Nie zawrócę, Jolanta Guse

Nie zawrócę, Jolanta Guse
Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2011
Nie zawrócę to powieść napisana przez kobietę, o kobietach i kobietom dedykowana. Powieścią tą autorka pragnęła złożyć ukłony tym, które „pomimo napotkanych przeciwności nigdy nie rezygnują”. Tak, jak nie zrezygnowała jej bohaterka – Laura. I tak, jak Laura powtarza, że „nie zawróci”, tak ja po lekturze mogę powiedzieć krótko „nie nadążam”. Nie nadążam, bo akcja tej powieści jest tak chaotyczna i tak błyskawiczna, że żaden z wątków tak naprawdę nie ma szans czytelnika zaabsorbować. Zaraz pojawiają się bowiem inne miejsca, inni bohaterowie i inne zdarzenia. Nie podoba mi się to. Mam wrażenie, że autorka o samej sobie miała tyle do powiedzenia, że chciała upchnąć wszystko w jednym miejscu, nie siląc się na rozwijanie wątków i zagłębianie w szczegóły. Liznęła trochę tego, trochę tamtego, napomknęła o czymś jeszcze innym i zakończyła historię. Dwie godziny lektury i po wszystkim. Dosłownie – bo w głowie chyba nie zostanie mi nic, a to niedobrze, bo lubię kiedy książka nie daje o sobie zapomnieć…

Nie zawrócę to historia zdradzonej pani po 50-ce, która decyduje się rozpocząć życie na nowo, w porzuconej przed laty ojczyźnie. Ów powrót do kraju następuje już na trzeciej stronie powieści, co zniesmaczyło mnie niesamowicie. Dlaczego? Przeczytajcie opis, zamieszczony na okładce:

Laura prowadzi bezproblemowe, dostatnie życie w Hiszpanii. Pewnego dnia dowiaduje się, że pojawiła się ta druga, dwadzieścia lat młodsza, a z nią niebawem to trzecie. Mąż składa Laurze ofertę bycia pierwszą w dotychczasowym luksusie, ale pod warunkiem zaakceptowania nowych osób w jego życiu. Laura staje przed bardzo trudnym wyborem. Zostać w Madrycie i zatracić siebie, czy wrócić do Polski, całkiem sama – bez męża, bez przyjaciół, bez grosza przy duszy…

Czy naprawdę ktoś spodziewał się, że opisane powyżej wydarzenia przedstawione zostaną w zaledwie trzydziestu dwóch linijkach tekstu? Bo ja na pewno nie i nie znalazłam w książce śladów tego dostatniego życia, nie byłam świadkiem żadnych bulwersujących propozycji męża bohaterki, ani też nie zauważyłam, aby stawała przed jakimiś trudnymi wyborami. Ledwo ukochany powiadomił ją o innej (w bardzo wyszukany sposób, tak swoją drogą), autorka już wysadzała ją na Dworcu Centralnym i historia lotem błyskawicy ruszyła dalej. Być może ktoś lubi akcję wartką, jak rwący strumień, ale ja chciałabym czasem przystanąć na chwilę, wczuć się w sytuację bohaterki i zastanowić nad przedstawionymi wydarzeniami. U Jolanty Guse tego niestety zaznać nie było mi dane, choć przyznać muszę, że w pewnym momencie całkowicie dałam się porwać i przenieść do świata jednej z bohaterek. Wzruszająca historia życia ekscentrycznej staruszki mogłaby stanowić kanwę osobnej, pięknej i poruszającej powieści. Jej losy naprawdę mnie ujęły. Tylko one.

Niestety – żaden inny wątek nie był ani tak absorbujący, ani tak interesujący. Pozostałe wydarzenia zlepiają się w serię naiwnych historyjek, mających na siłę udowodnić dojrzałym kobietom, że one też mogą odnieść sukces, one też mogą się podobać i one też mają przed sobą Przyszłość. Nic nowego – chciałoby się rzec. Bo ileż już pisarek poruszało ten temat – nie zliczę. Do tego wszystkiego pani Guse sili się na żenujące moralizatorstwo i łopatologicznie tłumaczy „oczywiste oczywistości”, w stylu: „dojrzałe kobiety mają prawo…”, „dojrzałe kobiety nie muszą…” itd. itd. Gdyby tak zostawić choć fragmencik zmuszający czytelniczki do zadumy, do refleksji… Gdzież tam! Kawa na ławę, srebrna taca, otwarta dłoń – wszystko widać jasno i klarownie, wszystko jest pięknie przedstawione i wytłumaczone. Aż dziw, że w ogóle ten zabieg się udał przy tak błyskawicznie poprowadzonej akcji.

Nie zawrócę napisało samo życie – przedstawione wydarzenia mogłyby być udziałem każdej z nas – nie ma w nich bowiem nic niezwykłego. Miłość, przyjaźń, zawiść, zazdrość, fałszywość – normalne sprawy. Lubię zwyczajność, lubię codzienność i chętnie czytam o niej w literaturze, ale tutaj jakoś nie dałam się autorce przekonać. Nie żebym nie wierzyła w przedstawione wydarzenia – bo wierzę. Ale kiedy bohaterka narzeka na biedę, a śladów owej biedy w opisach nie znajduję, to jak mam ją zrozumieć? Jak mam ją w ogóle polubić? Nie zdążyłam! Bardzo to przykre – ani razu nie było mi dane wczuć się w to, co czuła Laura! Ani razu nawet nie uruchomiłam wyobraźni! Ledwo bym sobie unaoczniła jakieś miejsce, jakąś postać – już akcja zdążyła przenieść się gdzieś indziej. Że nie wspomnę o największej zbrodni, która zawsze irytuje mnie w telenowelach wszelakiej maści – upchnięci tu i ówdzie bohaterowie nagle całkowicie znikają. Przez chwilę czytelnik zagłębia się w ich losy, zaczyna współczuć lub radować się z nimi, a tu zaraz akcja się urywa, a oni odchodzą w zapomnienie. Przychodzi mi przez to na myśl, że tymi różnymi historyjkami autorka chciała jakoś zapełnić strony swej powieści. Wiem jednak, że zabieg ten miał cel nieco inny – pani Guse chciała przedstawić losy wielu różnych kobiet, zmagających się z codziennością, zmagających się z samymi sobą. I wszystko byłoby w porządku, gdyby te ich losy wplecione zostały umiejętnie i logicznie. Ale nie są – bohaterki to pojawiają się, to znikają. A akcja rwie dalej…

Tym, co w Nie zawrócę spodobało mi się najbardziej jest bardzo przystępny język. Można odnieść wrażenie, że tę historię pewnego leniwego popołudnia opowiada nam dobra koleżanka. Powieść czyta się szybko i przyjemnie – kartki prześlizgują się jedna po drugiej, a historię chłonie się jednym tchem. Co prawda – jak już wspominałam – nic w głowie nie zostaje na dłużej, ale fakt jest faktem – lektura to naprawdę miła. Pomagają w tym naprawdę żywe, naturalne dialogi, podtrzymujące tempo akcji i ciekawi bohaterowie.

Zastanawiam się, jak ocenić tę powieść. Ktoś pomyśli, że nie podobała mi się, a wcale tak nie jest. Pomimo ewidentnych wad i usterek jestem w stanie książkę tę docenić. To naprawdę miły przerywnik, gwarantujący chwilę wytchnienia i wnoszący nieco optymizmu. Takie powieści też są potrzebne, bo przypominają balsam, łagodzący rany. Odniosłam wrażenie, że opowieść Jolanty Guse otuliła mnie i rozgrzała, dodała odrobiny radości i wzruszyła. To właśnie stanowi o największej sile Nie zawrócę i właśnie dlatego lekturę tej powieści będę szczerze polecać. Bo trzeba pamiętać o tym, że w wadach książki wymieniłam takie kwestie, które inny czytelnik uzna za największe zalety. Tak to już jest z naszymi gustami i preferencjami. Dlatego przekonajcie się sami, po której stronie barykady staniecie…

A autorce dziękuję za dedykację – w końcu też jestem taką kobietą.

Moja ocena: 6,5/10

Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

0 komentarzy

  1. Szalenie lubię Twoje recenzje. Lubię to, bo widzę w nich to, co chciałabym widzieć u siebie – skrupulatne i rzeczowe, omawianie wszystkich czynników książki. Naprawdę, życzę sobie takiej skrupulatności w pisaniu, którą Ty posiadasz! 🙂

  2. Mam w planach i chętnie przeczytam, zwłaszcza że lektura jest lekka i przyjemna. Ostatnio dużo smutnych książek czytałam, więc takiego przerywnika właśnie mi potrzeba:))

  3. Książka wydaje się być ciekawa, ale osobiście nie lubię gdy akcja dzieje się za szybko. Tak jak Ty muszę się wczuć w położenie bohatera.

  4. Po Twojej recenzji wiem, że to lektura na jedno popołudnie, tak jak mówisz: dwie godziny i po sprawie. Taka dla relaksu i czuję, że do przeczytania na raz, że więcej się do niej nie wraca.

    Załamałaś mnie, że akcja w Hiszpanii z mężem bohaterki i informacją o nowej kobiecie, i tym całym luksusie zawiera "aż" 32 linijki. No, proszę was ludzie…

    P.S. Czy Ty naprawdę policzyłaś te linijki? 😀 Jak tak to szalona jesteś 😀 Ale ja pewnie jakbym się zirytowała to samo bym uczyniła 😛

  5. Chyba bardzo trudno dzisiaj jest być pisarzem. Czytelnicy są coraz bardziej wymagający. Ja w książkach najbardziej lubię "klimat". To coś w rodzaju plastyczności opisu, nie ilość słów użytych do opisu jakiegoś zjawiska, ale ich jakość, sposób oddania.
    Wątpię czy sięgnę po tę książkę, bo tematyka taka.. nie dla mnie.
    Pozdrawiam
    http://the-green-clock.blogspot.com

  6. Nie mogę uwierzyć,w to co powyżej przeczytałam !
    KSIĄŻKA WYBITNEJ AUTORKI JAKĄ JEST PANI JOLANTA GUSE kolejny raz zostaje przyjęta, jako kontrowersyjna,to znaczy, że autorka miała wiele do powiedzenia a każdy ma swoje zdanie.
    Jestem w trakcie czytania tej powieści i muszę wyrazić swoje zadowolenie a nawet szczęście, że ją czytam.Rozsmakowuję się licznymi fabułami jadąc do i z pracy metrem, nie mając wiele czasu na zagłębianie się w miękkiej kanapie z książką w ręku. Jestem pod wielkim wrażeniem wartkich akcji, plastycznych opisów i intrygujących dialogów. Polecam scenę pomiędzy przyjaciółkami, gdy jedna krytykuje drugą (kostiumik z PRL-U) Sama pisze Pani o wartościach książki, może niedosyt bierze się jednak z innych niż wymienione pobudek, może właśnie chciałaby Pani więcej tej ksiażki, bo ona coś w Pani poruszyła, czego nie chciałaby Pani odszukać w samej sobie co wyrzuca Pani z podświadomości… ja znalazłam swoje odbicie i podobne memu otoczeniu postacie w książce "Nie Zawrócę". Pani Guse wlała mi mnóstwo dobrej energii pod skórę, dając nadzieję na lepsze jutro i czy to podoba się komuś czy nie to ona ma rację przeprowadzając pewną ręką jak dobry chirurg ostre cięcia "katharsis" aby doprowadzić czytelnika do refleksji nad samymi nami i znakomicie nakreślonymi bohaterami.Pozdrawiam liczĄc na zdrowa dyskusję, BEBE

  7. Cóż… Czy w stosunku do autorki zaledwie trzech powieści można używać określenia "wybitna"? Nie sądzę – tego typu wielkich słów używajmy jednak w stosunku do pisarzy z większym i bardziej wartościowym dorobkiem.

    Dalej… W żadnym wypadku nie uważam tej książki za kontrowersyjną, więc kompletnie nie rozumiem uwagi zawartej w drugim zdaniu. Przez myśl by mi nawet nie przeszło, aby doszukiwać się jakichkolwiek kontrowersji wokół tej powieści 🙂

    Nie uważam też, aby autorka 'miała rację' prowadząc akcję w taki, a nie inny sposób. Nie znaczy to, że racji nie miała – po prostu uważam, że takich kwestii nie powinno się oceniać na zasadzie słuszności-niesłuszności, czy też racji bytu lub niebytu. To, jak ktoś ten sposób 'przeprowadzania' odbiera jest kwestią czysto indywidualną, która raczej dyskusji podlegać nie powinna.

    Czy książka skłoniła mnie do refleksji? A i owszem – chwilowej. Zaraz potem całkowicie ulotniła się z mego umysłu – nie jest to powieść, która do mego życia wniosła cokolwiek, poza chwilową dawką rozrywki, ciepła i optymizmu. Dla jednych to już będzie 'coś', dla mnie to raczej niewiele – najlepsze powieści z mego umysłu nie ulatują, lubię do nich wracać i często w myślach przywołuję pewne obrazy z nimi związane. Z 'Nie zawrócę' tak nie będzie – i nikt nie powinien mieć o to żalu ani do czytelnika, ani do autora. Czytadła mają pełnić pewne określone funkcje – z naciskiem na rozrywkę. Książka pani Guse rolę swą spełniła i nie ma sensu wymagać od niej więcej…

    Poza tym – nie jestem pewna czy powinno się dyskutować o czymkolwiek, nie poznawszy tego w całości, a słowa 'jestem w trakcie czytania tej powieści' świadczą jednoznacznie, że Pani(?) z całością utworu jeszcze się nie zapoznała – może z osądami i dysputami lepiej nieco zaczekać?

    Pozdrawiam!

  8. dziękuję za pozdrowienia,ciesze się, że kupiła Pani książkę tak jak ja do dyskusji wrócę niedługo,jestem dynamiczną kobieta o zywym, charakterystycznym usposobieniu, romantyczka i przez wiele lat optymistką.
    Mam 46 lat.Udany związek małżenski, 2 dzieci i lata udanej pracy na różnych szczeblach kariery.
    Niedawno zredukowano moje miejsce pracy, z żalem myślę o tym, jaki ciężar unosi mój współmałżonek. którego kocham.
    Proszę nie umniejszać roli i formy książki nad która pochyliło sie wiele kobiet a jest ona o kobietach w różnym wieku poczawszy od zaledwie dwudziestoletnich jak i dojrzałych a takze tych z ubiegłego stulecia.
    Myślę, że nawet Pani nie zastanowiła się, że każda ksiażka wnosi przemyslenia, które zaoowocować moga w pózniejszym czasie.
    Wierzę, że mozna miec udane życie, wierze, że można się nie poddawać i takich idei bronic będe jak lwica ale szanuję Pani podejście, z wyrazami szacunku Beata

  9. Rzecz w tym, że i ja te idee popieram 🙂 Tyle tylko, że ten temat w literaturze przerobiono już na setki sposobów, stąd właśnie me odczucie, że książka ta niczego do mojego życia nie wniosła. Bo nie zaskoczyła, a ja lubię być zaskakiwaną 😉

  10. Przeczytałam książkę i komentarze. Utwór Pani Guse to dla mnie coś na co długo czekałam. Pani Jolanta Guse w epoce kultu młodości odważyła się napisać o tych "wczesniej urodzonych". I to jak napisała. Ciekawie, trochę na wesoło i co najważniejsze z wielką dawką optymizmu, o który na pewnym etapie życia jest bardzo trudno. Pokazała, że życie kobiety dojrzałej może być nie końcem ale początkiem czegoś nowego, ekscytującego i wartościowego. Że w obliczu "klęski" nie należy się załamywać pomimo wieku, w którym większość żyje w błogiej stabilizacji, która wcale nie musi oznaczać szczęścia. Łatwo jest rozpoczynać od nowa w wieku 30, 40 lat. Po 50-ce czasu i sił jest dużo mniej. Obecnie pisze się tylko właśnie o tych 30-to i, co najwyżej 40-to latkach. Poza tym Niezaprzeczalną wartością powieści jest wiedza autorki o świecie w pełnym tego słowa zanczeniu oraz nastrój i jej emocjonalność. Ponato "Nie zawrócę" to wielka dawka wiary w kobietę i jej możliwości. Nie zwykłam i dziwi mnie przeliczanie treści powieści na linijki. Nie liczy się ilość ale jakość, a więc treść. A już opinia, że po napisazniu i opublikowaniu trudno mówić o wybitności Autorki jest komletnie nietrafiona. Przytoczę postać J.Salingera, który stał się sławny i okrzyknięty wybitnym dzięki tylko jednej powieści. Na koniec. Jeżeli chcesz poprawić sobie nastrój i poatrzeć z radością na świat przeczytaj świetnie napisaną powieść Jolanty Guse "Nie zawrócę". Polecam. Ja nie żałuję.

  11. "A już opinia, że po napisazniu i opublikowaniu trudno mówić o wybitności Autorki jest komletnie nietrafiona." – owszem, jest. Bo w żadnym fragmencie nie są to dzieła nowatorskie, zaskakujące, porywające, ani wyróżniające się. Rozumiem zachwyt, w porządku, ale nie używajmy słów, których nie przystoi w stosunku do autorki czytadeł.

    "Nie zwykłam i dziwi mnie przeliczanie treści powieści na linijki. Nie liczy się ilość ale jakość, a więc treść." – widocznie nie zrozumiała Pani mych intencji. Ktoś przygotował ciekawy opis książki, po którym można było się spodziewać, iż to, co jest w nim zawarte znajduje odzwierciedlenie w treści. A wcale tak nie jest. Jak już pisałam – nie pokazano wcale tego dostatniego życia bohaterki, tych propozycji męża i wielkich dylematów. Mam prawo czuć się oszukana i rozczarowana, że to, co zawarto w opisie potraktowano tak niechlujnie, na odczepnego.

    "Pani Jolanta Guse w epoce kultu młodości odważyła się napisać o tych "wczesniej urodzonych". – ale jaka to jest odwaga? Książek tego typu mamy już na pęczki – zaczęła Grochola, a potem potoczyło się dalej. Tego typu tematyka w naszej literaturze jest już przerobiona na setki sposobów i nic odkrywczego pani Guse nie zrobiła. Co więcej – warsztatowo pozostaje daleko w tyle za swoimi poprzedniczkami.

    W wywiadach zauważyłam, że pani Guse to przesympatyczna i pełna ciepła kobieta – taka właśnie jest też ta książka. Miła, przyjemna. Nic więcej – wartości jako-takiej wielkiej nie prezentuje i do miana arcydzieła pretendować nigdy nie będzie. Nie będę na siłę szukać czegoś, czego tu nie ma. Mnie książka nie przypadła do gustu – zrozumiałam intencje autorki, doceniam kilka jej pomysłów i to, że potrafi wlać w czytelnika nieco optymizmu, ale nic więcej. A ja potrzebuję, aby literatura mnie porwała, zachwyciła i zagościła na dłużej w mym sercu i w głowie. Istnieje wiele takich książek, ale ta do nich nie należy.

    Kwestia gustu? Być może, ale istnieją pewne kanony, zgodnie z którymi to ja miałabym w tym miejscu rację. Ale nie chcę się na to powoływać, bo szufladkowania i opierania się na ustalonych z góry regułach nie lubię.

  12. http://www.proszynski.pl/index.php?mod=recenzje&rcid=1316&pid=30525
    http://www.proszynski.pl/index.php?mod=recenzje&rcid=1319&pid=30525
    http://www.proszynski.pl/index.php?mod=recenzje&rcid=1320&pid=30525
    a jednak są tu słowa znanej Pani krytyk:
    "Jest to trzecia powieść, tej wspaniałej pisarki i felietonistki. Wcześniej z pod jej pióra wyszły dzieła takie jak ,,Uwierzyć w siebie’’ i ,, Pozostać sobą’’."
    Rozumiem, że nadal twierdzi Pani, ze nikt nie ma racji . proszę, niech nie będzie Pani zatwardziała ! proszę otworzyć serce :))) B. p.s. przeczytałam tę książkę. calutką i to 2 razy. w pierwszej kolejności na raty, następnie jednym tchem. Gratuluję kobiecie, która nie wstydzi się swoich uczuć, nie boi się pokazywać słabości i nie poddała się pisząc książkę, kiedy życie groźnie pokiwało jej palcem przed nosem, brawo za niezłomność dla Pani Jolanty, nie trzeba wielu słów aby zawrzeć ludzką tragedię i trzeba wielu niedopowiedzeń aby pojąć jakie życie potrafi być .A Panią nieustająco pozdrawiam 🙂

  13. Przy kwestiach zależnych od gustu i odczuć nie można mówić o racji, bądź jej braku. Czas pogodzić się z tym, że mam inne zdanie i darować sobie te nagabywania, bo niczego nie zmienią.
    Konstruktywną krytykę trzeba umieć znosić, ot co.

  14. Bardzo ale to bardzo! – Polecam.
    Dlaczego?
    Bo jest szczera, bezkompromisowa a na dodatek optymistyczna. A takie połączenie zdarza sie nad wyraz rzadko. Mówi otwarcie o kobietach w Polsce. Zazwyczaj w takim wypadku mamy do wyboru: narzekanie, bicie piany, złośc i agresję na to jak jest. A tu jest chęć działania, zakasanie rękawów i cięzka praca nad sobą! Bo jesli nie zmienimy sie my-kobiety to samo nic się nie zmieni. Dziękuję autorce za wiarę, czasem delikatną naiwność i zaufanie, że mogę zmienić swoje życie. I to w każdym momencie. Nie zależnie od wieku, statusu i mężczyzny. Za tę nadzieję, jeszcze raz dziękuję

  15. Szkoda tylko, że już kilka (naście?) innych polskich książek traktuje dokładnie o tym samym i nie ma tu zupełnie nic nowego, ani odkrywczego 😉

  16. Jezeli Proszyñski i S-ka wydal te ksiazke to znaczy ze musi byc dobra bo podobno nie wydaja byle czego. Poza tym napisanie jakiejkolwiek ksiazki wymaga chocby minimum talentu i wedlug mnie pani Jolanta Guse go posiada bezdyskusyjnie, to przeciez trzecia ksiazka tej pisarki. Oczywiscie nieprawda jest tez, ze ksiazka ma sie podobac absolutnie wszystkim. Kazdy wybiera sobie lekture wedlug gustu.Nie rozumiem naprawde recenzji P."Futbolowej", ktora zawziecie krytykuje na wszystkich blogach Pania Jolante.Wyglada na to,ze ta ksiazka zabiera Pani sen z powiek poniewaz dniami i nocami czycha Pani dobre recenzje aby nastepnie je krytykowac.A moze lepiej zajac sie czyms innym ?????
    Czytalam ksiazke spokojnie,nie w metrze, tramwaju czy w autobusie lecz w samolocie mialam pelne 3 godziny lotu i w zwiazku z tym bez zadnych przeszkod moglam sie skupic nad moja lektura lecz zabraklo mi czasu na przeczytanie w calosci. Pomyslalam, ze skoro niektorym paniom wystarczylo na to zaledwie 2 godziny to wedlug mojej skromnej opinii tylko ja "przelecialy" a nie przeczytaly.Zeby zrozumiec autorke i co chciala nam przekazac w tej ksiazce nalezy sie skupic od pierwszej strony…..to nie przepis na szarlotke….a i tu nalezy dokladnie sie wczytac.
    Od pierwszej strony ksiazki przenioslam sie w swiat autorki.Razem z nia przezywalam jej troski i zmartwienia,nie poddawalam sie ani na troche,chwytalam z nia te male chwile szczescia i mialam wrazenie,ze jestem obok niej,kibicujac dokoñca. To prawda,ze ten temat jest stary i “oblatany” ale wazne jest jak go sie przedstawia.Pani Jolanta robi to w sposob ujmujacy,cieply,pisze po prostu co czuje,przedstawia nam wycinek swojego zycia.Najbardziej podoba mi sie jej optymizm i wiara w siebie,w milosc i w przyszlosc.Bo przeciez zycie nie koñczy sie na mezczyznie!!!!!Niestety duzo kobiet nie potrafi zyc samotnie,ponizajac sie bez granic aby tylko miec jego kapcie przy swoim lozku…
    Laura doskonale radzi sobie ze wszystkimi problemami chociaz czasami nie idzie jej to latwo.Pelna optymizmu i milosci do ludzi wygrywa swoj los na loterii……tak mysle.Ja robie zupelnie tak samo.I wy kobiety po 40-ce czy 50-ce glowy do gory ,myslcie tez osobie i zyjcie zyciem bo jest ono tylko jedno.Polecam absolutnie wszystkim ksiazke Pani Jolanty.

  17. Przeczytałam tę książkę, którą mi polecono i dawno nie czytałam takich bredni pod adresem i samej pisarki i powieści.Wspaniała książka, która uruchamia wyobraźnie…jest tak dobra, że życze autorce znalezienia reżysera ,a może raczej producenta i adaptacji filmowej. W kilku miejscach autorka tak bardzo poruszyła moją duszę, że płakałam…i odtąd mogę szczerze nazwać Jolantę Gusę pisarką, która porusza serca.powieść " nie zawrócę" pozostawiła we mnie chęć czytania następnych części, ale i wiele refleksji nad życiem, nad losem kobiet, nad przyjaźnią i miłością, która tak właściwie jest sensem naszego życia. Czytając recenzję odnoszę wrażenie, że pisała ją kobieta zakompleksiona, która utraciła już jakąkolwiek wiarę w lepsze jutro i tylko należy jej współczuć. powieść " Nie zawrócę" dodaje nadziei i odwagi, żeby się nie poddawać…i pokazuje los różnych kobiet…Ktoś powie prazaiczny…Nie uważam, aby los kobiety która spędziła pół życia był prozaiczny, ale jakże wielką odwagę miała Laura, a zapewne autorka powieści, aby opuścić dostatnie życie i wrócić do szarej Polski. Znam wiele kobiet, które tkwią w chorych związkach, bite, gwałcone i nieszczęśliwe, które nie potrafią odejść, a jeśli się w końcu decydują nie mają siły na dalszą walkę, pt. Życie. Jolanta Guse wlała w swej powieści wiele pozytywnej energii i gratuluję Jej za tę książkę, którą przeczytałam chętnie i z dużą przyjemnością.Nie zgadzam się w zupełności na opinie Pani recenzentki…która nie ma wystarczająco dużo wyobraźni, aby nie widzieć obrazami Laury. wręcz przeciwnie ta powieść byłaby cudownym scenariuszem na film…i mam nadzieję, że kiedyś obejrzę losy Laury w filmie…który zakończy się happy endem. Szczerze polecam tę książkę dla siebie i dla swoich bliskich, dla każdego…Kiedy ją kupowałam myślałam, że jest tylko dla kobiet…myślę, że nie…bo w niej pani Guse bardzo ładnie pokazuje kobiecość i kobiety i szczerze ją polecam także mądrym mężczyznom, którzy chcą się coś więcej dowiedzieć o psychice interesujących kobiet. Pani Jolu…proszę się nie przejmowac opiniami babochłopów…i tych, które przestały wierzyć w miłość..tylko pisać dalej swoje powieści…i te wymyślone i te oparte na wątkach autobiograficznych…Lektura była ciekawa, znacznie ciekawsza od powieści polecanych…i rzekomo okrzyczanych besselerami…przez które nie można przebrnąć..i połapać się w wątkach, skąd więc opinie, że można się zgubić w wątkach tej powieści..bo mam wrażenie, że osoba, która to pisała…nie czytała jej wnikniwie i od początku, a jedynie jej wyrywki, a dobrych książek tak się nie czyta.Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do czytania " Nie zawrócę "…Mnie ta książka dużo dała…a nie jestem kobietą domową.

  18. Ach zupełnie bym zapomniała, ze książkę wzięłam na moją ostatnią, biznesową podróż…i nie mogłam się od niej oderwać…Była ze mną przed snem i zaraz po obudzeniu i bardzo żałuję, że nie ma już dalszych części tej powieści…Pani Jolu czekam na następną powieść i zajrzałam do internetu i znalazłam jeszcze dwie wcześniejsze, i rozumiem,że można je kupić tylko przez internet? oby…" nie zawrócę " biegnę kupić jeszcze na prezenty dla moich zapracowanych i szalonych przyjaciółek, które w końcu powinny się zatrzymać w tym biegu szczurów i przeczytać tę WSPANIAŁĄ KSIĄŻKĘ…Powodzenia…a babochłopom dziękuje za jakikolwiek komentarz pod adresem powieści, która pokazuje uczucia w czasach, kiedy się tych uczuć nie pokazuje albo zapomina, że istnieją !Patrycja

  19. Daruję sobie dalszą dyskusję z kimś, kto nie szanuje cudzego zdania i wie lepiej, jak i gdzie ktoś czyta i co robi na cudzych ["wszystkich" – haha!] blogach.

    Zalecam więcej dystansu i szacunku dla drugiego człowieka, sprawdzenie w słowniku terminu 'subiektywizm' i zrozumienie zasad, panujących w społeczności blogowej [to odnośnie wypowiedzi o niecnym czyhaniu ;)].

  20. Moim zdaniem to wspaniała książka…
    Potencjalnie nie należę do targetu -powieść teoretycznie kierowana jest do dojrzałych, doświadczonych przez życie kobiet – mam dopiero 21 lat. Ale przecież nie trzeba osobiście doświadczyć podobnej historii, aby zrozumieć, że najważniejsza jest wiara we własne siły, walka o siebie i to, aby nigdy się nie poddawać – nie zawrócić. Dla mnie, książka ta daje wspaniałe rady na przyszłość. Dzięki Pani Jolancie będę pamiętać, że można obronić się nawet z krytycznej sytuacji oraz o tym, że życie nie kończy się na jednym, głębokim uczuciu. Podoba mi się to, że książka nie ma typowego, miłosnego happy endu, jakiego można by się spodziewać. Szczęśliwym zakończeniem jest fakt, że bohaterka po przejściu wewnętrznej metamorfozy jest niezależną kobietą, która ma przed sobą wiele możliwości. Autorka łamie stereotyp kobiety idealnej – posłusznej żony. Pokazuje prawdziwy świat, nie raz krzywdzący, w którym należy walczyć o to, kim się jest. Dzięki końcowym trzem kropkom nie wiemy, czy Laura odnalazła miłość, czy jej książka zostanie wydana z sukcesem, ale nie to jest ważne. Według mnie liczy się to, że w końcowej scenie bohaterka żyje pełnią życia, stara się, próbuje, walczy. Nie patrzy w przeszłość. I tu chciałabym skonfrontować się z opinią P. Futbolowej na temat zbyt wartkiej akcji. Autorka nie bezmyślnie nadała powieści tytuł Nie zawrócę. Rzeczywiście, na początku mamy odczucie niedosytu i niewiedzy na temat przeszłości Laury, ale wkrótce powinno stać się oczywiste, że autorka celowo nie rozszerza tego wątku. Powód natychmiastowego powrotu do kraju zostaje podany wraz z rozwojem akcji i to wystarczy. Nie o tym jest ta książka, aby użalać się nad bolesną przeszłością, lecz szybko „wziąć się w garść” i walczyć o lepsze jutro. „Czy naprawdę ktoś spodziewał się, że opisane powyżej wydarzenia przedstawione zostaną w zaledwie trzydziestu dwóch linijkach tekstu? Bo ja na pewno nie i nie znalazłam w książce śladów tego dostatniego życia, nie byłam świadkiem żadnych bulwersujących propozycji męża bohaterki, ani też nie zauważyłam, aby stawała przed jakimiś trudnymi wyborami. Ledwo ukochany powiadomił ją o innej (w bardzo wyszukany sposób, tak swoją drogą), autorka już wysadzała ją na Dworcu Centralnym i historia lotem błyskawicy ruszyła dalej.” Trzydzieści dwie linijki tekstu to wystarczająco dużo wokół osoby, na temat której chce się wyprzeć wszelkie bolesne wspomnienia. Jeśli uważa Pani, że wieść o drugiej kobiecie nie jest powodem do rozstania to gratuluję. Dodatkowo, skoro nie zauważyła Pani żadnych bulwersujących propozycji, po raz drugi gratuluję. I pogratuluje po raz trzeci, skoro nie zauważyła Pani, aby bohaterka „stawała przed jakimiś trudnymi wyborami”. Następna kwestia, to „wątki błyskawiczne”. Mają stanowić tło dla przemiany wewnętrznej Laury, nie one są tak istotne, lecz doświadczenie, jakie bohaterka zdobywa. Niech Pani nie trzyma się tak kurczowo treści, lecz spojrzy głębiej, w jej znaczenie.
    Dziękuję Pani Jolanto za tę krzepiącą powieść. Liczę na to, że nie jedyna umiałam wyciągnąć z niej tyle ważnych rad. Chcę jeszcze dodać, że również uwielbiam wątek ze starszą Panią, Marleną. I apeluję, tak jak Pani Jolanta: TO POWIEŚĆ DLA WSZYSTKICH KOBIET, w każdym wieku.

  21. "Jeśli uważa Pani, że wieść o drugiej kobiecie nie jest powodem do rozstania to gratuluję." – proszę wskazać, w którym miejscu tak twierdzę.

    "Dodatkowo, skoro nie zauważyła Pani żadnych bulwersujących propozycji, po raz drugi gratuluję." – owszem, nie zauważyłam, bo to, co znalazło się w zapowiedzi, nie ma odzwierciedlenia w książce. Bohaterka w jednym dialogu z kolegą wspomina o rozmowie z byłym mężem, ale wcale nie przedstawia żadnej jego bulwersującej propozycji.

    "I pogratuluje po raz trzeci, skoro nie zauważyła Pani, aby bohaterka „stawała przed jakimiś trudnymi wyborami”." – proponuję czytać ze zrozumieniem. Fragment ten odnosi się do owych trzydziestu paru linijek, rozpoczynających książkę. Bohaterka miała dowiedzieć się o zdradzie, otrzymać durną propozycję od głupiego faceta i zastanawiać się nad tym, co robić dalej. Ale dylematów tych autorka nie przedstawia tylko od razu pcha bohaterkę do Polski. Tak więc – podtrzymuję – brakuje tu tych zapowiadanych 'trudnych wyborów'.

    Gdyby opis książki skonstruowany był inaczej również i książkę można by inaczej odebrać. Ale niestety – opis zwiastuje coś zupełnie innego, niż oferuje powieść. A to rozczarowuje.

  22. Ja zgadzam się z autorką bloga. Ponadto osobiście uważam, że ta książka jest niezmiernie słaba i można ją sprzedawać za 9,90 jako dodatek do Wyborczej.

  23. Otwieram i jakoś nie widzę, aby mąż składał jej tam jakąś propozycję. Jest to tylko wspomnienie – tak jak pisałam wcześniej – z dialogu. Jak widać zapomniałam, że dialogi były dwa ;]

  24. Czy ultimatum to nie synonim propozycji ;)?

    "Wyobraź sobie, że postawił mi ultimatum. ALBO ZAAKCEPTUJĘ JEGO KOCHANKĘ, ALBO ZAŻĄDA ROZWODU."

  25. Nie, ultimatum to nie jest synonim propozycji.

    I dalej nie rozumiesz, drogi Anonimie, o co mi chodzi. Przecież pisałam, że propozycja męża się pojawia, ale tylko w rozmowach bohaterki z przyjaciółmi. Bezpośredniej rozmowy między nią, a jej mężem nie ma. I jest to tylko małe napomknięcie, mało istotne dla całej sprawy. A przecież z opisu książki jasno wynikało, że poświęcona ona ma być odkryciu zdrady -> obrzydliwej propozycji męża -> dylematom dotyczącym tego, co zrobić dalej. I wszystko to, zmieszczono na pierwszych dwóch stronach. Powtórzę się, ale widać inaczej nie dotrze – skoro opis zapowiadał książkę o czymś, co w rzeczywistości autorka potraktowała tak pobieżnie, mam prawo czuć się oszukana i rozczarowana, gdyż oczekiwałam czegoś innego. Mam wrażenie, że nawet mój trzyletni bratanek pojąłby tę kwestię bez tłumaczenia po pięć razy.

  26. Ja szanuje absolutnie wszystkie recenzje ale dawno nie widzialam tyle sarkazmu i nienawisci w jednym czlowieku….gratuluje

  27. Gratuluję sukcesu, skoro Twoja recenzja wzbudziła takie emocje to musze pogratulować sukcesu. Zgadzam się z Futbolową w 100% cieszę się i cieszyłam się gdy po przeczytaniu książki zerknęłam do Jej recenzji.
    Opis również nastawił mnie na książkę o ciut innej treści. Owa propozycja, ów dylemat miał być centrum całej ksiazki tak? A jest? Raczej nie. Jest konsekwencją decyzji bohaterki, moim zdaniem przedstawionej bardzo pobieznie. Autorka chciała wypchnąć bohaterkę do Polski i czyni to pod byle pretekstem. Gdzieś w połowie książki jest wyjaśnione dlaczego nie wystąpiła o alimenty i tu pojawia się brak konsekwencji. W niektórych sprawach bohaterka jest uparta jak osioł w innych postępuje jak emo. Nie bo i tak się nie uda. Wszyscy próbują nakłonić ją do działania, ona biegnie na zapasach energii przyjaciół. A wmawia sobie, że jest silna i przebojowa. Bzdura, nonsens, ze zacytuję autorkę, chociaż niestety żałuję, że nie mogę oddać tego tonu jaki nadaje swojemu glosowi w wywiadze ;P

  28. Szanowny 'anonimie' [brak odwagi, aby się przedstawić?] – zajrzyj proszę do słownika i sprawdź co znaczy słowo 'nienawiść'. Nie życzę sobie używania takich zwrotów, bo w żadnym punkcie swych recenzji i wypowiedzi do jakiejkolwiek nienawiści nie nawołuję.

    A co się tyczy sarkazmu, to w końcu 'najniższa forma dowcipu, za to najwyższa forma inteligencji'. I ja to kupuję 😉

  29. Wydaję mi się, że słownik języka polskiego oraz ten z synonimi został zastąpiony książkami pani Guse, więc na wiele bym nie liczyła 😛

  30. Ależ Kasiek! Przecież to 'wybitna autorka', jak możesz? 😉

    Przepraszam, kończę ze złośliwościami, bo autorka/jej koleżanki/zaślepione czytelniczki (niepotrzebne skreślić) nie dadzą mi żyć.

  31. I tu sie Pani pomylila poniewaz nie znam autorki ksiazki a wiec tez nie moge byc jej kolezanka a naprawde miloby mi bylo poznac ja.
    No coz tak na zakoñczenie….Pani przedstawia sie jako kobieta zlosliwa,pozbawiona duszy i uczuc….Zycze jednak duzo szczescia.

  32. Napisałam 'niepotrzebne skreślić' – czas nauczyć się rozumieć tekst pisany.

    Pozbawiona duszy? Uczuć? Cóż za dramatyzm! Ubawiłam się jak nigdy 🙂

    Proponuję wrócić do piaskownicy – tam może na kimś taka paplanina zrobi wrażenie.

  33. Futbolowa… Nie pozostaje Ci nic innego, jak tylko iść i się powiesić ! Ty bez dusznico… Obawiam się, że nigdy nie zrozumiesz prawdziwego arcydzieła… Ehh

    (nie mogłam się powstrzymać)

  34. Jak Ty się myliłaś. Przecież gdyby ktoś się przyznawał do swojego "ja" teraz napisałby o zgadła Pani.

    Dramatyzm na wysokim poziomie…
    Ale my bez gustu i tak nie docenimy go naprawdę!

  35. Ultimatum to ostateczna propozycja, dziwne, że tego nie wiesz, Pani Futbolowa Najmądrzejsza. Co do Twojej recenzji, masz wiele racji, ale to nie znaczy, że w 100%. Zachęcasz do dyskusji, więc dyskutujemy, ale okazuje się, że z tak zatwardziałą osobą nie ma co dyskutować. Pisz sobie recenzje i zmień możliwość komentowania na same pozytywne opinie, skoro z innych kpisz.

  36. Ależ oczywiście, że mam rację w stu procentach. A raczej – o racji nie powinno się w tym przypadku dyskutować. Dlaczego? Dlatego, że to moja subiektywna opinia, moje prywatne odczucia i osobiste wrażenia. Kwestia odbioru indywidualnego, rzecz prywatna. Święta. Ot co.

    I czemu mam nie kpić z kogoś, kto mnie obraża? Skoro jakiś szanowny anonim, który wstydzi się własnej tożsamości wypisuje tu jakieś brednie, mam prawo odnieść się do nich jak tylko chcę.

    I radzę rozejrzeć się nieco, aby zauważyć, że jeśli ktoś ma odmienne zdanie szanuję je i dyskusja toczy się na odpowiednim poziomie. Ale tylko, jeśli trafi się inteligentny, poważny i sensowny dyskutant. A nie jakiś histeryczny anonim, rzucający obraźliwymi tekstami wyciągniętymi z piaskownicy. I masz rację anonimie – z tak zatwardziałą osobą jak Ty nie ma sensu dyskutować. Bo choćbym przedstawiała argumenty po sto razy i tak nie potrafisz ich zrozumieć. I zamiast się do nich odnieść, wolisz obrażać. Proponuję najpierw pojąć o co mi chodzi, czym jest subiektywizm, czym inteligentna ironia i dopiero pchać się do ludzi.

    PS. Proponuję dalej używać słów 'ultimatum' i 'propozycja' zamiennie. Na pewno inne dzieciaki w podstawówce będą Cię lubić 😉

  37. Podziwiam, że masz jeszcze siłę i chęci na dyskutowanie z jakimś zamkniętym w sobie stworzeniem które tylko patetycznymi i wielkimi słówkami rzucać potrafi, miast napisać coś konstruktywnego. Bo umówmy się – oceniłaś tę książkę porządnie i profesjonalnie. Są wymienione wady, są zalety i ja bym nawet uznała, że to wypowiedź wybitnie obiektywna, taka trochę stonowana, żeby nikogo nie urazić. I chwała Tobie za to! Nie rozumiem tym samym skąd w jakiś przypadkowych ludziach tyle zawiści, dlaczego ktoś nie potrafi pojąć, że książka miała prawo się komuś nie podobać? To brzmi jak biadolenie jakiejś koleżanki autorki, jej córki albo jej samej. Bo kto tak zaciekle broniłby tego gniota jak nie ktoś bliski "pisarce"? Kurcze, przeczytałam tą książkę żeby wiedzieć o co ten cały dym ale kompletnie nie mogę zrozumieć o co chodzi tej anonimowej personie. Oceniłaś to grafomaństwo zdecydowanie za wysoko a ta jeszcze się rzuca. Szczyt wszystkiego! Nie wiem wogóle jak się to coś może komuś podobać. Takie pitolenie o tym co już było przewałowane ze sto razy przez Grochole, Kalicińskie i inne wielkie tFórczynie. Boże, widzisz i nie grzmisz? Niech się pani Guuuuse cieszy, że od góry do dołu nie zjechałaś tego dziadostwa w którym kuleje język, fabuła jest mierna i bezsensowna, a bohaterowie beznadziejni i marni. Jedyny wątek zasługujący na uwagę to ta kwestia ze starszą kobietą, ale jestem pewna, że skoro to oparte na biografii autorki to pewnie nie dodała nic od siebie tylko zerżnęła z życia tej biednej ciekawej kobiety. Mam apel do anonima – oszczędź sobie wstydu, bo chyba tylko na haju można uznać tą panią za "wybiiiitną" ahahahha. Uśmiałam się jak nigdy dotąd!

    Pozdrawiaaam!

  38. Witam wszystkich….ale zawierucha!!!
    Czytalam ksiazke i stwierdzam ze jest ona bardzo plytka.Pomyslalam,ze skoro pisarka zostaje prawie sama bez swoich przyjaciol to cos w tym jest.Moze to byli pseudo przyjaciele albo tez sama autorka nie zasluzyla na ich dalsza przyjazn.Przeciez w zyciu nie sama pozycja i bogactwo sie licza.Poza tym Laura chwyta sie prawie "kazdego" mezczyzny jakby sama nue umiala dac sobie rady.No nie wiem cos nie tak z ta ksiazka.Balbina

  39. dzień dobry 🙂 "ultimatum to ostateczna propozycja (żądanie, warunek) przedstawiona w pertraktacjach dypl., której odrzucenie powoduje zerwanie rokowań, a niekiedy zastosowanie represji, użycie przemocy, rozpoczęcie kroków woj." ta wypowiedż dotyczy osoby która zostawiła post 10 kwietnia, popieram jej tok myślenia.
    Właśnie wczytałam się w wyżej wymienione uwagi.
    Książkę poleciłam znajomym 🙂 Pani blog też, jednak wszyscy muszą uważać, bo można na Pani blogu wybrać kilka opcji logowania lecz być posądzonym o hochsztaplerstwo, ponieważ pomimo, że dopuściła pani opcję wyboru, gdy wybierzemy opcję wygodną dla siebie "anonim" i nawet się podpiszemy to Pani wciąż nie widzi między nami różnicy i pisze o różnych osobach anonim… ależ dlaczego ? pisząc o sobie"jestem inaczej wyglądająca"jednak wybitnie inteligentna czemu traktuje Pani ludzi z wyższością i czemu przeczy Pani sama sobie pracując dla wydawnictwa Prószyński i tak naskakując na autorkę przez to wydawnictwo reprezentowaną?…
    nic z tego nie rozumiem, to wszystko pewnie wina wzburzonej młodej krwi… jeszcze raz przypomnę się, pozdrawiałam Panią, mam na imię Beata mam 46 lat,podpisałam się również B oraz Bebe. za 1szym razem byłam w trakcie czytania książki, wróciłam tu aby wyrazić osobistą opinię po jej przeczytaniu. zarzuciła mi Pani nagabywanie to czy forum jest w pani blogu tylko miejscem do wyrażania opinii zbliżonych Pani i Pani podobnych? nie wiedziałam, przepraszam za narzucanie się, skoro to Panią uraziło.Autorka "nie zawrócę " została tu zaatakowana więc jest to sytuacja kuriozalna i przeczy zasadom wolnych blogów.wielka szkoda, zapowiadała się Pani na suwerenną jednostkę, skłonną do przemyśleń a jawi się Pani zgoła inaczej. Tak się złożyło, ze wpisując hasło nie zawrócę w opcji blogi Pani blog jest pierwszy, mnie zdarzyło się tu wejść po raz pierwszy przez przypadek 🙂 wygląda na to, że nie jest to gościnny blog, niestety…

  40. A co świadczy o niegościnności? Że kiedy jestem perfidnie atakowana przez osoby, które nie rozumieją tego, co napisałam, pozwalam sobie na ironię? Nikogo głaskać po głowie nie będę tylko dlatego, że zechciał tu wejść i zostawić po sobie ślad. Nie chce, nie musi. Ale jeśli już ma taką potrzebę, niech najpierw zrozumie zasady panujące na blogach, zawierających prywatne, czysto subiektywne wynurzenia.

    Nie raz i nie dwa zdarzały się tu burzliwe dyskusje między zwolennikami jakiejś książki i tymi, którym do gustu ona nie przypadła. Żadna z tych dyskusji nie przybrała takiego obrotu, jak w wypadku 'Nie zawrócę'. Dlaczego? Dlatego, że jak dotąd trafiali się tu wyłącznie kulturalni dyskutanci, potrafiący przedstawiać swoje argumenty w sposób rzeczowy, jednocześnie szanując poglądy innych. Tutaj niestety niepodpisane osoby pozwalają sobie na ignorancję (po kilka razy mogę coś tłumaczyć, a i tak nie dociera) i obrażanie mnie. Gdyby zachowywali się tak, jak wszyscy inni dyskutujący, na pewno atmosfera wokół powieści pani Guse byłaby zupełnie inna. Ale niestety, wygląda to inaczej i nic na to nie poradzę…

    Co do kwestii "ostatecznej propozycji" (tu zw. ultimatum) to nie jest to to samo, co sama "propozycja", więc nie można tych słów traktować synonimicznie.

    Co do wydawnictwa – nie, nie pracuję dla Prószyńskiego (ani żadnego innego). Współpraca wydawnictw z blogerami opiera się na pewnych zasadach i – na szczęście – dopuszczają one konstruktywną krytykę wobec ofiarowanych książek. Poza tym – w znacznej części moja opinia o 'Nie zawrócę' ma wydźwięk raczej pozytywny, ale nie mogę przymykać oka na uchybienia i niedociągnięcia, które akurat w mój GUST się nie wpasowują. Ot, czysty subiektywizm.

  41. A "nagabywanie" odnosiło się do ciągłego powtarzania tych samych argumentów, do których już wcześniej się odnosiłam, a nie do ilości zostawionych tu wiadomości.

    Ja na każdą dyskusję bardzo się cieszę. Dobrze wiedzieć, że ktoś poświęcił swój czas na przeczytanie mych wynurzeń i chce się do nich odnieść – pozytywnie lub negatywnie. Co więcej – lepiej dyskutuje się z tymi, którzy mają zupełnie inne poglądy. Bo w jaki sposób odnieść się do kilkunastu takich samych formułek, w stylu: "zaciekawiłaś mnie, na pewno przeczytam", "masz rację, to dobre" itd.? 😉

  42. Przeczytałem wszystkie powyższe komentarze oraz przede wszystkim książkę napisaną przez Jolantę Guse. Chcę mocno podkreślić, że jest to powieść o życiu, a nie żadne "czytadło". Oczywiście każdy czytelnik lub czytelniczka tej powieści może mieć, ma prawo, posiadać swoją autonomiczną opinię na ten temat. Zastanawia mnie jednak, a sieć daje taką możliwość, dlaczego taka zabawa w krytykę literacką przybiera mało przemyślane formy. Zgodnie z psychologiczną teorią czynności (wybitnego polskiego psychologa – śp. prof. Tadeusza Tomaszewskiego), każde ludzkie działanie ma swoją motywację. W takim kontekście część tych publicznych "wynurzeń" na temat powieści wydaje się śmieszna, a może nawet ośmieszająca autorów takich wypowiedzi. Sięgając po "elektroniczne" pióro trzeba mieć odpowiedzialność za napisane w ten sposób słowa, bowiem bardzo łatwo jest skrzywdzić innego człowieka pisząc złośliwe pseudo-krytyki, na które z całą pewnością powieść Pani Guse nie zasługuje. Być może utwór literacki zatytułowany "Nie zawrócę" nie jest przesłanką do ubiegania się o nagrodę Nobla w dziedzinie literatury, ale jest to dobra powieść świadcząca o talencie pisarskim jej Autorki. Wartka, wielowątkowa akcja, ukazuje bohaterkę (Laurę) powieści w życiowych sytuacjach wymagających określonych decyzji. Od tej strony, można powiedzieć, że ten utwór literacki posiada walor edukacyjny. Jednocześnie skłania czytelnika do intelektualnej refleksji; jak można sobie radzić w brutalnej współczesnej rzeczywistości. Bohaterka tego utworu ma swój system wartości i stara się być bardzo konsekwentna w jego przestrzeganiu, bez względu na sytuacje, jakie przynosi jej życie. W czasach, gdy dość powszechnie szerzy się konformizm i hipokryzja, postawa bohaterki zasługuje na szacunek. Być może dobrze być zdrowym i bogatym (czego wszystkim życzę), ale przede wszystkim warto być człowiekiem we współczesnym świecie, który zdominowany jest inflacją wzorców i dewaluacją wartości. Powieść Jolanty Guse broni dobrze pojmowanego człowieczeństwa i dlatego warto ją przeczytać, a potem głęboko przemyśleć i zastanowić się nad własnym postępowaniem. Nie wiem tylko dlaczego książka adresowana jest w pierwszej kolejności do kobiet (być może jest to zabieg marketingowy), bo w rzeczywistości jest to uniwersalny utwór literacki adresowany do mądrego czytelnika, który pragnie się dalej życiowo kształcić. Przypomina nam o ludzkiej wrażliwości, o której często zapominamy walcząc bezkompromisowo jedynie o materialny byt. [MŁL]

  43. Proponjuje zajrzeć do podstrony "o mnie" w której autorka bloga wyjaśnia, czym są jej teksty – uwaga o krytyce literackiej wydaje się być mocno nietrafiona ;))

    poza tym – radzę dowiedzieć się czym jest "czytadło" bo wszystkie cechy tegoż "nie zawroce" spełnia.

    No i na koncu – prosze pamietac, ze ten kto sie bierze za pisanie ma swiadomosc, ze jego tworczosc moze zostac roznie odebrana – rowniez źle. jeżeli się pani Guse na to nie godzi to niech sobie do szuflady pisze a nie do ludzi wychyla

    s.

  44. "Chcę mocno podkreślić, że jest to powieść o życiu, a nie żadne "czytadło".
    >> A czy jedno wyklucza drugie? Na tę życiowość przecież i ja zwracałam uwagę 😉

    "przybiera mało przemyślane formy"
    >> Poproszę o przykład tych 'mało przemyślanych form'.

    "…część tych publicznych "wynurzeń" na temat powieści"
    >> Jaka dokładnie część? Proszę wskazać.

    "pisząc złośliwe pseudo-krytyki"
    >> Proszę pokazać mi tę złośliwość w tekście, bo ja jej nie dostrzegam.

    "Nie wiem tylko dlaczego książka adresowana jest w pierwszej kolejności do kobiet (być może jest to zabieg marketingowy), bo w rzeczywistości jest to uniwersalny utwór literacki"
    >> Bardzo ciekawe spostrzeżenie. Nie zastanawiałam się wcześniej nad tym, ale myślę, że takiego a nie innego adresata mogą determinować po 1: stereotypy, po 2: wyniki sondaży i ankiet. Zgodnie z nimi, mężczyźni preferują raczej literaturę "charakterną" – kryminał, fantastykę, horror czy sensację. To kobiety wolą powieści obyczajowe i romanse, a więc i takie właśnie historie wyciągnięte z samego życia. Choć, że jest to zabieg marketingowy oczywiście też nie można wykluczyć, w końcu na tym opiera się współczesność 😉

  45. Odpowiedź dla Częstochowianki.
    Mój komentarz [MŁL] nie dotyczył Pani uwag o książce, ale przede wszystkim komentarzy jakie te uwagi wywołały. Oczywiście sieć pozwala na wypowiadanie się bez ograniczeń. Różnego rodzaju polemiki są pożyteczne, ale czasami określone komentarze na blogu są irytujące, jeżeli ich poetyka wykazuje jakieś dziwne "zwichnięcie" intelektualne i merytoryczne. Przypadek zrządził, że wszedłem właśnie na ten blog. Po przeczytaniu dyskusji, trochę dla przekory, kupiłem książkę, przeczytałem ją i zamieściłem swój komentarz. Przy jakieś okazji, jeżeli się takowa wydarzy, chętnie bym z Autorką blogu porozmawiał na temat tej książki, oraz bardziej ogólnie na temat stanu krytyki w naszym ukochanym kraju. Jednak taka rozmowa wymaga kontaktu "face to face" a nie "interface to interface". Być może jest to staroświeckie, ale tylko taki kontakt zapewnia szczerość, oczywiście, jeżeli strony tego chcą i są empatyczne i altruistyczne.

  46. Ta książka jest po prostu bardzo słaba i tyle. Gdziekolwiek pojawi się jej negatywna recenzja (a jest takich niestety wiele,pomijając oczywiście strony wydawcy, który musi promować to, co wydał), pojawiają się również anonimowi obrońcy piszący o tym,jaka jest cudowna. Nie zmieni to faktu, że książka jest marna i tyle. Mam dokładnie takie same odczucia, jak Futbolowa i gdyby nie to, że tę książkę dostałam, w życiu nie wydałabym na nią złamanego grosza.

  47. Zdecydowanie się nie zgadzam, przeczytałam wszystkie książki Pani Jolanty i każda z nich jest inna i wyjątkowa. Książka "Nie zawrócę" to doskonałą lektura i świetny prezent na każdą okazję.Gratulacje Pani Jolu!!! Czekam na kolejną publikację!

  48. Wpadłam tu po recenzji u Tajus i tak sobie czytam komentarze, i żałuję, że jednak tego popcornu nie zrobiłam 🙂 Fascynujące, doprawdy. To taki… materiał do badan socjologicznych. Doskonałe.
    😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *