|

Czy warto studiować polonistykę?

Okres przedwakacyjny najczęściej wiąże się z zalewaniem mnie pytaniami o wybór studiów. Młode osoby pragną wiedzieć, jaka przyszłość czeka ich po obraniu podobnej drogi, jaką obrałam ja. Pytają, ile dały mi studia, czy nie żałuję swoich dawnych decyzji, czy kolejny raz poszłabym tą samą ścieżką. Pragną wiedzieć, jak wygląda rzeczywistość na studiach polonistycznych oraz czy wystarczy zamiłowanie do czytania i pisania, by na nich wytrwać. Wiele pytań, wiele wątpliwości. Być może wystarczyłaby w tym miejscu jedna moja odpowiedź – że drugi raz nie popełniłabym takiej głupoty i nie postawiła na filologię polską. Ale rozwińmy temat…

Moja rzeczywistość polonistyczna

Żeby była jasność, muszę rozpocząć temat od szczegółów dotyczących mojej studenckiej przeszłości. Ponieważ spotkacie się z najróżniejszymi specjalnościami na kierunku filologia polska, od razu podkreślę, że sama nie obrałam najpopularniejszej drogi – drogi nauczycielskiej. Wraz ze skromną grupą osób stanowiliśmy pierwszych i jedynych przedstawicieli specjalności animacja kultury (trzy lata studiów licencjackich)/edukacja kulturowa (dwa lata studiów magisterskich) w historii naszej uczelni.

Moje najlepsze wspomnienia z pięciu lat studiów wiążą się właśnie z tą konkretną specjalnością. Najbardziej inspirujące zajęcia, najciekawsi prowadzący, największe akcje, w tym np. warsztaty w fenomenalnym Muzeum Bajek, Baśni i Opowieści czy wystawa Akcja Animacja!

Kreatywa na wystawie

Gdyby nie przedmioty związane z animacją kultury (i literaturą), prawdopodobnie dziś nurzałabym się wyłącznie w kiepskich wspomnieniach związanych z polonistyką. Niestety, czas boleśnie uświadamia, jak niewiele wiedzy z typowo filologicznych zajęć ma teraz dla mnie znaczenie. Ot, na przykład nauczenie się na pamięć tytułów kilkunastu największych polskich słowników (wraz z nazwiskami redaktorów, liczbą haseł, zakresem tematycznym itd) jest najjaśniejszym przykładem polonistycznego bezsensu…

Pomijając jednak pewne głupoty i ogromny rozrzut tematyczny, tj. brak wspólnego mianownika dla większości zajęć, a także mnóstwo niepotrzebnego wkuwania, nie jest to kierunek trudny czy nieprzyjemny. Dużo nauki przed sesją, niewiele w pozostałych miesiącach roku. Łatwo pogodzić polonistykę z pracą, co sama przez cały czas chętnie czyniłam.

To nie są studia dla czytających?

Absolwenci szkół średnich rozważający podjęcie studiów na filologii polskiej najczęściej podkreślają swe zamiłowanie do czytania i pisania. Niestety, na niewiele może się ono zdać przy zderzeniu z rzeczywistością. Zajęć związanych z kreatywnym pisaniem właściwie na polonistyce nie ma – u nas znalazł się jeden taki przedmiot, który trwał – jeśli mnie pamięć nie myli – jeden semestr. Oczywiście, są jeszcze referaty i prace zaliczeniowe, ale tu z kolei lepiej trzymać się sztywnych reguł, bo za własny styl grożą uwagi pod hasłem: 'naucz się pisać jak naukowiec, a nie jak poeta’.

Czytanie? W towarzystwie niemile widziane. Dziś się trochę z tego naśmiewam, ale przez pięć lat studiów uwielbienie do książek przynosiło mi więcej nerwów niż korzyści. Bo liczbę osób z mojego roku, które fascynowały się literaturą policzę na palcach jednej ręki. Czytanie dla przyjemności wiązało się z reguły z docinkami i żartami ze strony innych. Zaś czytanie zadanych lektur – z chamskim traktowaniem. Artykuł na pięć stron? Zbyt duże wyzwanie dla grupy. Ksią…książka? Nigdy w życiu! Kto przeczytał, ten frajer i kujon. Skończyło się tym, że specjalnie dla mojej grupy niektórzy prowadzący wynajdywali książki poniżej dwustu stron, co i tak okazywało się zbyt wielkim problemem. W końcu jedna z dziewcząt z bólem i zażenowaniem musiała na głos odczytać fragmenty Murów Hebronu. Od tej pory na zajęciach stawiało się nas o połowę mniej…

Po polonistyce pracy nie ma

Teoretycznie absolwent polonistyki może znaleźć zatrudnienie w wielu miejscach – osoba z wiedzą językową przyda się nie tylko w wydawnictwie czy prasie, ale też w reklamie, mediach czy wszędzie tam, gdzie w ogóle operuje się słowem pisanym. W praktyce jest jednak tak, że poloniści od lat znajdują się w czołówce bezrobotnych, obok absolwentów pedagogiki czy zarządzania, których jest w Polsce od groma. Chciałabym rzec, że to specyfika naszego regionu, że raptem kilka osób z mojego roku pracuje w zawodzie, ale fakty są jasne – jesteśmy nieprzydatni. I albo się dokształcimy i przebranżowimy, albo dalej pielgrzymkami będziemy odwiedzać PUP. Ewentualnie wspierać swymi dłońmi okoliczne firmy produkcyjne…

Czy jest sens studiować?

Kiedy spoglądam na bliższych i dalszych znajomych, ze smutkiem uświadamiam sobie jedno – najlepszą drogą okazała się dla nich emigracja. Ci, którzy nie podjęli studiów, za to postawili na pracę – najczęściej w Anglii – żyją teraz (nawet po powrocie do kraju!) spokojnie, wybudowali domy lub kupili mieszkania, stać ich na dzieci, liczne przyjemności i dalekie wakacje. Co z tymi, którzy uwierzyli, że trzy litery przed nazwiskiem są niezbędne? Większość mieszka z rodzicami, pracując lub nie. Część przedłuża młodość doktoratem, część dopiero po studiach zdecydowała się na wyjazd. To problem nie tylko absolwentów polonistyki, to nasza narodowa domena.

Dlatego też gdybym raz jeszcze miała możliwość wyboru, wolałabym być pozbawiona bezwartościowego papierka z tytułem magistra, za to żyć sobie spokojniej i pewniej. Idealnego życia nie ma nikt, ale niektóre drogi okazują się lepsze od tych najpopularniejszych…

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

60 komentarzy

  1. Przeczytałam ten tekst, ponieważ sama właśnie kończę filologię polską i ciekawa byłam, jaką odpowiedź na pytanie "Czy warto studiować polonistykę?" tutaj znajdę. Czego się dowiedziałam? Że jednak uczelnia ma znaczenie – studiuję na Uniwersytecie Łódzkim i nigdy nie powiedziałabym, że moje studia nie są dla czytających. Wręcz przeciwnie! Jesteśmy zasypywani książkami i nigdy żaden wykładowca nie "wyszukiwał" dla nas książek poniżej 200 stron. Rozumiem, że na Twojej uczelni nie czyta się największych dzieł literatury, bo przecież zazwyczaj przekraczają rzeczone dwieście stron… Na mojej uczelni normalne jest, że artykuł ma ok. 50 stron… Wiem, że tak jest też na UAM-ie, UMK, UJ, UG itp. Ponadto przez 5 lat studiów niestety nie znalazłam czasu na pracę zarobkową, ponieważ miałam zbyt dużo zajęć na uczelni, masę książek do czytania. Oczywiście, jeśli idzie się na te studia, żeby "dostać papierek", to można prześlizgnąć się na trójach. Jednak polonistyka to kierunek dla pasjonatów, których nie powinny zadowalać dostateczne w indeksie. Jeśli podchodzi się do filologii w ten sposób, to potem wychodzą z niej malkontenci, głoszący, jak łatwo jest na polonistyce. Na "normalnej" polonistyce łatwo nie jest. Dlatego myślę, że zamiast odradzać kierunek studiów, powinnaś skupić się na odradzaniu swojej uczelni, która, jak widać, nie potrafi szkolić polonistów, a jej kadra ma studentów głęboko w poważaniu. Pozdrawiam.

    1. Ciekawe, że odnosisz się do kwestii samego studiowanie a nie do tego co najważniejsze, czyli perspektyw zawodowych. Nie skończyłam co prawda filologii, ale inny kierunek i mam szczęście, że pracuję w zawodzie, ale stwierdzam, że gdybym mogła cofnąć się w czasie to wybrałabym inną drogę. Najpierw skończyłabym technikum, poszła do konkretnej pracy, a potem podnosiłabym kwalifikacje studiując zaocznie.

    2. Tytułem tego artykułu jest pytanie "Czy warto jest studiować polonistykę?" a nie "Czy znajdę pracę po polonistyce", to raz. Dwa – to, że po filologii polskiej pracy nie ma, nie podlega żadnej dyskusji, nie będę tego kwestionować i nie jest to także żadna tajemnica. Jednak wypowiadając się na temat samych studiów, warto zachować obiektywność, a nawet krytycyzm. Wiem, że po moich studiach nie znajdę łatwo pracy, ale poszłam na nie z pasji i ta pasja nadal mi towarzyszy. Nikt na pierwszym roku nie podpisuje cyrografu, który zmusza do zostania na uczelni aż do obrony pracy dyplomowej – po pierwszym semestrze/roku było słabo? Zabieram papiery i szukam swojej drogi w innym miejscu.
      Gdybym miała podejść do studiów, mając na uwadze jedynie perspektywy zawodowe, to musiałabym iść na budownictwo, męczyć się przez całe studia, a potem przez całe życie. Dla mnie ważne jest, by robić to, co się kocha, dlatego nigdy nie kisiłabym się w miejscu, które mnie przytłacza i rozczarowuje. Jeśli ktoś ma ochotę na filologię polską, powiedzmy mu – słuchaj, nie jest łatwo, trzeba dużo czytać, pisać, dużo kuć, bywać wszędzie, gdzie są jakiekolwiek wydarzenia kulturalne, jest potem problem z pracą, ale jeśli to jest to, co cię w życiu pociąga, to idź i to rób. Tylko rób to gdzieś, gdzie będą ludzie podzielający Twoje zainteresowania.

    3. Niestety, coś w tym musi być, bo kilka osób w trakcie studiów zmieniało uczelnię i np. stawiało Łódź i Opole ponad naszą uczelnię [a np. Katowice już dużo niżej]. Ale już brak pracy w zawodzie dopadł nas wszystkich, niezależnie od skończonej uczelni i nawet po bardziej cenionych uniwersytetach pozostało zmienienie branży lub bezrobocie. Dlatego to akurat wciąż pozostaje problem uniwersalny dla absolwentów kierunku, nie tylko konkretnej uczelni 😉

      Warto czytać dokładniej moje słowa, bo to, że dla części osób problemem było przeczytanie krótkiego tekstu nie znaczy wcale, że dłuższych nie zadawano, a fakt, iż niektórzy wykładowcy musieli dostosowywać się do głupoty niektórych osób, nie oznacza, że nie wymagano od nas wielkich tomiszczy ważnych dla historii literatury. Wciąż z sentymentem wspominam pierwsze kolokwium z literatury staropolskiej – człowiek wpadał w depresję nad listą kilkuset lektur 'do ogarnięcia' na już 😉

      Nie wiem również skąd wniosek, że prześliznęłam się przez studia dla 'papierka'. To, że nie były one dla mnie trudne, wiąże się z tym, że ani z czytaniem, ani z przyswajaniem materiału na bieżąco nie miałam nigdy problemów. Trudnym kierunkiem nazwę metalurgię mojego męża albo informatykę przyjaciółki – bo tam przed ludźmi stawia się naprawdę ogromne wyzwania. Dla mnie załapanie łaciny i gramatyki, napisane referatu czy przeczytanie trzystu stron tekstu w jeden dzień nie jest żadnym wyzwaniem. A już na pewno nie takim, które można porównywać z zadaniami, z jakimi mierzyli się oni. Zgadzam się, że trzeba być pasjonatem, by 'wycisnąć' coś ze studiów polonistycznych. Ale nie każdy nim jest, dlatego takim ja i najbliższym mi osobom przypadało w udziale bycie 'frajerem i kujonem' czyli czytanie i odpowiadanie na pytania prowadzących, a reszcie kulenie się pod ścianą i proszenie o zaliczenie 😉

    4. Odnośnie do drugiego komentarza: dla mnie to, jaką perspektywę daje dany kierunek nierozerwalnie wiąże się z tym, czy w ogóle warto go studiować. Bo pasję rozwijać można przy każdej okazji, studia potrzebne do tego nie są.

      Gdybym przed podjęciem studiów wiedziała to, co wiem dzisiaj, na pewno obrałabym inną drogę. I nie znam, niestety, osoby po moim kierunku, która drugi raz zdecydowałaby się na takie studia. Pasja i zaangażowanie do dziś za mało, jeżeli chce się założyć rodzinę i rozwijać, zamiast tkwić na garnuszku rodziców do trzydziestki, a po ukochanych studiach 'szczycić się' pustym CV.

    5. Zgadzam się! Również kończę filologię polską i po przeczytaniu Twojego wpisu byłam bardzo zaskoczona tym zupełnym brakiem czytania! U mnie jest na odwrót – brak czasu, aby przeczytać wszystko na każde zajęcia, przeładowanie programu i cały dzień wypełniony zajęciami, szczególnie teraz, gdy dochodzą przedmioty związane ze specjalizacją. Prawdą jest to, że wiele przedmiotów jest nieprzydatnych i czasochłonnych, ale myślę, że tak jest na wielu kierunkach. To, co najbardziej mnie denerwowało i denerwuje nadal, to także brak przedmiotów rozwijających pisanie – tego rzeczywiście nie ma, przynajmniej na mojej uczelni. Trzeba pisać tak, jak tego wymagają wykładowcy, prace mają być naukowe, a to zazwyczaj niszczy radość pisania… Czasami czułam się nie jak na studiach, ale jak w szkole, gdzie trzeba pisać tak, jak każe nauczyciel, "pod klucz". Co jeszcze drażni, to pewne grona profesorskie, z którymi nie da się dyskutować, a jakiekolwiek zmiany na listach lektur są niedopuszczalne. Czujesz się jak u Gombrowicza – "Słowacki wielkim poetą był!" – koniec i kropka 🙂 Ale wynagradzają to młodsi wykładowcy, którzy starają się wprowadzać współczesne lektury i poruszają naprawdę ciekawe tematy. Ważne jest grono, w którym się obracasz, bo można trafić na naprawdę wspaniałe osoby, prawdziwych poetów i na wieczorki, na których dyskutujesz o poezji, literaturze najnowszej i tej zupełnie zamierzchłej, o filmach teatrze, a to wszystko w przerwie między zajęciami przy obiedzie albo piwie 🙂 Osób, które znalazły się na tych studiach przez przypadek też nie zabraknie, ale tak jest wszędzie. Mi studia dały bardzo dużo i gdybym miała ponownie wybierać, to raczej nie zmieniłabym swojej decyzji. A jeśli chodzi o podejście bardziej życiowe i praktyczne, jak znalezienie pracy (bo w końcu nie samą literaturą człowiek żyje), to jest wiele ciekawych i przydanych specjalizacji, jak na przykład moja logopedyczna, czy edytorska. Najważniejsze to nie poddawać się i wierzyć w swoje marzenia! 🙂

    6. Nigdzie nie wspomniałam o "zupełnym braku czytania", bo dla mnie te studia okazały się taką przyjemnością właśnie dlatego, że poza bezsensownym wkuwaniem tego i owego, właśnie czytanie było jednym z ważniejszych elementów. W akapicie poświęconym temu zagadnieniu wspominam przede wszystkim o punkcie widzenia innych studentów, nie zaś o samym programie studiów 😉

    7. Mam taką drobną uwagę do pierwszej "Anonimki": chyba się trochę zachłystnęłaś tą swoją pasją: ja również studiowałam polonistykę (na UW) i jakoś udawało mi się to połączyć z pracą zawodową, wcale nie są to tak obciążające studia 😉 I z perpektywy czasu żałuję, że je wybrałam, masakrycznie skostniały kierunek, kształcący ludzi bez praktycznych umiejętności.

    8. Polonistyka na UW ma tak żenujący poziom, że wcale mnie nie dziwi, że połączyłaś ją z pracą zarobkową. Dosłownie nikt nie czyta tam książek, a wykładowcy szczerzą się do każdego cokolwiek by się nie powiedziało. Trawa jest zielona? O jezu, doskonale, piątka. Zmarnowane lata, naprawdę, mam porównanie z inną uczelnią. Patrząc na program studiów broni się tylko Łódź, Gdańsk i Białystok. Poznań, Kraków, Warszawa czy Lublin jadą tylko i wyłącznie na swojej opinii.

  2. Wiecie dzisiaj nikogo nie dziwim ze kandydat studia skończył, nie liczy się z zasadzie tez co skończył, ale co robił po za studiowaniem. Czy pracował, zdobywał doświadczenie wolontariat em, brał udział w projektach itp czy był aktywny, czy potrafi się sprzedać … 5 na żadnym kierunku nic nie gwarantują niestety

  3. Trochę zgodzę się z Twoim tekstem, trochę też z powyższym Anonimem.
    Dla mnie polonistyka okazała się pomyłką – poprzestałam więc na licencjacie, nie mając już chęci na dalsze studiowanie, jak i nie mając na nie finansów. U mnie, jak u Anonima, bardzo ciężko było pogodzić pracę ze studiami. Ci, którym się to udawało, to w większości osoby, które prześlizgiwały się później na trójach, a studiowania nie traktowały poważnie (choć były wyjątki). Wykręt "nie byłam na zajęciach bo pracuję" albo "chcę zmieć grupę bo mam pracę" kończył się słowami "dla osób pracujących są studia niestacjonarne". Może do domena mojej uczelni, ale zajęcia miałam "porozwalane" na cały dzień, zdarzało się często, że na uczelni byłam od 9 do 20. Jest sporo niepotrzebnego wkuwania, ale jest też sporo rozwijających i wartościowych zajęć – jak wszędzie. Mi na szczęście nikt nie kazał uczyć się tytułów, autorów czy rozdziałów w danej książce.
    Czytanie? Masz rację z tym, że czasem osoby z książką wywołują zdziwienie. Ale nie wyglądało to tak tragicznie jak Ciebie. Większość na zajęcia było przygotowanych, czytało się po kilkanaście artykułów czy opasłe powieści. Na egzaminach już tak nie było – większości nie starczało czasu, innym chęci, a jeszcze inni nie znaleźli książek w bibliotece.
    Pisanie? Twórczego pisania jest niewiele. A jeśli chce się pisać to powstają specjalne koła, zajęcia nadprogramowe. Prac zaliczeniowych było sporo, ale tak jak piszesz – trzeba było trzymać się schematów.
    Czy polonistyka jest łatwa? Nie jest, ale dla tych, którzy biorą ją na serio, nawet mając pewność, że nie przyda im się ona w pracy zawodowej. Bo 95% się nie przyda. Jestem po specjalizacji nauczycielskiej i wiem, że jest trudno (choć sama po pierwszych praktykach wiedziałam, że nie chcę wiązać się z edukacją). A co z pracą? Oczywiście są kierunki po których o pracę łatwiej, ale widzę po znajomych – Ci, którzy działali coś ponad studia – a więc wolontariaty, koła naukowe, praktyki, szkolenia, konferencje, dodatkowe specjalizacje – na pracę mają bardzo duże szanse. Ale to pasjonaci, osoby zawzięte, zdeterminowane, które jakoś sobie radę dadzą. Jak po każdych studiach. To, co zrozumiałam już dwa lata po ich skończeniu to fakt, że jak się chce pracować w zawodzie, przez czas studiów trzeba robić coś ponad zwykłe pojawianie się na zajęciach i zdawanie egzaminów na bdb.
    Prawda jest też taka, że na polonistyce ląduje sporo osób, które nie dostały się na psychologię czy do szkół artystycznych. Są później absolwentami polonistyki, ale ani tego nie czują, ani nie chcą tego robić. Anonim ma rację – sporo zależy od uczelni, ale jeszcze więcej od nas samych. Dodam, że moja uczelnia wybitną nie jest, a kadra nie składa się z samych znanych w środowisku nazwisk 😉

    PS Właściwie nie powinnam pisać o polonistyce źle – od jej skończenia pracowałam w dwóch miejscach i w każdym mi się ona w jakimś stopniu przydaje 🙂

    Pozdrawiam.

    1. Oj, coś wiem o tym siedzeniu na uczelni od rana do wieczora. Godzina zajęć, trzy godziny okienka, dwie godziny zajęć, godzina okienka – i tak dzień się pięknie ciągnął. Na szczęście pracowałam niedaleko i mogłam tam wpadać nawet na kilka godzin, a jak nie – zostawały zmiany od 19 do 1 w nocy i jakoś szło 🙂

      Zgadzam się całkowicie co do tej przypadkowości. U nas również trafiło się sporo osób, które nie dostały się nigdzie indziej, nie zdały matury z jakiegoś przedmiotu [rocznik z amnestią Giertycha] albo po prostu uznały, że tu będzie najprościej. I faktycznie, nie było trudno utrzymać się na tych studiach – niektórzy pewnie żadnej książki przez te lata nie przeczytali, a magistra mają.

  4. Szczerze powiedziawszy to teraz jest tak, że trudno jest znaleźć pracę po każdych studiach. A co najgłupsze, to liczy się staż…tylko skąd go wziąć jak np. licealiści idą od razu na studia? ;/ Sama jestem przed trudnym wyborem studiów i nie wiem c o wybrać ;/

    1. To prawda – żadne studia same w sobie niczego nie zagwarantują. A posiadanie wieloletniego doświadczenia prosto po studiach to już klasyk wśród bezsensownych wymagań pracodawców 😉

    2. Edit: dobrym rozwiązaniem jest podjęcie stażu w wakacje 🙂 Ewentualnie można w niektórych firnach dogadać praktyki w niepełnym wymiarze godzin i łączyć je ze studiami. Jest sporo rozwiązań, trzeba tylko uświadomić sobie, że mając same studia jest się potem absolutnie bezwartościowym kandydatem na rynku, no, chyba, że była to informatyka 😉 Lepiej ocenia się osoby, które robiły cokolwiek, np. pracowały na słuchawce czy w knajpie, bo to daje poczucie, że taka osoba jest samodzielna i pracowita (mówię z perspektywy rekrutera).

  5. I ja po polonistyce jestem. I podobnie myślę. Cóż, wszystkie uczelnie przeżywają tę samą bolączkę. Tylko u nas trzeba było czytać, czytać, czytać, za to pisać – poza mgr może raz czy dwa się zdarzyło coś popełnić. Ja jestem z czasów studiów jednolitych jeszcze (kończyłam w 2010).

    Wydaje mi się, że moja pasja, sposób postrzegania literatury, mój gust i styl pisania nie mają w ogóle związku z tym, że jestem absolwentką filologii polskiej, bo tam nikt ode mnie nigdy nie wymagał, żebym pokazała, co lubię, co mnie fascynuje, jak chciałabym pisać, co czytać.
    Z racji spec. nauczycielskiej pełno było lektur szkolnych, ale cóż z tego, jak podczas ich omawiania zawsze było słychać: "ale tego nie mówcie licealistom" czy "ale w liceum uważa się, że tylko taka interpretacja jest słuszna"…
    Cieszę się, że mimo studiów potrafiłam określić siebie, swój styl, swój gust i poglądy na temat literatury… 🙂

    chyba w Polsce brakuje polonistyki z prawdziwego zdarzenia, takiego, dla którego ci ludzie z pasją tam lgną, stąd powstają, choć jeszcze nieśmiało, szkoły kreatywnego pisania…

    1. Akurat ze specjalnością nauczycielską nie miałam do czynienia, ale to wyjaśnia dlaczego w szkołach często powtarzano nam coś w stylu: 'Ty nie masz myśleć samodzielnie, tylko tak jak dyktuje klucz odpowiedzi' 😉

  6. Ja od zawsze od tych studiach marzyłam ( niekoniecznie specjalność nauczycielska), ale niestety nie jest mi dane studiować ani polonistyki ani dziennikarstwa ani nic co wiąże się stritke z moimi zainteresowaniami. Wiem, że te studia nie są łatwe , ale ja gdybym miała taką możliwość z chęcią bym się ich podjęła (nawet gdybym musiała studiować jako drugi kierunek).

    1. Wiem, ale nigdy nie brałam i nie biorę tego pod uwagę. Jeśli studiować to tylko na uczelni i na "żywo", że tak powiem.

    2. Napisz jeszcze post o samej specjalności na magisterce Edukacja kulturalna. Bardzo Cię proszę Sama miałam taki przedmiot na studiach, bardzo ciekawy zresztą. Chciałabym się dowiedzieć jakie tam były u Ciebie przedmioty na niej itp. Jak nie chcesz tworzyć notki wyślij e- mail.

  7. Mam licencjat z polonistyki i magistra z administracji. Na 3 roku studiów dopadła mnie obawa, że nie znajdę pracy i postanowiłam zmienić kierunek. Szkoda mi było, bo administracja w ogóle mnie nie interesowała, ale opłaciło mi się i mam fajną pracę. Jak tak patrzę na losy znajomych z polonistyki, to większość pracuje w zawodzie, ale pod względem finansowym niezbyt dobrze im się powodzi. Widzę jednak, że są zadowoleni, bo realizują swoje pasje, są wspaniałymi nauczycielami, korektorami, edytorami. Szkoda tylko, że nie mogą czuć się bezpiecznie. Z kolei znajomi mego M. odwrotnie: on jest programistą, jego koledzy ze studiów kupują mieszkania i dobrze im się powodzi. Naprawdę dużo zależy od studiów i indywidualnych predyspozycji.

    1. Pewnie, że tak – człowiek nieogarnięty życiowo nawet z najlepszym dyplomem nie odnajdzie się w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Po swoim przypadku jednak widzę, że i bez studiów mogłabym robić to, czym dziś się zajmuję. Nie żałuję czasu, który tam spędziłam, ale drugi raz tą samą drogą bym nie poszła…

      Swoją drogą fajnie, że u Was tak dużo osób skończyło w zawodzie, to naprawdę budujące.

  8. Ja też skończyłam polonistykę i we mnie pasji czytania ten kierunek nie zabił. Potwierdzam, że czyta się dużo, zwłaszcza na na licencjacie, a pisze mało (paradoksalnie pierwszym i właściwie ostatnim poważnym napisanym przeze mnie tekstem naukawym była dopiero magisterka). Ja największą radość ze studiów czerpałam właściwie pod koniec licencjatu i na początku magisterki (pula przedmiotów fakultatywnych do wyboru). Moim zdaniem są to własnie studia, na których można rozwijać swoje zainteresowania dzięki dużemu wyborowi przedmiotów. Pracy po tym kierunku teoretycznie nie ma, ale jakoś wszyscy sobie radzimy (jedni lepiej, drudzy gorzej w zależności od tego jaka pracę "podłapali" w trakcie studiów). Gdybym miała ponownie wybierać kierunek nie wiedziałabym co innego mogłabym studiować, bo uważam, że te studia były bardzo rozwijające i nie było momentu żebym żałowała tego wyboru (nie widziałam się zwyczajnie jako studentka czegoś innego). Tak, ja byłam tą zawsze przygotowaną na rozmowę dotyczącą artykułu, kiedy inni się kulili w ostatnich ławkach….

    1. Czyli mamy dosyć zbieżne wrażenia, bo ja też najlepiej wspominam te lata, w których dołączono nam do przedmiotów ogólnych te związane ze specjalnością. Wiadomo, że najbardziej inspirujące i ciekawe jest to, co zgodne jest z naszymi zainteresowaniami. Dlatego mogłam nie znosić gramatyki historycznej, ale już animację kultury czy zajęcia z filmu kochałam bardzo i uważam, że to zajęcia tego typu dały mi najwięcej.

      Fakt, gdybym musiała studiować, na pewno również nie znalazłbym nic innego dla siebie [nie w moim mieście], ale wolałabym móc znów stanąć przed wyborem życiowej drogi i w ogóle na studia nie tracić czasu. Dokonałam tam wielu odkryć, zrobiłam wiele fajnych rzeczy i poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi, ale rzeczywistość po latach trochę za bardzo daje w kość i udowadnia, że to nie był najlepszy z życiowych wyborów 😉

  9. Zaskoczyłaś mnie tymi stwierdzeniami, myślałam, że na polonistykę idzie więcej osób z pasją do czytania, a tu się okazuje, że książka jest im obca.

  10. Bez urazy dziewczęta, ale czy wyście aby nie przeholowały? Nie ma takiego zwierza na świecie jak studia, które dają pracę. Nawet gdybyście skończyły Oksford, nikt do was nie podejdzie i nie poprosi: "pracuj u nas". O to trzeba postarać się samemu. Studia nawet nie od tego są. One tylko mają zrobić z człowieka specjalistę w jakiejś dziedzinie i po prostu inteligenta. Jak się dla studentów kilka stron artykułu to za dużo, rzeczywiście mamy tragedię. Inteligencji z nich nie będzie, a już tym bardziej nie nabędą kompetencji, które mogłyby im się do czegokolwiek w życiu przydać. Ale to nie wina samego kierunku, a ludzi wykładających i studiujących. Ja już rożnych absolwentów polonistyki w życiu widziałam. Jedni naprawdę kochali język i literaturę, i robili z tego użytek, a po innych trzeba było poprawiać błędy ortograficzne.

    PS Kierunki ścisłe i praca po nich to naprawdę mit. Też bywają źle wykładane, też brakuje tam praktycznych zajęć i jak się człowiek sam nie nauczy, to nie znajdzie po nich pracy. Wszyscy wyżej wspomniani znajomi po politechnikach, którzy teraz kupują mieszkania, zapewne włożyli dużo pracy, żeby stać się w swojej dziedzinie specjalistami. A mogli przecież robić tak, jak studenci ci polonistyki, którzy nie przeczytają więcej niż 200 stron.

    PS 2 Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądają naprawdę beznadziejne studia, zapraszam na dziennikarstwo na UW. Tam już od pierwszego dnia człowiek ma wrażenie, że ktoś tu sobie z niego żartuje, bo to nie może być szkoła wyższa.

    1. Ależ ja nigdzie nie napisałam, że domy stawiają ci po politechnikach, tylko ci, którzy zamiast wybrać się na studia, woleli postawić na pracę w Anglii, otworzenie własnych firm, poświęcenie się karierze, a nie studiowaniu.

      O tym, że żadne studia ani dobre dyplomy pracy nie gwarantują również wspomniałam. Jednak znajomi po anglistyce są anglistami, po informatyce informatykami, a 'dziwnym trafem' dla polonistów znajduje się miejsce w rzeźniach, sklepach, fabrykach i u rodziców 😉 Albo na kolejnych studiach.

    2. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Ja znam sporo anglistów i tylko nieliczni nie narzekają. Jeśli pracują to na kiepskich warunkach, a wielu całą anglistyczną działalność ogranicza do dawania korepetycji. Za to polonistów spotykałam do tej pory głównie w mediach i myślę, że świetnie się tam sprawdzają. Moja ocena jest tak samo subiektywna jak Twoja oczywiście, ale czasem warto się takimi spostrzeżeniami powymieniać. Okaże się, że ktoś ma zupełnie odwrotne i też są prawdziwe. 😉

    3. Pewnie, że tak – już sam fakt, że w moim regionie bezrobocie sięga ponad 20%, a w niektórych miastach nie przekracza 5% może wiele mówić. Wiele zależy od miejsca, od człowieka, od otoczenia i możliwości, jakie ono daje. W jednym mieście będzie potrzebnych więcej absolwentów elektroniki, w innym filologii. Przy czym warto jednak pamiętać o statystykach, które od lat wskazują na ogromną liczbę bezrobotnych wśród polonistów właśnie.

  11. O zgrozo! A filologia polska jest już na pierwszym miejscu na mojej liście zapisów studenckich. A na jakiej uczelni studiowałaś? Jeśli miałbym nawet na studiach dzielić klasę z osobami, które nienawidzą książek, to ja dziękuję.

    1. Już miałem to w technikum, gdzie gdy wyciągnąłem ''Złodziejkę książek'' na przerwie czułem się jak intruz z ''Incepcji''.
      Ja planuję studiować w Białymstoku, więc tam może tak nie będzie, ale jeśli przyjmą mnie na kryminologię to olewam polonistykę.

  12. Też jestem po polonistyce i też żałuję swojego wyboru. Studia na jakiś czas zabiły we mnie chęć czytania, dopiero po nich powróciłam do tego na nowo. Nie dały nic, żadnej praktycznej wiedzy. A poszłam na nauczycielskie tylko dlatego, że nie otworzyli mi edytorstwa, o którym marzyłam. Cudem znalazłam pracę pokrewną z kierunkiem, która jako tako jest fajna, ale niestety mało zarobkowa. Więc gdybym mogła cokolwiek zmienić, na pewno inna droga, na pewno bardziej bym się zastanawiała. Ale z drugiej jako dziecko maleńkiej wsi po LO jeszcze nie bardzo miałam pojęcie o świecie i o tym, co chcę z sobą zrobić.

  13. Myślałam o polonistyce (jako fanka interpretacji i czytania) ale wybrałam inny kierunek i nie żałuję, bo jednak po tym kierunku jest więcej perspektyw zawodowych.

  14. Nic ciekawego i nowego tutaj nie wyczytałam.
    Jestem przed maturą i szukam kierunku przede wszystkim pod kątem zainteresowań.
    To nie jest normalne, żeby ktoś kto kocha naukę o języku, sztukę czy literaturę wybrał studia ekonomiczne.
    Jednak najbardziej przykre z tego wszystkiego jest to, że ludzie wybierają studia polonistyczne BO nie dostali się na aktorstwo, BO brakło im punktów. Później nie dziwo, że inni mają o humanistach takie zdanie a nie inne.
    Pasjonat, którego wszędzie pełno , wyróżnia się ciekawymi pomysłami i wie czego chce, ma wielkie szanse na wybicie się (i to nie jest odkrycie roku).
    Można czytać w wolnym czasie. Nie zaśmiecajcie polonistyki skoro Was to nie interesuje!
    Mam nadzieję, że reforma maturalna wykruszy tych najsłabszych, a uczelnie w jakimś stopniu oczyszczą się od tych szumowin…

  15. Zgadzam się, powinno się wybierać taki kierunek studiów, który nas interesuje i pasjonuje nas. Bezsensu studiować cos na siłę, albo dlatego, że potem mozna dostac świetnie płatną pracę. Nie tylko to się liczy. Na takich studiach zaczniemy predzej czy pozniej bardzo sie meczyc, a pozniej zajecia to juz strata czasu. Warto wybrac i studiowac cos co nas interesuje. Wtedy można bardzo sie rozwinac. Po studiach zawsze mozna wybrac sie na podyplomowkę albo szkolenia dla firm. Przeciez w duzych miastach jest ich tak duzo. Zawsze mozna zdobyc jakies kompetencje i sie rozwijac 🙂

  16. A ja od zawsze powtarzam, że najlepiej studiować to, co nas interesuje – to najlepsza rada. Ja tak zrobiłam i ani przez chwilę nie żałowałam tej decyzji 😉

  17. Uważam, że to piękne łączyć pasję z pracą, ale często jest tak, że niestety nie jest nam dane studiowanie i pracowanie w zawodzie, który sobie wymarzyliśmy. Oczywiście, będziemy bardziej efektywnymi i produktywnymi pracownikami, jeśli będziemy robić to, w czym jesteśmy najlepsi, a nie to, co akurat było i do jakiego sektora akurat brakowało ludzi, ale nie zawsze życie jest sprawiedliwe, dlatego uważam, że warto poszerzać swoje horyzonty chociażby za pomocą szkolenia. Warszawa odkąd pamiętam jest uważana za miasto o wielu możliwościach, dlatego warto pomyśleć o zakładaniu tam biznesu czy po prostu przyjeździe na szkolenie. Każde państwo ma swoje miasto-wizytówkę i taką dla nas właśnie jest Warszawa. Pozdrawiam 😉

  18. Myślę, że wybór studiów powinien być poprzedzony zapoznaniem się z sytuacją na rynku pracy. Studiowanie kierunku, po którym nie mamy szansy na podjęcie zatrudnienia jest najprawdopodobniej startą czasu. Z kolei kształcenie się w kierunku, który zupełnie nas nie interesuje może spowodować, że i tak nie będziemy chcieli pracować w danym zawodzie lub szybko się zniechęcimy. Niestety to ciężkie wybory.. 🙂

  19. Moim zdaniem każdego rodzaju studia będą dobre. Oczywiście najlepiej iść na takie, które będą nas interesowały, a nie na takie, które są obecnie na topie. Oczywiście jeśli nie mamy żadnego pomysłu na siebie to wybór tych najbardziej popularnych również będzie w porządku 😉

  20. Jeśli chodzi o studiowanie polonistyki to uważam, że jest to kwestia sporna. W sumie kto co lubi. Poza tym żadne studia nigdy nie miały wpisane gwarancji pracy po ich zakończeniu. Są to niestety marzenia, których nikt nie jest w stanie spełnić, bo takie są uniwersyteckie realia. Nie mając doświadczenia, szkoleń, kursów czy innych rzeczy to mała szansa, aby cokolwiek znaleźć. Mój czas zajmują szkolenia menedżerskie, a dokładniej ich organizacja oraz przygotowywanie programu, aby przekazywać wiedzę przyszłym menadżerom, którzy będą stawiać swoje pierwsze kroki w różnych firmach. Nigdy nie wiadomo, jak nasze życie zawodowe się potoczy. Czasem są to nasze umiejętności, czasem znajomości, a jeszcze innym razem dzieło przypadku 🙂

  21. Moim zdaniem każdy kierunek ma sens, gdy naprawdę coś kogoś interesuje i chce studiować. Po polonistyce można znaleźć zatrudnienie choćby w różnego rodzaju agencjach marketingowych. Ponadto coraz częściej się zdarza, że skończone studia z danego kierunku nie determinują Twojej ścieżki kariery.

  22. Jestem filologiem polskim, który skończył studia „bo coś by wypadało studiować, a tu będzie najprościej i mam najlepsze predyspozycje”. Studia średnio ciekawe, bardzo źle rozplanowane pod względem przerabianego materiału. Dużo czytania… Kto chciał, to czytał wszystko, ja przeczytałam ok. 10% lektur, opracowań, artykułów i jakichś pozycji naukowych więcej. Licencjat i mgr obrobilam na bdb, średnia ze studiów też nie kulała przez brak znajomości lektur. Lubiłam językoznawstwo, literaturoznawstwo mi te studia raczej obrzydziły, szczególnie ubóstwiany tam romantyzm, którego nie cierpię, podobnie jak oświecenia i polskiej literatury współczesnej. Wykładowcy w sporej części spoko, jednak za dużo starych dziadków, którzy powinni zwolnić miejsce dla młodego pokolenia, zamiast zajmować stanowiska. Rozliczenia mieliśmy roczne, więc egzaminy z sesji zimowej poprawiało się nieraz i do września, po kilkanaście razy (ja na szczęście zaliczyłam tylko jedną poprawkę z koła, egzaminy zawsze w terminie ?). W czasie studiów nie pracowałam, miałam praktyki w dwóch wydawnictwach. Nie udzielałam się w kołach naukowych, konferencjach i innych tego typu bzdetach. Mimo braku doświadczenia i czystego jak łza CV zaraz po studiach dostałam pracę w zawodzie i tak sobie już pracuję dziesiąty rok, na kasę nie narzekam. Na szczęście nie poszłam na nauczycielską, bo po tym roboty brak, a i zawodu tego nigdy szacunku nie miałam.

  23. Skończyłam polonistykę na UW w 2005 roku, a więc trochę czasu minęlo;) Przez całe studia pracowałam jako korepetytor w prywatnej szkole językowej (tylko dla pieniędzy, nigdy nie chciałam i nie będę chciała uczyć), byłam trzykrotnie na stażu w jednym z największych tygodników opinii, gdzie miałam.genialną szansę uczenia się tam od wspaniałych profesjonalistów. Był też staż w stacji radiowej, portalu internetowym i w telewizji. Studia skończyłam ze średnią 5.0 i chyba na 4 roku miałam stypendium naukowe:) Po studiach agencja PR, później działy komunikacji i zarządzania projektami w różnych korporacjach.
    Ze studiów pamiętam sporo fajnych przedmiotów, ale i tryliony absurdów. Pamiętam bolesne zderzenie z HJP I GOJP.
    Myślę, że niewiele się od tego czasu zmieniło. Trzeba się rozwijać i zdobywać doświadczenie na różnych polach, trochę szczęscia też się przyda;) Samo studiowanie to za mało. Chyba że ktoś planuje karierę naukową, przed czym chylę czoła, ale brakuje mi kompetencji, żeby się w tej kwestii wypowiadać/oceniać.
    Moim zdaniem można studiować dowolny kierunek, ale trzeba mieć jakąś szerszą wizję siebie i swojej przyszłości.

  24. Też kończyłem polonistykę i też żałuję tego wyboru. Nie był to do końca świadomy wybór – po prostu nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Z przedmiotów ścisłych nie byłem dobry, a w humanistyce czułem się dosyć swobodnie. Po studiach spodziewałem się, że nauczę się lepiej formułować swoje myśli w mowie i piśmie. Niestety na UWr na polonistyce głównym zajęciem jest czytanie. Mówienie, pisanie? Tego tam nie uczą.
    U mnie było nieco inaczej – czytania było okropnie dużo. Więcej, niż człowiek był w stanie fizycznie przerobić. Dopiero na magisterce można było nieco odetchnąć. Niestety ilość wysiłku włożona w studia nijak nie przełożyła się na zdobycie fajnej pracy. Trafiałem w różne, kiepskie, miejsca, gdzie spotykał mnie mobbing ze strony ludzi o niższej kulturze, inteligencji, etyce pracy i wykształceniu. Nikomu nie polecam tych studiów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *