Magiczne lata, Robert McCammon

Oto książka, która zmusiła mnie do nostalgicznych spacerów po okolicy, w której się wychowywałam. Do snucia wspomnień ze szczenięcych lat. Do przeglądania stosów starych zdjęć. To książka, którą powinien przeczytać każdy, kto tęskni za dzieciństwem, kto cały czas ma w sobie coś z dziecka…

Pewnego marcowego ranka Cory jest świadkiem tajemniczego wypadku: w głąb miejscowego jeziora stacza się samochód z zamkniętymi wewnątrz zmasakrowanymi zwłokami. Prześladowany myślą, że w jego wspaniałym Zephyr ukrywa się morderca, chłopiec postanawia zdemaskować sprawcę zbrodni. Nie dysponuje jednak żadnymi śladami, więc próbuje odnaleźć mordercę, analizując życie i zwyczaje mieszkańców swojego miasteczka.

(…)

Jednak Magiczne lata to nie tylko zajmująca powieść sensacyjna i interesująca powieść grozy, ale także spostrzegawcza, pełna fantazji i uczucia opowieść o życiu i dojrzewaniu, umieszczona na tle fascynującego portretu Ameryki lat sześćdziesiątych XX-wieku.

Trudno wtłoczyć powieść McCammona w jakiekolwiek ramy i szablony, bowiem permanentnie wyłamuje się ona ze wszelkich możliwych schematów. Mamy tu rasową powieść przygodową z mocno zarysowanym wątkiem kryminalnym, lekko zasygnalizowanymi fragmentami pełnymi magii i szalenie istotnym tłem społeczno-obyczajowym. Autor kojarzony głównie z mocnymi dreszczowcami tym razem zaserwował swoim czytelnikom prawdziwy koktajl Mołotowa, który po eksplozji na stałe osiada w ich sercach i umysłach…

Magiczne lata przenoszą nas na typowe amerykańskie Południe lat ’60 XX wieku, kiedy piętrzyły się rasowe uprzedzenia, a we wspomnieniach ludzi wciąż pozostawały lata wojen i czasy rewolwerowców z Dzikiego Zachodu. W takim świecie żyje nastoletni Cory wraz ze swoją bandą – grupką chłopaków, których głowy przepełnione są marzeniami o lataniu i podbijaniu świata, a ich umysły stale wędrują do komiksów, na boisko do baseballa i w ciemny, niezmierzony las. Ich przygody są typowe dla dorastających chłopców – tu bójka z ciemnymi typkami ze szkoły, tam biwak pod drzewem, jeszcze gdzie indziej opowiadanie strasznych historii przy ognisku. Typowy urywek szczenięcych lat, jakie ma za sobą każdy z nas.

Bohaterowie McCammona są wyjątkowo wiarygodni – ci pozytywni rozkochują w sobie czytelnika błyskawicznie, ci źli wywołują falę negatywnych emocji. Autor mistrzowsko kreśli portret dorastającego człowieka, który niespodziewanie przekracza magiczną granicę między beztroskimi latami dzieciństwa i powolnym osiąganiem dojrzałości. Na horyzoncie pojawiają się prawdziwe zmartwienia, zło wychodzi spod łóżka i zza szafy, a dorosłość czai się tuż za rogiem.

Przemiany społeczno-kulturowe jakie dokonują się w tle pełnej nostalgii opowieści o dziecięcych latach, są kluczowym fragmentem powieści, nadającym jej autentyczności i stanowiącym kontrast dla tego, co nieskalane, radosne i ciepłe. To tu po drugiej stronie barykady stają ramię w ramię rasistowska bezwzględność, komercjalizacja życia, prawda o wojennych latach, ciemne sprawki i zło, wyzierające ze wszystkich stron.

Znalazłam w powieści fragment, idealnie oddający jej charakter: Napisał książkę o miasteczku i jego mieszkańcach i właśnie dzięki nim książka stała się tym, czym była. (…) Miała swój rytm i swoje głosy. Poruszała sprawy drobne, codzienne, takie, jakie składają się na wspomnienia przeżytych chwil. Wiła się jak rzeka: nie wiedziałeś, dokąd płynie, dopóki się w niej nie znalazłeś, ale podróż była spokojna i pełna uroku, a kiedy dotarłeś do jej kresu, żałowałeś, że już się skończyła. I choć pewnie będzie to dla Was rozczarowujące, to te słowa uważam za tak idealne podsumowanie powieści McCammona, że nie czuję się godna, aby dodać coś więcej. Ta książka jest tak ekscytująca, tak pięknie napisana i tak pełna niepowtarzalnego uroku, że wypada jedynie nakazać Wam sięgnąć po nią. Możecie być pewni, że zaskoczy Was, wzruszy i porwie bez reszty, a po jej odłożeniu będziecie już innymi ludźmi.

Nie mam wobec Magicznych lat żadnych zarzutów, a Wam polecam sięgnąć po nią, a potem sprezentować bliskim na Dzień Ojca. Dla tych, którzy kilkadziesiąt lat temu byli dorastającymi chłopcami, to może być najważniejsza książka życia…

Moja ocena: 10/10

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

0 komentarzy

  1. Tak, tak! Bardzo cieszy mnie Twoja wysoka ocena, bo i dla mnie ta książka stała się magiczna, wyjątkowa:) I podoba mi się to porównanie do koktajlu Mołotowa – bardzo trafne i pomysłowe:)
    Pozdrawiam serdecznie!

  2. Spotkałam się z samymi dobrymi opiniami na temat tej książki. Chyba muszę zdobyć ją i przekonać się o tym na własnej skórze. 😉

  3. Świetna recenzja! Pozazdrościć polotu :).

    A skoro książka zebrała takie laury i została obrzucona kilkoma superlatywami, wręcz należałoby sięgnąć… Rozpoczynam poszukiwania! 🙂

    Pozdrawiam 🙂

  4. Kurczę, muszę to przeczytać! Aż załuję, że w tym miesiącu już wyczerpałam limit pieniędzy na książki 🙁 Uwielbiam powroty do dzieciństwa, zarówno na ekranie, jak i w książce. Na pewno przeczytam.

    A okładka jest przecudowna!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *