droga zachód słońca rok 2020 podsumowanie
|

Czego nauczył mnie rok 2020? Podsumowanie najbardziej niezwykłego roku mojego życia

Czasami czuję, że 2020 roku nie wypada głośno chwalić. Powiedzieć, że był udany, gdy tymczasem ludzie modlą się o nadejście 1 stycznia w nadziei na to, że problemy ostatnich miesięcy magicznie znikną, to jak kichnąć w miejscu publicznym. Niezbyt rozsądnie.

Faktom jednak trudno zaprzeczyć – dla mnie rok 2020 był niezwykły, owocny i bardzo, bardzo rozwojowy. Pomimo całego tego szaleństwa pandemicznego i pomimo że naprawdę mnie nie oszczędzał – będę wspominać go dobrze. Przede wszystkim dlatego, że wiele się w tym czasie nauczyłam.

A czego konkretnie – o tym poniżej.

Dobra praca dodaje skrzydeł

Początek roku wiązał się u mnie z ogromną rewolucją. To w styczniu postanowiłam zawiesić usługi dla nowych klientów i ograniczyć się wyłącznie do pracy dla tych, z którymi już współpracowałam. Co ciekawe, zaliczyłam do tego grona również Panią Swojego Czasu, dla której w tamtym okresie napisałam zaledwie jeden tekst, ale po ultrapozytywnych reakcjach czułam, że będzie to współpraca na dłużej. I nie pomyliłam się, bo dzień później otrzymałam propozycję dołączenia do Gangu PSC, co dość szeroko opisałam w artykule: Jak trafiłam do Gangu Pani Swojego Czasu i czym się tutaj zajmuję?

Nie da się ukryć, że był to jeden z najbardziej przełomowych momentów całego mojego życia. Praca daje mi spełnienie, satysfakcję i mnóstwo radości. Gdy inni jęczą, że zbliża się poniedziałek, ja wciąż mam w sobie dziecięcą ekscytację – bo wiem, że będę robić coś, co kocham, z ludźmi, którzy są niesamowici w tym, co robią.

Ta praca dodaje skrzydeł – nie tylko dlatego, że dobra energia zespołu udziela się wszystkim dookoła, ale także dlatego, że na rozwijanie skrzydeł w ogóle mamy tutaj przestrzeń. I to jest coś, czego zazdrości nam wiele osób, co wcale mnie nie dziwi. Któż nie marzy o tym, by jego pomysły były realizowane, by jego potencjał był dostrzegany i rozwijany i aby jego zarobki były przy tym naprawdę dobre? Ja tego właśnie chciałam i teraz to mam.

Marzenia są po to, aby je spełniać

Brzmi odrobinę górnolotnie, ale w 2020 roku rzeczywiście spełniłam swoje marzenia i ambicje. Zaczęło się wiosną, gdy wypuściłam swój pierwszy produkt – e-book dla osób, które chciałyby zarabiać na spisywaniu nagrań. W weekend majowy natomiast odważyłam się przedstawić szefowej pomysł na produkt fizyczny – czyli drukowaną wersję Dziennika Wieloletniego, który przez lata prowadziłam w wydaniu DIY i o którym opowiadałam we wpisie Dziennik Wieloletni (5-Year Journal według Kreatywy).

Mój pomysł spotkał się z ogromnym entuzjazmem całego naszego zespołu i dość szybko przeszliśmy do jego realizacji. Premiera zaplanowana była na początek grudnia tego roku, ale musieliśmy ją przesunąć na luty, aby mieć pewność, że finalny produkt będzie doskonały w każdym calu. Tak czy inaczej – mimo drobnych perturbacji – jestem kosmicznie dumna i wzruszona, że nasze odbiorczynie tak bardzo na niego czekają. Jak dla mnie jest to idealny pomysł na prezent z każdej okazji – i bez okazji również! – dla bliskich albo dla samych siebie. I już nie mogę się doczekać aż inni będą go wypełniać, znajdując każdego dnia czas na refleksję i przyjrzenie się sobie.

Sprawne ciało nie jest nam dane na zawsze

Trochę trąci to banałem, ale jednak dopiero konfrontacja z rzeczywistością pokazuje nam, jak wiele spraw uznajemy za oczywiste. Kiedy we wrześniu musiałam przejść przeszczep więzadła w kolanie i wytoczyłam się ze szpitala w ortezie i o kulach, byłam przekonana, że „jakoś to będzie”. Liczyłam na to, że po tygodniu będę w stanie odprowadzać córkę do przedszkola, że spokojnie poradzę sobie z codziennymi sprawami i że będę robić wszystko, jak do tej pory, tyle że wolniej.

Oj, życie szybko pokazało mi, jak bardzo byłam naiwna. Przygotowywanie (i przenoszenie!) jedzenia, wchodzenie do wanny, poruszanie się – to wszystko było takim wyzwaniem, że przez pierwsze tygodnie na wielu polach byłam w pełni zależna od innych. Pierwszy kubek z herbatą przyniosłam sobie sama z kuchni na początku listopada i mało nie padłam wtedy z dumy! Pierwszy raz wyszłam z wanny sama w połowie grudnia. Przeżyłam w ostatnich miesiącach wiele pierwszych razów i to nauczyło mnie niesamowitej pokory i szacunku wobec swojego ciała. Przede mną jeszcze długa droga do pełnej sprawności, ale akurat pierwszy raz w życiu robię coś z dziką konsekwencją – trenuję codziennie, bez wymówek i bez wymyślania sobie zajęć zastępczych. Powrót do normalności w tym temacie to aktualnie jeden z moich najważniejszych priorytetów.

Chociaż istotniejsza w tym wszystkim jest praca nie z ciałem, a z głową…

O głowę trzeba dbać

W 2020 roku rozpoczęłam terapię. Przepracowuję traumy, konfrontuję się z niewłaściwymi przekonaniami i uczę się radzić sobie z problemami, emocjami i hałasem w głowie. Jest ciężko – jeszcze ciężej niż w przypadku nauki chodzenia – ale nie poddaję się, bo widzę, ile bałaganu jest w mojej głowie i jak bardzo wpływa on ma moje relacje z ludźmi, zdrowie i postrzeganie samej siebie.

Nad głową pracuję także w trakcie fizjoterapii, gdzie podejście do niemal każdego ćwiczenia wymaga ode mnie przełamania jakiejś bariery. Dopiero teraz zauważam, jak mocno mój umysł wpływa na wszystko, co robię, jak bardzo neguję swoje własne możliwości i jak sama rzucam sobie kłody pod nogi – tylko dlatego, że kiedyś przyjęłam zasadę, że wolę się pozytywnie zaskoczyć niż brutalnie rozczarować. To właśnie ona mówi mi, że się nie da, że nie podołam, że lepiej nie próbować, bo będzie źle.

Jednym z moich celów – do wprowadzenia dosłownie od dziś – jest większa otwartość na wszystko, co wyrasta przede mną. Bez marudzenia, bez kwestionowania i bez skreślania z góry. I jest to dla mnie ważne szczególnie w kwestii treningów, które są okraszane moim wiecznym „nie” i „nie dam rady”.

Wszystko jest po coś

Gdyby nie wypadek i operacja, pewnie nigdy nie nauczyłabym się prosić o pomoc, bo zawsze byłam przekonana, że sama muszę dbać o swoje sprawy. Nie umiałabym dostrzec, jak wielu dobrych, życzliwych i pomocnych ludzi mam wokół siebie – bo dopiero teraz dałam im szansę się wykazać. Nie dostrzegałabym, jak ważne jest szanowanie swojego ciała i traktowanie jego możliwości jako czegoś, co nie jest nam dane na zawsze.

I przede wszystkim – nie poznałabym ludzi, którzy zmieniają moje życie na lepsze. Mam tu na myśli moich fizjoterapeutów z Centrum Fizjoterapii i Sportu Jest Lepiej, którzy nie tylko pracują nad tym, by naprawić moje ciało, ale też robią mi niesamowicie dobrze na głowę. Bez nich nie zaczęłabym przepracowywania traum, bez nich już dawno bym się poddała z ćwiczeniami i straciła zapał i energię do działania. Są niezwykli nie tylko jako fizjoterapeuci, ale także jako ludzie – i bardzo dużo się od nich uczę.

Jeżeli mam dostrzec jakikolwiek sens w tym, co mnie spotkało, to będzie to właśnie to – nowe relacje, które zmieniają życie na lepsze. Widocznie właśnie tego potrzebowałam.


2020 rok dał mi naprawdę wiele, ale pokazał też, czego w swoim życiu nie chcę i nie potrzebuję i co powinnam naprawić lub poprawić. Dlatego kolejny rok będzie dla mnie czasem z jednej strony próbowania nowych rzeczy, a z drugiej – odpuszczania innych. Chcę zatroszczyć się o siebie i właśnie na tym potrzebuję się skupić.

A Ciebie czego nauczył ten dziwny rok?

Spodobał Ci się ten wpis? Polub mój fanpage na Facebooku:

Przeczytaj również:

https://klaudynamaciag.pl/2020/02/przyszlosc-naszych-corek.html
https://klaudynamaciag.pl/2020/05/narzedziownik-moja-organizacja.html

10 komentarzy

  1. Ale fajnie, że napisałaś coś na bloga. 🙂
    Miło patrzeć, jak się rozwijasz – nie tylko w kontekście zawodowym, bo tu to wiadomo, że wymiatasz :D, ale w ogóle, dbając na przykład o swoje zdrowie psychiczne. Na pewno przyniesie to wspaniałe owoce i za rok o tej porze będziesz się czuła jeszcze lepiej.
    Mnie w 2020 często towarzyszyła myśl o śmierci, co – choć brzmi może niepokojąco – było bardzo uwalniające. Przestałam tracić czas na czekanie na lepszy moment, a piękne planery z wiadomo jakiej firmy 😀 nie leżą już odłogiem, bo przecież „popsuję swoim pismem”. Małe kroki, zostawianie w tyle perfekcyjnego podejścia – polecam każdemu.
    Wszystkiego dobrego!
    Agata

  2. Właśnie skończyłam pisać tekst na bloga z podsumowaniem mojego roku. Doszłam do tych samych wniosków! Dbanie o swoje zdrowie psychiczne jest równie ważne co dbanie o zdrowe odżywianie i że nic nie dzieje się bez przyczyny. Super jest móc spełniać sie zawodowo i robić to co się lubi. Ja jeszcze do końca nie odkryłam swojej ścieżki zawodowe a.le chyba jestem na dobrej drodze. Powodzenia w realizacji zamierzeń!

  3. Twój e-book to kawał dobrej roboty – wiem, czytałam i uważam, że jest wart każdej złotówki. ? A na Dziennik właśnie czekam i jestem pewna, że będę nim zachwycona. Już te pytania z pliku, który wysłałyście liście zainteresowanych naprowadzają mnie na nowe pomysły. ? Niech Twój 2021 będzie jeszcze lepszy niż 2020! ?

  4. Zazdroszczę Ci takiego roku 2020! Ja faktycznie należę do osób, które z niecierpliwością wyczekiwały 2021. Mój rok poprzedni to katastrofa. Zaliczyłam pożar, przeprowadzkę, mąż musiał się przekwalifikować. Mnóstwo dziwnych rzeczy- tez opisałam to na moim blogu. Podsumowała mój 2020 w artykule, ale jak nic książka z tego by powstała. Za to ten rok rozpoczął się petarda!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *