[KSIĄŻKA] Prawie jak gwiazda rocka, Matthew Quick
Prawie jak gwiazda rocka
Historia nastoletniej Amber, która wraz z matką i psem-znajdą pomieszkuje w szkolnym autobusie. Życie nigdy jej nie oszczędzało, ale dziewczyna zdaje się mieć to gdzieś – tryska optymizmem, udziela się charytatywnie, rozdaje uśmiechy i życzliwości. Z czasem jednak coś w niej pęka, a zza kurtyny ujawnia się prawdziwa twarz skrzywdzonej przez życie nastolatki. Czy Amber może być jeszcze Amber?
Co poszło nie tak?
- Silenie się na diabelnie przerysowany język młodzieżowy absolutnie nie wychodzi Matthew Quickowi. Mocno męczyła mnie głupawa mowa, wychodząca z ust dojrzałej przecież dziewczyny. Wobec całej tej historii, która jest w gruncie rzeczy poważna, językowa żenada stanowi dość drażniący kontrast.
- Poświęcanie mnóstwa uwagi Bogu. Absolutnie nie mam nic przeciwko wierze i wierzącym, ale w tym przypadku odniesienia do religii okazują się nachalne i męczące.
Zbiór zalet
- Niezwykle barwna główna bohaterka. Quick może przesadził aż tak koloryzując jej portret, ale nie przeszkadzało mi to. Amber jest kochana, ciepła, życzliwa i zabawna, potrafi także dopiec i odgryźć się, gdy potrzeba, a do tego okazuje się dobrą przyjaciółką i podopieczną. Jej postać, o niezwykle złożonej osobowości, z pewnością niejednemu czytelnikowi dała do myślenia.
- Ciekawi bohaterowie przedstawieni na dalszym planie – doskonała prawniczka samotnie wychowująca autystycznego syna, nauczyciel z misją, ksiądz wspierający grupę zagubionych Koreanek, staruszkowie z domu opieki, weteran wojenny piszący haiku, grupa dzieciaków mających problemy z rówieśnikami. Życiorys każdego z nich nadawałby się na osobną, równie złożoną i równie ciekawą powieść.
- Fabuła, która może i jest trochę odrealniona, ale niesie za sobą nadzieję i pokrzepienie serc, ujmuje ciepłem i niebanalnością. Wyjątkowo miło spędziłam czas z tą książką, chociaż w pewnym momencie zaczęła mnie mocno przygnębiać. Problematyka tutaj poruszana jest niezwykle życiowa i z pewnością przemówi do wielu. Nie ma tu nastoletnich miłostek i problemów z kosmosu – jest po prostu prawda – potrzeba bliskości i nadziei, bieda, wikłanie się w idiotyczne związki, szkolne problemy, szukanie wsparcia i dobra u drugiego człowieka. Ot, życie wraz ze swymi blaskami i cieniami.
Jestem zdumiona, bo akurat w "Niezbędniku obserwatorów gwiazd" język młodzieżowy wyszedł bardzo naturalnie, aż się zdziwiłam, że tak mi odpowiada. Może kiedyś przeczytam i tę powieść.
Tamta powieść językowo wypadała dużo lepiej. Tutaj główna bohaterka jest dość specyficzna, a przez to i jej mowa wydaje się nieco przesadzona. Dla mnie autor trochę za bardzo pojechał kreując ją.
Czytałam i książka bardzo mi się podobała, choć początek raczej mnie drażnił i nie chciałam przez niego kontynuować czytania.
Po "Niezbędniku obserwatorów gwiazd" jestem przekonana, że każda powieść Quicka przypadnie mi do gustu, więc muszę w końcu zabrać się za resztę. 🙂
skoro za dużo wiary to nie dla mnie 😉