Lektor, Bernhard Schlink
Lektor (Der Vorleser), Bernhard Schlink
Wyd. Muza, Warszawa 2009
Żałuję, że na lekturę nie skusiłam się od razu, bo książkę tę zgłębia się w kilka godzin, ale – jak to mówią – lepiej późno, niż wcale. Jednym z powodów wiecznego odkładania książki na później była opinia Narzeczonego, który nie podzielał zachwytów krytyków. Za to Hypno do czytania Lektora zachęcała, więc wreszcie się zdecydowałam. I nie żałuję, choć chyba podzielam cząstkowo opinie obu stron.
Z Bernhardem Schlinkiem miałam już styczność za sprawą zbioru opowiadań Coraz dalej od miłości. Tym, co zwracało uwagę i wtedy, i teraz jest wielkie przywiązanie do historii Niemiec i zwracanie uwagi na problemy niemieckiego społeczeństwa. Oba dzieła odbieram dzięki temu jako bardziej autentyczne i prawdziwe. A to z kolei czyni je bardziej wartościowymi…
Narratorem Lektora jest Michael – wiemy czym się zajmuje, jak żyje, co czuje i co rodzi się w jego głowie. Na kartach powieści przedstawia on historię swego życia od chwili, w której – jako piętnastolatek – napotkał na swej drodze dużo starszą Hannę. Dla młodego chłopca kobieta była uosobieniem piękna, ideałem i obiektem niepohamowanej fascynacji. Pierwsza miłość, pierwsze zbliżenia i pierwsze zainteresowanie ze strony kobiety okazały się zgubą dla chłopaka. Zaślepiony oddał się całkowicie, pozwalając na bycie narzędziem w jej rękach. Władcza i stanowcza Hanna dając chłopcu namiastkę bliskości zyskała wiernego „sługę”, ulegającego każdemu poleceniu, każdemu skinieniu, każdemu rozkazowi. Nie on pierwszy zresztą wpadł w jej sidła. Ale o tym miał się przekonać dopiero po wielu latach…
Po tajemniczym zniknięciu Hanny Michael wiódł jako-taki żywot. Nazwałabym go „w miarę normalnym”, ale byłoby to kłamstwo, bowiem bohater nieustannie wyrzucał sobie błędy młodości („czy to ja sprawiłem, że odeszła?”, „dlaczego jej nie zatrzymałem?”), a do tego niszczył relacje ze wszystkimi kobietami, do jakich się zbliżał. Żadna bowiem nie była Hanną – nie miała jej włosów, głosu i zapachu. Nie była jego ideałem.
Ale pewnego dnia Hanna znów zjawiła się w jego życiu. Tyle że tym razem to ona była jak zwierzę uwięzione w klatce. W klatce, którą sama sobie zbudowała. Ze strachu przed wyśmianiem, ze strachu przed własną ułomnością. Z głupiego strachu! Można by sobie zadawać pytania: dlaczego? Dlaczego kobieta wolała wieść zbrodnicze życie, niż przyznać się przed innymi do tego, że nie jest idealna? Dlaczego wolała wziąć na siebie cudze winy, niż przyznać się? Dlaczego całe życie pozowała na twardą i nieustępliwą, zamiast poddać się i przyznać do słabości? Ostatecznie przecież i tak było kilka osób, które poznało jej sekret…
Lektor jest powieścią niezwykłą, zmuszającą do refleksji i poruszającą. To kawał naprawdę dobrej literatury. I tematyka, i fabuła są naprawdę dobre. Tyle, że wieje nudą. Niestety, ale historia życia Hanny przedstawiona w drugiej części zniechęciła mnie całkowicie. Fakt, to jest serce tej książki, to tu znajduje się większość odpowiedzi na pytania, to tutaj gromadzi się sens Lektora. Ale mnie zniechęca – nie moja tematyka, nie moje gusta, nie moje zainteresowania. Trzecia część jednak wynagradza to, co w drugiej może kogoś nużyć lub niesmaczyć. Wydobywa to, co istotne, rozwiązuje supły, splątane na poprzednich stronach. Wydobywa z piersi czytelnika westchnienie – tak, prawdziwe westchnienie. Trzecia część wynagradza chwile znużenia po ciągnącej się przez wiele stron okrutnej historii. Dlatego właśnie Lektor jest powieścią tak niezwykłą. Przez prozę Schlinka nie przedziera się łatwo, ale warto po nią sięgać. Bo historie przez niego przedstawione nie są tylko – ot – historiami. Kryją w sobie drugie dno, zmuszają do refleksji i zadawania pytań, do rozważań moralnych i etycznych. Do badania historii i ludzkiej psychiki. Zmuszają do myślenia. Są znakomite.
Moja ocena: 7,5/10
Dla mnie chyba druga część byłaby jedną z ulubionych… Tak już mam, że takie chore zachowania ludzi w czasach IIWŚ i Holocaustu mnie "pociągają", zastanawiają i pomimo, że czytam je ze ściśniętym sercem i niesamowitą złością to jednak czytam i wracam do takich rzeczy… "Lektora" najpierw oglądnęłam, ale do książki jeszcze nie sięgnęłam chociaż mam ją w planach:)
Jakiś czas temu natknęłam się na tą książkę w miejskim Tesco i już miałam ją wziąć, gdy nagle mama odciągnęła mnie od półki. Chyba będę musiała tam wrócić, bo widzę, że warto jest zapoznać się z tą pozycją.
Film oglądała…, średnio mi się podobał, aczkolwiek na pewno był klimatyczny 😀 po książkę raczej nie sięgnę, ale nigdy nie wiadomo ;D
Wiesz, co? Ostatni akapit Twojej recenzji to naprawdę kawał dobrej… recenzji! 🙂 I chociaż tak to już jest, że rzadko podzielam Twoje zdanie o omawianych tu przez Ciebie książkach, to jednak czasem tak o czymś napiszesz, taki dasz celny koncept, tak coś wyłuskasz i nazwiesz, że robi mi się błogo widząc, jak inteligencja zdobi kobietę. :)Trzymaj się ciepło, tym bardziej, kiedy obserwuję, że jesteś bodaj jedną z najaktywniejszych komentatorek blogów książkowych :)Ładnie to o Tobie świadczy.
Mój obecny mnie męczy, żebym obejrzała film, a ja ciągle weny nie mam. A na mojej liście figuruje już chyba od 1,5 roku 😉
Film uwielbiam, być może dlatego, że wypożyczyłam go w ciemno. Muszę koniecznie książkę przeczytać. 😉
Moja przyjaciółka ma tę książkę, wydaje mi się też, że kiedyś kupiła ją moja mama, więc kiedyś na pewno przeczytam (a przynajmniej dołożę ją do stosu na półce).
Jakoś nigdy wcześniej nie interesowałam się specjalnie tą książką, jednak po Twojej recenzji wiem, że koniecznie ją przeczytam. Wydaje mi się, że będzie to ciekawa lektura.
Może kiedyś sięgnę…
Paula,
mnie ta tematyka zbyt mocno dotyka. Nie radzę sobie z cierpieniem, niesprawiedliwością i okrucieństwem. To okropne, ale wszelkie takie sprawy chciałabym po prostu wyprzeć ze świadomości. Nie popieram rozpamiętywania wszystkiego w nieskończoność, chowania urazy do wszystkich wokół i rozdrapywania starych ran. Dlatego tego typu tematyka mnie odstrasza, ot co.
Jabłuszko,
dziękuję bardzo. I z chęcią podyskutuję o naszych rozbieżnościach 🙂
A do pozostałych – sięgnijcie koniecznie!
Ogromnie kusi mnie ta książka. Mam na płycie film, jednakże planuję obejrzeć go dopiero po przeczytaniu oryginału 🙂
U mnie to nawet nie o rozpamiętywanie i rozdrapywanie chodzi. Mam coś takiego, że czytam takie książki i próbuję na to patrzeć z socjologiczno – psychologicznego punktu widzenia (chociaż psychologiem nie jestem:P). Próbuję zrozumieć te niezrozumiałe zachowania, postępowanie, zastanawiam się nad sobą itp. Urazy nie chowam bo chyba nigdy wtedy nie miałabym za kolagów Rosjan czy Niemców (toż to przecież ta sama rasa!:P) Nie chcę po prostu zapomnieć… Tak samo czytam o Holokauście i Powstaniu Warszawskim z punktu wizenia Polaków czy Żydów, ale to też ze względu na szacunek do tych ludzi, o których każdy powoli zapomina, a ja nie chcę!:)
Tak, masz rację – zapomnieć nigdy nie wolno. Uważam, że należy oddawać szacunek tym, którzy na to zasługują, to fakt. Tylko zauważyłam u niektórych kompletnie nienawistną postawę wobec całego narodu niemieckiego czy rosyjskiego, której nie potrafię zrozumieć. Pamięć – jak najbardziej, rozpamiętywanie – dajmy sobie spokój.
Jako dwunastolatka byłam na obozie we Włoszech. Mojej grupie – dzieciaków z podstawówki – powiedziano, że na basenie będzie też grupa z Rosji. Jaka była reakcja? Wyzwiska, buczenie, bunty i inne takie. Skąd nawet u dzieci taka nienawiść? Od rodziców, zapewne. Zakorzeniają w dzieciach swoje chore poglądy i chyba nigdy żadne pokolenie nie wyzbędzie się tych całkowicie nieuzasadnionych uprzedzeń… Bardzo mnie to boli, bo nikt nie jest winien temu, jacy ludzie chodzili po ulicach jego ojczyzny 100 lat wstecz.
Film widziałąm i wbił mnie w fotel, ale czytałam Schlinka "Koniec tygodnia" i tak mnie ta książka rozdrażniła sztampowością i grafomaństwem, ąe chyba jednak po "Lektora" nie sięgnę
Nie zamierzałam czytać tej książki, ale dzięki Twojej zachęcającej recenzji, zmieniłam zdanie. Poszukam 😉
czytałam ją jakiś czas temu i bardzo mnie wzruszyła. warto
ja czytałam ją już dobry rok temu. Nie wywarła na mnie aż tak dużego wrażenia. Nie wiem czemu, ale większe wrażenie zrobił na mnie film, chociaż zawsze jest u mnie na odwrót.
Futbolowa, mam podobne odczucia jak Ty. Ciężko jest mi czytać (słuchać, widzieć, wiedzieć) o ludzkim okrucieństwie, o tym co się dzieje/działo podczas wojen. Dlatego rzadko sięgam po tego typu książki, a gdy niespodziewanie trafię na takie treści, potrafię zrezygnować z dalszego czytania. "Lektora" widziałam, wywarł na mnie ogromne wrażenie, i… chyba to wystarczy. Po książkę raczej nie sięgnę, no – może za ileś lat.
Eireann,
cieszę się, że nie jestem w tym odosobniona.
Kolmanko,
mam podobnie, jak Ty, chociaż wiem, że większość ludzi znacznie bardziej można poruszyć obrazem, aniżeli słowem.
Myślę, że warto byłoby tą książkę przeczytać, a przyznaję że nigdy o niej nie słyszałam. O filmie zresztą też ;P
Dodam cię do linków, bo fajny to blog 😛
Zaraz po przeczytaniu tej książki zamierzałam ocenić ją na 3/5, kiedy jednak zaczęłam się nad nią zastanawiać i pisać o niej na blogu, jakoś tak zyskała w moich oczach i ostatecznie wystawiłam jej czwórkę. Bardzo spodobała mi się zwłaszcza postać Hanny – lubię niejednoznacznych bohaterów literackich.
Mam też wspomniany przez Ciebie zbiór opowiadań i wiele sobie po nim obiecuję.
Pozdrawiam:)