Kobieta bez twarzy, Anna Fryczkowska
Kobieta bez twarzy, Anna Fryczkowska
Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2011
Kobieta bez twarzy opowiada o dobiegającej czterdziestki Hance, która po tragicznej śmierci męża, decyduje się na zmianę otoczenia. Pakuje dzieci w samochód i osiada na malowniczej wsi, którą doskonale pamięta z dziecięcych czasów. Niestety, wiejska rzeczywistość szybko daje się Hance we znaki – na jej rodzinę spada lawina kłopotów. Co więcej, z pozoru spokojne miejsce, okazuje się siedliskiem zła. Pojawiają się tu duchy, porywacze, mordercy i inni zwyrodnialcy. A wszystko to tuż za ścianą… Jak poradzi sobie Hanka, kiedy zło przeniknie mury jej domu i wsiąknie w umysły dzieci i przyjaciół? Kiedy zacznie wyciągać macki i po nią? Czy ugnie się pod wpływem tej mocy? A może stawi czoła najgorszemu, nie bacząc na konsekwencje? Sięgnijcie po kryminał Anny Fryczkowskiej, a przekonacie się o tym sami…
Historię przedstawioną w Kobiecie bez twarzy poznajemy z trzech perspektyw – kilka faktów przedstawia niezależny narrator trzecioosobowy, natomiast większość książki stanowią przeplatające się ze sobą opowieści Hanki i jej córki – Michaliny. Najsilniejsze wrażenie wywołują myśli dziecka, które próbuje pojąć otaczającą je rzeczywistość – śmierć ojca, zwłoki znalezione w okolicy, szaleństwa brata, depresję matki i wiele innych. Opowieści Miśki trącą dziecięcą naiwnością, ale miejscami są zadziwiająco dojrzałe, przerażające. Uświadomienie sobie, że zło nie omija niewinnych istot, robi na człowieku piorunujące wrażenie. Zwłaszcza na samym końcu historii, kiedy uświadamiamy sobie całą prawdę o małej bohaterce… Aż zdarzyło mi się wzdrygnąć – takie wrażenie to na mnie zrobiło!
Opowieść Hanki wygląda nieco inaczej, ale czasem niemniej naiwnie. Bohaterka jest nieco irytująca i mocno niekonsekwentna, ale wszystko tłumaczą wydarzenia, z jakimi przyszło jej się zmierzyć. Wiele samozaparcia i siły musi w sobie znaleźć kobieta, której przyszło znosić taką dawkę strachu i cierpienia. Punkt dla autorki, za znakomity portret psychologiczny tak złożonej postaci!
Akcja powieści osadzona została w realiach polskiej, zaściankowej wsi, w której pod przykrywką sielskości czai się zwyczajne zło. Tu fałsz goni obłudę, zawiść nienawiść, a sztuczne uśmiechy i pozory bliskości ukrywają prawdziwe oblicza ludzi. Niezwykły autentyzm świata przedstawionego, pozwala docenić znakomity zmysł obserwatorski Anny Fryczkowskiej. Plus, oczywiście, doskonałą umiejętność przelania wszystkiego na papier. Bo Kobieta bez twarzy to naprawdę sprawnie poprowadzona historia, pełna niespodziewanych zwrotów akcji i ekscytujących wątków. Pochłania się ją jednym tchem, całkowicie wsiąkając w przedstawione wydarzenia. Wydarzenia, od których cierpnie skóra…
Dawno nie czytałam tak dobrego, pełnego mrocznych sekretów kryminału. Miejscami miałam co prawda wrażenie, że historia stoi w miejscu, a autorka zapycha czas opowieściami o niczym, ale koniec końców okazuje się, że nic nie jest w tej powieści przypadkowe. Każdy symbol, każda postać, każde zdarzenie mają sens. Często nie jest to powiedziane wprost, często ich znaczenia trzeba się domyślić, ale to czyni tę powieść jeszcze bardziej intrygującą, jeszcze mocniejszą, jeszcze bardziej ekscytującą…
Ach, wspaniałe były te godziny z Kobietą bez twarzy! Prawdziwa uczta literacka – zachęcam i życzę… smacznego!
Moja ocena: 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
ja zamierzam niedługo przeczytać tę pozycję i sama się przekonam, czy jest rzeczywiście dobra. Pozdrawiam.
Wiele razy wzdrygałam się podczas czytania tej książki. Była nie tylko mocno wciągająca, ale też niepokojąco tajemnicza. Nie mogę nie ocenić jej wysoko 🙂
Cieszę się, że i Tobie się podobała.
Niedawno czytałam, mnie też bardzo się spodobała 🙂
Dopiero co czytałam tę książkę i zgadzam się – wspaniale spędzony czas z książkę kryjącą wiele tajemnic
Mało kiedy czytam takie książki, ale na tą się uwzięłam i muszę ją przeczytać.
Zgadzam się z Tobą w 100%, Klaudyno! 🙂
Od pewnego czasu planuję sięgnąć po tą pozycję, a po twojej recenzji to już nie mam żadnych wątpliwości 😉 Pozdrawiam! skarbnicaksiazek.blog.onet.pl
Właśnie skończyłam czytać … mogę szczerze powiedzieć wawwww!!! świetna książką 🙂
Kolejna bardzo pozytywna opinia na temat tej książki! Z chęcią przeczytam, jak tylko wpadnie mi w ręce! Pozdrawiam serdecznie!
u mnie już druga w kolejce, właściwie byłaby pierwsza gdyby mnie nie gonili z biblioteki o doczytanie i oddanie Toibina.
No proszę, Ty ciągle w tematyce kryminalnej, a ja bez przerwy męczę fantastykę 😉 Na szczęście zbieram sobie już inne typy lektur, tak na odtrutkę 😉
Chciałbym zainformować, że nominowałem Ciebie do One Lovely Blog Award.
Czekam na dzień, w którym będzie mi dane przeczytać tę powieść 🙂
Od pewnego czasu chcę przeczytać tą książkę 😉
No wiesz co… Właśnie przeczytałam, nie jest źle, czytałam gorsze rzeczy (pierwszą Rudnicką i pierwszą Grzegorzewską do dziś wspominam odruchem wymiotnym), ale tyłka nie urywa 😉 Po Miłoszewskim, Krajewskim i Marininie moja mama jest do głębi zniesmaczona tą Fryczkowską i określa to jako odcinek ojca Mateusza 😀 Dla mnie to taka Grochola bardziej, nie czyta się źle, ale gdzie klimat grozy, to ja nie wiem, bardziej lekka sielanka. Duży plus ma tylko za zabawną autoironię, która byłą dość częsta. Koniec mnie też zawiódł. Podsumowując, kładę na mentalnej półce na równi z Lackberg, której nie podziwiam w ogóle.