Błękitna godzina, Alyson Noël

Błękitna godzina, Blue MoonBłękitna godzina (Blue Moon), Alyson Noël
Wyd. Dolnośląskie, Wrocław 2010

Główną zasadą, jaką kieruję się w życiu jest nienastawianie się na nic, bo lepiej się pozytywnie zaskoczyć, niż brutalnie rozczarować. Tego typu filozofia znacznie pomaga mi w życiu – sukcesy smakują jeszcze lepiej, a porażki stają się łatwiejsze w zaakceptowaniu. Zasada ta rodzi jednak pewne problemy w przypadku odbioru literatury – bo nie wiem, czy coś podoba mi się, bo rzeczywiście jest znakomite, czy jednak kryje się za tym nisko zawieszona poprzeczka. Pierwsza część cyklu Nieśmiertelni – Ever – podobała mi się średnio i – choć czytałam wiele pochlebnych opinii na temat tomu drugiego – obawiałam się, że czeka mnie kolejna przeprawa przez literaturę niskich lotów, pełną głupawych dialogów, płytkich bohaterów i średnio ciekawej akcji. Myliłam się. Błękitna godzina to naprawdę dobra książka.

Miłość Ever i Damena trwa już od czterech stuleci – on jest Nieśmiertelnym, ona ujawnia mu się w każdym kolejnym wcieleniu. Ilekroć mają skonsumować swój związek, Ever ginie z rąk kobiety obsesyjnie kochającej się w bohaterze. Sprawy mają się nieco inaczej w Błękitnej godzinie – wielkie plany zakochanych zostają zrujnowane, gdy to Damen znika. Dziewczyna próbuje walczyć o niego, o jego życie i ich miłość, ale w pewnym momencie musi dokonać wyboru – czy chce przenieść się w czasie i odzyskać rodzinę, czy wciąż walczyć o ukochanego. Wybór jakiego dokona na zawsze zmieni bieg historii…

Książka może nie powala odkrywczą fabułą czy konstrukcją postaci, ale niewątpliwie warto zwrócić uwagę na odejście od świata wampirów, wilkołaków, czarownic, aniołów i innych cudaków – motyw Nieśmiertelnych nadaje odrobiny świeżości i pozwala uniknąć porównań do innych popularnych lektur. Jedno je jednak łączy – sprowadzenie kobiety do roli zapatrzonej w swego idealnego księcia królewny. Kolejna już bohaterka ignoruje wady wybranka, znosi wszystko w imię miłości i w co trzecim westchnieniu wypowiada znamienne „mój seksowny, przystojny, fantastyczny facet”. Nic tylko trzepnąć jedną i drugą w łeb, żeby łaskawie się opamiętały! Nie potrafię zrozumieć czemu amerykańskim pisarkom tak bardzo zależy na tym, żeby ich czytelniczki wzorowały się na takich ślepych idiotkach. Nie można czasem stworzyć bohaterki, która zna swoją wartość i nie poddaje się ukochanemu bez reszty? Nie podnieca się na każdym kroku jego ultraseksownym ciałem? Przecież kobiety nie powinny być tylko dodatkiem do życia mężczyzny, zapatrzonym w niego pustakiem. A te książkowe bohaterki wiecznie zachowują się, jakby pana Boga za nogi złapały, bo byle chłoptaś na nie spojrzał. Załamać ręce można, naprawdę.

Czego by jednak nie mówić, Błękitna godzina jest książką naprawdę interesującą. Niektóre momenty co prawda męczą i nużą, ale przeważają jednak takie, które zaskakują i powodują przyspieszone bicie serca – aż chce się wiedzieć, co wydarzy się dalej! Zwłaszcza w ostatnich rozdziałach, ostatnich akapitach, ostatnich literach… I po nich. Wielka szkoda, że nie mam pod ręką części kolejnej, bo z chęcią zagłębiłabym się w dalsze losy Ever. Ciekawość wręcz zżera od środka!

Jeżeli szukacie dobrego czytadła na leniwe popołudnie – polecam, nie powinniście żałować.

Moja ocena: 7/10

0 komentarzy

  1. Czekam niecierpliwie, aż będę miała okazję przeczytać pierwszy tom. Mam jakieś nieuzasadnione przeczucie, że nie zawiodę się na tej książce… Być może dlatego, że teraz akurat potrzebuję jakiejś lekkiej książki. 😉

  2. Amerykańskie pisarki po prostu dostrzegły popyt nastolatek na dziewczęta zapatrzoe i bezwzględnie uwilbiające swoich wybranków! Tylko się kierować takim postępowaniem i dzisiajsze młode dziewczyny wylądują kiedyś w nieźle popapranych związkach…:/ Ja już po książkach Mayer mam dość wampirów, wilkołaków i innych tego typu stworzeń także po książkę nie sięgnę… A pomyśleć, że były takie czasy przedtwilightowe, kiedy uwielbiałam filmy o wampirach (ale tych prawdziwych, jedzących ludzi), kochałam Draculę itp. Twilightowa saga zepsuła ich dla mnie niestety… Za dużo tego typu istot teraz wszędzie!:P

  3. A to akurat prawda. Też wolę na nic się nie nastawić, bo porażka wtedy bardziej boli. Podobnie miałam z książką Naznaczona…totalny niewypał, który sprawił, że nie biegnę w szalonym tempie po kolejne książki o wampirzej tematyce.

  4. Czyli fabuła wciągająca, ino typ bohaterki coś w rodzaju Belli Swan, tak? Cóż, jak się uporam z bieżącymi pozycjami na liście i na własnej półce, chętnie przeczytam. A da radę zacząć od tej drugiej części, skoro pierwsza niezbyt udana, czy nie będę wiedziała, o co kaman?

  5. Wiesz, może i jest to świeższe od wampirów i wilkołaków, może nawet niezłe, ale od razu wygląda mi na książkę z rodzaju tych, od których wolę trzymać się z daleka 😉

  6. "Nie potrafię zrozumieć czemu amerykańskim pisarkom tak bardzo zależy na tym, żeby ich czytelniczki wzorowały się na takich ślepych idiotkach."
    Odpowiedź jest prosta – bo to się opłaca, jest popyt na takie książki o TAKICH ślepych idiotkach. Pytanie powinno brzmieć – dlaczego to jest takie popularne i dlaczego jest na to popyt ?

  7. Odnoszę wrażenie, że gdyby owe panny nie były zapatrzone w swoich chłopców i nie wystawiałyby ich na piedestał, to strony książki by się skurczyły, a grono żądnych pięknych i niedostępnych mężczyzn dziewcząt także by się pomniejszyło.

  8. "..filmy o wampirach (ale tych prawdziwych, jedzących ludzi), kochałam Draculę itp. Twilightowa saga.."
    jedzących ludzi, hahahaha.
    Do wszystkich którzy krytykują książkę:
    Po 1. Przeczytaliście ją, że sie wypowiadacie na jej temat?
    Po 2. Jeżeli tak, to nie macie prawa tak o niej mówić, bo każdy czyta to co lubi ; )
    A o gustach się nie dyskutuję. Więc zastanówcie się zanim coś napiszecie.

  9. Osobiście uważam, że "Ever" jest bardzo udana. Strasznie mi się spodobała, jestem nią zafascynowana. Zbieram się teraz, żeby kupić 2 część. Polecacie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *