Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki, Mario Vargas Llosa
Nie mogę, co prawda, jeszcze mówić, że coś jest dla Vargasa Llosy typowe lub nie, bo dotąd czytałam jedynie jego Pochwałę macochy (recenzję napisaną niemal dokładnie rok temu, znajdziecie tutaj), ale niewątpliwie w obu tych powieściach wyraźnie zaznacza się styl Peruwiańczyka, który pozwolę sobie nazwać charakterystycznym. Historie przez niego nakreślone są pieprzne, fascynujące i przewrotne. Znakomicie czytało mi się zarówno Pochwałę, jak i Szelmostwa, choć przyznać muszę, że dopiero ten drugi tytuł sprawił, że pokochałam tego świeżo upieczonego Noblistę…
Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki to powieść wielowątkowa, osadzona w różnych zakątkach świata i pełna intrygujących postaci, jednak zadziwiająco spójna i logiczna. Co prawda autor ułatwił sobie zadanie przy tytułowej niegrzecznej dziewczynce, pozwalając jej do woli konfabulować (co prowadzi do tego, że najbardziej barwne fragmenty książki mogą być przez bohaterkę całkowicie zmyślone), ale i tak doskonale wplótł w biografię głównego bohatera liczne zniknięcia i nagłe pojawienia się niegrzecznej dziewczynki. Bo o tym właśnie traktuje ta książka – o nieziemskiej femme fatale, która raz po raz pojawia się w życiu Ricarda, by zawładnąć jego duszą, wyniszczyć ją, a potem zniknąć na lata.
A Ricardo? Ricardo udowadnia, że miłość potrafi być chorobą, która daje chwile radości, by potem wyrwać serce, rozdrapać stare rany i zadeptać. Dla bohatera miłość jest wyniszczająca i uzależniająca. Trwa wiecznie i nie daje o sobie zapomnieć. A on jest wierny, cierpliwy i naiwny, wciąż łaknący toksycznej relacji z kobietą, którą inni uznaliby za wariatkę i degeneratkę. Bo niegrzeczna dziewczynka jest prawdziwą szelmą – przebiegłą, chytrą i egoistyczną. Można by ją włączyć do grona postaci legendarnych – takich, które pojawiają się i znikają, intrygują i podbijają serca, za każdym razem ukrywając się za inną maską. Niezwykle ciekawą bohaterką jest ta słodka Peruwianeczka. Niby wyniszcza, niby przeraża, ale nie da się jej nie kochać. Taka z niej szelma!
Historia toksycznej relacji Ricarda i jego miłości z dziecięcych lat jest jednak tylko pretekstem, dla przedstawienia sytuacji politycznej Ameryki Południowej i Europy. Niezwykle sprytnie umieszczone zostały w powieści fragmenty wspominające polityczne konflikty, jakich mnóstwo było w owych czasach. Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki to ponad pięćdziesiąt lat historii Peru. To opowieść o tych czasach, w których walczono ze zniewoleniem. O czasach, w których lepszego życia szukano w różnych zakątkach świata. Często z miernym skutkiem. Biografia niegrzecznej dziewczynki to właśnie taka smutna historia biednej Peruwianki, która pragnie uciec przed biedą i bezsilnością. Życie w nędzy uczy ją przebiegłości, każe poświęcać się w imię tego, co ma być dla niej lepsze. A że nie jest…? Cóż, zawsze na posterunku trwa wierny, jak pies, Ricardo. Facet, który całe życie goni za marzeniami…
Czy polecam lekturę Szelmostw? Cóż… Może tak? Może nie? To jedna z najważniejszych książek mojego życia. Jedna z najpiękniejszych i najbardziej fascynujących historii, z jakimi miałam styczność. Czy można chcieć więcej?
Moja ocena: 10/10
Tej książki nie zapomnę:) Bardzo mi się podobała ze względu na barwny język, wątki i ''to coś'' co posiada Noblista, czyli potrafi wciągnąć w swój niepowtarzalny świat.Czytałam ''Ciotkę Julie i Skybe'' oraz dzienniki Don Roberto- chyba dobry tytuł, możliwe, ze przekręciłam- moim zdaniem ''Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" są najbardziej przystępne i najłatwiejsze do czytania. Reszta, choc trudniejsza- też neipowtarzalna.
Tego Llosę mam na półce (powinnam raczej napisać: "czego to ja nie mam na półce…") od jakiegoś czasu, ale już postanowiłam, że spotkanie z nim zacznę od "Ciotki Julii i skryby".
Jak postanowiłam dawno, dawno temu, tak do dzisiaj tego nie uczyniłam. A żałuję bardzo, bo czytając kolejną recenzję "Szelmostw" (w dodatku zajrzałam jeszcze ponownie do Twoich wrażeń z "Pochwały macochy") wprost nie mogę się oprzeć by po nie nie sięgnąć…
Claudette,
sięgaj! Ja długo się wstrzymywałam, bo po Noblu wybuchł boom na Llosę, ale że mały szał przycichł, wreszcie z przyjemnością sięgnęłam 🙂
Zaczęłam czytać jakiś czas temu, ale gdzieś w okolicach 50 stron utknęłam… Jednak nie mam zamiaru oddawać "Szelmostw" do biblioteki dopóki nie przeczytam 🙂
Do przeczytania 🙂 Naprawdę świetna recenzja!
Uwielbiam Llosę i z pewnością przeczytam tę książkę:). Już nie mogę się doczekać po tak zachęcającej recenzji. Pozdrawiam!!
Ja Llosę poznałam jeszcze przed Noblem poprzez "Pochwałę macochy". I tak sobie wtedy myślałam, że tego autora można albo ostro zjechać, albo mocno pokochać (kontrowersyjne wydały mi się głównie wyczyny Don Rigoberta w toalecie). I tak myślałam, myślałam i doszłam do wniosku, że można je zinterpretować jako głos Llosy w dyskusji na temat tego co jest, a co nie jest sztuką. Już wtedy stwierdziłam, że ma w sobie coś intrygującego, coś łobuzerskiego, coś nurtującego. "Szelmostw" jeszcze nie czytałam, (to się nadrobi;)), ale czytając Twoją recenzję już czuję specyficzny styl Noblisty, jego grę z autorem, niepowtarzalny stosunek do kobiecych bohaterek i… oj aż ślinka cieknie:)
Pozdrawiam serdecznie
Lubię książki o takiej strukturze. Wielowątkowe, wielopostaciowe, wielopłaszczyznowe. Można doszukać się w nich naprawdę wielu fascynujących rzeczy. I choć tak jak na początku wspominałaś, ciężko jest wykazać się autentycznością i spostrzegawczością w przypadku książki, którą trzymały miliony rąk i miliony ust opowiadały o swoich wrażeniach, to wielorakość powieści na pewno pomaga w zachowaniu wiarygodności i dostrzeżenia dotąd niedostrzeżonego 🙂
Bardzo wysoka nota, więc myślę, że rzeczywiście książka jest warta swej uwagi, dlatego z chęcią się sama o tym przekonam.
Llosę poznałam jeszcze przed Noblem i to przez "Szelmostwa…" właśnie. Zakochałam się miłością wariacką, dla mnie to jeden z najbardziej wybitnych pisarzy wszechczasów. Na razie miałam styczność z jego prozatorską twórczością, ale poszukuję też jego artykułów i esejów.
o! Jaka wysoka ocena 🙂 A książka stoi na mej półce i czeka… nie wiem na co? 🙂 Mam problem z Llosą… nie mogę się do jego stylu przekonać 🙂
Muszę w końcu sięgnąć po którąś z książek Llosy. Recenzja jest zachęcająca, więc może zacznę właśnie od "Szelmostw…"?:))
Ja również poznałam Llosę przed Noblem, wręcz kibicowałam, żeby tę nagrodę dostał. "Szelmostwa…" czytałam i również bardzo mi się podobały, chociaż uważam tę powieść za jedną ze słabszych Llosy. Polecam szczególnie "Ciotkę Julię i skrybę" – bardzo przewrotna powieść i bardzo ciekawa forma 🙂
Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, rzadko podczas czytania targa mną tyle emocji. "Szelmostwa…" to wyśmienita lektura.
Ja też mam uczulenie na bestsellery. Zanim się przekonam, to minie dłuższy czas. Ale niestety jestem uczulona również na tego typu historie, więc chyba bez żalu podziękuję…
Zgadzam się z Tobą, książka jest jedną z tych co określa się mianem "najważniejsza". Na mnie zrobiła ogromne wrażenie, stoi na czołowym miejscu na półce. Mam jednak małą obawę przed sięgnięciem po inne powieści autora. Boję się, że zniknie ta "genialność" w przedstawionej historii. Przez to "Historia Alejandra…" ciągle leży odłogiem 🙂
Jestem bardzo ciekawa twórczości Llosy. Ale właśnie boję się, że moje oczekiwania przerastają to, co może zaoferować mi książka.
"Szelmostwa…" już prawie wzięłam z biblioteki jednak ostatecznie stwierdziłam, że to nie jest pozycja dla mnie. Po Twojej opinii chyba zaczynam żałować… 😉
Przeczytam – chociażby dlatego, aby choć trochę poznać twórczość niedawnego noblisty. Do tej pory nie miałam styczności z jego dziełami, a chciałabym przekonać się o jego 'geniuszu' na własnej skórze 😉
tego tytułu nie znam, więc tym bardziej chętnie sięgnę po te książkę
ja jak zwykle jestem do tyłu z tym co znane, ale "Szelmostwa…" przyniosłam ostatnio z biblioteki i bardzo jestem ciekawa tej historii:)
Chętnie przeczytam w przyszłości!