Chéri, Colette
Na pierwszą próbę wybrałam stosunkowo niedługą powieść Sidonie-Gabrielle Colette – Chéri, w interpretacji znakomitej lektorki – Anny Dereszowskiej.
Cheri główny bohater książki, syn dawnej damy do towarzystwa, zakochany jest w Lei – profesjonalnej kurtyzanie – wszystko zaczyna się w Paryżu tajemniczym i pociągającym miejscu… Francja z czasów belle epoque wciąga, kusi i zachwyca. Dzięki świetnej interpretacji Anny Dereszowskiej przenieśmy się do świata przepychu, namiętności i piękna. Jedna z największych pisarek francuskich napisała książkę, gdzie bohaterkami stały się kobiety uprawiające najstarszy zawód świata, o tym jak potoczą się losy głównych bohaterów przekonajcie się sami.
Źródło: audeo.pl
Colette. Colette. Colette. Znana jako wielka, nieprzestrzegająca żadnych reguł prowokatorka. Kochała szokować i wzbudzać kontrowersje. Nie stroniła od miłostek, nie unikała skandali. Sto lat temu stworzona przez nią historia romansu przystojnego młodzieńca i podstarzałej kurtyzany musiała zelektryzować cały naród. Zresztą i mnie, w XXI wieku rozgrzała do czerwoności…
Pióro Sidonie-Gabrielle Colette zachwyca subtelnością i lekkością. Autorka potrafiła zestawiać ze sobą kwieciste metafory, pełne egzaltacji rozmyślania i pieprzne, charakterne dialogi. Jej proza jest pełna rumieńców, ekscytująca, wprawiająca w zachwyt i – tak zwyczajnie rzecz ujmując – urocza.
Chéri – klasyka literatury francuskiej, pełnokrwisty romans i barwna panorama życia społeczno-obyczajowego czasów belle epoque. Książka pełna ciepła i humoru, niepowtarzalnego uroku, niepohamowanych żądz i namiętności. Dziś może trochę przesadzona, nie tak kontrowersyjna i nie tak pociągająca, ale ma w sobie pewną magię, która sprawia, że nie sposób się od niej oderwać. Mnie skusiła, dała sporo uciechy i pozwoliła wyobraźni przenieść się do pełnych przepychu, kolorowych francuskich wnętrz.
Mam do Colette ogromny sentyment. Jej seria poświęcona postrzelonej Klaudynie to jeden z najważniejszych elementów mojego literackiego świata. Chéri nie zagości na stałe w mojej pamięci, bo to miły romans na jesienny wieczór – ot, rozrywka, chwila zapomnienia. Jednak warto po tę powieść sięgnąć – zwłaszcza, kiedy swoim znakomitym głosem opowiada ją Anna Dereszowska.
Moja ocena: 8/10
To chyba jednak trochę więcej niż tylko romans, bo i o dojrzewaniu jest, i o starzeniu się. A uroku tyle, że by parę książek można obdzielić:D
No przecież napisałam o tym w przedostatnim akapicie 😛
Lekko tylko wspomniałaś:DD A dla mnie to najlepsza Colette, jaką czytałem
Bardzo mnie to cieszy 🙂 Ja stawiam na 'Klaudynę' – z wiadomych sentymentów.
Kocham Colette ! Najpierw widziałam film, a potem sięgnęłam po książkę i nawet nie wiem kiedy skończyłam ;D Najbardziej dobija mnie fakt, że przeczytałam już wszystkie dostępne książki tej autorki 🙁
Również w moim przypadku to coś więcej niż chwila zapomnienia. Przeczytałam tę powieść rok temu w sierpniu i pamiętam bardzo dobrze, nawet truskawki na zielonym talerzyku. 🙂 Zrobiła na mnie duże wrażenie.
A talerzyk był zielony jak rzekotka, czyż nie? 🙂
Bardzo bym chciała, aby i mnie ta książka tak bardzo zapadła w pamięć, ale chyba podziałała na mnie nieco słabiej, niż na Was.
A film znacie? Warto?
Nie znam, chociaż fotosy cudne, a Michelle…:))
Tak, talerzyk był w kolorze rzekotki. 🙂
O filmie słyszałam sporo dobrego, ale jeszcze nie oglądałam.
Ja też jakoś nie mogę się przekonać do audiobooków. Przede wszystkim jakoś trudno jest mi się skupić na treści – tak jak piszesz audiobook może stanowić tło dla domowych obowiązków, tylko podczas nich łatwo mi się jakoś zamyślić i w rezultacie akcja książki gdzieś mi umyka…
Colette znam z serii o Klaudynie, która mi się podobała, ale wobec której miałam chyba nieco większe oczekiwania (po przeczytaniu wielu wspaniałych recenzji).
Ja kocham audiobooki. Czytane przez świetnych aktorów są po prostu rozkoszą dla zmysłów. Nie czytałam "Cheri", oczywiście uwielbiam "Klaudyny", ale najbardziej lubię wspomnienia Colette o matce
(tytuł wyleciał mi z głowy, niestety) – czytałaś?
Pozdrawiam.
Hmmm…ciekawie, ciekawie 🙂
Zazdroszczę, że potrafisz skupić uwagę na słuchaniu audiobooka podczas sprzątania. Mnie się udało tylko raz – podczas robienia obiadu, a właściwie podczas krojenia warzyw. 😉
Najlepiej mi się słucha nic nie robiąc lub idąc, ewentualnie jadąc. 🙂
Ja uwielbiam audiobooki. Dzięki nim mam okazję zapoznać się z treścią o wielu więcej książek niż gdybym ograniczyła się jedynie do ich czytania. Niektórzy lektorzy potrafią sprawić, że książka słuchana jest nawet lepsza niż czytana. Tylko raz nie byłam w stanie znieść lektorki i z jej powodu porzucić słuchanie książki. Początkowo też łapałam się na tym, że myśli wędrowały mi gdzieś indziej, ale zaczęłam stosować metodę, że kiedy się na tym łapałam to cofałam audiobooka. Od tego czasu zaczęłam słuchać uważniej, aby nie słuchać książki w dwukrotnie dłuższym czasie niż jest to możliwe.
Co do szybkości czytania, to faktycznie lektorzy czytają dość wolno. Aby to przyspieszyć kupiłam sobie odtwarzacz mp3 z możliwością szybszego odtwarzania audiobooków. Odtwarzane sa w tempie 1,5 razy szybszym, czyli na tyle wolno aby nie zmieniać głosu lektora ale zawsze szybciej. IPod też ma możliwość szybszego odtwarzania, trzeba tylko umieścić nagranie w kategorii autiobooków. Niestety IPod nie odtwarza formatu WMA, a w takim formacie jest większość książek do wypożyczenia (poprzez ich ściągnięcie) w bibliotece z której korzystam.
Czytałam tę książkę w formie tradycyjnej i niezwykle przypadła mi do gustu. Do audiobooków nikt przekonywać mnie nie musi, kiedy tylko jakiegoś mam, nie rozstaję się z czytaną mi książką. Najbardziej przydatne okazują się w komunikacji miejskiej, nie zawsze mam ochotę czytać książkę, bo bardzo dużo pasażerów mnie rozprasza, a audiobook zatyka uszy, przenosi w inne światy, jest do tego wręcz stworzony 🙂 Pozdrawiam