Oskar i pani Róża, Éric-Emmanuel Schmitt
Oskar i pani Róża Éric-Emmanuel Schmitt
Oryginał: Oscar et la dame Rose
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2009
Stron: 78
Ilekroć sięgam po tę książkę, odnajduję w niej coś nowego. Nową mądrość, nową prawdę, świeżą porcję trudnych do zdefiniowania emocji. Schmitt wdzięcznie operuje pewnego rodzaju banałem, potrafi uderzyć w czuły punkt i wie, jak poruszać w czytelniku najwrażliwsze struny. Dlatego krótka opowieść o chorującym na raka Oskarze poruszyła tak wielu…
Historia ta najeżona jest życiowymi mądrościami, pięknymi cytatami, jakie wpisuje się w kajet. Są to uniwersalne prawdy o życiu, wierze, cierpieniu, sile, walce. Wciśnięte w usta umierającego dziesięciolatka nabierają mocy, są jeszcze bardziej poruszające, powodują niewygodne kłucie w sercu.
Nie da się przejść obojętnie obok tej pięknej przypowieści, słusznie porównywanej do Małego księcia. Być może momentami proza Schmitta za bardzo ociera się o mędrkowanie Coelho. Być może niełatwo zaakceptować słownictwo, jakim posługuje się główny bohater. Mam świadomość, że lektura ta balansuje na granicy banału i może wywoływać ambiwalentne uczucia. Ja jednak wciąż pozostaję jej miłośniczką – za to ciepło, które w sobie kryje, za przekaz, który niesie i za mądrość, którą upaja czytelnika.
Moja ocena: brak
Eric-Emmanuel Schmitt to francuski dramaturg, eseista i powieściopisarz, z wykształcenia filozof. Mieszka w Brukseli.W ciągu zaledwie dekady stał się jednym z najpoczytniejszych francuskojęzycznych autorów na świecie. Jego książki tłumaczone są na 35 języków, a sztuki wystawiane w ponad czterdziestu krajach. Książki Schmitta w większości bazują na sztukach teatralnych o tych samych tytułach.
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Pod hasłem’ oraz ’Z półki’.
Mnie bardziej porusza "Dziecko Noego" ta książka… nie że jestem obojętna, po prostu nie porusza mnie tak jak powinna, aż sama się dziwię i myślę co ze mną nie tak.
Ojjj, tak! Podpisuję się obiema łapkami, ponieważ tak samo lubię wracać do tej pozycji.
Czytałam tę książkę już kilka lat temu, ale wracać do niej nie zamierzam, bo właściwie cały czas mam przed oczami wydarzenia w niej zawarte. Chyba na stałe wryły mi się w pamięć.
Muszę do niej wrócić jeszcze raz bo czytałam dosyć dawno, myślę, że będą towarzyszyły mi jeszcze większe emocje niż za pierwszym razem.
Proza Schmitta ma to do siebie, że niebezpiecznie balansuje na granicy "mędrkowania Coelho", ale jakimś cudem udaje jej się tej granicy nie przekraczać:) Wstyd przyznać, ale "Oskara…" akurat nie czytałam (choć mam w planach) – chyba trochę boję się emocji, jakie we mnie wywoła lektura…
Pozdrawiam serdecznie!
To była pierwsza książka Schmitta, którą przeczytałam. Dzięki niej sięgnęłam po kolejne powieści tego autora i zakochałam się w jego twórczości. A przy "Oskarze i Pani Róży" płakałam.
Masz rację książka jest absolutnie genialna.
Ech, a ja oceniłam ją w ubiegłym roku bardzo wysoko, a z perspektywy czasu stwierdzam, że właściwie nie było się chyba czym ekscytować 😐
Również jestem miłośniczką "Oskara…" jak i w ogóle całej twórczości Schmitta
Moim zdaniem to jedna z lepszych pozycji, którą trzeba przeczytać, mimo że Schmitt ma swoją manierę pisania.
Ja ją oceniałem wysoko, ale jak byłem w podstawówce i rokrocznie pojawiała się jako lektura do olimpiady. Wspomniane najeżenie wzniosłymi prawdami banalizuje oraz spłaszcza przekaz. Szkoda trochę, że mało obecnie powiastek filozoficznych w stylu "Candide'a" lub "Kubusia Fatalisty". Subtelność, humor i ironia (nawet jeśli w czasach obecnych niezbyt zaskakujące) zawsze będą stały wyżej niż naszpikowanie pseudomądrościami dziwnie przypominające czerwone książeczki Mao oraz zielone książeczki Muamara ("nie pójdziesz, jeśli nie zrobisz kroku"…).
O książce słyszałam multum razy, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji jej przeczytać, chociaż wielokrotnie proponowała mi znajoma jej pożyczenie. Teraz wiem, że powinnam to zrobić jak najszybciej.
A ja nie jestem zachwycona tą książką. 🙂 Tzn. owszem, podobała mi się, oglądałam również film, ale uważam ją tylko za dobrą, ciekawą lekturę, nic więcej. Dla mnie to jedna z wielu książek. Mam jeszcze "Tektonikę uczuć" tego autora na półce, kiedyś zaczętą i niedokończoną (kiedyś… jakieś 3 lata temu), więc planuję ją przeczytać i mam nadzieję, że bardziej mnie urzeknie. 😉
jeszcze nie czytałam (wstyd!), przeczytałam tylko kilka stron. podobały mi się, ale wiedziałam, że "Oscara" będę omawiała za dwa lata i dlatego wolę zostawić go sobie na wtedy 😉
Miłośniczką książki tej również jestem i omawianie jej na lekcjach języka polskiego było czystą przyjemnością. 🙂 Oskar i pani Róża to pozycja, którą według mnie powinien przeczytać każdy z nas. A Małego Księcia polubić nie mogłam ^^
Nie lubię Schmitta, dla mnie to trochę lepsza wersja Coelho. I tak jak bardzo go nie lubię, tak bardzo cenię "Oscara i Panią Różę". Czytałam tę książkę jeszcze w liceum i wylałam nad nią niejedną łzę, potem w Trójce czytano ją co wieczór i płakałam znowu. Teraz muszę wrócić do niej, bo jestem dojrzalsza i bogatsza o nowe doświadczenia – ciekawe, jakie zrobi na mnie wrażenie.
Mam takie same wrażenia, co Ty. Nie jest to arcydzieło literackie, czasami jest banalne, ale za to przepełnione ciepłymi uczuciami. Dobry antydepresant, choć zryczałam się na tej historii jak bóbr
Wstyd przyznać, ale nigdy tej książki nie czytałam. Jednak po Twojej recenzji i większości komentarzy stwierdzam, że muszę nadrobić zaległości. Chociaż mam nadzieję, że tego "mędrkowania" nie jest za dużo, bo Coelho po prostu nie trawię.
Czytała dawno temu, ale do dziś pamiętam, że to była magiczna i przepiękna książka, mimo, że smutna i trudna. Oby więcej takich 🙂
Przepiękna i niezwykle poruszająca książka. Jedna z moich ulubionych. Po raz pierwszy dziękuję szkole za przymusowe (nie tym razem) czytanie lektur. Kilka cytatów na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Są w niej momenty poruszające najtwardsze serca.
Recenzja bardzo mi się podoba 😀
Blog w pięknym szablonie.
Zapraszam również do siebie http://books-are-future.blogspot.com/
+ Dodaję do obserwowanych