20 odsłon zachłannej młodości, Xiaolu Guo
20 odsłon zachłannej młodości (Twenty Fragments of a Ravenous Youth), Xiaolu Guo
Wyd. Albatros, Warszawa 2010
Na 235. stronach tekstu Xiaolu Guo zawarła dziesięć lat z życia Fenfang – młodej Chinki, która skończywszy 17 lat, postanawia opuścić rodzinną wieś (o wdzięcznej nazwie Wzgórze Słodkiego Imbiru) i rozpocząć nowe życie w zatłoczonym, tętniącym życiem, bezwzględnym Pekinie. Dla prostej dziewczyny odnalezienie się w brutalnej metropolii nie jest sprawą łatwą – nie ma przyjaciół, pakuje się w skomplikowane związki i nie potrafi utrzymać ani pracy, ani mieszkania. Z tego względu ima się różnorakich zajęć – od zamiatania w kinie, po statystowanie w podrzędnych filmach. Nigdzie jednak nie potrafi zagrzać dłużej miejsca, wciąż poszukując własnej drogi…
Na 20 odsłon zachłannej młodości składa się 20 scenek z życia bohaterki – wszystkie opatrzone odpowiednimi zdjęciami i tytułami. Ta niezwykła powieść staje się intymnym pamiętnikiem – zapisem z życia młodej kobiety, która – choć żyjąca w zupełnie innej kulturze – staje się europejskiemu czytelnikowi bardzo bliska. Dlaczego? Dlatego, że jej problemy niczym nie różnią się od naszych – Fenfang pragnie wyrwać się ze wsi i zerwać z wizerunkiem „prostaczki”, nie potrafi znaleźć odpowiedniej pracy, czasami trafia na nieodpowiednich ludzi, a przede wszystkim – próbuje „zrobić coś ze swoim życiem”. Jedyną przepaść między młodym Europejczykiem, a tą uroczą Chinką może stanowić język. Autorka wspomina o tym nawet w posłowiu, opowiadając o problemach z przełożeniem tekstu i dobraniem odpowiedniego języka dla swej nieprzewidywalnej bohaterki. Ostatecznie parę zgrzytów pozostaje i tekst miejscami irytuje. Ale nie wpływa to w żaden sposób na jego wartość – a ta jest naprawdę imponująca. To jedna z najbardziej intrygujących i zachwycających powieści, jakie ostatnio czytałam…
20 odsłon zachłannej młodości stawia przed czytelnikiem całą masę pytań: dokąd zmierza jego życie, czy ma jakiś cel, do czego dąży, czego pragnie. Pokazuje, że należy walczyć o swoje, pokonywać przeszkody i nie zrażać się przeciwnościami losu.
Piękna dewiza. Chciałabym umieć tak żyć. Może pora się nauczyć, hm?
Moja ocena: 9/10
Kasiu, dziękuję za książkę 🙂
Proszę bardzo 🙂 Cieszę się ogromnie, że się podobała 🙂
Chyba się skuszę..
świetnie się zapowiada 🙂
ładny tytuł, piękna okładka. i jeszcze piszesz, że w środku zdjęcia? hmm, zaciekawiłam się 🙂
(a blogspot bardzo przyjazny dla mnie 🙂
Cudna ta okładka 🙂 chyba się skuszę 😉
Jeśli tylko uda mi się ją zdobyć prędzej czy później przeczytam. Zaintrygowała mnie ta historia. I do tego ten cytat! Koniecznie muszę go zapamiętać. Zaraz, gdzie ja podziałam jakiś długopis i kartkę…? ;D:D
Wydaje się ciekawa, ale gdybym natknęła się na nią w księgarni z pewnością nie zwróciłabym uwagi:)
Ależ Saro, przecież okładka jest cudowna! 🙂
Prędzej czy później ją kupię to pewne. Swoją drogą zachwycają mnie te różne chińskie nazwy. Wzgórze Słodkiego Imbiru, jak to pięknie brzmi 🙂
Dewiza ciekawa, a książka ląduje na moją listę pozycji do przeczytania.
Ostatnio w księgarni zauważyłam "Mały słownik chińsko-angielski dla kochanków". Strasznie się na niego napaliłam. O tej książce też już słyszałam ale jakoś nie skojarzyłam, że to ta sama autorka:)
Kolmanko,
ja również! Dopiero podczas przeglądania wiadomości o autorce dowiedziałam się, że to ta sama osoba 🙂