|

Dystrykt 9 (2009) – sci-fi z przesłaniem

Dystrykt 9 (District 9)
reż. N. Blomkamp • RPA, Kanada, USA, Nowa Zelandia, 2009

Wiecie lub nie, ale moja styczność z fantastyką ogranicza się do kilku przypadkowych spotkań rocznie. Z Dystryktem 9 było o tyle inaczej, że obszerne jego fragmenty zdążyły mnie zafascynować jeszcze podczas pracy w kinie, a do tego został umieszczony on na liście stu najlepszych filmów dekady, z którą mierzę się od jakiegoś czasu. Seans ten był zatem zupełnie nieprzypadkowy i skrupulatnie zaplanowany, choć niewątpliwie powinnam była darować sobie spożywanie przy nim kolacji.

Ale o tym za chwilę…

Rzecz dzieje się w Johannesburgu – miejscu symbolicznym i nadającym wydarzeniom głębszy sens, niż gdyby ulokowano akcję w Stanach. Jako że w całej tej otoczce sci-fi chodzi przede wszystkim i poruszenie tematyki nietolerancji, ksenofobii, zezwierzęcenia, nienawiści i separowania od świata wszelkiej odmienności, rzeczywistość Republiki Południowej Afryki okazuje się scenerią idealną dla przedstawionych zdarzeń. Szczególnie, że – co najbardziej wstrząsające i przejmujące – nie trzeba było na potrzeby produkcji tworzyć specjalnie wydzielonych stref dla gett (w filmie porównanych wręcz do obozów koncentracyjnych) – one już tam istniały.

W miejscach, w których w rzeczywistym świecie kiedyś cierpiał człowiek, w Dystrykcie 9 cierpią „krewetki” – przybysze z kosmosu, którzy nieszczęśliwym zrządzeniem losu utknęli w Johannesburgu. To właśnie ich obecność rodzi ogólną nienawiść i wywołuje społeczne niepokoje. „Krewetki” stają się symbolem wszelkich znanych nam inności i obcości, a twórcy filmu z niezwykłą dosadnością ilustrują zachowania, jakie dotyczą ludzi targanych głęboką ksenofobiczną niechęcią. Momentami wywołuje to złość i szok u widza, momentami niemałe obrzydzenie. Silne oddziaływanie na emocje odbiorcy stanowi zresztą domenę Dystryktu 9

Film został ciekawie i pomysłowo zrealizowany – częściowo w konwencji kina dokumentalnego. Odtwórca głównej roli był zresztą wówczas amatorem, kompletnie niezwiązanym ze światem kina, a część ze swych kwestii zwyczajnie improwizował. Dzięki temu fragmenty dokumentalne okazują się tak naturalne i ciekawe. Sama główna akcja czyli proces przesiedlania „obcych” i związane z nim zdarzenia to już czyste sci-fi – momentami mocno przerysowane, obudowane mnóstwem efektów specjalnych, które niespecjalnie trafią w gust widza postronnego, takiego jak ja.

Mimo tego, nie mam prawa krytykować filmu za spełnianie wytycznych gatunkowych. Irytowałam się co prawda tymi efekciarskimi chwytami, ale przy ocenie Dystryktu 9 chciałabym pozostać obiektywna i docenić mocny, dosadny przekaz z tego filmu płynący. Lubię produkcje, w których nie unika się trudnych tematów i które przygniatają prawdziwością. Obraz Neilla Blomkampa udowadnia, że sci-fi może nieść za sobą przesłanie głębokie. Głębsze i bardziej sensowne niż niejeden dramat…

Moja ocena: 8/10
Film obejrzany w ramach wyzwania 100 najlepszych filmów dekady.

Zdjęcia pochodzą ze strony filmweb.pl.

0 komentarzy

  1. Napiszę po pierwsze, że nie jestem wielką znawczynią kina i jak czytam wiele książek rocznie, tak oglądam niewiele filmów. Nie jestem też specjalistką od sci-fi, którym interesuję się stosunkowo od niedawna (tzn. może od 3 lat, czytając po kilka książek rocznie z tego gatunku, czyli jest to mały procent wszystkich lektur w skali roku). Jednak o tym filmie również słyszałam wiele dobrego – i również przebijały się głosy o uniwersalnym przesłaniu (że kosmici = ludzie). Muszę obejrzeć "Dystrykt 9.", dzięki, że mi o tym przypomniałaś 🙂
    Jeśli chodzi o filmy z tego gatunku to totalnie zachwyciła mnie "Odyseja kosmiczna 2001", ale to taki klasyk, że osoba oglądająca tyle filmów co Ty na pewno go już widziała 🙂

    1. Kubrick to twórca specyficzny, ale 'Odyseję' faktycznie miałam okazję widzieć, przy czym kojarzę, że nie zainteresowała mnie aż tak bardzo, ale wtedy też byłam bardzo młoda i niechętna, może teraz poszłoby mi z nim lepiej 🙂

      A 'Dystrykt' polecam jak najbardziej – to rzeczywiście film z mocnym przesłaniem, idealnie odnoszący się do naszej rzeczywistości. Otoczka sci-fi to jedynie pretekst i tło dla tego wszystkiego.

    2. A to tak w ogóle zwykle z sci-fi (długo tego nie rozumiałam), że ono wcale nie opowiada o kosmitach i odległych galaktykach, tylko o nas samych, o ludziach. I o naszym podejściu do różnych spraw.
      Z sci-fi książkowego polecam Philipa K. Dicka (bardzo dołujący, ale daje do myślenia).

    1. Nawiązując do tej setki filmów, widzę, że na liście znalazło się też Przed zachodem słońca. To jest przecudowna trylogia. Mądra, głęboka, pełna uczuć i emocji. Naprawdę polecam gorąco. Myślę, że śmiało mogę nazwać tę serię moją ulubioną.

  2. Mnie strasznie, ale to strasznie ten film poruszył. Pamiętam, że po wyjściu z kina nie mogłam się pozbierać, bo tak naprawdę, ten film jest strasznie sugestywny i mocny. Po jakimś czasie zapomina się, że jest to sci-fi, a widzi się tylko tą, realną rzeczywistość, w której żyjemy… Widziałam wiele krytycznych recenzji i komentarzy na temat tego filmu i nie potrafiłam ich zrozumieć 😉

    1. Ja również widziałam, że wielu znajomych oceniło film surowo. Z reguły są to osoby wiernie zaoglądane w sci-fi – być może oczekiwały czegoś innego niż filmu wymagającego głębokich przemyśleń i odniesień do naszej rzeczywistości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *