[FILM] Ostatnie tango w Paryżu, reż. B. Bertolucci
Ostatnie tango w Paryżu
Jeden z najsłynniejszych filmów w dorobku Bernardo Bertolucciego – kontrowersyjny obraz wyniszczającej relacji pomiędzy dojrzałym mężczyzną i jego młodziutką zdobyczą. Film, który w latach siedemdziesiątych wstrząsnął światem i wywołał dyskusję na temat promowania pornografii na dużym ekranie. Film, którego kręcenie wpędziło odtwórczynię głównej roli w problemy psychiczne…
Co poszło nie tak?
- Warstwa wierzchnia Tanga przesłania to, co w filmie tym jest najważniejsze, a same sceny intymne i pieprzne dialogi nie wywołują aż takich emocji, jak można by się spodziewać po licznych recenzjach. Domyślam się jednak, że za obrazem Bertolucciego wciąż ciągnie się opinia, jaką film zyskał w latach siedemdziesiątych, kiedy to widownia nie była przyzwyczajona do takiego epatowania seksualnym zezwierzęceniem na ekranie.
- Przeszkadzała mi nachalna i nieco zbyt oczywista muzyka w tle.
Zbiór zalet
- Gdyby na chwilę zapomnieć o licznych ujęciach łóżkowej perwersji, nietrudno byłoby zauważyć, że za całą tą historią kryje się niezwykle poruszający melodramat. Warstwa psychologiczna opowieści, choć zepchnięta na plan dalszy, jest tym, co rzeczywiście szokuje i zastanawia najbardziej. Zatem potraktowanie Ostatniego tanga w Paryżu jako znakomitego dramatu psychologicznego wcale nie byłoby nadużyciem.
- Marlon Brando, ikona i legenda, potwierdza w filmie Bertolucciego swoją wybitność. Każdą emocję ma wypisaną na twarzy, gra całym sobą, jest autentyczny, boleśnie przejmujący i oddaje swemu bohaterowi część siebie (wiadomo, że niektórych jego kwestii nie było w scenariuszu). Partnerująca mu Maria Schneider nie daje się jednak przyćmić. Jest naturalna, świeża, pełna uroku i szaleństwa. Nietrudno dostrzec emocje rozgrywające się między nimi, dlatego aktorstwo uważam za jeden z najdoskonalszych elementów tego filmu. Na długo bohaterowie Tanga zapadną w moją pamięć.
- Ostatnie tango w Paryżu stawia wiele pytań i zmusza widza do udzielania samemu sobie trudnych odpowiedzi. Scenariusz stanowi ucieleśnienie fantazji samego Bertolucciego, ale zapewne nie tylko w jego umyśle rodzą się obrazy tego typu, toteż łatwo postawić tezę, że niejednym umysłem fantazja ta wstrząsnęła i na niejednym odbiorcy zrobiła szokujące wrażenie. Jednym Tango pozwoli zajrzeć wgłąb siebie, innym uświadomi proste, życiowe kwestie. Coby to nie było, uważam, że film robi wrażenie i posiada przekaz, na którym warto się skupić.
- Bardzo przemawia do mnie surowość jaką można dostrzec na ekranie. Wnętrza i ulice nie przyćmiewają bohaterów, a jednocześnie pokazują niedosłowne piękno miasta, budynku, pokoju, łazienki – i budują niepowtarzalną atmosferę, którą da się wyczuć od pierwszej do ostatniej sekundy filmu.
Na pewno zobaczę, chyba właśnie takiego specyficznego filmu mi teraz potrzeba. 🙂
Oglądałam 🙂
Może kiedyś sobie obejrzę, jednak na razie dam sobie spokój 🙂
Na tej raczej się nie skuszę, ale sporo innych będę oglądać.Ps. Wysłałam e- maila z małą prośbą związaną z planowanym projektem blogowym.
O jeden z moich ulubieńców! Polecam "Stealing Beauty" Bertolluciego!
Pozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Oglądałam sześć lat temu, bardzo dobry film 🙂
Dla mnie ten film był kiepski, spodziewałam się czegoś wow, ale niestety nie trafiono w mój gust 😀