Jeszcze jeden dzień, Fabio Volo

Na pierwszy rzut oka, wszystko przemawia przeciw tej książce – okładka jest mocno kiczowata, a opis zapowiada tendencyjną historyjkę z etykietą „harlequin”. Oto kamyczki, które wrzucam do ogródka polskiego wydawcy – zagraniczne wydania postawiły na mniej oczywiste okładki i dużo ciekawsze opisy, co z kolei zagwarantowało włoskiemu pisarzowi i jego powieści popularność w całej Europie.

Budzik, kawa, tramwaj, biuro, siłownia, pizza-kino-seks. Krótkie romanse. Dzień podobny do dnia. Tak wygląda życie trzydziestoletniego Giacoma, który nie umie nikogo pokochać. A może boi się odrzucenia.

Pewnego ranka spotyka w tramwaju intrygującą dziewczynę. Codziennie przygląda się jej z rosnącym zainteresowaniem. Przez długie miesiące oboje pokonują w milczeniu tę samą trasę, a dla Giacoma tych kilka przystanków staje się najważniejszą częścią dnia. Nagle spostrzega, że zaczyna mu na kimś zależeć. Wreszcie nieznajoma zaprasza go na kawę, ale wtedy okazuje się, że pierwsza randka jest jednocześnie ich pożegnaniem, bo Michela wyjeżdża do Nowego Jorku…

Źródło: muza.com.pl

Co przemawia za powieścią Fabia Volo, to przede wszystkim brak cukierkowości – aby romans był znośny, dobrze, by autor nie przesadzał z lukrem. Co z kolei przemawia przeciw niej, to schematyczność. Choć całość brzmi świeżo i ciekawie, większość elementów tej historii opiera się na doskonale znanych i ogranych schematach.

Za ogromny plus uznaję wcielenie mężczyzny w rolę narratora. Męska perspektywa mocno mnie fascynuje, a nie zdarza się, niestety, zbyt często. To dzięki niej, zresztą, uznaję Jeszcze jeden dzień za powieść psychologiczną – z niezwykłą szczegółowością poznajemy bowiem przeżycia wewnętrzne bohatera, jego relacje ze światem, doznania i emocje. Na naszych oczach trzydziestoletni Giacomo dojrzewa – pozbywa się kompleksu matki, uczy się obdarzać uczuciami, wyzbywa lęków, wybacza sobie i innym grzechy przeszłości.

Nie dziwi mnie, że Fabia Volo okrzyknięto „ulubionym pisarzem włoskich trzydziestolatków” – jego bohaterowie buntują się przeciwko schematowi narzucanemu przez typowe, włoskie rodziny. Są wyzwoleni, żyją chwilą, podróżują i wyłamują się z narzucanych im ram. Do tego ich historia przypomina bajkę – tyle że dla dorosłych. Takie życie chciałoby wieść wielu. Tak niezwykłe momenty chciałby przeżyć chyba każdy. Oto gwarant literackiego sukcesu – przedstawić współczesną bajkę, z mocno autentycznymi bohaterami, seksem wylewającym się z każdej strony i sporą dawką humoru na wysokim poziomie. Nie daje to specjalnie wyszukanego czy zachwycającego efektu, ale literatura może przecież odwoływać się do najprostszych uczuć i po prostu bawić czy wzruszać…

Ja dałam się tej historii pochłonąć. Nie była to lektura lekka i „na jeden wieczór”, ale na pewno warta jest uwagi – zarówno czytelników-kobiet, jak i czytelników-mężczyzn.

Moja ocena: 7/10

0 komentarzy

  1. Już jakiś czas temu zafascynowała mnie okładka, potem przeczytałam opis książki i stwierdziłam, że może mi się spodobać. W dodatku trafiam na wiele pozytywnych recenzji, więc kto wie, może za jakiś czas po nią sięgnę 😉

    1. Mnie zdjęcie na okładce bardzo się podoba, ale książkę łatwo dzięki niemu zaszufladkować, przez co uznaję tę okładkę za nietrafioną i tandetną 😉

  2. Według mnie okładka nie jest zachęcająca, ale i tak bywają gorsze 🙂
    Ostatnio, dzięki odświeżeniu znajomości z Federico (Federicem?) Moccia, bardzo polubiłam literaturę włoską. Poza tym interesuje mnie zarówno ten kraj, jak i język 🙂
    My, kobiety, lubimy czytać książki, gdzie narratorem jest mężczyzna – mamy nadzieję, że trochę zrozumiemy ich i ich punkt widzenia 😉 Przynajmniej ja.
    ,,Jeszcze jeden dzień" przyszedł do mnie dzisiaj od Muzy i szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać lektury 🙂 Spodziewałam się jednak czegoś leciutkiego jak piórko – tu mnie zdziwiłaś!

    1. O nie, z pewnością nie jest to lekka lektura – przynajmniej nie dla mnie i czytam teraz zgoła odmienne opinie, które bardzo mnie dziwią 😉

      Moccia mnie bardzo ciekawi, od dawna mam chrapkę na jego książki i na pewno kiedyś na jakąś się skuszę.

      A co do męskiego punktu widzenia – mam dokładnie tak samo. + zwyczajnie lepiej rozumiem męski, niż babski sposób rozumowania [w sensie: jest mi dużo bliższy] :))

    2. No to przekonam się sama 🙂 Aż jestem ciekawa, jak ja odbiorę tę książkę.

      Koniecznie się skuś! Polecam zacząć od ,,Wybacz, ale będę mówiła ci skarbie" 🙂

      Powiem Ci szczerze, że ja chyba też. To znaczy, zależy kiedy, bo jest wiele wyjątków od reguły (facetów z innym myśleniem). Dużo czasu spędzam z przedstawicielami płci męskiej, natomiast nie mogę zrozumieć niektórych zachowań kobiet – na przykład, dlaczego plotkują. 😉

  3. Podoba mi się Twoja recenzja i podobała mi się książka. Tak jak piszesz, męski punkt widzenia zrobił na mnie niemałe wrażenie, zaraz podrzuciłam ją pewnemu samcowi jako obiektowi do testowania, jak ją odbierze 😛

  4. A mnie się tam okładka podoba, mimo że faktycznie jest troszeńkę kiczowata, ale patrzy się na nią z uśmiechem 🙂 Recenzja mnie zaciekawiła, więc w pierwszej wolnej chwili chętnie sięgnę po tę książkę 🙂

  5. Coraz bardziej się przekonuję do tej książki, ostatnio mnóstwo ciekawych recenzji się pojawia, że aż szkoda byłoby po nią nie sięgnąć 🙂

  6. Lubię, gdy bohater odkrywa przed nami swe najskrytsze uczucia i nastroje. Nigdy wcześniej o tej książce nie słyszałam, ale myślę, że gdybym tylko miała okazję, sięgnęłabym po nią.

  7. Mimo wad, o których wspomniałaś jestem jej ciekawa i z chęcią bym po nią sięgnęła. Jednak odnosiłam wrażenie, że to raczej lektura z gatunku lekkich i przyjemnych, no ale… 😉

  8. Zdjęcie na okładce jest ładne, ale zupełnie nie spełnia swojego zadania. Niestety, ja zdążyłam już zaszufladkować tę książkę, ale dam jej jeszcze szansę 😉

  9. Przyznam, że strasznie mnie zaintrygowałaś tym, że narratorem jest mężczyzna. To jest tak rzadko spotykane w romansach… Kurcze, mimo tej schematyczności mam ogromniastą ochotę na tę pozycję 😉 A co do okładki – wydaje mi się, że dla takiej publikacji na jeden wieczór idealna ;D

  10. Hmm, czy tylko ja widzę, że ta okładka to jakby "zrzynka" z filmowej wersji okładki książki "Jeden dzień" Nichollsa (zwłaszcza, że nawet tytuł prawie taki sam)? Nie bardzo mi się podobają takie chwyty …

  11. A mnie zainteresowała muzyka – czy mogłabyś wymienić kilka tytułów, które pojawiają się w książce? 🙂
    Dzięki "Perks of being a wallflower" niedawno na nowo odkryłam w sobie miłość do The Smiths, może tutaj tez przypomnę bądź odkryję coś wartego uwagi 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *