Zapach świeżych malin, Krystyna Wasilkowska-Frelichowska
Smakowite opowieści o życiu wielokulturowej społeczności nadwiślańskiego miasteczka Nieszawa, którego tradycję od wieków współtworzyli Polacy, Żydzi i Niemcy. Autorka zajrzała do kuchni nieszawskich gospodyń, wysłuchała relacji o przedwojennej przeszłości i ułożyła w całość barwne historie rodziny oraz znajomych, wplatając w nie oryginalne przepisy kuchni polskiej, kresowej, niemieckiej i koszernej. Ta porywająca lektura zaprasza do czasów, kiedy zapach chleba z opalanej drewnem piekarni unosił się nad miastem, a przygotowania do marcowych imienin wuja Jana rozpoczynały się wczesną jesienią, bo pani domu musiała zamarynować grzybki, usmażyć gruszki w słodko-kwaśnym syropie i zapeklować mięso. Dawne gospodynie wykazywały się wielką pomysłowością oraz zaradnością, potrafiły przygotować wykwintne potrawy z najprostszych składników. Pełną smaków i zapachów opowieść ilustrują niepowtarzalne archiwalne fotografie.
Źródło: merlin.pl
Chciałabym błyskawicznie opowiedzieć Wam o wszystkich smakowitościach Zapachu świeżych malin (bo wciąż cieknie mi od nich ślinka), ale zacznę od tego, co powinno pierwsze rzucić się Wam w oczy – ta książka jest wprost fenomenalnie i obłędnie pięknie wydana. To najprawdziwsza uczta dla zmysłów. Małe, drukowane dzieło sztuki. Chciałam nawet zaprezentować kilka zdjęć, ale – na Wasze szczęście – aparaty odmówiły mi posłuszeństwa i nie zalałam Was setką ujęć stron, z których każda kolejna jest wspanialsza od poprzedniej. Ktoś powie, że przesadzam, że nadmiernie się egzaltuję, ale prawda jest właśnie taka, że książka Krystyny Wasilkowskiej-Frelichowskiej rzeczywiście zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Warte uwagi jest to, że piękne wydanie stanowi uzupełnienie naprawdę wyjątkowej treści. Autorka składa hołd polskiej wsi i ukochanym Kujawom. Historie zwyczajnych-niezwyczajnych mieszkańców nadwiślańskiej Nieszawy przeplata zdjęciami z międzywojnia i czasów późniejszych oraz z przepisami na największe smakowitości kuchni staropolskiej, niemieckiej i żydowskiej. Piękne jest przede wszystkim to, że skupia się ona na historiach ludzi prostych i naturalnych – jej rozmówcy nie są znanymi osobistościami, choć często ich przodkowie pełnili we wsi ważną rolę (rzeźnik, fryzjer, piekarz). Dzielą się oni swoimi wspomnieniami z młodzieńczych lat – o tym, jak smakowała pajda ze smalcem i skwarkami, jak pachniało babcine ciasto, jak wyglądało zbiorowe wypiekanie chleba i smakołyków w miejscowej piekarni. Te historie są magiczne, pełne ciepła i nostalgii, wywołują falę gorąca w sercu i uporczywe burczenie w żołądku.
Zapach świeżych malin to książka idealna dla miłośników gotowania i zajadania się pysznościami, dla tych, którzy tęsknią za sielskością polskiej wsi i dla ciekawych świata. Nie trzeba być mieszkańcem Nieszawy, aby znaleźć w tej książce coś dla siebie. Zwłaszcza, że wiele tu zdjęć i wspomnień z innych miejsc. Że nie napomknę o kulinarnych recepturach, które przydadzą się w każdej kuchni…
Zapraszam w smakowitą podróż!
Moja ocena: brak
Nie wiem czy to odpowiednie sformułowanie wobec książki, ale narobiłaś mi takiego smaka, że aż ślinka cieknie 😀
O, w stosunku do tej książki jest to sformułowanie jak najbardziej trafne 🙂
Tytuł od razu skojarzył mi się z inną książką, "Smak świeżych malin" Izabeli Sowy. Co prawda to zupełnie inna historia, ale równie przyjemna w odbiorze 😉
Maliny… nie oparłabym się. Takiej książce tym bardziej.
Ja akurat za malinami nie przepadam 😉
A trylogię owocową pani Sowy mam w posiadaniu, ale nie podeszła mi. Może jeszcze do niej wrócę i odkryję na nowo.
Hmm co do zasady lubię tego typu książki, łączą literaturę i jedzenie, czyli dwie rzeczy które kocham 🙂
Zaraz, zaraz, co ci ludzie (autorzy, wydawcy?) z tymi tytułami powariowali czy co….
"Smak świeżych malin" I. Sowa
"Zapach malin" M. Krajewska
"Zapach świeżych malin" K. Wasilkowska…
I jak tu się nie pogubić…
Tak czy owak, zapowiada się smakowicie!
Okładka piękna, a maliny bardzo lubię, więc może w przyszłości ją przeczytam:)Zawsze można się dowiedzieć czegoś interesującego.
Już słowo "maliny" mnie przyciągnęło do tej lektury 🙂