Mowa trawa. Słownik piłkarskiej polszczyzny, Marcin Rosłoń

Tak wiele myśli kłębi się w mojej głowie po lekturze tej niezwykłej książki, że aż nie wiem, od czego zacząć. O tym, że piłkę nożną kocham całą sobą, wiecie doskonale (dla przypomnienia: o marzeniach i wspaniałych momentach). Nie wiecie natomiast, jak ważną dla mnie osobą jest Marcin Rosłoń – autor Mowy trawy. Po pierwsze – figuruje na liście osób, które inspirują mnie najbardziej (czego dowodzi stosowna rubryczka na fejsbuku). Po drugie – jest człowiekiem, którego mogłabym słuchać i oglądać godzinami. Gdzie słuchać? Podczas spotkań Premier League. Gdzie oglądać? W fantastycznym programie 1 na 1 (nietypowo przeprowadzane wywiady z ludźmi futbolu). Tak, kocham piłkę i niezwykle cenię pana Marcina. Już samo to wystarczy Wam, aby pojąć, jak ogromną ekscytację poczułam na wieść o wydaniu Słownika piłkarskiej polszczyzny.

Nigdy nie grałam zawodowo w piłkę. Po dziesięciu latach spędzonych na osiedlowym boisku (na którym obecnie stanął blok) nabawiłam się tak okrutnej kontuzji ścięgna Achillesa, że od ośmiu lat codziennie walczę z bólem i nic nie może mi pomóc. Poza tym – jestem kobietą, więc i tak najpewniej nigdy nie mogłabym odczuć na własnej skórze wszystkiego, o czym Marcin Rosłoń opowiada w Mowie trawie. Lektura tej książki była więc dla mnie niezwykłą przygodą – autor pozwolił mi przez uchylone drzwi zajrzeć do piłkarskiej szatni, zaprosił na trybuny i odkrył tajemnice, o których nie mogłam mieć pojęcia. Fantastyczna sprawa! Mowa trawa to słownik nietypowy – nie razi nadmiarem suchej teorii, nie nudzi i nie przytłacza szablonowością. Aby odpowiednio zobrazować słownikowe hasła, autor powołuje się na przykłady z życia. Mamy tu więc zabawne anegdoty, smaczne cytaty i piękne wspomnienia – charyzma i poczucie humoru Rosoła gwarantują naprawdę udaną lekturę! Miłe wrażenia dopełniają fantastyczne(!) ilustracje Andrzeja Jankowskiego.

Dużo tu piłki, to zrozumiałe. Są moi ulubieńcy – van Basten, Brzęczek, Best, Węgrzyn, Rooney, Wieszczycki. Jest ukochana Premiership, są przezabawne dialogi prosto z murawy. Hasła wyjaśniono rzetelnie, w sposób przystępny i obrazowy – jako piłkarski słownik Mowa trawa spełnia swą rolę znakomicie. Znajdziecie tu jednak dużo więcej – Marcin Rosłoń przemycił w futbolowych wspominkach sporo przemyśleń człowieka z pokolenia, które wychowywało się w zupełnie innym świecie. Ciepło robi się na sercu, kiedy ktoś z takim rozrzewnieniem wspomina czasy gry w kapsle i latania po betonowym boisku za biedronką. Też grywałam w kwadraty, też nie rozumiem pustych Orlików i bliżej mi do pokolenia autora, niż do tych wszystkich skomputeryzowanych dzieciaków, wychowywanych na przełomie wieków. Dzięki Mowie trawie odkryłam kolejną twarz Marcina Rosłonia, utwierdzając się tym samym w przekonaniu, że takimi postaciami warto się inspirować…

Jeżeli lubicie piłkę, z pewnością pokochacie Mowę trawę. Jeśli nie – i tak powinniście ją kupić. Idą święta i nic tak nie ucieszy piłkarskiego fana (a pewnie takowych do obdarowania macie), jak tak niezwykły prezent. Oto bowiem na rynku pojawiła się książka, która jest esencją futbolu – jej autorem jest prawdziwy pasjonat – człowiek, który nie dość, że swą miłością do piłki zaraża i inspiruje, to jeszcze dokłada do tego ogromne poczucie humoru i dystans wobec samego siebie. To wszystko składa się na naprawdę wyjątkową książkę. Książkę, którą polecam Wam z całego serca. Ze sportowym pozdrowieniem!

Moja ocena: 10/10

0 komentarzy

  1. Pamiętam tę notkę, wtedy po raz pierwszy zajrzałam na Twojego bloga:) A potem był ten finał LM…(Barcelona-a fe!)
    Książkę – biorę. Nawet kilka egzemplarzy, oczywiście jeden dla mnie. Już teraz wiem, że mi się spodoba.
    I na koniec pytanie: jakiej reprezentacji kibicuje Klaudyna?

  2. Ja również z chęcią kupię ,,Mowa trawa''. Może aż takim zapalonym kibicem nie jestem, ale oglądam czasami mecze w telewizji, choć przyznam, że wolę śledzić naszą kadrę krajową, mimo iż nie powalają na kolana swoją grą.

  3. Mimo, iż nie jestem wielkim fanem piłki nożnej to na książkę się skuszę. Bo jak tu odmówić takiej recenzji i tak wysokiej ocenie? ^^

  4. Fascynację futbolem mam za sobą, bo zbyt wielkie pieniądze, rekordy transferowe skutecznie zabiły sympatię dla tego sportu. Wiem, że tam przewijają się bezwstydnie wielkie sumy, ale z pewnymi rzeczami nie da się wygrać. Nie będę na siłę doceniała piękno, specyfikę tego sportu, kiedy pewne czynniki za bardzo włażą w oczy.

    Co nie znaczy, że nie sięgnę po tę książkę. Z Twojej recenzji wynika, że to pozycja na jaką czekałam. Rosłonia nie kojarzę, ale może po lekturze to się zmieni?

  5. Prawie żałuję, że od kilku lat piłkę nożną śledzę tylko przy okazji najważniejszych rozgrywek. Kiedyś, w podstawówce i gimnazjum, miałam prawdziwego bzika. Udało mi się nawet zdobyć autograf Roberta Piresa, wówczas mojego ukochanego (obok Filippo Inzaghiego) piłkarza. To były czasy… Aż Ci zazdroszczę, że wciąż "w tym siedzisz" 🙂

  6. Cyrysia,
    moje zamiłowanie do meczów kadry nie jest największe, ale już mecze ligi polskiej pochłaniam chętnie 🙂

    Kasiek,
    i dobrze!

    Agna,
    szkoda, że Twoja fascynacja piłką kopaną minęła. Ja staram się nie zwracać uwagi na to, o czym piszesz, chociaż strzyka mnie strasznie, jak sobie myślę, że wartość piłkarza mierzy się pieniędzmi. Pamiętam jak wielka podnieta była, kiedy Boruc 'poszedł' za 3mln. Myślę sobie – taki de Gea 'idzie' za 21mln., a w czym niby jest aż tyle razy lepszy? Jest wielu zdolnych Polaków, którzy byliby godni pieniędzy, jakie zarabia się w Anglii…

    Limonka,
    to wróć do tego :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *