Mroczny płomień, Alyson Noël
≈ cz.1 – Ever
≈ cz.2 – Błękitna godzina
≈ cz.3 – W cieniu klątwy
W Mrocznym płomieniu zagmatwane losy Ever, Damena i innych toczą się dalej, mniej więcej podobnym torem. Z tą różnicą, że głupota naszej bohaterki sięga zenitu i teraz to ona ze swoją pustą czaszką dominuje nad biednym Damenem, który cierpliwie znosi wszystkie ciosy – zdrady, kłamstwa i inne fanaberie. Role się więc odwracają, chociaż nad Ever wciąż wisi parszywy samiec – Romano – wykorzystujący jej słabość do ogolonych klat i blond loków. Generalnie wszystkie zdarzenia w jakich bierze udział dziewczyna są tak niesamowicie głupie, że aż przerażenie bierze. Tu jednego kocha, tu drugiemu ulega, tam przed trzecim – za przeproszeniem – rozkłada nogi i jeszcze tłumaczy to wszystko ukrytą w sobie bestią. Oprócz tego, w tle przewija się bezmózga Haven, która tak zachłysnęła się swoją nową rolą, że rozmowa z nią przypomina dialog z kapustą…
Bohaterowie wciąż pozostają nijacy, irytujący, stworzeni zupełnie bez pomysłu i bez jakiejkolwiek konsekwencji. Nowy świat, który wydawał się świeży i ciekawy w pierwszych dwóch tomach, teraz wywołuje jedynie odruch wymiotny i pogardliwe prychnięcia. Sama fabuła dłuży się i wije, jak nitka spaghetti, przez co nudzi tak niesamowicie, że momentami miałam ochotę zapłakać nad swym losem, że się do czytania takich głupot zmuszam…
Jest jakiś potencjał w tym wszystkim, to muszę przyznać. Nie pozostaje on jednak w ogóle wykorzystany. W tym miejscu nasuwa mi się porównanie do L.J. Smith, o której wielokrotnie pisałam, że mogłaby sprzedawać swoje dobre pomysły lepszym pisarzom, bo może świat miałby z tego jakiś pożytek. Porównanie to jest jednak nieco krzywdzące wobec Alyson Noël – mimo wszystko, jej proza prezentuje się dużo lepiej i mam wrażenie, że wystarczyłoby, aby autorka bardziej przyłożyła się do konstruowania swych historii, żeby jej powieści prezentowałyby się o niebo lepiej…
Moja ocena: 4/10
Pierwsze dwie części mi się podobały, trzeci czeka na półce. Z Twojej recenzji wynika, że im dalej, tym gorzej i trochę mnie to przeraża. Poczytamy, zobaczymy. 😉
MirandaKorner,
bardzo nierówna jest ta seria. Druga część podobała mi się najbardziej, trzecia i pierwsza mniej, a czwarta wcale. Ale i tak będę czytać, przyciąga mnie 🙂
Mam w planach te książki, słyszałam, że Ever to coś jak Zmierzch. Spróbować nie zaszkodzi ale widzę, że kupować nie warto.
Ech, mam jakieś niezdrowe skłonności masochistyczne – ostatnio wpadam głównie na dobre książki i teraz mnie dziwnie ciągnie, żeby dorwać coś słabszego, sama nie wiem, czemu. Może dlatego, że strasznie mnie rozbawił ten dialog z kapustą i gołe klaty, no, co poradzę ;)) A jak rozbawi mnie recenzja, to koniec, sama chcę się pośmiać przy książce… Nie, to nie jest normalne.
Też czuję się jak masochistka, kiedy to czytam 😀
Haha, jaki wstęp…"Ależ ta książka durna.". 🙂 Nie znam tej pani i nieśpieszno mi do tego by to zmienić. 🙂 Chyba, że przypadkowo trafię na którąś z jej książek…to może…skoro jest w tym jakiś potencjał. 🙂
Zawsze szkoda mi autora, jak ktoś po nim, tak bajkowo jak Ty, jedzie… 😉 Szczerze, to miło czyta się recenzje, które nie są ODĄ do powieści, a z głębi serca POJECHANIEM 🙂
Nie czytałem niczego tej autorki, więc nie wypowiadam się w tej kwestii. Zresztą istnieje mała szansa , abym dobrowolnie po nią sięgnął.
limonka,
nie chciałam, aby wyglądało to na 'jeżdżenie' 😀 Ale naprawdę byłam zła na siebie, że w ogóle czytam tę serię…
Mi już drugi tom się średnio podobał. Ever jest, jest… no irytująca. Długo potrwa zanim sięgnę po następny tom, jeśli wogólę sięgnę.
Brnę (z trudem, oj ogromnym trudem) przez część pierwszą z nadzieją, że później będzi lepiej, a tu takie rozczarowanie… Ale już dotrwam, nie mam w zwyczaju przerywania lektury w połowie