rozmowa z jackiem kuligiem
|

Od 0 do 100 000 followersów na Twitterze i od bloga do pracy marzeń. Rozmowa z Jackiem Kuligiem

Zaczynał jak każdy z nas – pewnego dnia, bez żadnych konkretnych planów, otworzył bloga, potem uruchomił social media i codziennie z ogromnym zaangażowaniem pracował na sukces. Sukces przyszedł po kilku latach – najpierw 100 000 obserwatorów na Twitterze, potem propozycja pracy marzeń. Rozmawiam dzisiaj z człowiekiem, który swojej pasji i determinacji zawdzięcza ogromny sukces. A to dopiero początek jego drogi!

Kim jest Jacek Kulig?

Jeżeli nie jesteście fanami piłki, mogliście przegapić poruszenie w sportowych mediach, jakie pojawiło się w momencie, w którym mój rozmówca dzięki swojej działalności w sieci dołączył do nowatorskiego programu skautingowego, zostając digital scoutem drużyny FC Famalicão. Ponieważ nie o piłce będzie dzisiaj mowa, a o blogowaniu i mediach społecznościowych, jedynie w skrócie nadmienię, że jego praca będzie polegała na wyszukiwaniu i obserwowaniu talentów futbolowych z Europy Wschodniej i zdawaniu raportów do klubu. Choć jeszcze kilka lat temu coś takiego mogłoby wydawać się nierealne, jest to praca zdalna, która umożliwia podróżowanie po świecie, oglądanie meczów (w domu lub na stadionie) i robienie tego, co się kocha. A Jacek kocha to bardzo i za chwilę się o tym przekonacie.

Rozmowa z Jackiem Kuligiem – twórcą FootballTalentScout

Klaudyna Maciąg: Rozmawiamy dzisiaj, bo – jak wiesz – zajmuję się mediami społecznościowymi i uznałam, że ludzie, którzy mnie czytają, a są to głównie blogerzy i freelancerzy, powinni poznać case study Football Talent Scout i twoją drogę od założenia bloga do znalezienia pracy marzeń i od 0 do 100 tysięcy obserwatorów na Twitterze. Po pierwsze dlatego, że Twitter to wciąż taka „nieoswojona bestia” w Polsce, a po drugie staram się inspirować ludzi do tego, by swoją pasję zamieniali w pracę i by szukali nowych dróg dla siebie.

Ty ostatnio jesteś bardzo mocno rozchwytywany przez polskie media, a to wszystko dlatego, że nagle okazało się, że jakiś tam gostek z Twittera został zdalnym skautem w rewelacji sezonu ligi portugalskiej. Opowiesz o tym, jak do tego doszło? To raczej nie jest zbyt powszechny zawód, więc wychodzi na to, że przecierasz nieznane szlaki.

Jacek Kulig: Hm, przede wszystkim słowem-kluczem jest tu słowo „pasja”. Jestem człowiekiem, który jeżeli za coś się zabiera, to robi to po prostu na sto procent. I kiedy wziąłem się za blogowanie, za Twittera, to po prostu robiłem to absolutnie na maksa i to chyba to przyciągnęło uwagę tego klubu portugalskiego czy też innych ludzi. Myślę, że przebiłem się swoją mocą, swoją pasją.

Czyli wierzysz trochę w siebie? Bo ja zawsze miałam wrażenie, że czasem potrzeba dać ci kopniaka, żebyś poszedł do przodu.

Tak generalnie, na co dzień, to nie za bardzo w siebie wierzę. Ale jeżeli chodzi o futbol to tak, wierzę w siebie, bo czuję się w tym bardzo mocny.

Okej, to teraz wróćmy do samego początku. Jak rozpoczęła się działalność Football Talent Scout? Zacząłeś od Twittera, od bloga? Jak wyglądały początki?

Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Zawsze interesowałem się talentami i pewnego wieczoru – tak po prostu z nudów – postanowiłem przelać to na papier i założyłem bloga. Wszedłem na wordpress.com, założyłem bloga i zrobiłem swój pierwszy raport – pamiętam, o Ricardo Rodríguezie, obecnie piłkarzu Milanu.

Zaraz po blogu przyszedł Facebook. W ogóle nie byłem wtedy przekonany do Twittera, w tamtych czasach tak naprawdę nie wiedziałem jeszcze, czym w ogóle Twitter jest. Znajomi z forum Świat Piłki namawiali mnie, żebym założył konto i chociaż od początku nie miałem do tego przekonania, to przemogłem się, założyłem Twittera i okazało się to najlepszą możliwą decyzją, jaką podjąłem, bo cały ten boom na Football Talent Scout wziął się właśnie stamtąd.

W 6 lat dobiłeś do 100 tysięcy obserwatorów na Twitterze. To działo się stopniowo czy był jakiś moment, który sprawił, że wystrzeliłeś w górę?

Zdecydowanie to się działo stopniowo. Na początku nawet nie marzyłem, żeby dobić do tysiąca tak naprawdę, nigdy nie sądziłem, że będę miał tysiąc czy dwa tysiące obserwatorów – to była dla mnie jakaś niesamowita liczba, ale stopniowo to się powiększało, aż w końcu rozrosło się do takich rozmiarów, że przestałem to kontrolować.

Ile godzin zajmuje ci tworzenie contentu na bloga, Twittera i Facebooka?

Sporo. Pisanie raportu o zawodniku na bloga zajmuje dużo czasu – samo obserwowanie go zajmuje po kilka godzin dziennie przez parę dni. Żeby napisać jeden raport, oglądam zawodnika przynajmniej trzy-cztery razy i jest to czasochłonne.

Natomiast jeśli chodzi o pomysły na content na Twittera czy na Facebooka, to po prostu samo wpada do głowy. Nagle jest taki „klik” i mówię sobie: „Aaa, napiszę o tym”.

A zwróciłeś uwagę na to, jakie szaleństwo wywołało twoje ujawnienie się? Jestem przekonana, że co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi myślało, że za twoim projektem stoi sztab ludzi, drugie tyle pewnie zakładało, że jesteś typkiem pod krawatem, który jeździ po świecie i ogląda piłkę, a ty wrzuciłeś swoje zdjęcie z pracy i objawiłeś się światu jako polski robotnik mieszkający w Brukseli, łysy, w dresie. Widziałam, że to zrobiło na ludziach kolosalne wrażenie.

To było coś niesamowitego! Pamiętam, że wrzuciłem to zdjęcie spontanicznie – dopadła mnie jakaś odwaga, że warto pokazać im, kim jestem, po czym wstałem rano i jak zobaczyłem liczbę tych serduszek, tych komentarzy, naprawdę zrobiło mi się bardzo miło. Sądziłem, że wyleje się fala hejtu – że brzydki, że łysy – a tam nie było praktycznie ani jednego negatywnego komentarza. I z jednej strony byłem w ogromnym szoku, ale z drugiej było mi oczywiście bardzo, bardzo miło.

A co zamierzasz robić z tym dalej? Zaczynasz przygodę ze skautingiem, wiem, że nie planujesz porzucać swojego projektu, ale czy nie uważasz, że powinieneś teraz zacząć budować markę osobistą – jak to się fachowo w świecie marketingu nazywa – i działać pod swoim nazwiskiem? Masz jakiś pomysł na to?

Nie. Myślę, że stworzyłem markę Football Talent Scout i to ona będzie nadal tym „brandem” i na razie nie zamierzam promować swojego nazwiska.

W tej chwili to ono samo się promuje w mediach.

No tak, rzeczywiście, ale na razie nie planuję nic takiego. Na razie jest Football Talent Scout i to dalej będzie działało, a ja, mam nadzieję, z boku będę robił jakąś mini-karierę skautingową.

(tuż po naszej rozmowie Jacek zdecydował się na dodanie imienia i nazwiska w mediach społecznościowych, by, jak mówi, zacząć promować również swoją osobę, co uważam za ogromny sukces naszej rozmowy)

Trudno mi wyobrazić sobie, że to mogłoby być cokolwiek „mini” i cokolwiek „z boku”. Póki co jesteś na najlepszej drodze do tego, żeby za chwilę zajść tak daleko, że staniesz się dla nas nieosiągalny. No a poza tym są jeszcze takie miejsca, których wciąż nie wykorzystujesz – na przykład YouTube. Oczami wyobraźni widzę już twoje daily vlogi z życia skauta – zza biurka, z trybun – myślę, że jest to coś, o czym mógłbyś pomyśleć.

Myślałem o YouTubie. Ale w pierwszej kolejności myślę, że nie mam nadającej się do tego twarzy, a poza tym przeraża mnie kwestia sprzętu. No i musiałbym pewnie nagrywać w języku angielskim, czego bym się jednak trochę bał. Bo niby mówię dobrze po angielsku, ale nie perfekcyjnie – bałbym się jakichś błędów albo tego, że ludzie zaczęliby się śmiać, że coś powiedziałem nie tak.

Wiesz co, to jest bardzo typowe dla Polaków. To tylko my mamy takie przekonanie, że ludzie będą zwracać uwagę na to, jak mówimy w języku obcym. To się bierze z tego, że w szkołach nie ćwiczymy mówienia, a potem mamy wielkie parcie na to, żeby mówić doskonale i na dokładkę porównujemy się ze wszystkimi dookoła. Jestem jednak przekonana, że jak ty byś nawet powiedział coś nie tak – w końcu nawet w języku ojczystym robimy błędy – to i tak nikt nie zwróciłby na to uwagi. A jeśli chodzi o sprzęt, to teraz naprawdę można nakręcić dobrej jakości materiał samym telefonem.

Dobrym przykładem jest tutaj moja mama. Ona mieszka tutaj w Brukseli i rozmawia po francusku w stylu „ja pić”, „ja pójść” i absolutnie się tego nie wstydzi. Nawet jeżeli jedzie w autobusie, to na cały regulator przez telefon rozmawia i właśnie tak mówi.

No i co? Ktoś zwraca jej na to uwagę? Raczej nie.

No jasne, że nie! Ale mnie by było wstyd.

Proszę cię, wyobraź sobie, że przyjeżdżasz do Polski i zaczepia cię na ulicy obcokrajowiec, który mówi: „Ja szukać sklep”. Polacy przecież ekscytują się tym, że jakiś cudzoziemiec próbuje trochę po polsku mówić, nawet jeśli tak naprawdę mówi „po polskiemu”, więc tego nie powinieneś się obawiać.

Niby tak, dlatego… Będę jeszcze o tym myślał.

Przyznałeś w jednym z wywiadów, że na Football Talent Scout nie zarabiasz. Co za tym stoi? Z jednej strony nie chciałbyś się sprzedać i ja to rozumiem, ale z drugiej – czy są jakieś kwoty, które byłyby cię w stanie przekonać? Albo jakieś marki, z którym chętnie pogadałbyś o współpracy?

Nie, nie, nie, ja bym się chciał sprzedać! [śmiech] Trochę żartuję, ale myślę, że mógłbym kogoś reklamować za odpowiednie pieniądze, ale na pewno nie za pieniądze, które mi proponowano do tej pory. Na przykład wrzucenie artykułu sponsorowanego za 100$.

Nie żartuj! Nawet mnie płacą dużo więcej. To jest żenujące, żeby coś takiego proponować.

No właśnie, dlatego myślę, że musiałyby to być naprawdę spore kwoty i jakieś interesujące rzeczy, żebym dał się przekonać, bo ludzie często na Twitterze i blogu piszą mi, że podoba im się, że nie ma u mnie tego spamu. I właśnie przy tym chciałbym pozostać. Fajnie by było zarabiać na tym, ale nie mam na to jakiegoś szczególnego parcia.

Nie umieszczasz tam w ogóle żadnych reklam?

Nie. Nic. Zero.

A gdyby znalazło się coś naprawdę sensownego? Są tacy, co między relacjami z podróży zareklamują płyn do płukania, ale oczywiście nie chodzi mi o nic takiego, tylko o coś naprawdę z twojej branży.

O widzisz! Promuję teraz u siebie jedną markę – ale nie za pieniądze – jest to platforma ze statystykami piłkarskimi. Promujemy się nawzajem – oni dają mi dostęp do platformy, jakiś content, bo mogę u siebie umieszczać statystyki z ich strony – i to tak działa, że nawzajem sobie pomagamy, ale nie za pieniądze.

Masz sto tysięcy obserwatorów na Twitterze i ponad pięćdziesiąt cztery tysiące na Facebooku. To jest ogromny potencjał. Myślałeś o tym, żeby robić coś własnego? Teraz jest taki trend, żeby blogerzy i influencerzy zamiast liczyć na marki, robili coś pod własnym szyldem – kursy, ebooki, poradniki i tak dalej.

Nie myślę o czymś takim. W ogóle w temacie Football Talent Scout nie myślę o pieniądzach. Po prostu uwielbiam to robić, uwielbiam tworzyć content i na razie nie myślę o takim kierunku. No, chyba że trafiłaby się jakaś oferta nie do odrzucenia czy jakiś wyjątkowy pomysł w głowie.

Słuchaj, a może ty się obawiasz, że jeśli zaczniesz robić na tym pieniądze, to stracisz tę pasję, zapał do tego, co robisz? Ludzie mają czasem takie obawy. Czy tobie to nie grozi?

Nie, myślę, że nie. Sądzę, że jakieś dodatkowe zarobki jeszcze bardziej by mnie zmotywowały do tego. Sama powiedz szczerze, ile osób robi to, co kocha i dostaje za to pieniądze? Mało.

Prawda.

Większość społeczeństwa robi coś, czego nienawidzi – robią to, bo muszą, robią to po prostu dla pieniędzy. A robienie czegoś, co kochasz i dostawanie za to pieniędzy – to jest niesamowite. Chyba ty to robisz, bo piszesz i lubisz to, prawda?

Oj tak, uwielbiam to. Nie jestem jednym z tych, którzy cierpią i jęczą: „O, Boże, jak ja nienawidzę poniedziałku”. Dla mnie poniedziałek jest super – siadam do swoich zajęć, mam nowy plan w głowie, dziecko w przedszkolu – a przede mną tylko przyjemność pisania i tworzenia. Ale masz rację, że większość ludzi musi po prostu przetrwać i to wygląda tak, jak wygląda.

No widzisz, jesteś szczęściarą. Mój normalny dzień pracy wygląda tak, że wstaję o czwartej rano, idę do roboty, której nie znoszę, wracam o piętnastej, śpię trzy-cztery godziny, wstaję i zabieram się za Football Talent Scout. Teraz, kiedy jestem na zwolnieniu, oglądam tych małolatów po kilka godzin dziennie.

W takich chwilach widać, jak wielką masz na to zajawkę.

A jeśli to jest jakiś problem psychiczny? To stało się jakąś obsesją, że wpadłem w sidła tego skautingu. Ale myślę, że póki sprawia mi to przyjemność, to jest fajnie.

A zgłaszają się do ciebie ludzie, którzy chcieliby, żebyś ich przeszkolił, jak zostać skautem?

To jeszcze nie jest nic oficjalnego, ale mam ciekawą propozycję, by dać wykład na ten temat. Będziemy jeszcze o tym z pewną organizacją rozmawiać i myślę, że prędzej czy później coś takiego dojdzie do skutku. I byłoby to dość ciekawe doświadczenie.

A nadawałbyś się do tego, żeby szkolić kogoś „1 na 1”, gdyby na przykład zgłosił się do ciebie ktoś taki? Pytam nie w sensie merytorycznym, bo to oczywiste, że masz wiedzę i doświadczenie, ale tak po prostu po ludzku, czy lubiłbyś uczyć kogoś i na przykład miał do tego cierpliwość?

Myślę, że dałbym radę, ale też samego skautingu nie da się wyuczyć. Albo to masz, albo tego nie masz. Ostatnio na Facebooku napisał do mnie chłopak, że się tym interesuje. Pytał, jak miałby zacząć, prosił, bym coś podpowiedział. Powiedziałem mu: „Idź na pierwszy lepszy mecz albo nawet obejrzyj jakiś w telewizji, wyhacz jakiegoś zawodnika, zrób o nim raport i wyślij mi go, a ja go ocenię”. Wiesz, nie chcę zgrywać jakiegoś eksperta, ale myślę, że postaram się chłopakowi pomóc.

A uważasz, że odniosłeś sukces czy jeszcze tego nie czujesz?

Tak. Sto tysięcy osób na Twitterze to moim zdaniem jest spory sukces. Nie odniosłem sukcesu globalnego jako ja, ale taki mały sukcesik w postaci tego Twittera to tak.

Nie ma nikogo lepszego ani większego w tym temacie, prawda?

Nie ma. Na drugim miejscu wśród tych kont skautingowych znajduje się takie, które ma czterdzieści tysięcy mniej followersów.

I pewnie tworzy je cały sztab ludzi?

Tak, tak. Z tego, co wyliczyłem, mają sześć osób, które się tym zajmują. Jeden jest od social mediów, drugi jest od grafik, trzeci od czegoś tam jeszcze… A ja to robię sam. Jestem „One Man Army”.

Ale tak zawsze będzie? Czy planujesz mieć jakiś zespół do tego?

Nie, nie, nie. Ja chcę, żeby od początku do końca to było moje. Dostaję oferty, ludzie mi nawet jakieś CV wysyłają, co jest strasznie dziwne, ale nie potrzebuję tego.

A szkolisz się jakoś w temacie mediów społecznościowych?

Nie, pomysły same wpadają do głowy i wiem, jak to wszystko ogarnąć. Dużo rzeczy mam zaplanowanych – na przykład posty rezerwowe. Bo niestety mam taki lęk, że jak nie będę pisał regularnie, to ludzie stracą zainteresowanie, więc zawsze mam coś w zapasie. No i jeśli chodzi o cykl „Talent of the day” to tutaj też mam kilkanaście postów do przodu.

Czyli intuicyjnie robisz to, czego mnie uczą na drogich szkoleniach, brawo. I jest to idealne podsumowanie naszej rozmowy – samouk, człowiek z pasją, gość, który zaczynał od zera, a teraz przeciera szlaki jako „digital scout”, bo został zauważony na Twitterze. Gratulacje i powodzenia. Bardzo ci dziękuję, że znalazłeś czas na rozmowę.

Ja tobie również dziękuję, było mi bardzo miło.

– – –

Fotball Talent Scout w sieci:

Zapraszam do obserwowania!

Mam nadzieję, że nasza rozmowa zainspiruje wszystkich, którzy tworzą w sieci, ale mają zbyt mało wiary w siebie oraz tych, którzy potrzebują motywacyjnego kopa do działania i sięgania po swoje marzenia. Konsekwencją, ciężką pracą i pasją można zdziałać naprawdę wiele, a Jacek Kulig, z którym spędziłam godzinę na przemiłej rozmowie, jest na to najlepszym przykładem.

Spodobał Ci się ten wpis? Polub mój fanpage na Facebooku:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *