Kara, Maja Wolny
Dokładnie rok temu przeczytałam Dom tysiąca nocy, Mai Wolny i byłam tą książką oczarowana (recenzja tutaj). Spodobał mi się sposób prowadzenia narracji, ciekawe kreacje bohaterów, plastyczne opisy rzeczywistości i naprawdę piękny język, jakim posługuje się autorka. Te wszystkie elementy znalazłam i w Karze, ale o ile tamta historia pochłaniała, o tyle ta… odpycha. Niby wszystko jest na miejscu – Kara wzrusza i wstrząsa, zachwyca i oczarowuje, ale cała opowieść jest przedstawiona tak oschle i zimno, że czytelnik czuje się jak intruz, który podsłuchuje wyznania kobiety pełnej bolesnych wspomnień.
Sam zamysł był bardzo ciekawy – młoda kobieta samotnie sunie autostradą, prowadząc monolog, pełen wspomnień z życia dawnej Polski i dawnej emigracji. Mamy tu żołnierza, zdradzającego swą żonę. Kobietę, która uparcie pragnie potomstwa. Mężczyznę, który przeżył śmierć bliskich osób. Są zdrady i kłamstwa, są niedomówienia i ukryte pragnienia. Wszystko opowiedziane przepiękną polszczyzną, w której można się zatracić. Zabrakło mi jednak tego „czegoś”, co wryło by się w moją pamięć i już z niej nie uleciało. Czegoś, co zmusiłoby mnie do długiej refleksji. Niestety, Kara jest książką, koło której się przechodzi i zaraz o niej zapomina. Ot, jakaś babka na drodze wspomina życie swoje i swoich bliskich. Dużo patosu i wzruszeń, dużo bólu. Człowiek sobie myśli: „cóż, takie jest życie” i idzie dalej…
Moja ocena: 6/10
chyba nie przepadam za książkami, w których autorzy rozliczają się z przeszłością. mam wrażenie, że takie utwory są bardziej dla samych pisarzy niż dla czytelników.
ale może komuś to się spodoba 😉
A ja już po "Domu tysiąca nocy" wiedziałam, że raczej nie sięgnę więcej po książki Maji Wolny. Trochę przegadane to jej pisarstwo jak dla mnie…:)
Napisałaś, o książce pozbawionej emocji wywołując we mnie morze emocji. To dopiero majstersztyk. Z każdą następną linijką miałam coraz silniejszą potrzbe – przytulenia Cie 🙂 To przykre, gdy poświęca się czas i uwage czemuś co zostawia pustkę. Kurcze… a to tylko (a może aż) książka.
Kolejna książka o wędrówce w siebie. Nawet nie będę sobie zawracać głowy czytaniem czegoś więcej o niej. A może szkoda, bo jak napisałaś, książka miala potencjał.
Również czytałam ,,Dom tysiąca nocy,, i trochę mnie zmartwiłaś w tym momencie, bo po ,,Karę,, mam zamiar sięgnąć, a teraz boje się, że pani Maja mnie zawiedzie :/
Zaraz po lekturze oceniłam dobrze tę książkę, ale po pewnym czasie muszę Ci przyznać rację – świetnie mi się czytało, ale już ledwo pamiętam, o czym było. Mimo wszystko uważam, że "Karę" warto przeczytać, może chociaż dla tego języka, który jest przepiękny 🙂
A ja chętnie bym przeczytała, bo czasem warto się rozliczyć z przeszłością. Pozdrawiam:)
Takie książki nie są w moim guście. Może ktoś pomyśli,że nie doceniam takiej literatury, ale nie lubię czytać o rozliczaniu się z przeszłością, chyba, że dotyczy to fikcyjnych bohaterów.
Czasem takie książki też trzeba przeczytać 😉