
Zosia z ulicy Kociej. Na zimę
Kolejna część przygód rezolutnej Zosi i jej zwariowanej rodziny. Tym razem przenosimy się z akcją do scenerii zimowej i bierzemy udział w nietypowych przygotowaniach świątecznych, wśród których królują: ubieranie lichej choinki w koszulę nocną, gotowanie barszczu z kartonu, a także przyjmowanie pod swój dach tabunu ludzi i… zwierząt. Jest wesoło, tłoczno, gwarno i bardzo sympatycznie! Jak to u Zosi z ulicy Kociej.
Seria książek Agnieszki Tyszki idealnie nadaje się dla młodego czytelnika. Z pewnością doskonale odnajdą się w niej przedszkolaki i uczniowie podstawówki, a także ich rodzice. Sama doskonale bawiłam się podczas lektury, a i moja Zosia z chęcią zasłuchiwała się w perypetie swojej imienniczki. Zaletą serii jest także to, że jest ona wyjątkowo ładnie ilustrowana i samo przeglądanie książki stanowi wspaniałą przygodę.
Bardzo się cieszę, że dzięki córce kolekcjonuję teraz wszelkie możliwe książki o Zosiach, bo pewnie mogłabym na tę serię w ogóle nie trafić. A uważam, że poznać ją warto – jest sympatyczna, zabawna, bardzo dziewczyńska i miła. Odrobinę dziecinna, ale to nie może być wada książki skierowanej do młodego czytelnika, prawda? Polecam gorąco – idą Mikołajki, z pewnością macie kogo obdarowywać takimi lekturami. A może sami lubicie czasem przenieść się do czasów dzieciństwa i spędzić czas z niezobowiązującą, przemiłą książką? Moja ocena: 8,5/10Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’ oraz ’Polacy nie gęsi’. Przeczytaj również:
Moje pociechy nie lubią tego typu ilustracji. Wolą ''żywe'', kolorowe obrazki, dlatego obawiam się, że powyższa książeczka nie przypadła by im zbytnio do gustu.
Ano, wiadomo – kolorowe obrazki robią swoje 🙂 Ale tutaj mamy książkę bardziej do czytania niż oglądania, stąd takie, a nie inne ilustracje.
Aż mi się zatęskniło do czasów dzieciństwa 😉
Musze poczekać aż mój bratanek podrośnie, bo chyba obrazki są zbyt 'poważne' dla dwuletniego malucha :-)))
Trochę tak, ale samą historię zawsze można poczytać 🙂
Ach, te mamy… Ja teraz wszędzie wyszukuję książki o Jasiach, a swojej chrześniaczce – o Basiach. Z Dżesikami, Brajanami i Alanami byłby problem, ale na szczęście w naszym przypadku jest łatwiej. 😉 Nie miałam jeszcze przyjemności poznać serii o Zosi, ale na pewno rozejrzę się za tymi tytułami w bibliotece.
Fakt, na szczęście wybrałyśmy zacne imiona 🙂 U nas jeszcze dochodzi bajka 'Jej Wysokość Zosia' – niezłe szaleństwo – gadżetów od groma. Może Zo kiedyś zostanie jej fanką, to będziemy kupować 🙂