Tajemnica Abigél, Magda Szabó
Opisu wydawcy przytaczać nie będę, bowiem skupia się on zaledwie na wprowadzeniu powieści, a więc i tak niewiele Wam powie. W skrócie nakreślę zatem, że beztroskie życie Giny Vitay ulega nagłemu przeobrażeniu, kiedy z dnia na dzień ojciec, nie mówiąc o tym niemal nikomu, wywozi nastolatkę na oddaloną pensję, którą – nie bez przyczyny – nazywa się więzieniem. Bywająca na dorosłych przyjęciach i podróżująca po całym świecie dziewczyna musi błyskawicznie przystosować się do życia za wielkimi murami, gdzie cnotliwość zakazuje głośnego śmiechu czy ubioru innego, niż bury, bezkształtny fartuch. Gdzie nawet szczoteczka do zębów nie może wyróżniać się niczym na tle innych szczoteczek. Gdzie przyjdzie bohaterce zmierzyć się z własnymi słabościami, siłą niepokornego charakteru i nieujarzmionego temperamentu.
Giny Vitay nie można nie polubić – to przykład uroczej, nieco nieokrzesanej, piekielnie inteligentnej i charakternej nastolatki, która doprowadza do szału grono pedagogiczne, raz po raz pakując siebie i swe solidarne koleżanki w przeróżne tarapaty. Samej pensji również nie da się nie lubić – choć narzucany tam rygor może budzić zgrozę, to jednak zapewnienie dziewczętom azylu, bezpiecznej przystani, z dala od polityczno-wojennych rozgrywek jest nie do przecenienia. W gronie pedagogicznym nie brakuje interesujących postaci, a szkolna rzeczywistość i bawi, i wzrusza. No i jest jeszcze rzeźba Abigél, która – jak mówią legendy – potrafi spełniać marzenia…
Powieść Magdy Szabó zderza ze sobą świat brudnej wojny z pełną ciepła i magii rzeczywistością, kreowaną na – zdawałoby się – ponurej i rygorystycznej pensji. Banda wspaniałych dziewcząt potrafi z powodzeniem ubarwiać świat, który z założenia miał być czarno-biały, pozbawiony wygód i radości. Pensjonarki przypominają czytelnikowi o dziecięcych figlach, przedstawiając niezliczone pomysły na rozrywki, którym obowiązkowo towarzyszy dreszczyk emocji. Na pensji Matuli nie wolno przecież robić kawałów i bawić się poza wyznaczonymi przez system godzinami…
Gdzieś w tle raz po raz zgrabiałą ręką macha do czytelnika wojna. Jej ślady pojawiają się to tu, to tam, nie wychyla się jednak ona na plan pierwszy. Bez tła historyczno-politycznego powieść Szabó straciłaby cały sens, ale ważne jest to, że autorka nie czyni wojny jedną z bohaterek. Wiemy, że gdzieś-tam się ona rozgrywa, że ma wpływ na każdą decyzję Giny i jej ojca, ale w Tajemnicy Abigél kojarzyć się może ona z ekscytującą działalnością opozycyjną i szlachetnością generała. Jako że książka skierowana jest do młodzieży, autorka postanowiła oszczędzić czytelnikom wybuchów bomb, piekła i krwi. Dopiero na ostatnich kartach tej historii wojna wdziera się w umysły Matulanek. Ale wtedy zmienia się właściwie wszystko – tajemnice zostają odkryte, wielu bohaterów ulega przeobrażeniu, wiele wcześniej rozgrywających się wydarzeń układa się w całość i nabiera sensu.
Co jest piękne w powieści Szabó to jej uniwersalność – doskonale w przedstawionej rzeczywistości odnajdą się zarówno dorośli jak i młodsi czytelnicy. Może bardziej kobiety i dziewczęta, niż chłopcy i panowie, ale – z całą pewnością – nie jest to książka, którą można dopasować do konkretnego szablonu i oznaczyć jednoznacznymi etykietami. Tak pięknie opowiedziane, rozczulające i poruszające historie mogą trafić zarówno do serce piętnastolatki, jak i czterdziestolatka. Warto spróbować, bowiem od lat ten tytuł elektryzuje i zachwyca, u starszych pokoleń wywołując przyspieszone bicie serc…
Moja ocena: 9,5/10
Gdyby nie Ty i Twoja recenzja o książce pewnie bym nie usłyszała, a naprawdę mnie zachęciłaś. 🙂 Sądzę, że również polubię główną bohaterkę, nawet jak napisałaś że nie da się jej nie polubić, a jeśli doprowadza grono pedagogiczne do szału a mimo to jest urocza i inteligentna, to na pewno przypadnie mi do gustu. Książkę wpisuję na listę *muszę przeczytać* i mam nadzieję, że niedługo już będę mogła po nią sięgnąć.
Dlatego właśnie napisałam, że NIE DA się jej NIE polubić :)) Jest świetna, bardzo kojarzy mi się z moją imienniczką z powieści Colette.
Przeczytałam recenzję i to również było moje pierwsze skojarzenie – wykapana Klaudyna od Colette 🙂 Zapowiada się ciekawie, nigdy nie czytałam nic węgierskiego autora, trzeba to zmienić.
jestem właśnie w trakcie lektury 🙂
Co rusz spotykam się z tą książką na blogach a recenzje podobnie jak ta zachęcają do przeczytania jej.
Jak się na nią natknę w bibliotece to może, kto wie?
Ciekawa książka, muszę się z nią zapoznać
Znakomita recenzja ! Powieść już od dawna mam w planach 🙂
Zapraszam :
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
W ogóle nie zwróciłabym na nią uwagi, bo jakoś ostatnio mam tendencję do oceniania książek po okładce 😉 Twoja recenzja jak zawsze jest świetna i ma w sobie to coś, co mnie zdecydowanie zachęca do sięgnięcia. W sumie nie lubię, gdy w ogóle cokolwiek jest o wojnie w treści książek, jednak skoro mówisz, że jest ona tylko w tle i nie gra pierwszych skrzypiec, to dobrze. Życie na pensji zawsze w jakiś sposób mnie intrygowało i chyba głównie dla tej tematyki bym po nią sięgnęła 😉 Ah no i przez oczywiście Twoją mega wysoką ocenę 🙂
Postaram się przeczytac bo zachęciłaś mnie swoją recenzją:)
Zerknij na odpowiedź na Twoje pytanie. A co do książki, muszę to powiedzieć: nie przeczytam 😛 Powieść raczej kobieca więc chyba wiadomo dlaczego 😉