KLAUDYNA MACIĄG
  • Główna
  • Sklep
  • Blog
  • Kim jestem?
  • PREZENTY DLA CIEBIE
  • Podcast
  • Współpraca
  • Copywriting

Dotyk martwych, Charlaine Harris

Najchętniej nie wypowiadałabym się wcale na temat tej książki. Ale że kłóciłoby się to z ideą bloga, a i odczuwam potrzebę ostrzeżenia Was – co nieco o niej opowiem. Co prawda poloniście nie przystoi literatury podsumowywać w ten sposób, ale naprawdę nie znajduję lepszego słowa, na określenie tej książki – ona jest po prostu durna. Durna, nielogiczna, nudna, żenująca, śmieszna i zupełnie zbędna. Dotyk martwych to zbiór opowiadań, których akcja rozlokowana jest w różnych momentach cyklu Sookie Stackhouse. Autorka we wstępie bardzo szczegółowo umiejscawia akcję każdego z nich, pozwalając sobie nawet na małe ich streszczanie. Zabieg zupełnie niepotrzebny, bo ów wstęp zdradza wszystko, co czeka nas podczas lektury tych krótkich opowiadań. Ja – na szczęście – w porę zorientowałam się, jakie zamiary ma autorka i część wstępu sobie darowałam. Jakbym przed lekturą miała wiedzieć, co się wydarzy, byłabym jeszcze bardziej zła, że po tę żenującą książeczkę w ogóle sięgnęłam… Jeżeli więc chcecie się z nią zapoznać, darujcie sobie odautorski wstęp. Opowiadania ze zbioru Dotyk martwych mogą bawić ogromnych fanów serii, którzy w imię miłości „wszystko wybaczą”. Ci którzy skłonni do wybaczania nie są, a i sentymentów do Sookie nie żywią – nie będą czerpali przyjemności z lektury. Bo w krótkiej formie Charlaine Harris nie sprawdza się wcale. Przede wszystkim jej opowiadaniom brak spójności i logiki. Nie współgrają one z pozostałymi częściami cyklu – łączą je co prawda bohaterowie i chronologia, ale już relacje między bohaterami są zgoła inne. To razi. Podobnie jak razi stały zabieg stosowany przez autorkę, a więc przypominanie o tym „co, gdzie i jak”. Każde z opowiadań na raptem 30-40 stron, a i tak znaczną ich część stanowią wspomnienia faktów znanych z regularnych tomów cyklu. Naprawdę nie sądzę, aby było to konieczne. Nie wiem komu i na co miałabym polecić tę książkę. Fani cyklu i tak ją znają, a ci którzy nie zaczytują się w przygody Sookie Stackhouse nie znajdą w niej dla siebie zupełnie nic. Radzę więc omijać. Moja ocena: 3/10
]]>

Cześć! Nazywam się Klaudyna Maciąg i zajmuję się tworzeniem za pomocą słów. Na blogu znajdziesz treści dotyczące freelancingu, rozwoju, blogowania i prowadzenia firmy. Chcesz dowiedzieć się więcej? Sprawdź, kim jestem.

Sprawdź moje produkty:

  • Dziennik Wieloletni

    Dziennik Wieloletni – błękitny

    119,00 zł z VAT
    Kup w sklepie PSC
  • Dziennik Wieloletni

    Dziennik Wieloletni – czarny

    119,00 zł z VAT
    Kup w sklepie PSC
freelancing organizacja zarabianie w sieci samorozwój nauka języków prowadzenie firmy
PrevPan Potwór, Dan Wells
Top 10: ulubieni poeci, dramatopisarze i publicyściNastępny

Mam dla Ciebie prezenty!

Zapisz się do newslettera i odbierz darmowe ebooki.

Twoje dane będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, a ich administratorem będzie Klaudyna Maciąg. Szczegóły: polityka prywatności.

Dzięki, udało się!

W swojej skrzynce mailowej wypatruj pierwszej wiadomości z prezentem powitalnym. 

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wiadomość wpadnie do [spamu], więc zajrzyj i tam. A jeśli chcesz mieć pewność, że moje wiadomości będą dochodzić, dodaj adres kontakt@klaudynamaciag.pl do zaufanych. 

.

0 komentarzy

Bishoujo pisze:
29 lutego 2012 o 17:22

Nie przeczytałam jeszcze nawet pierwszego tomu z tej serii 😉
Zobaczę, może się przekonam, a może nie 🙂

Odpowiedz
Agnieszka pisze:
29 lutego 2012 o 18:22

O rety. To za co te 3 punkty?… Dzięki za ostrzeżenie.

Odpowiedz
Futbolowa pisze:
29 lutego 2012 o 22:14

Za rozluźnienie mnie w to ponure popołudnie i piękną okładkę 🙂

Odpowiedz
Marcepankowa pisze:
29 lutego 2012 o 18:56

Nie zamierzałam nawet zaczynać serii o Sookie, słyszałam, że jest denna :/

Odpowiedz
Nyx pisze:
29 lutego 2012 o 19:54

Matkooo, ja wiem, że Ty straciłaś czas na tę książkę i w ogóle, ale jak się ciesze, że coś skrobnęłaś! 🙂 W końcu jakaś negatywna opinia! Przyjemnie mi się takie czyta, bo zdarzają się sporadycznie, a powód jest prosty: przecież my same najlepiej trafiamy we własne gusta. No, ale jak to bywa, czasem możemy się pomylić. Szczególnie, jeśli to kontynuacja, czy też (jak w tym przypadku) produkt uboczny. Ja zamierzam nadal się pastwić na "Domu Nocy", bo chcę ukończyć serię 😉

Odpowiedz
Futbolowa pisze:
29 lutego 2012 o 22:13

Oj, przecież to nie pierwszy raz, kiedy trafiam na słabą książkę i szczerze o niej piszę 🙂 Rzadko się to zdarza, bo staram się dobrze dobierać lektury, ale jednak się zdarza.

Odpowiedz
Paulaaaa pisze:
29 lutego 2012 o 20:06

Nie czytałam jeszcze żadnej książki z tej serii chociaż kiedyś mam zamiar. Po tę akurat pewnie po tak negatywnej opinii nie sięgnę 😉 I tak jak pisała Nyx – fajnie przeczytać recenzję czegoś, co się nie spodobało 😉

Odpowiedz
viv pisze:
29 lutego 2012 o 20:35

Chyba to nawet czytałam kiedyś – to m.in. ta Noc Draculi i jakieś święta z elfem? Kiepskie to było i faktycznie nie bardzo spójne z cyklem.

Odpowiedz
Futbolowa pisze:
29 lutego 2012 o 22:12

Tak, dokładnie tak – pomoc wróżkom, pomoc domorosłemu czarodziejowi, wampirza wielka impreza i święta z dziadkiem, który dla uszczęśliwienia wnuczki załatwia jej seks z jakimś typem 😉

Odpowiedz
Jarka pisze:
29 lutego 2012 o 20:54

Dla mnie to była taka zapchaj dziura 😛 O Sookie przeczytałam tylko pierwszy tom a później ten zbiorek dostałam do recenzji. Nie umiałam go rozlokować pomiędzy treścią właściwą bo jej nie znałam, wiec były to dla mnie ot takie sobie historyjki, na niezbyt wysokim poziomie.

Odpowiedz
Ladies pisze:
29 lutego 2012 o 21:25

Ostatnimi czasy odczuwam ogromną potrzebę zanurzenia sie w jakas – wartą poświęcenia mego czasu – lekturę. z przyjemnoscia czytam tego bloga! jest baaaaardzo uzyteczny 🙂
P.S. polecam PUZO 🙂

Odpowiedz
Futbolowa pisze:
29 lutego 2012 o 22:11

Puzo to jeden z moich ulubieńców, choć nie miałam okazji przedstawić go na blogu 🙂

Dziękuję za miłe słowo!

Odpowiedz
Tomek pisze:
29 lutego 2012 o 21:32

Czytałem. Ktoś mnie zachęcił, ale myslałem, że go wróce i zabije 😛 Jak dla mnie strata czasu niestety ;/

http://destroyed-future.blogspot.com/

Odpowiedz
Linka pisze:
1 marca 2012 o 14:45

Nie polecasz, a poza tym, nie lubię opowiadań. Zostaję więc przy serialu. 😉

Odpowiedz
Wakacyjna pisze:
1 marca 2012 o 16:13

Okładka bardzo mnie do tej książki zniechęciła. Twoja recenzja zresztą też. Na pewno nie przeczytam.

Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontakt

kontakt@klaudynamaciag.pl

Agencja Kreatywna Espelibro
Klaudyna Maciąg
NIP: 9492100679

Co to za miejsce?

Blog Klaudyny Maciąg. Blog o produktywności, rozwoju i prowadzeniu firmy. Znajdziesz tutaj treści przydatne dla freelancerów, blogerów i właścicieli małych firm oraz dla osób zainteresowanych samorozwojem i nauką języków.

POLITYKA PRYWATNOŚCI
REGULAMIN SKLEPU
Rife Wordpress Theme. Proudly Built By Apollo13

Koszyk