Odette i inne historie miłosne, Eric-Emmanuel Schmitt
Odette i inne historie miłosne (Odette Toulemonde et autres histoires), Eric-Emmanuel Schmitt
Wyd. Znak, Kraków 2009
Jest takie miejsce, w którym pierwszy raz spotkałam się z moim M. Tam również postanowiliśmy, że zostaniemy parą. Znajduje się ono niedaleko nas, więc wędrujemy tam od czasu do czasu. Pokochałam tę okolicę, za niezwykłość i malowniczość. W prężnie rozwijających się „metropoliach” niewiele jest już miejsc, gdzie ćwierkają ptaki, kwitną najróżniejsze kwiaty i krzewy, a sarny i inne zwierzęta przechadzają się bardzo blisko człowieka. Niewiele jest także miejsc, z których podziwiać można panoramę całego miasta i z których oglądać można zapierające dech w piersiach wschody i zachody słońca, a wszechobecna zieleń nakazuje zatrzymać się na chwilę i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Tym miejscem jest okoliczny kamieniołom na Złotej Górze:
Przed paroma dniami Narzeczony zaproponował, żebyśmy znów udali się do „naszego” miejsca. W planach było długie wylegiwanie się w trawie i wzajemne czytanie. Po tej propozycji niemal automatycznie sięgnęłam po Odette – książkę zakupioną już dawno temu. Dopasowała się ona doskonale zarówno do miejsca, jak i czasu – okazja w końcu nielicha – cztery lata jak mój biedak ze mną wytrzymuje. I spodobała się nam obojgu, zapewniam.
Odette to zbiór prostych i przyjemnych historyjek, krążących wokół miłości. Każda z nich jest inna – osadzona w różnych okolicznościach, przedstawiająca zupełnie odmiennych bohaterów i różne aspekty miłości. Wszystkie jednak łączy jedno – są równie pięknie i fascynujące.
Schmitt musi wzbudzać skrajne emocje, ponieważ jest to kolejne jego dzieło, o którym czytałam tyle samo złych, co i dobrych opinii. Bałam się rozczarowania, ale w jednym z ulubionych autorów pokładałam też wiele wiary. I było warto! A jego dzieła chyba zacznę uznawać w ciemno za wielkie i znakomite.
Trudno jest mi wybrać ulubioną historię, ponieważ każda ma w sobie owo „coś”, co powoduje szybsze bicie serca i długie chwile pełne zadumy. Bo prawdą jest, że choć opowieści te uznać można za nieskomplikowane i lekkie, nasączone są one pięknymi myślami, morałami i wskazówkami, dotyczącymi życia. Trzeba je tylko odkryć i zrozumieć. Naprawdę warto.
Moja ocena: 9/10
Ach! Zapomniałabym! Na koniec mój ulubiony cytat z książki, wynotowany w trakcie lektury:
Wielbimy kobiety, bo pojawiają się owiane tajemnicą, a gdy ona blednie, przestają się nam podobać. Kobiety myślą, że mężczyzn interesuje tylko to, co kryje się pomiędzy ich udami? Pomyłka! Bardziej od seksu mężczyzn pociąga romantyzm. Dowód? Jeśli mężczyzna odchodzi, to zwykle winne są nie noce, ale dni. Dni, pełne kłótni w promieniach słońca, odbierają ukochanej znacznie więcej blasku niż noce, podczas których kochankowie stapiają się w jedno. Pragnął często oświadczyć przedstawicielkom kobiecego rodu: zostawcie nam noce, a sobie weźcie dni – wtedy dłużej zdołacie zachować mężczyzn.(…) Chciałby, by wreszcie pojęły, że najwięksi podrywacze – to po prostu mistycy w pogoni za tajemnicą, i zawsze w kobiecej istocie przedkładać będą wszystko, czego im skąpi, nad to, co im hojnie udostępnia.
PS Czuję się już oficjalnie przekonana do opowiadań.
Naprawdę ładne miejsce. A za tego autora w końcu muszę się wziąć!!!
no właśnie ciekawa jestem jak Ci się "Nazywam się Czerwień" spodoba? 🙂 czekam na recenzję:0
Zobaczymy, na razie mam po drodze jeszcze 4 książki, więc Pamuk będzie piąty. Niemniej, obawiam się trochę, ponieważ nie byłam przekonana do tego autora. Nie uprzedzam się jednak, wszystko się okaże 🙂
Czytałam tylko "Oskara i panią Różę", a ostatnio zaczęłam myśleć, że chyba warto sięgnąć jeszcze po Schmitta. Tyle osób wkoło zachwala…
Czytałam dzisiaj w Bookarni jego książki. Jestem nimi oczarowana, dlatego przy każdej możliwej okazji będę po niego sięgać. Jednak tyle tam dobrych powieści, że na razie musi ustąpić. Dzisiaj 2 w następnym tygodniu też dwie.
(Dzisiaj czytałam "Małe zbrodnie małżeńskie" oraz "Pan Ibrahim i kwiaty Koranu" :))
Mądra cytacja – panie zostawcie nam noce, a sobie weźcie dni. Spodobałoby się mojemu mężowi:) 😛
Jestem w połowie Llosy – niezły czad:)
Hooligansów również nabyłam z Gazetą Wyborczą i dzisiaj obejrzałam. Świetny film. Polały się łzy… 😉
Oj Futbolowa jakie ty masz dziwne sny;P
Omdlałam jak przeczytałam o Twoim śnie 😀 😀 😀
Co do opowiadań, to ja nadal do nich przekonana nie jestem i podchodzę sceptycznie, ale już nie skreślam 🙂
Jakim cudem dopiero teraz zauważyłam Twojego bloga? Dziwne. Bo jest bardzo fajny :]
Co do "Odette" to czytałam kiedyś i średnio mi się podobał. Chociaż czytałam praktycznie same pochlebne opinie. Ogólnie nie lubię tego typu literatury. 🙂
Przepiękne miejsce, szkoda, że u mnie nie ma takich zakątków. Lubię tego autora, a "Odettę" prawie miałam wypożyczoną, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Za to bardzo podoba mi się wypisany przez Ciebie cytat.
Twoje nowe nabytki są zachęcające, zwłaszcza Murakami :).
Ten Schmitt tak za mną chodzi…:P (Jeśli posiadałeś/aś blog szeleststron.blogspot.com w linkach uprzejmnie proszę o zmianę na coraz-blizej.blogspot.com)
Książki Schmitta raczej nie przypadłyby mi do gustu. Kiedyś może coś przeczytam, żeby mieć pewność.
Czytałam "Oskara i Panią Różę" i "Przypadek Adolfa H." i z tego , co pamiętam, byłam oczarowana tą pierwszą książką, drugą już mniej. W przyszłości mam zamiar sięgnąć jeszcze po Schmitta, choć nie sądzę, by była to "Odette…", bo do opowiadań nie jestem przekonana.