[ŻYCIOWO] Jestem SportoCzubem, czyli o moim ślubie słów kilka…
Dwa miesiące temu wyszłam za mąż. Łał, no któż by przypuszczał, że coś takiego się zdarzy? Ale zdarzyło się i choć nigdy nie miałam dziewczyńskiej duszy, to od ponad dekady rysowałam już w głowie jasną wizję tego, jak ten dzień powinien wyglądać. Spytacie, co to ma ze sportem wspólnego? Odpowiem: dużo. Nie tak dużo, jak bym chciała, ale wystarczająco. Po pierwsze: data. To kluczowa sprawa, ponieważ od zawsze mam nieelegancką (odziedziczoną w genach, tak swoją drogą) tendencję do urywania…