Przed dwoma tygodniami rozpoczęłam nadrabianie braków w znajomości kultowych animacji XXI wieku. To wtedy w paru słowach opowiedziałam Wam o uczuciach towarzyszących mi podczas oglądania Gdzie jest Nemo? oraz Odlotu, a dziś z braków na liście stu najlepszych filmów dekady mogę wykreślić kolejne trzy tytuły. Oczywiście takie, które większość z Was znała już od dawna…
Bardzo przyjemna opowieść o rodzinie superbohaterów, której członkowie zmuszeni zostali do ukrywania swych niezwykłych umiejętności przed światem. Jest zabawnie, miło i pouczająco, choć podczas seansu zdarzało mi się prychać pod nosem, jak gdybym zapomniała, że to jedynie bajka w klimatach komiksowych, a nie poważne kino.
Mocnymi punktami Iniemamocnych są barwni bohaterowie, znakomite dialogi i świetna ścieżka dźwiękowa. Poza wątkami rodem ze świata sci-fi w filmie znajduje się miejsce dla takich wartości jak miłość, lojalność, wierność ideałom i odwaga. Dobry przekaz w dobrej oprawie. Warto obejrzeć!
Moja ocena: 7,5/10
To moje trzecie podejście do tej produkcji. Równie nieudane jak poprzednie. Potwory i spółka nie potrafią mnie przekonać do siebie. Nudna historia osadzona w beznadziejnie przedstawionym świecie. Całość mogłyby ratować zabawne dialogi i naprawdę dobry dubbing, ale nawet to nie wystarcza, aby zatrzeć złe wrażenie. Kompletnie nie rozumiem fenomenu tej opowieści…
Moja ocena: 3/10
Ależ się spłakałam oglądając ten film! Przypomniał mi o dzieciństwie i o czasach, w których caluteńką ścianę w pokoju miałam wyklejoną postaciami z Toy Story. Nie wiem skąd moi rodzice wytrzasnęli te wszystkie plakaty, ale to jeden z symboli moich dziecięcych lat, na wspomnienie którego po prostu uśmiecham się sama do siebie.
Toy Story 3 to animacja słodko-gorzka, nieco smutna, nieco wzruszająca, ale oczywiście również pełna humoru i ciepła. Do tego dla osób w każdym wieku!
Miałam obawy, że rozciąganie serii do trzeciej części nie będzie dobrym pomysłem, ale twórcy filmu zdecydowanie podołali wyzwaniu i ciekawie kontynuowali i zamknęli temat. Chodzą słuchy, że w przyszłym roku czeka nas część czwarta serii, ale mam nadzieję, że to tylko plotki, bowiem takiego zwieńczenia tej historii było nam trzeba i nic więcej nie powinno już być dopowiadane. Co za dużo, to niezdrowo.
Moja ocena: 8,5/10
Filmy obejrzane w ramach wyzwania 100 najlepszych filmów dekady.

Poprzedni wpisDawid i Goliat. Jak skazani na niepowodzenie mogą pokonać gigantów, Malcolm Gladwell
Następny wpis Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów: Rok później, Ann Brashares


Iniemamocni to bajka jakiej nie widziałam, Toy Story nigdy mi się jakoś specjalnie nie podobało, za to na Potworach doskonale się bawiłam xD No cóż…;)
Ach, a ja tak lubię animację Potwory i spółka 🙂 Rozumiem jednak, że do Ciebie mogła nie przemówić 🙂
Ja uwielbiam Potwory i spółka! 🙂
Dzięki nim mam nazwę!
Też nie lubię "Potworów i spółki". Jak miło że nie jestem jedyną osobą, której ta animacja nie przypadła do gustu 😉 Za to "Iniemamocni" bardzo mi się podobali. Pozdrawiam 🙂
Łał, pierwsza osoba o podobnym zdaniu, czas to uczcić 😀
Wszystkie powyższe tytuły wspominam bardzo miło. Najbardziej oczywiście trylogię "Toy Story", której nie potrafiłam dać oceny niższej niż 10/10 ;).
Ha! No proszę, z tych trzech właśnie najbardziej spodobały mi się "Potwory i spółka", za pozostałymi nie przepadam 😀