|

W rytmie przyjemności: miłość, śmierć & Duran Duran, John Taylor

W rytmie przyjemności: miłość, śmierć & Duran Duran, John Taylor

Oryginał: In The Pleasure Groove: Love, Death, and Duran Duran
Wydawnictwo: Anakonda
Rok wydania: 2013
Stron: ok. 385
Gatunek: autobiografia
Sex, drugs and Rock’N’Roll – jeszcze nigdy to hasło nie było tak prawdziwe. Życiorys Johna Taylora to najpełniejsze odzwierciedlenie tej popularnej w świecie rocka dewizy. Nie da się zatem przejść obojętnie obok największego dowodu rockandrollowego życia gwiazdy – mianowicie obok  przemistrzowskiej autobiografii W rytmie przyjemności! Mnie nie da się łatwo zadowolić. Przeczytałam w swoim życiu już tyle książek, że każdej kolejnej stawiam coraz wyższe wymagania. Nigdy nie spodziewałam się zatem, że kiedy sięgnę po autobiografię kompletnie nieznanego mi człowieka, uznam ją za absolutnie najlepszą pozycję w tej kategorii. W rytmie przyjemności to pozycja niezwykła, bardzo klimatyczna i od pierwszych stron szalenie absorbująca. Przeczytałam ją już kilka razy i przy każdym kolejnym podejściu odkrywam w niej coś innego. Coś, co za każdym razem nie pozwala oderwać się od tej książki nawet na chwilę. Narkotyki i alkohol, szybkie numerki i długie noce z nieznajomymi, trasy koncertowe, nagrody i wywiady, teledyski i świat u stóp. Tak wygląda życie tylko wybranych. John Taylor u szczytu chwały Duran Duran był jednym z takich wybrańców. Upadał, by podnosić się. Podnosił się, by tworzyć. A tworzył, by wraz ze swoim zespołem zachwycać świat. Po to się przecież urodził… W rytmie przyjemności to coś więcej niż raport z życia kolejnego idola. To nie tylko kulisy powstawania wielkiego zespołu, opis życia w trasie czy światowej kariery. To przede wszystkim historia człowieka. Historia, która przygniata prawdziwością i naturalnością. John Taylor okazuje się taki sam, jak my wszyscy – wrażliwy, zagubiony, zbuntowany. Szukający przyjemności, walczący o swoje marzenia. Normalny, prosty chłopak, który z domku na przedmieściach teleportował się do ekskluzywnych apartamentów, drogich knajp i wielkich hal koncertowych. I mimo pokonania całej tej upstrzonej pułapkami drogi na szczyt, wciąż pozostał chłopakiem z Birmingham, który w każdą niedzielę śpiewał psalmy w kościele. Z mamą u boku. Życiorys Taylora być może nie różni się bardzo od życiorysów innych wielkich osobowości świata muzyki. Wielu jego kumpli po fachu też zaczynało od niczego, wdrapywało się na wielką górę, wielokrotnie z niej spadało i wiodło barwne życie gwiazdy rocka. Tym, co wyróżnia tę książkę od innych, jest ten niepodrabialny taylorowy urok, który objawia się genialnym poczuciem humoru, ogromną dozą autoironii i niesamowitą czułością wobec rodziny. To wszystko kumuluje się w spisanych przez niego wspomnieniach, czyniąc W rytmie przyjemności najbardziej urokliwą i znakomicie opowiedzianą biografią, z jaką w całym swoim życiu miałam styczność. Jeżeli kochacie muzykę, kochacie Duran Duran, albo fascynują Was najbardziej barwne osobowości tego świata, koniecznie spędźcie dzień w rytmie przyjemnościMoja ocena: brak

]]>

13 komentarzy

    1. Hahah, nie napisałam, że nie znałam Duran Duran 🙂 Kojarzyłam parę piosenek i teledysków, ale gdyby ktoś mnie zapytał, jak nazywa się ich basista albo ile w życiu przeżył, nie mogłabym na ten temat powiedzieć ani słowa.

  1. Bardzo fajna recenzja. Już się nie mogę doczekać polskiego wydania. A Duran Duran polecam z całego serca 🙂 Pozdrawiam El Diablo

  2. a skąd wiesz,że opowieść Johna Cię nie zafascynuje. Takie odrzucanie czegoś z definicji jest zatrzaskiwaniem sobie drzwi , za którymi czeka fajna opowieść. El

    1. Myślę podobnie. Sama dawniej ograniczałam się do wszystkiego, co mi bliskie, a teraz stale poszerzam horyzont zainteresowań i przynosi mi to same korzyści. Johna Taylora wcześniej nie znałam, a po tej książce przechodzę głęboką fascynację zarówno nim, jak i jego zespołem 🙂

    2. Tym bardziej, że muzyka Duran Duran nie jest typowo rockowa. Jest to kapela lat 80.,więc spotkać w niej można wiele instrumentów klawiszowych, dętych itd. Duran Duran to klasyk lat 80, pewnego rodzaju ikona i symbol. Warto choćby z tego powodu wziąć się za tą książkę 🙂 Ja już nie mogę się jej doczekać 🙂
      Anna Stesia

  3. Nie lubię biografii, zabierała się za kilka, a żadnej nie skończyłam i powiedziałam dość temu gatunkowi, a Twoja recenzja sprawiła, że mam chęć dać mu jeszcze jedną szansę 😀

    1. Biografia biografii nierówna, nie warto skreślać całego gatunku z powodu kilku złych trafów 😉 A w tym przypadku mamy do czynienia z autobiografią, a więc czymś lepszym od zbioru suchych faktów i zlepków wywiadów, jakie oferuje wielu biografów. Tutaj człowiek sam opowiada o tym, co przeżył…

    2. O właśnie! Ja też nie przepadam a biografiami, bo z reguły to takie "wytnij-wklej" i dla fanów niewiele wnoszą nowego…Ale ta książka to zupełnie coś innego. I zgadzam się z przedpiszczynią ;-), że nawet nie znając JT można się wciągnąć w jego historię. Ja JT nie kojarzyłam wcześniej raczej, DD owszem, ale tę pozycję poleciłabym każdemu. A recenzja jest świetna 🙂 MZ

  4. Napisanie dobrej biografii to nie jest "wytnij-wklej". To zapewne bardzo żmudna praca, jeżeli ma powstać coś w miarę dobrego. Dobre biografie wciąż wnoszą wiele nowego dla fanów artystów. Ja osobiście lubię czytać biografie i jeżeli są fajnie i oparte na faktach a nie plotach, to ogromny plus.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *