Moje życie z Dalim
Dziennik geniusza
Dziennik wielkiego człowieka – mnóstwo wspomnień. Mówi się, że część z nich to po prostu wymysł Salvadora, który lubił budować wokół siebie otoczkę 'wielkiego ekscentryka’, ale i tak warto się w nie zagłębić.
Namiętności według Dalego
Kolejny zbiór najróżniejszych poglądów, myśli i wspomnień Dalego, z moim ulubionym fragmentem, wspominającym o poznaniu Gali i Salvadora.
Moje sekretne życie
Kolejne autobiograficzne spojrzenie na świat geniusza.
Myśli i anegdoty
Zbiór najciekawszych, najdziwniejszych, najśmieszniejszych i w ogóle 'naj’ wypowiedzi Dalego. Idealna lektura na poprawę nastroju (choć nie zawsze jest się z czego śmiać). Można tę pozycję traktować, jak 'streszczenie’ tego, co znajduje się w większości wymienionych wcześniej pozycji.
Ukryte twarze
Jedyna fabularna powieść Dalego. Surrealizm w najczystszej postaci! Warto zagłębić się w rzeczywistość, wykreowaną przez Dalego.
Pierwszym jego dziełem był krótki obraz Pies Andaluzyjski – efekt współpracy z Luisem Bunuelem. Dali napisał część scenariusza, a także wcielił się w jedną z ról w filmie. Jest to jeden z pierwszych filmów surrealistycznych. Pies andaluzyjski jest zlepkiem motywów, nie mających ze sobą żadnego powiązania. Znajdują się tam takie sceny, które prezentują np. szczątki osła, czy przecinanie kobiecej źrenicy. Enigmatyczna aura spowija to dzieło, gdyż odtwórcy dwóch głównych ról popełnili samobójstwo… Film ten, był ponoć także przyczyną zakończenia burzliwej znajomości między Salvadorem a poetą Federikiem Garcią Lorcą. Historię tego romansu, opisuje film Little Ashes, nakręcony przed kilkoma laty. Polecam obejrzenie obu tych propozycji, bo choć nie jest to łatwe kino, prezentuje naprawdę wysoki poziom.
W roku ’45 Dali nawiązał współpracę z Alfredem Hitchcockiem, efektem czego jest inspirowany psychoanalizą film Urzeczona, w którym Dali pomógł stworzyć koszmarne senne wizje, stanowiące tło filmu (musicie wiedzieć, że inspiracją jego twórczości były przede wszystkim sny i wizje ludzi chorych umysłowo).
Rok później wraz z Waltem Disneyem Salvador postanowił stworzyć animowane dzieło, pod tytułem Destino (co w przekładzie znaczy ‘przeznaczenie’). Kilka miesięcy pracy, kilkaset planów, szkiców i projektów zaowocowało piętnastosekundowym obrazem, który nie mógł zostać ukończony ze względu na problemy finansowe wytwórni Walt Disney. Dopiero po upływie 57 lat, zespół Disneya postanowił dokończyć to, co rozpoczęte zostało pół wieku wcześniej. Dzięki temu, podziwiać możemy sześciominutowy film, w większości składający się z elementów stworzonych przez Dalego. Oprócz pierwotnego, 15-sekundowego fragmentu, wykorzystane tu zostały także szkice, plansze i projekty, które dzięki nowoczesnym technologiom pozwoliły ukończyć dzieło.
Zwróćcie uwagę na genialną muzykę w tle:
Salvador Dali ogromnie mnie intryguje pod względem osobowości, ale również jako artysta, którego sztuka nie pozostaje mi obojętna. Najbardziej podoba mi się to, jak bardzo inspirowały go rzeczy niewielkie i błahe- jak choćby jajka, które często pojawiały się w jego dziełach. Jeżeli chodzi o moich ulubionych malarzy… Najbliżsi są mi impresjoniści- Monet, Manet, Degas, Renoir… Nie dawno miałam okazję czytać "Pasję życia", którą zresztą opisałam u siebie i do prawdy wciągnął mnie świat paryskiej, artystycznej bohemy, a Van Gogh oczarował ogromnie. Toteż również zaliczam go do grona swych ulubieńców. Choć mimo wszystko najbliższe są mi nazwiska Mucha i Klimt. Tego pierwszego uwielbiam za jego grafiki i sposób przedstawienia kobiet, a jeżeli chodzi o Klimta to ogólnie rzecz biorąc secesja w sztuce jest tym, czym mogłabym karmić oczy codziennie… "Pocałunek" i wszystkie dzieła Klimta, "Pawia suknia", którą Beardsley ozdobił "Salome" Wilde'a- cudo! Wobec sztuki pozostaję marnym pyłem, bo wielkość tych wszystkich dzieł mnie paraliżuje…
Moje Sekretne Życie jest genialne! Ale fakt, trzeba przyznać, nawet najbardziej ekscentryczni szaleńcy nie wymyśliliby tak kopniętych anegdot, jakimi serwuje nas Dali. Taką książkę zatem, przy zachowaniu pewnej dozy dystansu i krytycyzmu, powinno czytać się jak fikcję literacką, wtedy efekt jest najprzyjemniejszy, a zmitologizowana postać Dali'ego zapada na długo w pamieć.
Warto też wspomnieć że Dali był naprawdę utalentowanym pisarzem. Wielu znanych artystów wydaje swoje wspomnienia czy pseudo-autobiografie (czasem dla zysku, czasem z egotyzmu), ale Dali (mimo że robi to oczywiście z egotyzmu) pisze jak natchniony. Jego pozycje mogą stanowić dobrą rozrywkę nawet dla najbardziej wymagających czytelników.
Ps. w Psie Andaluzyjskim na szczęście nie przecinano literalnie kobiecej źrenicy 😉 – była to źrenica krowy.
Ps II. Co do komentarza Pani Kasi: nie warto się kulić przed wielkimi dziełami sztuki. To tylko przedmioty, okryte nieco nimbem niesamowitości, który nie tylko nas zachwyca, ale również działa niekorzystnie: paraliżuje nasze władze sądzenia. Postawa odważnej równości wobec tej 'pstrokacizny' 😉 pozwala się odblokować i przeniknąć, zinterpretować dzieła sztuki z ogromnym poczuciem satysfakcji.
u mnie w pokoju w rodzinnym domu wisi plakat przedstawiający 'kuszenie św. antoniego' 🙂
uwielbiałam ten obraz.
ale najpiękniejsze malowidło to według mnie 'kochankowie' magritte'a.
Baaardzo mi znany 🙂 Aczkolwiek jak mieszkałam w Hiszpanii to odjechał mi pociąg sprzed nosa, którym miałam pojechać do Jego muzeum (dwa razy razy) i stwierdziłam, że to jest jakieś fatum, więc w końcu nie pojechałam 😛 "Moje sekretne życie" to była dla mnie lektura dość ciężka do przebrnięcia, Dali musiał być w sobie szalenie zakochany.
Bardzo mnie zaintrygowałaś. Przyznaję bez bicia, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tym autorze i zarazem malarzu. Z przyjemnością obejrzę jego obrazy.
Osobiście bardzo cenię Jana Vermeera – zainteresował mnie po lekturze "Dziewczyna z perłą" Tracy Chevalier (swoją drogą bardzo ciekawa książka). U Vermeera bardzo lubię mistrzowską grę świateł oraz tworzone przez niego postacie, które mają duszę.
Salvador Dali to malarz, którego obrazu oglądam nieustannie, kiedy tylko zobaczyłam "Płonącą żyrafę" na lekcji plastyki. Osobiście ubóstwiam "Miękka konstrukcja z gotowaną fasolką – przeczucie wojny domowej" i przedstawioną u Ciebie "Uporczywość pamięci" ;D
Ja po lekturze Dziennika geniusza doszłam do wniosku, że wolę oglądać jego obrazy niż czytać jego książki. Nie jest moim ulubionym malarzem, ale przyznaję, że sporo w jego dziełach geniuszu. Trudno byłoby mi wybrać ulubionego, jednego, jedynego. Za całokształt malarstwo, rzeźba, architektura uwielbiam Michała Anioła, ale bardzo lubię też renesansowych malarzy Lippi, Boticelli, Rafael, Leonardo, Fra Angelico a także impresjonistów; Pisarro, Monet, Manet, Renoir, Degas, Van Gogh… oj długo by wymieniać.
Wspomnianego Vermeera także bardzo lubię.
Zupełnie nie znam się na malarzach i nie mogę powiedzieć, którego cenię najbardziej. Podziwiam twórczość Kossaka (jeśli mnie pamięć nie myli – to ten od pięknych koni) i wszystkich, którzy malują tak realistycznie…
Z Dalim się spotkałam, owszem, ale nie zafascynował mnie zbytnio. Twoja notka nieco przybliżyła mi jego sylwetkę, ale i tak nie zaliczę się do jego zagorzałych fanek
Jestem tu od pięciu sekund i właśnie okrutnie Cię polubiłam 🙂
Podobają mi się obrazy Salvadora i bardzo je lubię 😉 To naprawdę ciekawa postać i mogę zaliczyć ją do grona moich ulubionych malarzy. Jednak chyba nikt nie przebije Claude'a Moneta, który dla mnie zawsze będzie mistrzem ^ ^
Uwielbiam obrazy Daliego, jeden nawet wisi w moim pokoju. Właśnie owa "Uporczywość pamięci", której nazwy nigdy nie pamiętam i zawsze na niego mówię "Roztapiające się zegary" 😉 To o wiele prostsze! Groteska w ogóle mnie intryguje, więc Dali ma miejsce w moim sercu. Jednakże tylko jako malarz. Nigdy nie czytałam jego dzieł – muszę to zmienić.