[KSIĄŻKA] Były sobie świnki trzy, Olga Rudnicka

Wydawnictwo: Prószyński i S-kaRok wydania: 2016 • Stron: 360

Lubię prozę Rudnickiej. Szczególnie jej komedie o zabarwieniu kryminalnym, które doskonale wpływają na mój nastrój i które proponuję każdemu, kto pyta mnie o polecenie lekkiej i niegłupiej rodzimej literatury. Najnowsza powieść w dorobku mojej rówieśniczki klimatem mocno skojarzyła mi się z doskonałą serią o przygodach pięciu rąbniętych Natalii, ale ostatecznie nie okazała się aż tak dobra. Książki Olgi Rudnickiej mają to do siebie, że z miejsca mogłyby posłużyć za gotowe scenariusze filmowe. Przeważają w nich pełne dynamizmu dialogi, a same zdarzenia są tak ciekawie opowiedziane, że oczami wyobraźni widzi się je już na ekranie. Były sobie świnki trzy z pewnością wywołałyby salwy śmiechu na sali kinowej, bo historia ta pełna jest zabawnych gagów i śmiesznych dialogów, a wyraziste postacie tylko dopełniają dzieła. Co zatem sprawiło, że świnki nie ujęły mnie aż tak bardzo jak Natalie? Przede wszystkim problemem są podobieństwa. Rudnicka wpadła w schemat i tworzy bohaterów i sytuacje na podobieństwo tych, które znamy już z jej poprzednich książek. Oczywiście wciąż dobrze się to czyta, ale ostatecznie pozostaje w człowieku uczucie pewnego niedosytu. Bo nie dość, że trzy bohaterki świnek mocno przypominają siostry Sucharskie (choć w trochę gorszym, bo głupszym, wydaniu), to jeszcze pan policjant z tej historii wygląda jak kalka bohatera z serii o Nataliach. Być może te podobieństwa, również w samym przedstawianiu świata bohaterów, są wynikiem tego, że Rudnicka ukształtowała swój styl, ale nie do końca mnie to przekonuje. Skoro mam do czynienia z zupełnie inną fabułą i innym światem, nie powinnam mieć wrażenia, że otrzymałam to samo, co już znam, tyle że w innym opakowaniu. Dlatego też choć doceniam pomysł (trzy przyjaciółki postanawiają pozbyć się swoich mężów, żeby móc dziedziczyć ich ogromne majątki) i wykonanie, z pewnością nie zaliczę nowej powieści Olgi Rudnickiej do ulubionych. Aczkolwiek muszę też przyznać, że pierwszy raz od dłuższego czasu byłam tak ciekawa dalszych wydarzeń z książki, że odkładałam inne zajęcia, by móc czytać. Niestety, z reguły czytam teraz tylko w wolnych chwilach, jakie się nadarzą. Dla powieści Rudnickiej jednak robiłam wszystko, by te wolne chwile na czytanie sobie stworzyć. To naprawdę wiele znaczy! I świadczy o tym, że autorka wciąż potrafi do mnie dotrzeć i wciąż pisze tak, że trudno się od jej powieści oderwać. Jest zatem może mniej imponująco niż podczas poprzednich spotkań z Olgą Rudnicką, ale i tak polecam Wam Były sobie świnki trzy z całego serducha! Moja ocena: 7/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: ’Grunt to okładka’ oraz ’Czytelnicze wyzwanie 2016′ (kategoria: Książka, której akcja dzieje się w Warszawie).

Przeczytaj również:
]]>

17 komentarzy

Też mnie "Świnki" rozczarowały, a właściwie bardziej zirytowały, ale mimo to bawiłam się nie najgorzej i przeczytałam błyskawicznie 😀 Moim zdaniem Natalie były dużo bardziej inteligentne jako bohaterki, a dzięki temu ciekawsze.

O tak, dlatego napisałam, że bohaterki są podobne, ale głupsze. Bo i tu, i tu Rudnicka pozwoliła sobie na spore przerysowanie postaci, ale każdą z Natalii przyjęłabym pod swój dach z otwartymi ramionami, zaś bohaterki 'Świnek' są takimi kretynkami, że trudno byłoby mi znaleźć osoby im podobne.

Uwielbiam czarny humor Olgi Rudnickiej, ale moje doświadczenie z jej twórczością opiera się dopiero na jednej książce. Historię o świnkach mam w planach, ale wcześniej przeczytam serię "Zacisze 13". Pozdrawiam 🙂

Myślę, że dość często się to zdarza, ta schematyczność, o której piszesz. Ale fakt faktem, że świetny pisarz nie ma z tym problemów. Najważniejsze, że dobrze się czyta i jest się ciekawym co będzie dalej 😉

Miałam podobne wrażenia. Niby fajnie, niby wesoło, niby jest wszystko to, co za prozę Olgi Rudnickiej się lubi, ale za dużo tu podobieństw do poprzednich książek.

Dla tych zabawnych gagów i śmiesznych dialogów mam ochotę przeczytać tę książkę 🙂 Szczerze mówiąc, nie musi ona być dla mnie jakichś szczególnie wysokich lotów, chciałabym się po prostu pośmiać i trochę odstresować 🙂

Dostrzegam pewną schematyczność w tej książce, ale jakoś zupełnie mi to nie przeszkadzało, dobrze się bawiłam;) Ta i "Diabli nadali" podobały mi się bardzo, a rozczarował mnie za to "Fartowny pech".

Nie znam serii o Nataliach, więc pewnie "Były sobie świnki trzy" spodobają mi się bardziej. A mam je na czytniku, więc niebawem zabieram się za ten tytuł. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Verified by MonsterInsights