pierwszy rok prowadzenia firmy

Czego nauczyłam się przez pierwszy rok prowadzenia firmy?

 

Już niedługo minie rok, odkąd założyłam firmę. To dobry moment na małą refleksję i podzielenie się z Wami porcją przemyśleń na temat tego, czy warto było podjąć taki krok i czego nauczyłam się przez ten rok prowadzenia firmy. Zapraszam do lektury!

  
Praktycznie całe swoje dorosłe życie pracowałam na własny rachunek. Zaczęłam jeszcze jako nastolatka, kiedy z internetowych samouczków nauczyłam się projektować proste strony internetowe w HTML-u, co przyniosło mi pierwsze zlecenia od lokalnych firm. Mniej więcej w tym samym czasie (był to etap gimnazjum) rozpoczęła się moja przygoda z dziennikarstwem internetowym, pisaniem felietonów na temat angielskiej piłki nożnej oraz przyjmowaniem zleceń copywriterskich. Właściwie jedynym moim zajęciem, które miałoby cokolwiek wspólnego z pracą na etacie, było studenckie dorabianie w lokalnym kinie. O tym, dlaczego zdecydowałam się na pracę, mimo że wcale nie musiałam i co mi to dało, opowiedziałam kiedyś we wpisie Dorabianie na studiach: czy warto pracować w Cinema City?

Jak widać, poświęciłam kilkanaście lat pracy na freelansie i mam niemal zerowe doświadczenie w pracy „u kogoś”, ale nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek założę własną firmę. Tym bardziej, że moi rodzice prowadzili jedno z największych lokalnych przedsiębiorstw poligraficznych i widziałam, ile wyrzeczeń, stresów i problemów kosztuje prowadzenie biznesu. To, co dodało mi odwagi, by założyć firmę, to wnioski, jakie wyciągnęłam przez lata obserwowania (i wspierania) działań rodziców oraz fakt, że zyskałam stałe grono współpracowników, co dało mi pewien komfort działania. Nigdy nie wystartowałabym od zera, nie mając pewności, że będę miała z czego sfinansować kolejne miesiące funkcjonowania firmy. Solidne zaplecze już miałam, więc dokładnie rok temu wiedziałam już, że niebawem dołączę do grona przedsiębiorców. Moja firma wystartowała 2 maja.
 

Czego nauczyłam się przez pierwszy rok prowadzenia firmy?

Muszę przyznać, że ostatnich dwanaście miesięcy to wyjątkowo intensywny czas, w którym – na szczęście! – częściej towarzyszyła mi ekscytacja niż strach. Wiele razy traciłam nerwy, wiele razy z żalem przelewałam pieniądze do urzędów i wiele razy zastanawiałam się, w jakim kierunku pójść, ale nigdy nie zwątpiłam w siebie i w sens tego, co robię.

Poniżej kilka lekcji, które wyniosłam z tego czasu. Jeżeli myślicie o własnym biznesie, być może Was to zainspiruje.
 

Nie da się wszystkiego zrobić samemu

To była pierwsza, najważniejsza lekcja, jaką otrzymałam od życia. W pierwszych tygodniach funkcjonowania Espelibro byłam przekonana, że wszystko mogę zrobić sama – sama stworzyłam stronę internetową, sama zadbałam o marketing i identyfikację wizualną, sama załatwiałam wszystkie papierkowe sprawy. Kiedy w czerwcu miałam wykonać pierwsze przelewy – do Urzędu Skarbowego i ZUS – autentycznie byłam bliska zawału. Teoretycznie ufałam wyliczeniom z programu księgowego, ale byłam tak niepewna siebie, że kilka dni później na lokalnym forum mam prosiłam o polecenie dobrej księgowej. Od tamtego czasu tylko kontroluję i pomału uczę się spraw typowo księgowych, ale za większość działań odpowiada tutaj biuro. Czuję się o wiele spokojniejsza, wiedząc, że ściągnęłam sobie z barków ten ciężar.

Istnieją darmowe albo niezbyt drogie programy do fakturowania i prowadzenia księgowości, ale uważam, że akurat comiesięczne inwestowanie w usługi księgowej było moją najlepszą inwestycją w tym czasie.
 

Tak naprawdę cały czas jesteś w pracy

Mimo że nie chciałam wierzyć w to, że właściciele firm stale mają w głowie pracę, rzeczywiście ta teoria się sprawdziła. Nawet w chwilach relaksu zdarza mi się odlecieć myślami w kierunku aktualnych zleceń, spraw finansowych czy przyszłych planów. Aby nie popaść w szaleństwo, nigdy nie zainstalowałam na smartfonie służbowej poczty, ale już nawyku stałego kontrolowania prowadzonych profili w mediach społecznościowych nie mogłabym się oduczyć. To ważna część mojej pracy i ignoruję ją tylko w sytuacjach, w których nie powinno się siedzieć z nosem w telefonie – gdy bawię się z dzieckiem, jem obiad w restauracji czy odwiedzam rodzinę.
 

Pilnowanie budżetu jest ważne

W mojej branży zarobki bywają bardzo nieregularne. Tak naprawdę nigdy nie wiem, ile zarobię w kolejnym miesiącu, dlatego tak ważne jest dla mnie nie tylko gromadzenie oszczędności i rozsądne inwestowanie w rozwój firmy, ale też dokładne kontrolowanie wydatków. I tyczy się to nie tylko spraw firmowych, ale i prywatnych. Od jakiegoś czasu stałym elementem mojej codzienności jest wypełnianie tabelek w arkuszu Budżet domowy 2018 od Michała Szafrańskiego, dzięki któremu doskonale wiem, ile i na co wydajemy, gdzie powinniśmy się pilnować i gdzie zdarza nam się przekraczać granice. To wszystko pozwala na wyciąganie wniosków, kontrolowanie wydatków i dbanie o nasze zaplecze finansowe.
 

Planowanie to podstawa

Moja praca wiąże się m.in. z prowadzeniem kilkunastu profili w mediach społecznościowych, codziennym kontaktem z klientami, pisaniem tekstów, tworzeniem mailingów czy projektowaniem grafik promocyjnych. Każdego dnia czeka mnie przynajmniej kilka ważnych zadań do wykonania i gdybym na bieżąco nie zapisywała tego w planerze, już dawno bym się pogubiła. W ogarnianiu wszystkich tych codziennych zadań pomaga mi technika Bullet Journal, która jest moim największym życiowym odkryciem w zakresie planowania i organizacji.
 

Zmiany są potrzebne

Początkowo oferta Espelibro była nieco szersza, ale z czasem musiałam uczciwie przyznać przed samą sobą, że nie wszystko jestem w stanie zrobić. Jeżeli z czasem firma się rozwinie, z chęcią wrócę do tych działań, ale na ten moment zwyczajnie nie mam takich możliwości. Dla przykładu – właśnie w tym ostatnim roku zrezygnowałam z redagowania książek, mimo że miałam z tym do czynienia od ładnych kilku lat. Nie zajmuję się też organizowaniem kampanii reklamowych z blogerami – w tego typu działaniach jestem tylko pośrednikiem, i to tylko w przypadku, gdy blogerów do współpracy szuka firma, dla której akurat wykonuję inne zlecenia (np. jako social media manager czy copywriter).
 

O swoje interesy trzeba dbać

Jako freelancer często spotykałam się z opóźnieniami wypłacania wynagrodzenia. Teraz czuję, że jestem traktowana poważniej. W programie do fakturowania jednym kliknięciem generuję poważnie brzmiące ponaglenie do zapłaty, które z pewnością działa na wyobraźnię zleceniodawcy dużo bardziej niż uprzejma wymiana maili z freelancerem.

Poza tym nareszcie nauczyłam się wyceniać swoją pracę, co wcale nie odstraszyło moich klientów, a korzystnie odbija się na zarobkach. Pozwalam sobie też na sporą elastyczność i nagradzanie stałych kontrahentów rabatami za usługi, a z tymi, którzy wyjątkowo nie szanują cudzej pracy, zwyczajnie nie współpracuję.
 

Fajnie jest się rozwijać

Otworzenie firmy dało mi wiele nowych możliwości i ogromnie doceniam elastyczność, jaką mi ona daje. To, że zyskuję więcej klientów, bo nie jestem już tylko dziewczyną, z którą można podpisać co najwyżej kolejną umowę o dzieło, ale vatowcem, z którym wygodnie jest współpracować. To, że mogę inwestować w kursy i szkolenia, które pozwalają na rozwijanie biznesu. To, że mogę śmiało reklamować swoje usługi, eksperymentować i rozwijać się w różnych kierunkach. To, że w działaniu nie ogranicza mnie papierologia albo strach przed urzędami.

Fakt, że prowadzenie firmy w Polsce nie jest tanie, ale to regularne opłacanie składek ma w sobie coś takiego, co daje mi poczucie, że oto dorosłam i sama decyduję o sobie i swoim życiu.
 

Czy żałuję, że założyłam firmę?

Na tak postawione pytanie mogę odpowiedzieć krótko – nie. Prowadzenie firmy to dla mnie wspaniała szkoła życia, ogromny krok naprzód na ścieżce zawodowej i inwestycja w siebie. Nie wyobrażam sobie pracy na etacie, szefa nad głową i siedzenia w biurze. Postawiłam na siebie – jestem mamą, która godzi prowadzenie domu i wychowanie dziecka z mnóstwem obowiązków zawodowych. To dodaje pewności siebie i wiary we własne możliwości. I choć prowadzenie firmy nie jest lekkie, a konieczność ciągłego myślenia o biznesie czasem męczy, to powołanie do życia marki Espelibro było jedną z najlepszych decyzji mojego życia.

Jeżeli Wy również widzicie siebie w podobnej roli – zachęcam do działania!
   

Przeczytaj również

Na moim blogu kreatywa.net znajdziesz wpis zatytułowany BlogerMama na freelansie: “Dlaczego nie masz normalnej roboty?”, czyli o tym, jak otoczenie postrzega pracę freelancerów. Opowiadam w nim m.in. o tym, jak wygląda rzeczywistość matki pracującej w domu i odpowiadam na nurtujące wszystkich pytania: „A tak normalnie, to czym się zajmujesz?” oraz „Dlaczego nie masz normalnej roboty?”. Zachęcam do lektury!

13 komentarzy

  1. Bardzo fajnie, że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami po roku prowadzenia firmy! Gratulacje! 🙂 Masz rację, że trudno jest oderwać się od myślenia od pracy, bo myśli ciągle krążą wokół biznesu 🙂 Popieram z tym zestawieniem finansowym i rozpisywaniem wydatków, to wiele ułatwia 🙂 Co do zespołu – warto mieć zaufane osoby, na które naprawdę można liczyć 🙂 Oby tak dalej 🙂 Trzymam kciuki! 🙂

    1. Dzięki za słowo wsparcia, to dla mnie bardzo dużo znaczy! 🙂

      Miałam nadzieję, że nie będę jedną z tych osób, które non-stop mają w głowie firmę, ale niestety… od tego chyba uciec się nie da 😉

  2. Prowadziłam działalność przez niecałe 2 lata i wątpię, abym kiedykolwiek zdecydowała się na założenie firmy w Polsce. Uważam, że nie jest to kraj przyjazny i wspierający dla przedsiębiorców i nie dziwię się, że ludzie zakładają firmy za granicą albo całkowicie zmieniają miejsce prowadzenia działalności.

  3. Hej! Pierwsza firma to nigdy nie jest łatwa przeprawa. Łatwo można się zgubić w gąszczu pokręconych przepisów. Cieszę się, że tak dobrze Ci idzie! Oby tak dalej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *