Tańcz, tańcz, tańcz, Haruki Murakami

Tańcz, tańcz, tańcz, Haruki Murakami

Oryginał: ダンス・ダンス・ダンス
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2009
Stron: 529

I znów przeniosłam się do świata, który sprawia, że zatracam się w rzeczywistości. Który sprawia, że zapiera mi dech. To była wspaniała przygoda – pełna przeróżnych emocji, przyspieszonego bicia serca i sporej porcji okrutnego niepokoju, którą proza Murakamiego stale zaszczepia w moim umyśle. Po każdym kontakcie z książkami Japończyka długo dochodzę do siebie – nie inaczej było tym razem…

Trzydziestoczteroletni bohater to wolny strzelec, dziennikarz piszący na zlecenie. Nie potrafi sobie ułożyć życia: rozwiódł się z żoną, czuje się samotny i opuszczony. Nękają go sny o hotelu Dolphin, w którym przed laty mieszkał ze swą przyjaciółką Kiki – luksusową call girl. Kiki zaginęła bez wieści, a teraz w snach wzywa go do tamtego hotelu. Nasz bohater – wraca do hotelu Dolphin, który przeszedł zaskakującą transformację z obskurnej nory w luksusowy hotel. Tam, próbując wpaść na trop Kiki, wkracza w inny świat mieszczący się na 16 piętrze budynku, świat równoległy, który jest dla niego jedynym realnym…

Źródło: muza.com.pl

W Tańcz, tańcz, tańcz Murakami po raz kolejny manipuluje i czytelnikiem, i bohaterami – wszyscy balansujemy na granicy światów, gubiąc się w równoległych rzeczywistościach, myląc prawdę z fikcją. Tu wyobraźnia ściera się ze snem, pragnienia z rzeczywistością, realne wydarzenia z lękami. To opowieść piękna i skomplikowana, niejednoznaczna i niełatwa do objęcia rozumem. Obok niespiesznie prowadzonej narracji płynie fala dziwnych zdarzeń, które potrafią zaskoczyć i znużyć, wzruszyć i zszokować.

Bohaterowie znów są barwni, nigdy czarno-biali, zawsze skomplikowani. Życiorys każdego z nich jest osobną powieścią. Cechami charakteru poszczególnych postaci odmalować by można serię surrealistycznych portretów. A wydarzenia w jakie zostali wplątani uznać można za splątane wizje szaleńca. Albo magika.

A obok całego tego oniryzmu, obok magii i fantazji figuruje zwyczajny świat. Wprawne oko Murakamiego dostrzega całą gamę zmian społecznych, obyczajową rewolucję, zatracenie wartości, ogłupienie i konsumpcjonizm. Jego krytyka systemu wartości jest mało subtelna – wprost uderza w tych zagapionych w szklane ekrany, w tych omamionych pieniędzmi, spętanych sidłami sławy i kariery. Nie boi się przedstawiać niesprawiedliwości systemu (piękne nawiązanie do Kafki), nie boi się obnażać prawdy o mediach i showbiznesie, odważnie krytykuje społeczeństwo. Jednocześnie zwraca uwagę na brutalne różnice w poziomie życia i świadomości obrzydliwie bogatych i żyjących na nizinach. Jednym i drugim stawia pytania, zestawia ich wybory i zdziera maski z ich twarzy, ujawniając prawdę o istocie człowieczeństwa.

Tańcz, tańcz, tańcz to poruszająca, pełna metafor opowieść o życiu, egzystencji i śmierci. O zacieraniu granic, o prawdzie, o człowieku. Nie jest to przyjemna historia – miejscami bywa nużąca i niezrozumiała, ale na finiszu okazuje się aż do bólu prawdziwa…

Moja ocena: 8,5/10

literatura japońska | recenzja | Haruki Murakami | literatura | recenzje książek

Ojciec Murakamiego był buddyjskim duchownym, zaś matka córką handlowca z Osaki. Dorastał w Kobe. Ukończył Dramat Klasyczny na Wydziale Literatury Uniwersytetu Waseda w Tokio.

W wieku 30 lat Murakami wydał swoją pierwszą powieść Hear the Wind Sing (1979). Po napisaniu wysłał ją na konkurs literacki, zajmując pierwsze miejsce i zdobywając nagrodę Gunzō.

Źródła: foto | opis

0 komentarzy

  1. Czułam, że powinnam zacząć przygodę z Murakamim od tej pozycji! Tytuł mnie elektryzował od początku i intuicja chyba mnie nie zawodzi… 🙂

    Spróbuję podejścia drugiego, z tańcem w tytule.

  2. I chciałam dodać, że bardzo dobrze czuję się w nowej, stonowanej odsłonie Kreatywy! 🙂 Jakoś tak zapachniało mi cynamonem i gorącą czekoladą. Ciepłym fotelem i jesiennym luksusem spędzania magicznych wieczorów przy kominku.

    Pozdrowionka!

    1. :*
      Cieszę się, że się podoba. Co do 'Tańcz, tańcz, tańcz' – tańca zbyt wiele tam nie zastaniesz, to raczej metafora – ale być może akurat wzbudzi Twoje zainteresowanie 🙂

  3. Ciekawie wygląda tytuł w oryginale 😉
    Czytałam "Tańcz, tańcz, tańcz", ale nie umiałam się tą książką zachwycić. Nie z winy książki – po prostu taki klimat jednak mi nie odpowiada i to balansowanie pomiędzy dwoma światami bardziej mnie męczy, niż sprawia mi czytelniczą przyjemność.

  4. Od dawna mam już ją na półce tak, jak jeszcze kilka innych dzieł autora, niestety nie mam jak na razie czasu się za nie zabrać, ale jeśli tylko znajdę jakąś wolną chwilę na pewno to zrobię. Jego powieści mają w sobie magię, są po prostu cudowne. 🙂

  5. pierwsza książka Murakamiego, którą przeczytałam i która mnie wprost oczarowała. Uwielbiam jego styl! Jego powieści przenoszą mnie w magiczny świat. Szkoda, że nie dostał literackiej nagrody nobla..

  6. Czytałam trzy książki Murakamiego i jakoś niepewnie podchodzę do kolejnych. Na początku był wielki zachwyt jego twórczością, ale po chwili konsternacja, że chyba nie do końca rozumiem jego książki. "Tańcz, tańcz, tańcz" mnie nie przekonuje, jestem jednak zwolenniczką prostego przekazu i nie lubię się bawić w żadne metafory. Może za jakiś czas zrobię kolejne podejście do książek Murakamiego i wtedy inaczej je odbiorę.

  7. Nie wiem dlaczego, ale ja nie mogę się odnaleźć w jego świecie. Tak bardzo żałuję, ale dziś mówię "to nie książka dla mnie".
    P.S. Tytuł "ダンス・ダンス・ダンス" brzmi bardzo ciekawie 😉

  8. Czekaj, czekaj.. Przeczytałaś to nie czytając wcześniej "Przygody z owcą"? Bo wiesz, "Tańcz, tańcz, tańcz" nawiązuje do "Przygody z owcą", jest trochę jej kontynuacją..Chociażby ze względu na hotel Pod Delfinem 🙂 nie pamiętam już szczegółów, bo czytałam obie dawno temu, ale wiem, że czytanie samej "Tańcz, tańcz, tańcz" bez tej wiedzy z "Przygodą.." trochę jednak może utrudniać lekturę.

  9. Ja swą przygodę z Murakami zaczęłam od… "Przygody z owcą" 🙂 Książka mną wstrząsnęła dogłębnie i za bardzo nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.

    To był dopiero początek, bo później przyszła kolej na jeszcze bardziej pokręconą "Kronikę ptaka nakręcacza". Ale niemniej jednak "Przygoda" dostała u mnie celujący.

    "Tańcz, tańcz, tańcz" było mą trzecią lekturą i tak mocno mnie zachwyciło, iż nawet pisać czy mówić o tej książce było mi niezwykle trudno. Zasługuje na plus szóstkę, szóstkę z wykrzyknikiem, a może nawet siódemkę, czy ósemkę.
    Ja natomiast autentycznie boję się sięgać po dalsze lektury nakreślone piórem Murakamiego 🙂

    P.S. Wg mnie "Przygoda z owcą" bardzo mocno wpływa na odbiór "Tańcz, tańcz, tańcz" i nie chodzi tu o psucie lektury, niezrozumienie jakiegoś wątku tylko o odbiór czysto emocjonalny. Nie potrafię wyobrazić sobie "Tańcz, tańcz, tańcz" bez "Przygody z owcą". Te dwie książki są dla mnie właściwie tożsame.

    1. No pewnie, znęcajcie się nade mną 😛 Nie dalej jak trzy dni temu zwierzałam się, że MUSZĘ sobie dawkować Murakamiego, bo nie będę miała co czytać, a tu wszyscy mnie teraz kuszą i ciekawość mnie pewnie zeżre.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *