Moje życie w kręgu obsesji, Joanne Limburg
Nie będę opowiadać o moich długoletnich problemach z chorobą – nie jestem tak odważna, jak Joanne, która w tej książce obnażyła się do granic możliwości. Nie będę opowiadać o przerażeniu, jakie budzi we mnie Dzień świra, przy którym ludzie zaśmiewają się do łez, podczas gdy ja w głównym bohaterze widzę swoje odbicie. Aby zrozumieć, co siedzi w głowach mojej i innych chorych, aby pojąć, jaką walkę toczymy każdego dnia z samymi sobą i innymi – wystarczy przeczytać Moje życie w kręgu obsesji. Jest to książka, która pomoże znajomym, bliskim i rodzinom tych, którzy żyją z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi. Autorka dosadnie i bez ogródek przedstawia najmroczniejsze fragmenty psychiki człowieka zniewolonego chorobą. Opowiada o natręctwach i depresjach, myślach samobójczych, destrukcyjnych zachowaniach, problemach z samoakceptacją i kłopotach z przystosowaniem do życia wśród innych ludzi. W sposób niezwykle brutalny rozlicza się z samą sobą, służbą zdrowia, ludźmi i światem.
Przepełniona naukowymi teoriami, wypełniona cytatami z wielkich badaczy, naznaczona freudowskim spojrzeniem publikacja Joanne Limburg nie jest lekturą łatwą i bezbolesną. Albo trzeba fascynować się psychoanalizą i wszelkimi innymi zagadnieniami z psychologiczno-psychiatrycznego podwórka, albo rzeczywiście mieć bliski kontakt z nerwicą natręctw, aby uznać tę książkę za ciekawą i absorbującą. Znajdą w niej coś dla siebie jeszcze ci, którzy fascynują się człowiekiem i złożonością jego umysłu. Ci, którzy lubią poznawać bliżej artystów. Ci, których ciekawi, jak na przestrzeni dziesięcioleci zmieniało się życie w Wielkiej Brytanii.
Joanne to barwna osobowość o bardzo interesującej biografii – wiele uwagi poświęca uniwersalnym zagadnieniom – macierzyństwu, edukacji, poszukiwaniu siebie, zdobywaniu doświadczeń, obcowaniu z ludźmi itd. Gdyby na chwilę przesłonić fragmenty tyczące się samej choroby, leczenia czy psychoanalizy, pozostałby nam zapis naprawdę ciekawego życia w żydowskiej rodzinie, pełnej uprzedzeń szkole, elitarnej uczelni czy specyficznym świecie artystów. To bardzo wartościowa publikacja – kolejna dodana do listy najważniejszych w moim życiu…
Moja ocena: 10/10
Oto 10/10, które trzeba odczytywać nieco inaczej niż 10/10, które stawiam przy ukochanym Harrym Potterze czy książkach beletrystycznych. Normalnie książkę ocenioną najwyżej polecam każdemu. W tym przypadku to, co jest szalenie istotne dla mnie, wśród wielu innych może nie wzbudzić zainteresowania.
Wiesz co przekonałaś mnie :> chyba tego mi było trzeba – sporo myślałam o tej książce i czy powinnam ją czytać.
Gratuluje odważnego wyznania na początku. Sama także wiem co to jest nerwica natręctw i jak potrafi uprzykrzyć życie.
A "zasady komentarzy" też b. mi się podobają.
Bardzo się cieszę – i z powodu zasad, i z powodu przekonania. Zachęcam do lektury, jeżeli tylko jest to tematyka Tobie bliska, z pewnością wiele z niej wyniesiesz…
Zarówno jest mi bliska jak i mnie bardzo interesuje. wszystkie programy o OCD pochłaniam. O książkach nie często zdarza się słyszeć. Osobiście wydaje mi się, ze osoba, która miała do czynienia z ta choroba zupełnie inaczej przyjmie te książkę niż taka, która niewiele wie o OCD. Plus to, ze może wysnuć wnioski dla siebie, jeżeli choroba jej bezpośrednio dotyczy.
Szczerze mówiąc czytałam opis tej książki i nie zdecydowałam się na nią, bo takie lektury mnie bolą. Ja również nie rozpatruję "Dnia Świra" jako komedii, bo jest to film przerażający i bardzo autentyczny.
Pewnie w końcu zdecyduję się przeczytać tą pozycją, skoro mówisz, że jest wartościowa, ale wybiorę jakiś mniej stresujący okres czasu, żebym również mogła spokojnie przemyśleć, co przeczytałam.
O tak, zdecydowanie warto znaleźć jakiś stosowny czas na tę lekturę. Nie jest lekka – wkrada się w umysł tak bardzo, że nie daje spać i spokojnie myśleć. Nie da się jej pochłonąć błyskawicznie, trzeba dawkować powoli…
Bardzo, bardzo chciałabym tę książkę przeczytać. Niewiele wiem o nerwicy natręctw, aczkolwiek w szpitalu spotkałam się z takimi przypadkami i nie mogę sobie wyobrazić, jak strasznie męcząca musi być ta przypadłość…Chciałabym więc życzyć Ci wiele wytrwałości i odwagi w szukaniu szczęścia i pokonywaniu barier. Trzymaj się cieplutko!
Dziękuję Ci bardzo, pragnęłabym życzyć sobie tego samego 🙂 Na szczęście – podobnie jak autorka – znalazłam swoje światełko w tunelu, które pozwala mi walczyć 🙂
O kurcze. Sporo słyszałam o nerwicy natręctw z neurologicznego punktu widzenia. Nie znam natomiast nikogo osobiście, kto borykał by się z tą chorobą. To może być bardzo ciekawa i przerażająca lektura.
Dla kogoś, kto przez to przechodzi jest jak… Oczyszczenie? Sama nie wiem, ale teraz dużo lepiej rozumiem samą siebie. Czytałam jakiś fragment i płakałam, jak ta kobieta może sobie coś takiego robić, myślałam jakie to smutne i porażające, po czym zastygałam ze świadomością, że robię dokładnie tak samo…
Zachęcam do lektury, jest okrutnie szczera i prawdziwa.
Czytałam kiedyś książkę "Całując klamki" Hesser polecam Ci serdecznie, myślę, że Ciebie zainteresuje (w podobnej tematyce). Co do tej książki chciałabym kiedyś przeczytać, chociaż obawiam się, że będzie dla mnie za trudna, z drugiej strony mocna i potrzebna. 🙂
Nie słyszałam o niej, bardzo dziękuję! Tytuł odnotowany /po opisie widzę, że to coś zdecydowanie dla mnie/ 🙂