Zagadki medycyny, Ann Reynolds, Kenneth Wapner
Czy ktoś mógłby podejrzewać istnienie napadów padaczkowych wywoływanych wyłącznie przez muzykę? Kto by pomyślał, że ludzie wyglądający zupełnie normalnie i obdarzeni w pełni prawidłowym wzrokiem mogą być niezdolni do rozpoznawania ludzkich twarzy? Inni rodzą się z narządami wewnętrznymi położonymi odwrotnie niż zazwyczaj, a jeszcze inni wydzielają trudne do zniesienia zapachy albo wyglądają, jak pokryte korą drzewa.
Opisane przez autorów historie mają wielką moc, ponieważ dotyczą ludzi. Normalnych, zwykłych ludzi borykających się z objawami, których wystąpienia nigdy by się nie spodziewali, i normalnych, zwykłych lekarzy, w pocie czoła próbujących rozwikłać diagnostyczne zagadki i starających się ulżyć pacjentom w ich cierpieniach, a być może nawet całkowicie ich wyleczyć.
Źródło: Prószyński i S-ka
Na Zagadki medycyny składają się 23 rozdziały, z których każdy odpowiada innemu zagadnieniu w różnych jego odmianach. Dzięki temu czytelnik poznaje kilkadziesiąt niezwykłych historii ludzi, wśród których znajdują się: słynny człowiek-drzewo, dziewczynka z odwrotnie umiejscowionymi organami, mężczyzna, słyszący najdrobniejsze dźwięki (z ruchem własnych gałek ocznych włącznie!) czy kobieta, która nie jest w stanie widzieć i zapamiętywać… ludzkich twarzy. Ich opowieści są zdumiewające i szokujące. Niekiedy zupełnie nie mieszczące się granicach ludzkiej wyobraźni…
Historie przedstawione przez Ann Reynolds i Kennetha Wapnera są fascynujące z punktu widzenia nauki, ale też dotykają najwrażliwszych punktów ludzkiej duszy. Niezwykła siła i wola walki, jakimi odznaczają się chorzy i ich bliscy, niejednokrotnie wywoływały we mnie niesamowite wzruszenie. Nie da się nie podziwiać tych ludzi. Nie da się nie być wstrząśniętym, przejętym i emocjonalnie poruszonym. To byli zwykli ludzie, których dotknęły niezwykłe choroby. Coś takiego może spotkać każdego…
Jeżeli chodzi o ocenę doboru historii – jak to zwykle w takich przypadkach bywa – niektóre są bardziej fascynujące i ciekawe, inne mniej. Jedne szokują i naprawdę powalają na łopatki, drugie wzbudzają jedynie lekkie zainteresowanie. I choć niektóre z tych opowieści nie są tak udane, jak inne, sama droga, jaką pokonali naukowcy, by dociec prawdy, naprawdę powinna zaciekawić czytelnika. Dlatego w ostatecznym rozrachunku Zagadki medycyny zasługują na spore uznanie.
Moja ocena: 8/10
Na koniec trochę prywatnych wynurzeń:
bardzo zasmuciła mnie historia dziewczyny, której wycięto kawałek płuca, podejrzewając, że rodzice-palacze zafundowali jej raka płuc. To przerażające, bo wskutek biernego palenia umiera rocznie w Unii Europejskiej ok. 79 000 osób, nie mówiąc o tych, którym bierne palenie zapewnia takie atrakcje, jak infekcje gardła, uszu i płuc, alergie, nudności i depresje. Jest to dla mnie tym bardziej przykre, że we własnym domu, jako jedyna niepaląca, spotykam się z niesamowitym ostracyzmem. Wyobraźcie sobie wigilijną wieczerzę (czy nawet zwykłe popołudnie), siebie z chorym gardłem (lub nie) i stałą odpowiedź na prośbę o niepalenie w Twoim towarzystwie – „to wyjdź!”. Bardzo proste i logiczne rozwiązanie – nie chcesz wdychać dymu, nie siedź w towarzystwie palaczy. A to, że chciałbyś spędzić czas z rodziną, obejrzeć film, najzwyczajniej w świecie z kimś pogadać – kogo to obchodzi? Zamknij się w pokoju i znajdź sobie towarzystwo w Internecie albo w książkach.
Ech, miłość do bliskich bywa naprawdę trudna 😉
Urocze prawda? Dzieci palaczy wcześniej pójdą do nieba!
Zdjęcie pochodzi z bloga jazzysblog23.
Mam jakiś sentyment do seriali o tematyce medycznej – dawno temu z wypiekami na twarzy oglądałam "Ostry dyżur" (a i teraz, jak gdzieś leci jakaś powtórka chętnie zerknę), wdrożyłam się też w "Chirurgów", uwielbiałam "House'a" (choć była taka seria, w której co odcinek podejrzewali u pacjenta toczeń i to już było denerwujące :P). Będąc w trzeciej klasie liceum nawet poważnie myślałam o wybraniu studiów medycznych. Ale jakoś mi z czasem przeszło, myślę że to dobrze, bo jakoś siebie nie widzę w tym zawodzie. No i na pewno ucząc się o różnych chorobach zawsze by mi się wydawało, że wszystkie symptomy u mnie występują, mam za słaba psychikę 😉
"House'a" też bardzo lubię, ale w pewnym momencie już mi się znudził. Utkwiłam gdzieś na 4 może 5 sezonie i nie ruszyłam dalej, bo szkoda mi czasu. Lubię głównego bohatera, lubię historie wymyślone przez scenarzystów, ale właśnie pewna powtarzalność trochę mnie do tej serii zniechęciła. Ale pewnie jeszcze kiedyś do niej wrócę, warto wiedzieć, co tam jeszcze spotkało Grega 🙂
Lubię oglądać programy dotyczące medycyny wszelakiego rodzaju, wspomnianego człowieka- drzewo widziałam właśnie w jednym z takich programów, jeśli dobrze pamiętam chyba na kanale Zone Reality. Książka myślę, że powinna przypaść mi do gustu.
Co do palenia, to jestem zdziwiona, że ludzie palą papierosy w domach, mieszkaniach, jeśli dobrze zrozumiałam, u Ciebie też. Nie wyobrażam sobie mieszkania przesiąkniętego dymem, firanki w oknach, nawet ściany przesiąkają tym obrzydlistwem. Nigdy nie paliłam i nie palę, mój mąż kiedyś palił (nigdy w mieszkaniu), rzucił palenie jak byłam w ciąży i od tamtej pory trzyma się dzielnie. Ale znajomi kopcą na potęgę i często słyszę od nich, że niepalący nigdy nie zrozumie palącego. Cóż, ja nigdy nie zrozumiem jak można samemu tak się truć. A co najśmieszniejsze, moja koleżanka zdrowo się odżywia, nie jada mięsa, nie używa cukru, mąki, itp., a pali jak smok. Gdzie tu sens?
Evita,
również chciałabym zrozumieć, co kieruje moją rodziną, że przy problemach finansowych, zdrowotnych i estetycznych [cera palacza jest wstrętna, a wystarczy 6 tygodni bez dymka, aby skóra wyglądała na młodszą o kilka lat] wszyscy puszczają tu z dymem kilkaset złotych tygodniowo. Rozumiem, że zdrowie dzieci, wnuczków i zwierząt może ich nie obchodzić, ale całkowite niedbanie o siebie, własny portfel i wygląd mieszkania jest przerażające. A już odtrącanie kogoś za to, że nie pali jest jedną z największych obrzydliwości, jaką doświadczyłam w życiu.
Widuję na spacerach matki z wózkami, które palą przy dzieciach. Kiedyś spotkałam jedną, która trzymała maleństwo na rękach i paliła – za takie coś powinni ludzi karać, bo tylko chory człowiek naraża własnie dziecię na coś takiego. Szkoda, że wciąż to niepalący są dziwakami, a nie na odwrót…
Chcą palić, niech palą – ich życie, 'na coś trzeba umrzeć'. Niech jednak nie niszczą zdrowia i życia innych, bo większą krzywdę robią ludziom wokół siebie, niż samym sobie.
Znam to doskonale! Od dziecka nienawidzę palaczy i tego dymu który mnie dusi. Nieraz w liceum podejrzewano mnie, że palę, a to tylko moje ubranie nieraz było przesiąknięte tym smrodem. A o infekcji gardła też wiem, co swego czasu co dwa tygodniu byłam z tym problemem u lekarza, ale przecież nie przestaną palić przy Tobie! O nie. !
A książka jest bardzo ciekawa, przeczytałabym z chęcią. Ot, z samej ciekawości. Chociaż miałabym wyrzuty sumienia, że ja jestem zdrowa, a ktoś inny cierpi na coś strasznego…
Pozdrawiam,
Klaudyna
Wiesz, zamiast wyrzutów sumienia, warto dzięki tej książce odczuć radość z życia, radość z tego, co się ma. Nie lubię porównań w stylu 'inni mają gorzej', ale w tych przypadkach aż ciśnie się to na usta. Naprawdę warto poznać ich historie 🙂
Problemy z gardłem – aaaach, znamy znamy 🙂 Swego czasu przez 2 miesiące przyjęłam 3 porcje antybiotyków, a lekarz apelował do mojej rodziny, żeby absolutnie przy mnie nie paliła i wyznaczyła sobie jakąś strefę dla palaczy. Gdzie tam. Lepiej dla własnego dobrego samopoczucia truć własne dziecko, albo całe życie izolować je w pokoju, bo po co mu towarzystwo 😉
Szczerze Ci współczuję palącej rodziny. Na szczęście u mnie prawie calutka rodzina nie pali, może poza dwoma wujkami i kuzynem, z którymi widuję się sporadycznie.
Wiem, że w przypadku znajomych to jest taka reguła, że jeśli są u nas to nie palą, bo u nas się nie pali albo jak muszą to wychodzą na korytarz. Kiedy przychodzimy do znajomych to tolerujemy ich palenie, bo w końcu są u siebie, ale szanując głos i profesję ojca palą przy otwartym oknie.
Dlatego Twoja sytuacja rodzinna mnie z lekka przeraża.
Powodzenia!
A i nie wspomnę o szkolnych toaletach… Zwłaszcza przed maturą, każdy inaczej reaguje ze stresem, chcesz skorzystać z toalety, a tam palarnia i dym zasłania wszystko.
Szkolne toalety :))) Kiedy otwarło się drzwi od nich, na cały korytarz roznosiła się wieeelka smuga, zasłaniająca widoczność. Dlatego zawsze przezornie korzystałam z tej, ulokowanej przy gabinecie dyrekcji, mało kto odważył się tam palić. W małych pomieszczeniach jest właśnie najgorzej – nawet ręczniki wieszam w swoim pokoju, bo w łazience zawsze były za bardzo zadymiane…
Fajnie, że udało Ci się przekonać znajomych do kulturalnego zachowania – ja wśród swoich wciąż zauważam zdziwienie, gdy ktoś prosi ich o palenie w innym pomieszczeniu/na klatce/na balkonie. Ja swoim pozwalam palić w tzw. dużym pokoju albo kuchni, ale sama się wtedy oddalam na parę metrów 😉
Nie, nie to nie dla mnie – ja dźwięk słowa "lekarz" robię się jeszcze bardziej chora niż jestem. Dlatego o chorobach też czytać nie chcę 🙂
U mnie co prawda pali tylko mama, ale wkurza mnie czasami jej podejście. Już i tak dużo wywalczyłam, bo prosiłam ją, żeby do toalety nie wchodziła z papierosem, bo jak wchodzę po niej, to się po prostu duszę. Czasami wpuszcza mnie pierwszą a czasami zostawia papierosa, żeby się załatwić, ale w innych sytuacjach ma to gdzieś.
Czasem rzeczywiście czuję się jakbym mówiła do ściany, aż płakać mi się chce, bo mam wrażenie jakby moje zdrowie gówno ją obchodziło, chociaż wiem, że tak nie jest.
Jak ja nie znoszę palących lasek w ciąży! Mam ochotę wziąć taką fajkę i wziąć tej lasce zgasić fajkę na niej samej ;/
Przecież taki dzieciak nie ma nawet możliwości zdecydować czy chce palić czy nie.. u mnie w domu na szczescie nikt nie pali, chłopak nie pali, pali za to jeden z dobrych kumpli i to jak smok. Zwazywszy na to, ze spedzamy razem sporo czasu nie raz zdarza mi sie niestety przebywac w towarzystwie papierosowym – niekoniecznie mi to odpowiada, ale z drugiej strony kolega kiedys tyle dla mnie zrobil, ze nie mam serca ciagle mu mowic, zeby przy mnie nie palił… Blędne koło.
Popieram natomiast zakaz palenia w miejscach publicznych i odetchnelam z ulga, kiedy do kawiani moge sie wybrac na kawę, a nie na kawę + smrodek 😉
No i zobacz ile oszczędzamy!