowiek potrzebuje odpowiedniej chwili dla danej książki, być może za jakiś czas spojrzysz na nią z fasynacją :)?
Pozdrawiam:)
Książka mnie jakoś nie zainteresowała :(. Może kiedyś będę szukała takiej książki i wtedy na pewno sięgnę po pozycję tego autora 🙂
Zgadzam się z Patsy. Zobaczymy jak to będzie… 😉
Nic straconego, jeśli nie sięgniecie 🙂
jednak literatura turecka ma swoją specyfikę, ale chyba nie dla mnie…
to prawda, ma swoja specyfikę, trochę inaczej tamci ludzie postrzegają świat