||

Czy nasze córki pójdą inną drogą? – [Zacznijmy Od słowa, odc. 10]

Od wczoraj chodzą mi po głowie dwa teksty. Artykuł „Więcej damskich szatni” Anny Szulc, opublikowany w najnowszym „Forbes Women” oraz fragment „Monologów waginy” Eve Ensler. To właśnie z ich powodu zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy naszym córkom łatwiej będzie pójść nieoczywistymi ścieżkami?

Posłuchaj wersji audio:

Dziennikarka Anna Szulc zainteresowała się fabryką Mercedesa w Jaworze. 36% załogi zakładu stanowią kobiety, doceniane nie tyle za predyspozycje fizyczne, co intelektualne i mentalne. I choć należy pamiętać, że Polka w fabryce to nic nowego – całe pokolenia polskich kobiet nie bały się ciężkiej, fizycznej pracy przy jednoczesnym prowadzeniu domu i opiece nad rodziną – to rynek nigdy nie był tak bardzo otwarty na nasz rozwój, jak teraz. Nikogo już nie szokują inżynierki (nie panie inżynierowe, czyli żony swoich mężów) na wysokich stanowiskach i powoli przestaje dziwić, gdy młode dziewczęta wybierają techniczne kierunki, by zająć się czymś innym niż tym, co powszechnie uważa się za „babski zawód”.

W artykule „Forbes Women” podane są przykłady uczestniczek warsztatów Girls Go Technology – nastoletnich dziewcząt, które dzięki programowi mogą odkryć swoje talenty i predyspozycje, poznać podstawy programowania, nauczyć się pisania biznes planu czy poznać metody autoprezentacji. Wiele z uczestniczek chce później pójść tą drogą, zamiast powielać schematy znane ze swojego otoczenia.

Jakie możliwości mają młode kobiety z małych miejscowości?

Mieszkam w byłym mieście wojewódzkim. Mamy tu porządną politechnikę, średniej klasy uniwersytet, sporo dużych zakładów pracy. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy na młode kobiety czeka tutaj coś konkretnego, bo wybór dróg jest dosyć szeroki. Bohaterki artykułu pochodzą jednak z miejsca, w którym większość dziewcząt idzie jedną z dwóch ścieżek – albo siadają na kasie, albo zostają kosmetyczkami czy fryzjerkami. Bo tak robiły ich mamy, tak robiły ich babcie. Taki kierunek wydaje się więc dla nich nie tylko naturalny i oczywisty, ale przede wszystkim… jedyny. I właśnie stąd biorą się programy zachęcające młode kobiety do aktywizacji, do pójścia na studia, znalezienia innej drogi – żeby pokazać im, że można inaczej.

Ja wierzę, że kiedy córki dziewczyn z mojego pokolenia będą wchodzić w dorosłość, przepełniać je będzie wiara we własne możliwości i w to, że mogą mieć inny pomysł na siebie. Nowy, nieoczywisty – taki, którego dziś sobie nie wyobrażamy.

Czy dorastanie to dobry czas na wybór przyszłości?

Ostatnio jedna ze starszych osób z mojego otoczenia wyrażała ubolewanie nad chłopakiem, który poszedł do szkoły samochodowej, a teraz jest po dwudziestce i robi coś zupełnie innego.

Stanęłam po jego stronie, bo uważam, że szkole średniej i maturze przypisuje się zbyt duże znaczenie. Ba, już dawno temu doszłam do wniosku, że i studia często bywają niepotrzebne. Wybieranie drogi życiowej w momencie, w którym nie wie się nic o samodzielnym, dorosłym życiu jest dla młodych ogromnym wyzwaniem. Jest też o tyle bezsensowne, że w XXI wieku 5-10 lat na rynku nowych technologii to jest przepaść gigantyczna i wręcz nie do ogarnięcia rozumem. Wielu ludzi idzie na studia, bo tak im każą, bo nie wiedzą, co robić, bo to wydaje im się sensowne – a potem przebranżawiają się, bo przed trzydziestką otwierają się przed nimi możliwości, jakich nie było wcale, gdy mieli lat 19.

Myślicie, że idąc na polonistykę spodziewałam się, że potem przez lata jako social media manager będę w ciągu miesiąca zarabiać więcej niż mój ojciec przez trzy miesiące zarabiał na hucie? A kto w 2007 roku mógł w Częstochowie wiedzieć, że takie zajęcie będzie w ogóle możliwe? Gdybym wówczas znała przyszłość, nie dałabym sobie wmówić, że muszę iść na studia i już wtedy rozwijałabym odpowiednie kompetencje, żeby wejść na rynek z impetem i działać w tym kierunku od samego początku.

I dodam w tym miejscu jeszcze coś, co być może inni uznają za kontrowersyjne. Moim zdaniem większy wpływ na życie człowieka ma szkoła podstawowa niż liceum czy studia. To właśnie w dzieciństwie kształtuje się wiele cech naszego charakteru oraz ujawniają się pewne wrodzone predyspozycje. Również wtedy nawiązujemy pierwsze przyjaźnie – często na całe życie – i nabywamy pewne umiejętności społeczne. To, jacy jesteśmy dziś, ma korzenie w tym, jakie było nasze dzieciństwo.

Dlatego zamiast naciskać na piętnastolatków, żeby „teraz zaraz” określili się, jakie ma być ich dalsze życie, powinniśmy okazywać dzieciom zainteresowanie i wsparcie od samego początku, a gdy będą wchodzić w dorosłość – dać im trochę luzu. Bo niektórzy rodzice mają gigantyczne parcie, by posłać dziecko do najlepszego liceum w mieście, potem obowiązkowo na dobre studia, a potem strach powiedzieć im, że „Halo, wolałabym pójść inną drogą”, bo przecież oni mieli taki cudowny plan

Jaką drogą pójdą nasze córki?

W dobie ogromnej popularności mediów społecznościowych, blogów i influencer marketingu, coraz więcej kobiet z mojego pokolenia odkrywa, że robienie biznesu to nie zawsze jest branie dotacji na otwarcie salonu kosmetycznego i zwijanie się z nim po dwóch latach, co przez długi czas było podstawą babskich jednoosobowych działalności.

Ponieważ sama prowadzę firmę i wciąż zależy mi na rozwijaniu jej, uczestniczę w wielu inicjatywach dla przedsiębiorczych kobiet, należę do biznesowych grup dyskusyjnych, biorę udział w szkoleniach i kursach. To pozwala mi sądzić, że po pierwsze – światem biznesu online w naszym kraju rządzą kobiety, a po drugie – coraz więcej przedstawicielek mojego pokolenia, a także czterdziesto- i dwudziestolatek poważnie myśli o rozwijaniu własnej działalności – zarówno offline, jak i online – i wiele z nich robi to świetnie!

I teraz wyobraźmy sobie, że mamy całe rzesze aktywnych zawodowo kobiet, które w wielu przypadkach łączą prowadzenie firmy z wychowaniem dzieci. Wierzę, że ich córki – nasze córki – wyrosną na kobiety, które nie boją się pójść własną drogą. Które mają odwagę spełniać marzenia, nawet jeśli nie mają one związku z typowo babskimi profesjami. Dla których mówienie o pieniądzach nie jest tabu, a godziwe zarobki są czymś zupełnie naturalnym.

Tutaj przypomina mi się fragment „Monologów waginy”, który tak bardzo utkwił mi w pamięci. Przedstawiał on historię kobiety straumatyzowanej przez to, jak dawniej traktowano pierwszą menstruację. Dla swojej córki chciała ona czegoś innego, dlatego ta przywitała pierwszą miesiączkę tekstem: „Dzwoń do ciotek, czas na świętowanie!”.

I to jest właśnie to, o co mi chodzi – abyśmy zapomniały o tym, jak przez lata nas ograniczano i wtłaczano w schematy. Po to, żeby nasze córki były pewne siebie i nie musiały odtwarzać utartych ścieżek tylko dlatego, że są kobietami.

Czego nauczył mnie biznes moich rodziców?

Kiedy w artykule Anny Szulc czytałam o dziewczętach, dla których otoczenie widzi tylko jedną drogę – „tak jak matka i babska zostań fryzjerką/kasjerką/kosmetyczką”, pomyślałam, że miałam ogromne szczęście, iż mogłam obserwować, jak rodzi się, kwitnie i – niestety – upada biznes moich rodziców. Bo to niesamowicie wyposażyło mnie na przyszłość.

Moi rodzice prowadzili razem agencję poligraficzną. Zaczynali w doskonałym momencie, nie mając w okolicy żadnej konkurencji i przez lata będąc liderami lokalnego rynku. Kończyli, gdy w tym samym budynku działało kilka firm o podobnym profilu i gdy w Internecie dało się znaleźć podobne produkty i usługi w dumpingowych wręcz cenach.

Firma rodziców była ważna w naszym życiu – bo po prostu sześć dni w tygodniu jeździli do pracy, żyli nią i w jakiś sposób wciągali do niej mojego brata i mnie. Jako nastolatka mogłam więc oglądać, jak wygląda budowanie biznesu od środka, co się w nim sprawdza, a co nie i wyciągać z tego wnioski na przyszłość.

Czego zatem nauczyłam się dzięki firmie rodziców?

  • Że nie warto stawiać wszystkiego na jedną kartę. Ja prowadzę biznes, ale mój mąż ma etat – i nie wyobrażam sobie, żebyśmy oboje pracowali na własny rachunek. A już na pewno nie w jednym miejscu. Niewykluczone jednak, że w tej kwestii zmienię zdanie, gdy swoją firmę rozwinę do takiego poziomu, w którym ryzyko będzie niewielkie. Już teraz mój mąż zmienia pracę na taką, która być może będzie gorzej płatna, ale za to blisko domu, a nie w innym województwie.
  • Że warto mieć odwagę robić swoje.
  • Że własny biznes to wyrzeczenia, ale też możliwość sięgania wyżej.
  • Że dzieciom warto dawać dobry przykład (to mój przypadek), ale lepiej nie podawać im wszystkiego na tacy (przypadek mojego brata).
  • Że trzeba myśleć o poduszce finansowej i inwestowaniu na przyszłość.
  • Że czasem należy zmienić kierunek, by dostosować się do zmieniającej się rzeczywistości.
  • Że nie wolno ignorować sygnałów świadczących o tym, że coś się wali.

Nie będę ukrywać, że obserwowanie, jak rodzinny biznes upada nie jest najlepszym wspomnieniem mojego życia i najpewniej nie jest to też ulubiony temat moich rodziców. Ale nie da się zmienić przeszłości, za to można wyciągać wnioski na przyszłość. I ja wierzę, że z ich historii mogę wydobyć zarówno przykłady pozytywnych działań, jak i cenną lekcję na temat tego, czego robić się nie powinno. Niewykluczone, że taka nauka na błędach jest nawet bardziej wartościowa niż dostawanie gotowych rozwiązań i życie w przekonaniu, że naszym rodzicom zawsze wszystko wychodziło. To przecież kosmiczne obciążenie psychiczne i presja, z którą wielu nie jest sobie w stanie poradzić.

Ja mogłam obserwować biznesowe wzloty i upadki – i dzięki temu wiem, czego chcę i czego nie chcę w swojej firmie. Mam nadzieję, że moja córka obserwując to, co robię, też będzie wyciągała dla siebie cenne wnioski na przyszłość. Być może uzna, że za nic w świecie nie chce prowadzić biznesu z domu? Być może dojdzie do wniosku, że ona też chce pracować na własny rachunek? Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale wiem, że moje dziecko będzie czujnie obserwować wszystko, co robię i to zaważy na tym, jakie kiedyś podejmie decyzje.

Sama miałam odwagę marzyć i sięgać po swoje, bo moja mama jest absolutną wymiataczką. Pracowita, przedsiębiorcza, silna i odważna – nigdy nie wtłaczała mnie w schemat „bycia taką a taką kobietą” i cały czas wspiera wszystkie moje działania. Kibicowała, gdy otwierałam bloga, kibicowała, gdy otwierałam firmę. I kibicuje cały czas, szczerze ciesząc się z sukcesów i dając wsparcie w nerwowych sytuacjach. Ktoś powie, że to naturalna postawa rodzica, ale ja wiem – bo znam takie przypadki – że są rodzice, którzy wolą, by ich dzieciom nie szło, bo wtedy jest nadzieja, że znów staną się zależne od nich. Cieszmy się zatem i doceniajmy to, gdy rodzice są dla nas wsparciem, bo nie każdy ma tyle szczęścia.

A na koniec…

Cieszę się, że w ostatnim czasie trafiłam na dwie tak cenne publikacje. Bo one nie tylko skłoniły mnie do napisania tego artykułu, ale też dały do myślenia na innym polu – mianowicie, że jeśli chcę być dobrym przykładem dla mojej córki, to nie tylko muszę robić swoje w biznesie, ale też pamiętać o zachowaniu równowagi. Bo czasem jeszcze zdarza mi się pracować w godzinach, w których nie powinnam. A takich wspomnień dla mojego dziecka nie chcę.

Spodobał Ci się ten wpis? Polub mój fanpage na Facebooku:

7 komentarzy

  1. Świetny artykuł! Daje do myślenia. Ja mam nadzieję, ze moje córki będą rozsądniejsze niż ja i że podejmą lepsze decyzje w życiu. Nie mam jednak zamiaru wtrącać się i naciskać na nie. To ich życie i mają prawo do podejmowania własnych decyzji i popełniania błędów.

  2. Oj obecnie wszystko się zmienia. Już nie to, jaką drogą pójdą nasze dzieci i czy będą kontynuowały naszą pracę.
    Teraz to trochę tak jak na nowo odkrytym lądzie – jak my i nasze dzieci mamy działać aby przyszłość i niespodziewane atrakcje (kwarantanny) nam nie szkodziły.

    Więcej ecommerce, więcej automatyzacji (np. automatycznego wystawiania faktur), częściowo outsourcing (aby zmniejszyć własne koszty) przy jednoczesnym uniezależnieniu się od podwykonawców.
    Dziki zachód, nowe niezbadane lądy, sporo niewiadomych i sporo zagrożeń. I najważniejsze, trzeba mieć otwartą głowę, minimalizować koszty, patrzyć w szerszej perspektywie (również rodzinnej). Ale będzie dobrze 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *