pani swojego czasu gang praca w gangu psc
|

Jak trafiłam do Gangu Pani Swojego Czasu i czym się tutaj zajmuję?

Niewiele tematów tak mocno elektryzuje moich czytelników, obserwatorów i znajomych, jak kwestia zatrudnienia w Gangu Pani Swojego Czasu. Od pół roku nieustannie otrzymuję pytania: „Jak ci się to udało?”, „Jak to zrobiłaś?”, „Czym się tam zajmujesz?”, „Jak to jest?” itd., i choć planowałam poruszyć tę kwestię w podcaście, to nie ma czasu czekać na dogodne chwile na nagrywanie – prościej poświęcić parę wieczorów na pisanie i „mieć to już z głowy” (choć muszę przyznać, że to niesamowicie przyjemny temat!).

Jak to się stało, że trafiłam do Gangu?

Bardzo prosto – dostałam prośbę o przesłanie portfolio, a kilka tygodni później – o napisanie próbnego tekstu (oczywiście za pieniądze, co niestety nie jest jeszcze standardem w środowisku). Feedback otrzymałam już godzinę po wysłaniu tekstu i był on tak entuzjastyczny, że wiedziałam już, że będę co jakiś czas mogła napisać coś dla PSC. Ale że dwa dni później dostanę propozycję zostania Gangsterką w ogóle się nie spodziewałam.

Śmieję się, że dostałam się do Gangu tylnymi drzwiami, w dodatku chwilę po złożeniu sporego zamówienia w sklepie PSC (co polecam przetestować wszystkim – a nuż się uda ;)), ale szybko zorientowałam się, dlaczego taka sytuacja jest układem idealnym. PSC znała mnie już jako swoją klientkę, czytelniczkę bloga, słuchaczkę podcastu, członkinię Klubu PSC, ale również blogerkę i copywriterkę. Widywałyśmy się na blogerskich imprezach i grupach fejsbukowych, czasem dyskutowałyśmy w social mediach, a do tego w przeszłości brałam udział w pierwszym i drugim etapie rekrutacji na stanowisko Bogini Cierpliwości, co z pewnością rozśmieszy te Gangsterki, które o tym nie słyszały, bo na tle naszych dziewczyn z Ministerstwa Cierpliwości wychodzę na bezczelnego buca, któremu brakuje ich empatii, cierpliwości i życzliwości. To natomiast jest świetnym dowodem na to, że podczas oficjalnych (i nieoficjalnych również) rekrutacji PSC naprawdę wie, co robi i zatrudnia takie osoby, które doskonale sprawdzą się w danej roli.

Dlaczego warto zatrudnić osobę, która dobrze zna markę?

Choć o moim zatrudnieniu w Gangu zadecydowały umiejętności copywriterskie, to już podczas rozmowy „o pracę” doskonale wiedziałyśmy (mam na myśli Olę Budzyńską, szefową onlajnu – Joasię – oraz siebie), że cała moja przeszłość jako klientki/czytelniczki/obserwatorki jest moim ogromnym atutem. Dziewczyny zaczynały zdanie, ja je kończyłam i co chwilę okazywało się, że w sumie to niewiele trzeba mi tłumaczyć. Świetna znajomość marki bardzo ułatwiła mi pracę – bo wiedziałam, jakim językiem się komunikujemy, jak wygląda nasza odbiorczyni, czym się zajmujemy, jakie treści tworzymy i co sprzedajemy, jakie idee są nam bliskie. To niesamowita oszczędność czasu, kiedy nie musisz przeprowadzać formalnej rekrutacji i przeglądać tysięcy zgłoszeń, a potem umawiać się na rozmowy. I gdy nie musisz niczego tłumaczyć, bo osoba po drugiej stronie czuje klimat.

Tak, już wcześniej byłam wielką fanką marki. Tak, podziwiałam to, co stworzyła Ola Budzyńska. I totalnie się tego nie wstydzę – to właśnie dzięki temu jestem teraz w takim miejscu, w jakim nawet nie marzyłam, że będę.

Okej, jestem w Gangu. Co z moją firmą?

W styczniu 2020 roku, dzień przed tym, jak dostałam propozycję dołączenia do Gangu, ogłosiłam zawieszenie usług. W tamtym momencie miałam spore grono stałych klientów, którzy dostarczali mi niesamowicie satysfakcjonujących dochodów i uznałam, że nie będę pracować dla nikogo więcej. Zabawne jest to, że do tego stałego grona zaliczyłam też Panią Swojego Czasu, mimo że w tamtym momencie miałam w planach stworzenie dla niej zaledwie drugiego tekstu – podskórnie jednak czułam, że będzie to współpraca na dłużej.

Usunęłam ze strony wszystkie informacje o usługach, dałam znać w social mediach, że nie przyjmuję więcej zleceń i szykowałam się na spokojny czas ze stałymi klientami. Bardzo było mi to potrzebne, bo cały poprzedni rok brałam na siebie niesamowicie dużo, żeby móc powiedzieć sobie: „To jest to, nareszcie doszłam do odpowiedniego poziomu”. Wiedziałam, że nie muszę już brać zleceń na weekendy, że spokojnie mogę wszystkim odmawiać i że to będzie dla mnie naprawdę dobry czas.

W tamtym momencie uświadomiłam sobie też, że nie jestem w stanie pójść ze swoim biznesem o krok dalej. Kilka miesięcy wcześniej przeprowadzałam rekrutację, żeby stworzyć zespół, któremu będę oddawać tony zleceń transkrybenckich, jakie do mnie spływały i była to rekrutacja naprawdę udana. Trafiłam na świetnych ludzi, którzy dobrze radzili sobie ze swoimi zadaniami, a firma mogła rozwijać się dalej, w jakiejś części bez mojego udziału.

A przynajmniej powinna.

Jednoosobowy biznes – tak, z tym radziłam sobie świetnie – z dochodami na tyle dobrymi, że mogłam namówić męża na rzucenie świetnie płatnej pracy w innym województwie na rzecz nieco gorszej finansowo, ale blisko domu. To, co mnie przerosło, to rola osoby firmującej swoją twarzą pracę innych. Dlatego kiedy moi transkrybenci oddawali mi wykonaną robotę, ja traciłam godziny na sprawdzanie, czy nie popełnili żadnych błędów. Miałam oszczędzić czas, miałam przyjmować więcej zamówień na transkrypcje, a finalnie wylądowałam z siedzeniem po nocach i odsłuchiwaniem nagrań od zera. To wciąż zajmowało mniej czasu niż samodzielne wykonanie transkrypcji, ale przecież nie o to powinno chodzić, prawda?

Ta sytuacja uświadomiła mi, że trzeba mieć ogromne zaufanie do ludzi i stalowe nerwy. Z tym drugim jest u mnie ciężko – dlatego właśnie po kilku miesiącach niesamowitego stresu wolałam przestać przyjmować dodatkowe zlecenia i ewentualne nowe propozycje (które spływają do mnie regularnie, mimo że od 7 miesięcy nie widać na stronie informacji o usługach) – przekierowywać do innych. W niczym nie pośredniczę, niczego nie firmuję swoją twarzą, po prostu gdy otrzymuję maila z propozycją zlecenia, podaję kontakt do znajomego copy czy transkrybentów, których mogę polecić i mam święty spokój.

Czy świadczy to źle o mojej działalności? Wierzę, że nie. Teraz wiem, że nie każdy nadaje się do przekroczenia granicy z freelancera do bycia właścicielem firmy zatrudniającej ludzi i nie uznaję tego za porażkę. Była to dla mnie bardzo cenna lekcja, która pozwoliła mi uświadomić sobie, że lepiej robić swoje we własnym zakresie niż na siłę dążyć do budowania dużego biznesu, gdy nie ma się do tego odpowiednich predyspozycji.

Kiedy więc jestem dziś pytana o to, jak rozwija się moja firma i czy zamknęłam ją po dołączeniu do Gangu, to odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie. Praca dla PSC jest moim głównym zajęciem – czymś na kształt etatu – ale mam także kilka współprac trwających latami, których nie musiałam zamykać.

Jedyne, z czego zrezygnowałam w styczniu 2020 roku – właśnie z myślą o Gangu – to praca dla grupy wydawniczej, która również była czymś na kształt etatu, czyli stanowiła moje główne zajęcie. Nasza wspólna przygoda trwała 10 lat – najpierw byłam recenzentką, potem korektorką, a od kilku lat zarządzałam działem promocji – i wspominam to naprawdę dobrze. Przynajmniej jeżeli chodzi o to, co miałam do zrobienia, o kontakt z mediami i blogerami oraz prezesem, o to, ile ciekawych wyzwań mogłam pokonać. Brałam udział m.in. w tworzeniu trzech marek wydawniczych od zera i jest to takie doświadczenie, którego mogłabym nie zebrać nigdzie indziej. Ostatnie miesiące były dla mnie jednak ciężkie psychicznie z uwagi na klientów i czytelników, którzy w obrzydliwie chamski sposób wyrażali swoje niezadowolenie np. z powodu przesunięć premier, dlatego kiedy w swoje 32. urodziny usuwałam się z fanpage’a wydawnictwa, płakałam z ulgi.

Chcesz zobaczyć, jak wygląda nasza praca od środka? Zajrzyj na Instagram @paniswojegoczasu_official

Co robię w Gangu PSC?

Oto drugie z najczęściej zadawanych pytań, jakie otrzymuję w kontekście mojej pracy dla Pani Swojego Czasu, tym bardziej odkąd w kwietniu awansowałam na szefową działu contentu i zajmuję się nie tylko copywritingiem.

Ponieważ nasza marka stawia na transparentność, nie jest tajemnicą, kto czym się w Gangu zajmuje i swoje codzienne zadania mogę po prostu wypunktować:

  • Jako Content Manager zarządzam pracą zespołu odpowiedzialnego za treści – artykuły, posty w mediach społecznościowych i filmy. Współpracuję także z innymi działami oraz osobami z zewnątrz – odpowiedzialnymi za transkrypty, notatki wizualne, montaż podcastów, grafiki promocyjne, korektę, gościnne posty itd. – zlecając im pracę, pilnując terminów i przekazując dalej to, co zrobiły (np. do działu technicznego).
  • Opracowuję i rozplanowuję plan promocji – przy wsparciu szefowej onlajnu oraz Kreatywnie Nam Planującej Kasi – i przypisuję wszystkim zadania związane z promocją. Wiąże się to z długim dłubaniem na Asanie i w Arkuszach Google, ale jest to kosmicznie ważne, żeby każdy wiedział, co kiedy będzie się działo, co na kiedy musi przygotować i jaki jest nasz plan na najbliższe tygodnie.
  • Tworzę treści na bloga, do sklepu, na Facebooka, YouTube’a, Landing Page’e i strony, które stawiamy oraz hasła reklamowe do grafik promocyjnych.
  • Przygotowuję notatki ze wszystkich lajwów i webinarów, #kawzbudzyńską i #kwadransówzbudzyńską oraz karty pracy do webinarów i filmów na YouTubie (jak to wygląda, możesz podejrzeć tutaj).
  • Piszę newslettery oraz maile, które przychodzą do osób zapisujących się na różnorakie listy oczekujących.
  • W przypadku drobnych treści, których nie przekazujemy do korekty, biorę to zadanie na siebie.

Przez pewien czas zajmowałam się także przygotowywaniem transkrypcji do podcastów, ale szybko doszłyśmy w Gangu do wniosku, że szkoda zajmować mnie czymś tak czasochłonnym, kiedy w tym czasie mogę wymyślać kolejne działania promocyjne albo tworzyć treści.

I to jest też w tej pracy cudowne – że możesz oddać innym coś, czego sama nie czujesz, na co nie masz przestrzeni albo w czym słabo się odnajdujesz. I od drugiej strony – że możesz awansować, by robić coś, w czym jesteś świetna.

Dlaczego kocham swoją pracę?

Odkąd dołączyłam do Gangu, robię takie rzeczy, których nie byłabym w stanie robić w swojej własnej firmie. Biorę udział w tworzeniu czegoś wielkiego – dużych kolekcji, fantastycznych produktów, treści, które ludzie uważają za wartościowe. Nie stoję w miejscu, cały czas razem z zespołem idę do przodu, biorę udział w burzach mózgów, które sprawiają, że głowa puchnie od nadmiaru wizji i pomysłów i czuję, że moje skrzydła rosną.

Wydałam e-booka, który nie powstałby bez wsparcia zespołu i wiedzy, jaką zyskałam dzięki nowej roli. Pracuję nad swoim pierwszym produktem fizycznym, który jest dla mnie czymś tak wyjątkowym, że na samą myśl się wzruszam, a za jakiś czas będę miała swoją książkę (czym z kolei kosmicznie wzrusza się moja mama!).

Przede wszystkim jednak – praca w Gangu pozwoliła mi uwierzyć w siebie i swoje umiejętności. Już nie waham się powiedzieć, że w czymś jestem dobra. Ja to po prostu wiem – a wszystko to za sprawą tej niesamowitej ekipy.

Moja szefowa mówi publicznie „dupa”, tańczy przed tłumami oglądających i słynie z ciętego języka i bezkompromisowości. Dla wielu jest inspiracją, przykładem kobiety sukcesu, która nie waha się wspierać innych kobiet i która otwarcie przyznaje, że zatrudnia ludzi lepszych od siebie w danej dziedzinie. I chociaż równie wiele osób jej nie rozumie, często otwarcie hejtując, ja wciąż pozostaję pod wielkim wrażeniem tego, co stworzyła i co cały czas uparcie rozwija.

Dla mnie obserwowanie pracy Oli Budzyńskiej z bliska oraz bycie częścią jej zespołu jest najpiękniejszym doświadczeniem życia. Kiedy ktoś mnie pyta, gdzie te moje biznesowe ambicje i rozwijanie swojej firmy, śmieję się, bo wiem, że dopiero teraz rozkwitam, rozwijam skrzydła i robię coś, co daje mi radość i satysfakcję.

Kocham swoją pracę, bo jestem tutaj po prostu szczęśliwa i doceniana. Kiedy zrobię coś dobrze – dostaję za to pochwałę. Kiedy czegoś nie rozumiem – dostaję pomoc. Kiedy mam doła – dostaję takie wsparcie, jakiego spodziewałabym się po najbliższych przyjaciołach. A to, co mnie w naszym zespole najbardziej zdumiewa, to z jednej strony działanie jak dobrze naoliwiona maszyna (każdy wie, co ma robić i że od jego pracy zależy praca innych osób), a z drugiej – niewyobrażalnie wręcz doskonałe dopasowanie. Uzupełniamy się, oddziałujemy na siebie nawzajem, wspieramy, motywujemy do działania i po prostu… potrzebujemy. I to jest po prostu piękne.

Tu jestem, tutaj czuję się wspaniale, tutaj chcę być już zawsze. Nie zostałam właścicielką wielkiego biznesu zatrudniającego ludzi, bo źle się z tym czułam. Osiągnęłam swój szczyt i odkryłam nową rolę dla siebie, która pozwoliła mi na własnych skrzydłach wznieść się wyżej.

A teraz jestem częścią marki wyjątkowej, marki dla kobiet, marki, z której mogę być dumna jak jasna cholera. Jeszcze rok temu nie wiedziałam, że tutaj chcę być, a teraz nie wyobrażam sobie siebie nigdzie indziej.

W styczniu śmiałam się, że praca dla PSC to najwyższy możliwy szczyt w tym kraju, że wyżej to już tylko Manchester United. Teraz wiem, że się myliłam. Nie rzuciłabym tej pracy nawet dla ukochanego klubu.

Życzę Ci dojścia do takiego właśnie punktu. Znajdź swój szczyt, zdobądź go, a potem nieś się jeszcze wyżej.

Przeczytaj również:

 

Spodobał Ci się ten wpis? Polub mój fanpage na Facebooku:

 

14 komentarzy

  1. Bardzo ciekawy post, uśmiechałam się jak go czytałam, bo czułam z niego Twoja autentyczna radość z tej pracy i takiego obrotu sytuacji, który Cię zaskoczył i jednocześnie uszczęśliwił. Taka historia jest bardzo poruszająca i inspirująca ?

    1. Dziękuję, bardzo się cieszę! 🙂 W sumie chciałam tylko odpowiedzieć na pytania, które ciągle dostaję, a wyszło z tego coś, kurczę, większego, co sprawia, że mam gulę w gardle – szczególnie jak odbieram wiadomości od pozostałych Gangsterek, Szefowej i życzliwych mi osób, które po prostu cieszą się razem ze mną. Cieszę się, że taki mamy efekt – bo bardzo potrzebowałam takich emocji dziś 🙂

  2. Wow 🙂 To jest tak piękne i motywujące! Czuć w tym tekście radość i pozytywną energię, którą aż chcę się zarazić 😉
    Jesteś dla mnie jakimś niedoścignionym wzorem.

    Tak trzymać! I biegnij po kolejne sukcesy 😀

  3. No i super ze robisz to co lubisz, co Ci w tym momencie odpowiada i daje pozytywnego kopa. A hejterami nie ma sie co przejmowac. Zazdroszcze Ci, ale tak pozytywnie?. Glownie odwagi i otwarcia na nowe. Wszystkiego dobrego

  4. Ach, czytałam ten wpis i cały czas miałam uśmiech na twarzy 🙂 Ty, dziewczyno, jesteś po prostu niepowtarzalna jak najcenniejszy skarb i cieszę się, że gang PSC to zauważył i możesz teraz robić coś, co naprawdę uwielbiasz 🙂 I pamiętaj, że Ty też masz jeszcze wiele szczytów do zdobycia 🙂

  5. Kiedy docierasz do szczytu już uskrzydlona, to nic nie stoi na przeszkodzie, by po prostu pofrunąć. <3

    Pamiętam, że strasznie się ucieszyłam, kiedy ogłosiłaś, że dołączasz do Gangu. PSC dużo na tym zyskała. 🙂

    Powodzenia na dalszych szlakach!

  6. Bardzo inspirująca historia! Wspaniale, ze znalazłaś prace, o której marzyłaś, bo to nie zdarza się co dzień :). Zycie przynosi nam tak wiele niespodzianek. Gratulacje! Pozdrawiam!

  7. Milo cos takiego przeczytać. Marzy mi się własną działalność, ale freelancing mnie póki co sprowadza na ziemie, bo ciężko znaleźć klienta. Co prawda nie na usługi copywritingu, ale tez w branży. Powodzenia i gratuluje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *