Pismo Leonarda, Dina Rubina
Wyd. Muza, Warszawa 2010
Anna, bohaterka nowej powieści Diny Rubiny nie tylko posługuje się tym niezwykłym rodzajem pisma, ale i przewiduje przyszłość, potrafi odczytać cudze myśli, zachwyca sprawnością fizyczną i wzbudza niemałe zainteresowanie wszędzie, gdzie się pojawi. Niestety, nie zawsze pozytywne, o czym informuje czytelnika już sam opis na okładce:
Zawsze i wszędzie pozostaje tą inną, obcą – dziwaczką i wiedźmą – niezrozumianą i wzbudzającą obawę. Dla krewnych z prowincji, którzy nie chcą się nią zaopiekować po śmierci matki, jest „dziwnym dzieckiem”; „dziwną dziewczynką” – dla przybranych rodziców z Kijowa; „dziwną uczennicą” – w radzieckiej szkole, gdzie niezwykłość jest uznawana za nienormalność i bezwzględnie tępiona; „dziwną studentką” szkoły cyrkowej – chociaż w środowisku cyrkowym dziwaków akurat nie brakuje; „dziwną Ruską” – w słynnym kanadyjskim cyrku, w którym przygotowuje lustrzane pokazy.
Mimo całej swej odmienności, Anna potrafi rozkochiwać w sobie mężczyzn i przyciągać przyjaciół. Nie brak jej towarzystwa i rozrywek, nie brak zachwyconych oczu wpatrzonych w nią jak w obrazek. Mimo tego, dziewczyna swój dar uważa za przekleństwo, obarcza się winą za wszystkie napotkane nieszczęścia i postanawia przenieść się tam, gdzie nie będzie dziwadłem. Tam, gdzie jest jej świat. I znika.
Narracja Pisma Leonarda poprowadzona jest w niezwykle interesujący sposób – bohaterkę i jej życie poznajemy dzięki strzępkom rozmów, wspomnieniom i listom. Do głosu dochodzi również neutralny obserwator, który – jako podmiot wrzystkowiedzący – opowiada o wydarzeniach z zewnątrz. Dzięki temu poznajemy Annę na wielu płaszczyznach, z różnych punktów widzenia. Mimo tego, wokół jej osoby wciąż unosi się aura tejemniczości – niewidoczna dla oczu, magnetyzująca poświata. Wszystko dzięki jej urokowi, niezwykłości i mocom, które wzbudzają i trwogę, i zachwyt…
Po lekturze Pisma Leonarda w moim umyśle pozostał wielki znak zapytania, którego nie rozmyły nawet długie rozmyślania. Wciąż nie mam pewności, co tak naprawdę przytrafiło się tej niezwykłej dziewczynie, uważającej się za zwierciadło. Wciąż nie mam pojęcia kim była ta kaskaderka, akrobatka, wiedźma. Scio me nihil scire, chciałoby się rzec…
Zachęcam do zapoznania się z kolejną niezwykłą powieścią Diny Rubiny. Nie jest to lektura łatwa (ba! momentami szła mi naprawdę opornie), wymaga zaangażowania ze strony naszych szarych komórek i nie przyswaja się tak łatwo, jak zwykłe czytadło. Ale to właśnie sprawia, że jest ona tak magiczna i przyciągająca.
Moja ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu Muza za udostępnienie mi kolejnej interesującej pozycji.
Hm, brzmi bardzo zachęcająco. Tylko może nie na teraz, czas nie pozwala mi zbytnio się w lektury angażować, więc trudne książki muszą poczekać na lepszy moment.
Książka czeka już na swoją kolej na półce 😉
Uwielbiam takie chiwle, kiedy po skończeniu danej książki wciąż w głowie pozostają pytania:)
może być interesująca 😉 bardzo ciekawe… listy, strzępki informacji 😀
zapowiada się interesująco. pewnie przeczytam, jednak poczekam na chwilę gdy się już odmóżdżę przy mniej wymagających pozycjach i takie będą wtedy w sam raz 😉
interesująca 😉 I fajna okładka jeszcze jak pachnie tak jak wygląda to już w ogóle 😉
do mnie PismoLeonarda nie trafiło, ale bardzo piękna jest książka Rubinej 'Po słonecznej stronie ulicy". A tą, którą lubię najbardziej to wybitna "Na górnej Masłowce" -rewelacja. Film na podstawie prozy -też bardzo dobry. Piękne są też opowiadania Rubinej, na razie w Polsce nieprzetłumaczone "Когда же пойдет снег".
Pozdrawiam
Monika
monika-b1@tlen.pl