Przegląd Czytelniczy Kreatywy – cykl wpisów, którego hasłem przewodnim jest „warto czytać”. Recenzje gorących nowości i interesującej klasyki, przegląd premier i zapowiedzi, książkowe polecanie i odradzanie.
Sześć Cztery
Milion egzemplarzy sprzedanych w sześć dni od premiery. Porównanie do kultowego już
Millenium. Wielki szum w internecie. Oto skrótowe przedstawienie powieści
Sześć Cztery. Tyle się o niej mówiło, a ja… jakoś nie umiałam się w nią wgryźć. Specyficzna narracja, ogrom japońskich imion i płynąca bardzo powoli akcja sprawiły, że początkowo moja czujność została uśpiona. Pomyślałam, że czeka mnie nużące, senne spotkanie z pseudothrillerem – i tu porównanie do
Millenium, przez które nie przebrnęłam, okazywało się całkiem słuszne. W którymś momencie jednak okazało się, że zawiłość tej historii zaczyna mnie wciągać i zasysać do środka.
Japończycy słyną z powściągliwości i taka też jest właśnie ta książka – jej akcja toczy się niespiesznie, a mnogość detali sprawia, że momentami czyta się ją bardzo ciężko. Z drugiej jednak strony Yokoyama fantastycznie portretuje bohaterów i rozbudza wyobraźnię opisami realiów – Japonia widziana jego oczami okazuje się fascynująca, nieco mroczna, ale jednocześnie wielobarwna i ciekawa.
Co się tyczy samej zagadki kryminalnej, to nieraz będziecie zaskoczeni i długo będziecie dumać nad jej ostatecznym rozwiązaniem. Dlatego właśnie polecam tę powieść miłośnikom gatunku, pod warunkiem, że nie oczekują akcji pędzącej na łeb, na szyję. Umówmy się, że nie zawsze dynamiczne tempo jest wyznacznikiem tego, czy książka jest dobra. Bo
Sześć Cztery dobra jest. Tylko jej specyfika nie przemówi do każdego.
Nastawcie się na powolną literacką ucztę, a nie na krew, flaki i dzikie pościgi, a nie będziecie rozczarowani. Ta proza jest dokładanie taka, jaka jest Japonia. I to w tym wszystkim jest najpiękniejsze.
Sześć Cztery to przecudowna odmiana od całej tej sztampowej literatury ze Skandynawii czy USA.
Moja ocena: 8/10
Tokimeki
Pozostajemy w japońskich klimatach, tyle że tym razem z zupełnie innej dziedziny. Kilka lat temu podśmiewałam się nieco z Marie Kondo i jej opowieści o dziękowaniu ubraniom i tuleniu się do skarpetek (
Magia sprzątania – recenzja), tymczasem na fali fascynacji minimalizmem i z potrzeby wprowadzenia jakichś zmian w życiu, sięgnęłam po jej
Tokimeki. Magia sprzątania w praktyce.
Książka ta jest uzupełnieniem debiutu Marie Kondo i przedstawia praktyczne porady na temat sprzątania, segregowania, odgracania rzeczywistości i składania ubrań. Podchodziłam do niej sceptycznie, a po jej odłożeniu okazałam się innym człowiekiem. Sprzątanie zaczęło mnie cieszyć, kolejne wory ubrań poszły dla potrzebujących i na przeróbki, a mąż stwierdził, że mam do tej książki wracać co tydzień, coby przypominać sobie, jak na mnie zadziałała.
I choć dalej nie jestem zwolenniczką cackania się z każdym przedmiotem i dziękowania mu za bycie częścią mojego życia, to jednak rzeczywiście wiele propozycji Marie Kondo wykorzystałam. Nie podoba mi się jedynie, że jej filozofia zawsze zakłada jedno wielkie wyrzucanie wszystkiego i ani słowem nie wspomina ona o oddawaniu czegoś dla potrzebującym. Być może to właśnie jest kwintesencja japońskości, ale ja wierzę, że nawet tam można sobie pomagać i nie trzeba zapełniać śmietników wszystkim, co się nawinie.
Moja ocena: 8/10
Błękit
Wiele dobrego słyszałam o
Historii pszczół, której nie miałam okazji czytać, więc kiedy usłyszałam, że Maja Lunde wydała kolejną powieść, postanowiłam sięgnąć po nią bez większego zagłębiania się w fabułę. To, co otrzymałam, mocno mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się bowiem, że akcja powieści przebiegać będzie dwutorowo i że będziemy śledzić zarówno wydarzenia współczesne, jak i z przyszłości.
Błękit to powieść poruszająca zagadnienia ekologii, zmian klimatycznych i degradacji przyrody, która doskonale wpisuje się w panujące obecnie trendy. Gdyby ktoś mi ją opisał, spodziewałabym się czegoś co najmniej niezbyt fascynującego, tymczasem muszę oddać autorce, że wspaniale operuje piórem i jest doskonała w snuciu bogatych, barwnych opisów świata. Z drugiej jednak strony zupełnie nie wykorzystuje potencjału wykreowanych przez siebie postaci. Opisom bohaterów brakuje głębi – na tyle, że w pewnym momencie człowiek odnosi wrażenie, że to papierowe wydmuszki, a nie postacie z krwi i kości.
Choć akcja powieści przebiega niespiesznie – i tyczy się to zarówno wydarzeń norweskich z roku 2017 i francuskich z roku 2041 – to czyta się ją dobrze, z zainteresowaniem. Tutaj czytelnik nie ma być pochłonięty wartką akcją, jego ma przydusić klimat tej opowieści. A trzeba przyznać, że wizja świata odmalowana przez Maję Lunde jest przerażająca. Pokazuje ona bowiem, jak wielki wpływ na kolejne pokolenia będą miały nasze decyzje. Pokazuje, jak krótkowzroczni jesteśmy i jak okrutna przyszłość może czekać człowieka.
I to nie jest jakieś tam głupawe post-apo, tylko napisana pięknym, poetyckim językiem powieść doskonale osadzona w realiach i prezentująca bardzo prawdopodobną wizję przyszłości. Jestem pewna, że gdy po
Błękit sięgniecie, będziecie długo tę książkę mieli w głowie.
Moja ocena: 8,5/10
Polub Kreatywę na Facebooku
]]>
Sześć Cztery to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Pisałam o niej u siebie, jeśli chcesz poznać moją opinię 🙂
No proszę, bardzo jestem ciekawa, bo to brzmi bardzo entuzjastycznie 🙂 Dla mnie może najlepsza nie jest, ale daje radę. No i Japonia to coś, co naprawdę kocham 🙂
Porównanie do 'Millenium’ to dla mnie żadna rekomendacja, ta książka była przecież beznadziejna do kwadratu.
Sprzątanie według schematu to też jakiś śmieszny pomysł. Dobrze, że się chociaż nie tulisz do tych ubrań jak pani KonMari.
'Błękit’ wydaje mi się najciekawszy z tego zbiorowiska, chociaż powieści proEco to trochę dziwny pomysł.
Czy dziwny? Nie wiem, nie powiedziałabym. Wydaje mi się, że to po prostu bardzo aktualny temat i dobrze, że pojawia się w literaturze popularnej.
Chętnie przeczytam „Sześć cztery”, ciekawie się zapowiada.
Czytałam „Magię sprzątania” i „Tokimeki” i obie bardzo mi się podobały. Masz rację, że trochę niektóre pomysły były śmieszne, ale myślę, że to wynika z tego, że ta kultura właśnie taka jest. Ale mogę się mylić. Może jak przeczytam tą pierwszą książkę to inaczej spojrze na japończyków?
Mai LUnde czytałam książkę o pszczołach i była ładnie napisana, ale strasznie męcząca. Nie podeszła mi za bardzo.
Maja Lunde rzeczywiście bardzo ładnie pisze. Muszę sprawdzić „Historię pszczół”, bo ile głów, tyle opinii 🙂