Chłód, Ross MacDonald
Chłód (The Chill), Ross MacDonald
Wyd. Albatros, Warszawa 2004
Tym razem autor przenosi nas do słonecznego Pacific Point, w którym unosi się aura tajemniczych zbrodni. Młody mężczyzna pragnie odnaleźć swą świeżo poślubioną wybrankę. Okazuje się, że na dziewczynie ciążą podejrzenia o pozbawienie życia pewnej kobiety, którą Lew Archer zdążył poznać niedługo przed rzeczonym morderstwem. Niesiony wyrzutami sumienia, postanawia za wszelką cenę znaleźć winnego śmierci młodej kobiety. Tropy wiodą głęboko w przeszłość – do dwóch niewyjaśnionych zbrodni, popełnionych przed dziesięcioma i dwudziestoma laty…
Ross MacDonald to twórca niezwykle interesujący – jego powieść pochłonęła mnie bez reszty, a rozwiązanie sprawy wywołało jedną tylko reakcję – ogromne zaskoczenie, graniczące z szokiem. Naprawdę dałam się podejść!
Już kiełkując, fabuła zaczyna fascynować, a kiedy rozwija się w pełni – porywa niesamowicie. Pomimo zalewu postaci i setek splątanych powiązań (które miejscami mają prawo irytować), mamy w Chłodzie do czynienia ze znakomicie skonstruowaną, logiczną całością. Dopiero rozwiązanie szeregu zagadek pozwala poukładać wszystkie puzzle i zlepić ze sobą wyłaniające się fakty. A fakty te są zadziwiające. I przerażające wręcz.
Historia przedstawiona w powieści Chłód sprawia wrażenie nieco telenowelowej i mocno naciąganej. Naciąganej dlatego, że w ogóle nie mieści się w mej głowie tak wielka mistyfikacja, tak wielka maskarada, tak wielka intryga… A jednak! Opowieść śledzi się z zapartym tchem i wypiekami na twarzy, po to, by ostatecznie uświadomić sobie, jak ślepym się było przez poprzednich trzysta stron. Co więcej – ochotę mam wielką, by pochłonąć tę powieść raz jeszcze i poszukać w niej śladów i tropów, które już wcześniej ewidentnie wskazywały winnego. Boję się jednak, że nad głową bohatera od pierwszej strony będzie widniał wielki neon, krzyczący „to on”, a ja tylko się zdenerwuję, że wcześniej kompletnie nie zwracałam na ów neon uwagi…
Z całego serca polecam Wam zapoznanie się z Rossem MacDonaldem i jego fascynującą opowieścią. Co prawda Chłód nie jest początkiem serii, ale mam wielką nadzieję, że wyłamanie się z kolejności chronologicznej nie jest szczególnie szkodliwe. Radości z lektury nie odbiera na pewno.
Będę miała oko na pozostałe tomy cyklu.
Wy uczyńcie to samo!
Moja ocena: 8/10
Miło poznać jakieś nowe nazwisko, bo kompletnie nie znałam tego autora 🙂 Jednak z opisu sądzę, że nie spodobałaby mi się ta książka.
Ciekawie się zapowiada… Nie słyszałam o tej serii, ale kto wie:). Będę mieć oko na te książki:). Pozdrawiam!!
Czyż to nie Paul Newman na okładce?:)
Kilka części zostało zekranizowanych i grał on tam główną rolę. Nie mylisz się więc, Inez 🙂
Jak tylko zobaczyłam nazwisko tego Pana, z miejsca zrobiłam się głodna… 😉
Dawno temu, czytałam Okrutne wybrzeże, tego samego autora. Spotkanie oceniłam dobrze, może warto odświeżyć znajomość 🙂
Pozdrowienia 🙂
Nie znam tego pisarza, ale brzmi ciekawie. Nazwisko wędruje na listę 🙂
Przyznam, że zaczytuję się w kryminałach,a tego Pana [o zgrozo!] nie znam.:P
Musze nadrobić zaległości jak widzę;)
ja tak off topic …
Klaudyno pisałaś że lubisz książki z motywem kulinarnym w tle
może więc zainteresuje Cię
http://www.matras.pl/szkola-niezbednych-skladnikow.html
🙂
Kingo,
dziękuję 🙂 Nie dość, że zapowiada się ciekawie, to jeszcze nie jest droga, będę musiała się rozejrzeć 🙂
Tym neonem mnie rozwaliłaś :D.
Z kryminałów najbardziej lubię te piekielnie pomysłowe, oryginalne, ale nieprzewidywalność też pożądana cecha :). Poszukam 😉
Pozdrawiam 🙂
Jeszcze nie czytałam nic tego autora, ale chętnie się zapoznam 🙂
Chyba nie dla mnie;)))
Nie znam autora, ale chętnie przeczytam. Powieść zapowiada się ciekawie, a okładka mimo swojej prostoty sprawiła, że mi się podoba, bo wygląda na taką starą(?) 😉
Może kiedyś zapoznam się z tą książką i autorem 🙂
Ja też nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym autorem, a Twoja recenzja zdecydowanie zachęca do lektury. zdecydowanie argumentem "za" jest zakończenie, które jak piszesz, przewraca powieściowy świat do góry nogami. Bardzo to lubię w kryminałach.
Miło zobaczyć, że przybyła nowa wielbicielka Rossa MacDonalda:) Sam przeczytałem już prawie wszystkie jego książki i zrecenzowałem w Biblionetce i mam wrażenie, że jest to pisarz nieco zapomniany. Na pewno jego najbardziej charakterystyczną cechą jest świetny styl, ale też istotne jest to, że te książki często wykraczają poza kryminał i stają się niemal psychologiczne. Jest trochę sztampy i schematyczności, ale który pisarz nie eksploatuje patentu który się sprawdza? Polecam pozostałe jego pozycje. Pozdrawiam!