Top 10: ulubione symbole dzieciństwa
Dzisiaj w gumę już się nie skacze – przynajmniej nie w Częstochowie (a jak jest u Was?). Wiele długich lat uznawałyśmy z dziewczynami ten podwórkowy sport za najlepszą formę aktywności fizycznej (obok bicia się z chłopakami…) – grałyśmy systemem „klasycznym”, wymyślałyśmy własne, zdzierałyśmy kolana i miałyśmy niesamowity ubaw. W domu miałam pełno gum – do wyboru, do koloru (podobnie, jak na zdjęciu obok) – dziś już żadnej znaleźć nie mogę, a szkoda, ponieważ uważam, że to była naprawdę świetna forma łączenia przyjemnego z pożytecznym i chciałabym do niej namówić młodsze pokolenia.
Zdjęcie pochodzi ze strony flaker.pl
Oto smak, który pamięta się całe życie. Autentycznie. Nie mogę go już nigdzie odnaleźć, choć Nestea brzoskwiniowa dosyć mocno kojarzy mi się ze smakiem gumy Turbo. Na stronie turbokent.gsi.pl możecie sobie przypomnieć wszystkie obrazki, jakie były dołączone do gum.
Z identycznym sentymentem wspominam gumę Donald – choć jej smak nie utkwił mi w pamięci, to kolorowe historyjki z opakowań już tak.
Zdjęcie pochodzi ze strony syrenka.nekla.pl
Mój pierwszy komputer – cudowne narzędzie, dzięki któremu w wieku trzech(!) lat nauczyłam się czytać i liczyć. Pamiętam, że moimi ulubieńcami były: Koło Fortuny i program, który nazywam Profesorem (przed oczami mam ciemną tablicę, w rogu podobiznę inspirowaną Einsteinem i zapisywanie kredą wyników matematycznych obliczeń). Wystarczyło zostawić mnie z Commodore, a ja już siadałam do nauki – taki to ze mnie geniusz był…
Zdjęcie pochodzi ze strony oldcomputers.net
Był pierwszy komputer, musi być i pierwsza konsola. Dziesiątki kolorowych gier, setki godzin spędzonych na przedniej rozrywce. Jestem pewna, że poświęcałam Pegasusowi i Commodore mnóstwo czasu, a jakoś nie przypominam sobie, abym nie spędzała na podwórku kilkunastu godzin dziennie. Czas chyba leciał wtedy inaczej 🙂 Jeżeli tęsknicie za dawnymi grami, poszukajcie w sieci emulatorów – nie ma to jak pierwsze wersje Contry, Mario Brosa czy Tetrisa.
Zdjęcie pochodzi ze strony wikipedia.org
Mam nadzieję, że nic mi się nie przyśniło i rzeczywiście mieliśmy w domu rzutnik Ania i klisze. Z bardzo wczesnych lat dzieciństwa przypominam sobie puszczanie bajek na ścianie, którego wyczekiwaliśmy z bratem każdego wieczora. Tytułów żadnych już nie pamiętam, za to przypominam sobie sam rytuał wkładania kliszy i przeskakiwania obrazków. Tak, kiedy zamykam oczy i wysilam swój umysł, nie mam już wątpliwości, że Ania mieszkała w moim pokoju…
Zdjęcie pochodzi ze strony mama-manufaktura.pl
Karteczki z notesów oraz do segregatora
Pierwsze były kolorowe karteczki z bloczków, potem przyszła moda na segregatory. W szkołach i na podwórkach targom i wymianom nie było końca – każdy chciał mieć unikatowe kolekcje, a za podwójne egzemplarze zdobywał inne obrazki.
Zastanawiam się, gdzie podziały się wszystkie moje skarby z tamtych lat – poza stosem pluszaków, nie mam w domu już żadnego symbolu dzieciństwa…
Zdjęcie pochodzi ze strony mmkrakow.pl
…obowiązkowo jedzony bezpośrednio z saszetki. Chyba nie było w latach ’90 dzieciaka, który nie chłonąłby tych witamin zaraz po otwarciu opakowania. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek rozpuszczała Vibovit w wodzie – od razu lądował na języku, ewentualnie obtaczałam nim lizaka. Podobnie było zresztą z popularnymi wówczas oranżadkami w proszku, które wsypywało się do buzi zaraz po wyjściu ze sklepu.
Zdjęcie pochodzi ze strony dziecinstwolat90tych.bloog.pl
Japoński, podręczny symulator opieki nad zwierzakami. Moje pierwsze jajo wyglądało identycznie, jak to przedstawione na zdjęciu obok. Miałam swojego pupila, karmiłam go, myłam i wyprowadzałam na spacer. Za opiekę nad nim zbierałam uwagi do dzienniczka, bo nie uważałam na lekcjach. Przypominam sobie, że w późniejszych latach miałam jeszcze kilka tego typu zabawek, ale pierwsza utkwiła mi w pamięci najbardziej.
Zdjęcie pochodzi ze strony naszetama.bloog.pl
Pamiętniki i zeszyty ze Złotymi Myślami wciskało się każdemu – byle tylko mieć pamiątkowy wpis lub poznać bliżej delikwenta. W moich Złotych Myślach było ponad 500 pytań i prowadziłam je nawet w gimnazjum… Pamiętniki to czasy nieco wcześniejsze – w moim przypadku początek podstawówki. Czasem znajduję jeszcze pamiętniki taty i brata, moje – jak zwykle – wyparowały.
Zdjęcie pochodzi ze strony mmkrakow.pl
Tamagotchi, oranżadki w proszku i karteczki najbardziej kojarzą mi się z dzieciństwem.
A co do gumy, to ja i moje koleżanki nadal czasami skaczemy, a dwie z nich idą w tym roku do licemu… 🙂
Oja, gdybym miała stworzyć swoją listę, znalazłaby się na niej większość rzeczy, o których napisałaś.
Od siebie dodałabym na przykład słonecznik w maleńkich paczuszkach za 10 groszy (niedługo po denominacji), zabawy w chowanego i zaklepywanie na drzwiach od schowka przy wejściu do klatki schodowej, "Czarodziejkę z Księżyca" i kilka innych. To były czasy… <3
Sympatyczne zestawienie :). W moich wspomnieniach zawsze pierwsze miejsce zajmuje Donaldówka, kolorowe napoje w woreczkach i gaziaki z ulicznych saturatorów. Granie w gumę tez było, ale w taką zwykłą, białą, najczęściej wyciąganą z maminych spódnic 🙂
Gdybym robiła swoją listę, prawie we wszystkim (prócz bajek z rzutnika) pokrywałaby się z Twoją 🙂 Ach, dzieciństwo! Też kochałam lwy z kinder niespodzianki! Oj, i Tamagotchi… Aż mi się smutno zrobiło, że to tak szybko minęło i jesteśmy już tak stare.
P.S. A jeden segregator z karteczkami jeszcze mam ;p Z Titanica! Marny zbiór, bo jest ich tylko ledwo ponad dwadzieścia, ale istnieją nadal i mam nadzieję, że nie zgubię ich gdzieś tak jak to się stało z wieloma innymi pamiątkami z dzieciństwa (rodzice powyrzucali, jestem tego pewna! :().
Genialny pomysł! Muszę koniecznie zrobic własne! A Vibovit ubóstwiałam:)
Ja już mam pomysł na swoją listę, tylko muszę jeszcze przysiąść i ją zredagować.
Kilka rzeczy na pewno się powtórzy, jak choćby Złote Myśli czy karteczki z notesów i do segregatora. Za to tamagotchi nie miałam. Rodzice nie bardzo chcieli mi kupić, a ja się bałam co będzie, jak zabiję zwierzątko. 😛
Moja lista:
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/2012/06/top-10-dziesiec-ulubionych-symboli.html
heheh, świetne! 🙂
Zrobię u siebie na blogu, koniecznie.
Większość znalazłaby się i u mnie. ;D Jednak rankingu nie robię. xD Ja nadal mam z 4 segregatory karteczek, bo tak dawno to jeszcze nie było. 🙂 Moja kolekcja Kinderków już dawno gdzieś rozdana, ale była pokaźna. ;D Jedyne czego nie kojarzę to Pegasus. Może miałam, ale w ogóle nie pamiętam. ^^
No to mnie wzięło na wspominki. A tak się wzbraniałam przez tym TOP10 😉 Oto efekt > http://kamykowa-czytelnia.blogspot.com/2012/06/top-10-ulubione-symbole-z-dziecinstwa.html
Ooo, moja lista prawie w całości pokrywałaby się z Twoją 🙂 Do tego klasyczne wieczorynki (Smerfy, Muminki, itp.) i strach przed Buką 😀
Karteczki i gumy Turbo :d.
To było coś.
I ta radość, gdy miało się egzemplarz, którego nie zdobył nikt inny. 😛
Oj jak ja pamiętam te bajki z rzutnika!!! Miałyśmy ich z siostrami całą masę i zawsze wieczorem wieszałyśmy prześcieradło gdzieś na ścianie albo na jakichś odpowiednich do tego meblach i oglądałyśmy… Ech, nawet nie wiem, gdzie się te bajki teraz podziały, musiałabym poszukać na strychu, nie pomyślałabym gdyby nie Ty!
Jedynie, czego z tej listy nie przypiszę do siebie to Commodore i bajki z rzutnika. Cała reszta była wręcz codziennością. Karteczki jeszcze mam, choć w tej chwili tylko z Kubusia Puchatka. Zostawiłam sobie na pamiątkę. 😉 A co do pegasusa, mam w planach go zakupić i dzięki temu pograć w gry, w których tonęłam z 12 lat temu. 😉
Kurczę, aż łezka w oku się zakręciła. Mam prawie identyczne wspomnienia z dzieciństwa. Na gumie skakały wszystkie dziewczynki w każdej wolnej chwili. W domu, na podwórku, w szkole. To był szał! Pegasus to dzieciństwo mojego Chłopaka, ja byłam jakoś opóźniona w tej sprawie 😛 Karteczki do segregatora i złote myśli też były u mnie popularne. Oczywiście swoje elektroniczne zwierzątko też miałam. Co do vibovitu to wygląda na to, że jestem jedną z tych nielicznych osób, które go rozpuszczały. Nigdy nie jadłam prosto z torebki. Kinder niespodzianka była obowiązkowym elementem każdej wyprawy do sklepu. Ech, to były czasy 🙂
Tak sobie myślę, że to nasze dzieciństwo chyba w jakiś sposób było "fajniejsze" niż obecnych dzieciaków. Od tych wspomnień faktycznie łezka się w oku kręci. 😉
Dla nas było fajniejsze, ale za dziesięć lat pewnie dzisiejsze dzieciaki stwierdzą, że ich dzieciństwo było super 🙂 Myślę też, że starsze pokolenia swoje młode lata uważają za lepsze od naszych itd. Grunt to, mieć dobre wspomnienia 🙂
Generalnie każdy z sentymentem wspomina swoje dziecięce lata, ale obiektywnie trzeba spojrzeć, że aktualnie dzieciaki za główną rozrywkę uznają komputery. U mnie dawniej place zabaw, trzepaki i boiska były oblegane, teraz często świecą pustkami.
Właśnie o tym pomyślałam, o trzepakach, rowerach, domkach na drzewie, gumie do skakania, grach w piłkę, badmingtonie, wspinaczkach po drzewach, pierwszych grach komputerowych i na konsolę, w które grało się wspólnie, w otoczeniu rodzeństwa i kolegów, o tych wyjątkowych smakach – oranżadkach, gumach, mleku w tubce.
Teraz, kiedy jest dostęp do wszystkiego, coś się po prostu lubi mniej lub bardziej, ale nie wspomina tego z sentymentem. A kiedyś kilka pomarańczy to było coś wyjątkowego.
Druga rzecz – teraz dzieciaki więcej czasu spędzają samotnie. Kiedyś tego nie było.
Dodałabym jeszcze ewentualnie Flipsy, Muminki i te gumy kulki :). Twoje typy jak zwykle świetne :).
Pozdrawiam 😉
Mniam, gumy kulki to świetne wspomnienie!
Ale fajny ranking 🙂 Większość pokrywałoby się z moim, a co się nie pokrywa to…
Zamiast Vibovitu podałabym syrop, taki w dużej butelce, ale za chiny nie mogę nazwy jego przypomnieć. Taki słodkawy był 🙂
Zamiast Pegasusa (którego w ogóle nie znam) wspomniałabym o albumach z naklejkami, które wymieniało się podobnie jak karteczki do segragatora (dziś mi służą jaką ściągi i notatki do nauki).
Zamiast bajek z rzutnika (miałam tylko klisze, ale nie kojarzą mi się zbytnio z dzieciństwem) powiedziałabym o lalkach papierowych, dla których ubranka rysowała i wycinała mi mama. A później sama wycinałam ludzików z katalogów Quelle itp.
Gumy Turbo też nie znam, natomiast powiedziałabym o kolorowych kredach (które mam do dziś), którymi z paczką z podwórka rysowaliśmy po ścianach (również na klatce schodowej) i na betonowanym podłożu swoje mieszkania 😉
Przypomniałaś mi o zeszytach, jakie prowadziłam z koleżankami! Z różnych katalogów wycinałyśmy podobizny przystojnych mężczyzn, pięknych kobiet i słodkich dzieci, wyobrażając sobie, że to my w przyszłości z naszymi rodzinami 😉 Wymyślałyśmy im różne przygody, historie i scenariusze, to było coś 😀
Och,normalnie jakbym się cofnęła 20 lat do tyłu. Ja też uwielbiałam skakać w gumę. Dziś faktycznie jakby mniej dzieci się tak bawi chociaż widziałam z raz czy dwa kilka dziewczynek, które jeszcze skakały. Jak ja kochałam grać w Pegasusa! Zwłaszcza w Super Merio Bros potrafiliśmy grać z bratem godzinemi. A moi rodzice po nocach grali w Tanki i w Tetris 😀 Nawet niedawno znaleźliśmy gdzieś w szafi Pegasusa ale na tych nowych telewizorach nie chce dzialać 🙁 A szkoda bo chętnie bym sobie pograła. Bajki z rzutnika też lubiłam gdy tata nam puszczał. Nie zapomnę jaki szał był na karteczki z samochodami z gum Turbo! Jak ktoś miał samochód na którym komuś zależało to można było za jedną karteczkę dostać kilka. A czasami bywały i szantaże 🙂 Ach,miło tak czasmi wrócić do dzieciństwa. Szkoda ze tylko wpomieniami…
Tak jak pisałam – w gry z Pegasusa można grać na współczesnych komputerach. Bez kardridży i joysticków, ale dzięki klawiaturze i muszce. Polecam emulatory 🙂
Ach! Zapomniałam supełnie o bajkach z rzutnika! Toć to były moje ulubione momenty wieczorem… Poza dobranocką 😀 Kurczę…. Żeby tak wrócić do tamtych lat…
Jakiś taki melancholijno-sentymentalny ten temat był 🙂 Wszystkim się na wspomnienia zebrało 🙂
http://kawa-koc-ksiazka.blogspot.com/2012/06/top-10-dziesiec-ulubionych-symboli.html
Bajki z rzutnika wywołują we mnie fajne wspomnienia:))
Zresztą większość rzeczy, o których napisałaś wywołują sentymentalny uśmiech na mojej twarzy…
Kinder niespodzianek nigdy nie zbierałam. Ale jak mogłam zapomnieć o tamagoczi i karteczkach- chyba się popłaczę ;( Ostatnio szperałam po aledrogo i znalazłam kilka ofert z karteczkami kolekcjonerskimi. Aż mi się łezka zakręciła, a jak robiłam Top to na śmierć zapomniałam
Pamiętam wszystkie te rzeczy. To dzięki nim moje dzieciństwo wspominam tak dobrze. Ach… 🙂
kinder niespodzianki zbierałam z bratem, dałam je kuzynkom, teraz one się bawią;
karteczki – trzy segregatory leżą w piwnicy,
guma do skakania – jakieś dwa lata temu skakałyśmy z dziewczynami na korytarzu szkolnym,
pamiętnik dalej leży z książkami na półce, miło czasem go otworzyć i poczytać 😉
zapraszam do mnie na moją listę takesmileorsad.blogspot.com
Zrobiłam ranking, ale sporo rzeczy Nam się pokryło:) Zapomniałam o bajkach z rzutnika, a zdecydowanie powinny się znaleźć w mojej 10.
ojej, ja też mam taką listę, pokrywa się ona prawie że w całości z tą tutaj.
pozdrawiam
hard
Ja postanowiłam podejść do tematu dosyć indywidualnie :). Ranking już wkrótce pojawi się u mnie na blogu. A tak generalnie, mogłabym przepisać wszystko linijka w linijkę od Ciebie i też by się zgadzało 🙂
pisałam podobnego posta jakiś czas temu, nie wiedząc, że temat stanie się motywem przewodniem zadania 🙂 ach nostalgia, ach tęsknota 🙂
http://addicted-tattwa.blogspot.com/2012/04/its-so-90.html
Gumy do skakania – w podstawówce (3 lata temu) jeszcze skakaliśmy wszyscy pod klasą na przerwach i mieliśmy świetną zabawę 😀 Teraz już tego nie widzę, chyba wszyscy chcą być najlepiej dojrzali w wieku 11 lat! 😀 Bajki z rzutnika pamiętam doskonale i nadal rzutnik gdzieś jest na strychu tak samo jak klisze <3 Karteczki z segregatora mam nadal na strychu i od 4 do 6 klasy podstawówki wymieniałyśmy się, zbierałyśmy, właściwie to chłopaki też 😀 Pamiętniki i złote myśli – było tego strasznie dużo w czasach podstawówki, a teraz nigdzie znaleźć ich nie mogę. :] Świetne top 10! :]
Oj wiele rzeczy bym powtórzyła:) zrobię swoją listę, tylko najpierw uporam się z 30 dniami z książką:)
To moja dziesiątka 🙂
http://mysliczytelnika.blogspot.com/2012/10/top-10-ulubione-symbole-dziecinstwa.html
Karteczki do segregatora to był naprawdę wielki hit.
i jeszcze guma Mamba.
Dołączam z moją dziesiątką: http://hrod-beraht.blogspot.com/2012/11/top-10-ulubione-symbole-dziecinstwa.html
Kinderów, jak ja na to mówiłam, miałam całe wiaderka. Świetne były. Zwłaszcza te pingwiny, krokodyle czy hipopotamy.
Kurcze wszystko mi się zgadza 🙂 Ale to były fajne czasy… 🙂
Jako nieco młodsze pokolenie oficjalnie informuję – w gumę skakać potrafię, i jeszcze ze 3-4 lata temu to robiłam!
xoxo
L.