Czekolada, Joanne Harris
Miałam pewne oczekiwania względem tej powieści. Sto lat temu widziałam film i choć niewiele z niego pamiętam…
…to miałam w głowie pewien obraz, jak powinna wyglądać książka. Obraz ten prawie w ogóle się nie sprawdził. Ale to dobrze, bo czekało mnie ultrapozytywne zaskoczenie.
Czekolada opowiada o tajemniczej Vianne, która wraz z córeczką przybywa do zaściankowego Lansquenet, by – po wielu tułaczkach – odnaleźć wreszcie swoje miejsce w świecie. Zadanie to jednak okazuje się piekielnie trudne – samotna matka, unikająca kościoła i kusząca aromatem czekolady w niedzielne poranki nie może zostać zaakceptowana w społeczności zarządzanej przez księdza i grupę dewotek. Wykpiwana i powszechnie nieakceptowana kobieta powoli odnajduje się w nowej rzeczywistości, kusząc klientelę niesamowitymi umiejętnościami. Hasło przez żołądek do serca nabiera nowego znaczenia, kiedy mamy do czynienia z niezwykłą kobietą, potrafiącą doskonale odgadnąć słodkie pragnienia wszystkich wokół…
Czy Vianne jest czarownicą?
A może piekielnie zdolną królową cukiernictwa?
Przekonajcie się sami.
Czekolada to lektura niesamowicie przyjemna, delikatnie pieszcząca zmysły. Nieustannie roztacza wokół kuszącą woń, której nie sposób się oprzeć. Ale wbrew pozorom nie zalewa nas ona mdlącą słodyczą – dużo w niej goryczki, wykrzywiającej usta. Bo między bohaterami piętrzy się nienawiść, zawiść i nietolerancja. Każdy, kto tylko lekko odstaje od ogółu musi zostać stłamszony i uznany za wariata. Albo gorzej – za wysłannika szatana…
Powieść Joanne Harris – choć sympatyczna – nie jest dziełem wybitnym i postawić jej można kilka zarzutów. Ot na przykład przewidywalność – zarówno bohaterów, jak i wydarzeń. Ci pierwsi – choć interesujący – są oczywiści i idealnie czarno-biali, te drugie niczym nie zaskakują. Od pierwszej strony wiadomo, że tajemnicza kobieta zaprowadzi prawdziwą rewolucję w miasteczku, ucierając nosa podłemu klesze. Poza tym, widać tu pewne przerysowania, chociaż te akurat mają swoje uzasadnienie, kiedy ujawniają niedorzeczność pewnych zachowań…
Żadna jednak wada nie przesłoni mojej wielkiej sympatii do Czekolady. Ta powieść niezwykle odpręża, angażuje wszystkie zmysły i pozwala na kilka godzin odpłynąć w dalekie strony. Joanne Harris potrafi wykreować rzeczywistość, w której pozostaje jedynie się zatracić i oddać marzeniom. Marzeniom o takiej przyjaciółce, jak Vianne. O takim… przyjacielu, jak Roux. I o morzu czekolady…
Ja już odpłynęłam.
A Wy?
Moja ocena: 8/10
Uwielbiam "Czekoladę". Zarówno książkę, film jak i tą do jedzenia. Ma w sobie jakąś magię. Dałabym wszystko aby przenieść się do takiej krainy łakomstwa, smakować różnych smaków czekolady, które pieściły by moje podniebienie i rozpływały by się w ustach. Hmm… i koniec mojej diety! Przez Ciebie! 😉 Idę właśnie do lodówki po kosteczkę z orzeszkami…aj jaj jaj
Kolmanko,
oj, chętnie bym zamieszkała pod dachem Vianne i grzeszyła z jej wyrobami :))
Od "Czekolady" zaczęła się moja wielka przygoda z J. Harris. Bardzo lubię jej książki, czytałam niemal wszystkie. "Ducha…" jakoś mało kojarzę, ale czytałam na pewno, tylko dawno. "Czekolada" to już klasyka. Polecam "Dżentelmeni i gracze" – zaskakuje! Natomiast "Nasienie zła" i "Śpij kochanie, śpij" – ponownie wydane początki twórczości są znacznie słabsze, zatem niedobrze od nich zaczynać poznawanie utworów J.H.
W ogóle to muszę sobie sprawić jakąś "Harriskę".
No to witaj w klubie. Mną także zawładnęła magiczna aura tej książki. Film kocham, choć jest zupełnie inny, w pewien sposób odbiegający od pierwowzoru. Ale łączy je nastrój, magia i czekolada.
Ja uwielbiam tę książkę, czytałam ją bardzo dawno, film również oglądałam. Smakowitości smakowite, ciekła mi ślinka zarówno podczas czytania, jak i oglądania. Ta książka zdecydowanie ma swój własny nastrój, słodko-gorzki.
Dla Dżonego – wszystko 🙂
"Czekoladę" czytałam i też zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Tak nieśmiało polecam jej kontynuację pt. "Rubinowe czółenka" 🙂
Czytałam jeszcze tej autorki "Jeżynowe wino" ale tu już wrażenia mam mocno mieszane…
A na mojej półce od kilku miesięcy czekają wspomniani przez Agnesto "Dżentelmeni i gracze", którą to książkę już kilka znajomych osób mocno zachwalało…
Ja na diecie, a Ty tak kusisz;) Ładnie to tak?
O książce już gdzieś słyszałam, tylko, że negatywnie. Ale za to tu jestem schwytana, że tak powiem. Niby sielankowo, słodko, ale gorzką prawdą życia.
A ja mam czytelnicze braki jeśli chodzi o ,,Czekoladę''. Pierwszy raz słyszę o tej książce, jednak zaciekawiłaś mnie swoimi odczuciami, szczególnie jak napisałaś, że delikatnie pobudza zmysły. Oj! to muszę poznać ,,Czekoladę''.
anek7,
moja Sylwia droga zaopatrzyła mnie również w 'Rubinowe czółenka', więc niebawem przeczytam 🙂
Trochę mnie zmartwiłaś z 'Jeżynowym winem' – kupiłam niedawno, spodziewając się ciekawej lektury…
Dawno temu oglądałam film i bardzo mi się podobał. Pewnie nie sięgnę po książkę, bo nie lubię najpierw czytać, a potem oglądać. Ale wierzę na słowo, że powieść jest fajna. 🙂
Mmm rozpłynęłam się nad tą recenzją i czekoladą:D Uwielbiam Johnnego Deppa:) Pozdrawiam
Książka jest niesamowita, po prostu ją uwielbiam! Niestety nie powiem tego samego o filmie, chociaż nie był zły, ale brakowało mu czegoś, co czułam w trakcie lektury – magii 😉
Dawno nie zajadałam się tak czekoladą, jak podczas lekury tej książki – do dziś pamiętam, wciągnęłam chyba całą tabliczkę bez wahania ^^ Dla Deppa też zrobiłabym wszystko, on jest fajniejszy nawet od czekolady ;))
Do czekolady mam słabość, ale do takich książek – niekoniecznie. "Czekoladę" mam na półce, więc przeczytam… Kiedyś 😉
Jakoś nie jestem przekonana ,ale gusta czasem ulegają modyfikacjom 😀
Film widziałam, książkę czytałam – a potem kiedyś zafundowałam sobie czekoladę do picia z chili – bardzo interesujące doznanie 🙂
Mam to wydanie Vivy i od ładnych paru lat kurzy się na półce, recenzja bardzo mnie zachęciła, więc pewnie wreszcie ją przeczytam.
Świeżo po lekturze "Czekolady". Przepiękna historia, na pewno przeczytana nie po raz ostatni 🙂