Matko, czy Ty jesteś jeszcze człowiekiem?
Podobno Prawdziwa Matka całodobowo myśli o swoim potomstwie, nigdy nie śpi spokojnie, pije wyłącznie zimną kawę i nigdy, ale to przenigdy nie wybrałaby się na przyjęcie weselne bez dziecka. Oprócz tego absolutnie nigdy nie prosi o pomoc, zawsze robi wszystko sama i z pokorą i uniżeniem przyjmuje postawę Matki Polki, która została stworzona do tego, by służyć i zarzynać się w imię wyższej idei. Jej supermocą jest bycie matką, a największym życiowym osiągnięciem wydanie na świat potomka.
Z powyższej definicji wynika, iż ja jestem matką sfabrykowaną, nie prawdziwą.
Dziecko to moje przedłużenie!
Byłam niedawno świadkiem typowej internetowej sprzeczkodyskusji, w której dziewczyna zwierzyła się, iż została zaproszona na wesele bez swego dziecięcia, w związku z czym strzeliła focha i postanowiła nigdy więcej nie rozmawiać z już-byłą-przyjaciółką, no bo jak to tak? Matce nie wypada wyjść gdzieś bez dziecka, a już na pewno nie wolno jej wyjść i dobrze się bawić. No i w ogóle wszyscy wokół powinni już skumać, że gdzie ona tam, tam dziecko – i kropka.
Byłam w takiej sytuacji raz i nawet gdyby Zośka była zaproszona z nami na wesele, nie zabralibyśmy jej ze sobą. Głośna muzyka, zabawa do rana, alkohol, laski przelewające się przez parkiety na wysokich obcasach, pląsy i śpiewy – to absolutnie nie jest miejsce i czas na prezentowanie światu swojego dziecięcia. No i czy ktokolwiek jest się w stanie dobrze bawić, jeżeli musi spoglądać pod nogi, czy czasem nie raczkuje tamtędy jakieś młode? Albo czy rodzic naprawdę dobrze wspomina imprezę, na której zamiast bawić się z przyjaciółmi, musi uganiać się za tym samym stworzeniem, za którym lata każdego innego dnia?
Co innego, gdy Młoda Para zatrudnia animatora, zapewnia osobną salę i opiekę dla dzieciaków – w takim przypadku być może byłabym skłonna targać młodą ze sobą. Na pewno jednak nie wymagałabym tego od gospodarzy przyjęcia, a takie też głosy w dyskusji słyszałam: „No tak, na wesele to ich stać, ale na opiekę dla dzieci znajomych to już skąpią, widać, że to bezdzietne czereśniaki”. Tym, które opowiedziały się po stronie Młodej Pary również się oberwało, nie myślcie sobie – w końcu co z nich za matki, że wolą balować zamiast z dziećmi na dupie siedzieć?
Ważną lekcję wynieśmy z tej sytuacji – dziecko stanowi przedłużenie Prawdziwej Matki i jest do niej całodobowo przyklejone. Wystarczy, że raz przywdziejesz kiecę i wyjdziesz z domu bez swojego maleństwa – order Prawdziwej Matki możesz już wywalić na śmietnik.
Matka Forever!
Kontynuując temat tzw. modelowej matki prawdziwej, wspomnieć należy o tym, że Prawdziwa Matka rodzi siłami natury bez znieczulenia (to ja, to ja!), natomiast matka sfabrykowana daje z siebie wyciągnąć dzieciaka podczas operacji – broń Boże, nie nazywajmy tego zjawiska porodem. Ponadto ta prawdziwa wersja nigdy nie polega na nianiach i pomocach domowych, bo do tego została stworzona, by działać jak robot i nawet jeśli czołga się już po ziemi, i tak pójdzie zmywać gary i prasować tiszerty męża.
Okropne są te dziewuchy, które w prowadzenie domu angażują mężów, które płacą opiekunkom, które wynajdują sobie panie do sprzątania. Co z nich za matki, żony, kobiety, że nie ogarniają? Tyle pokoleń kobiet sobie radziło, a te niewdzięczne pasożyty zmuszają partnerów do zmywania po sobie i zamiast obserwować dziecko całodobowo, raczą opuszczać dom rodzinny i pojawiać się gdziekolwiek bez potomstwa. A już najgorsze są te, co to do pracy wracają przed osiemnastką córki czy syna. Jakim trzeba być potworem, żeby posyłać dziecko do przedszkola i w tym czasie zarabiać na dom! Jaką idiotką! Prawdziwa Matka stawia na zasiłek od państwa i wypłatę męża, a nie na jakąś tam – tfu! – samorealizację.
To się w ogóle nie mieści w głowie, że można chcieć odseparowywać się na parę godzin od dzieciaka. Zaraz pójdzie do szkoły, do pracy, dorośnie i jak największy niewdzięcznik opuści rodzinne gniazdo – trzeba więc wykorzystywać jego obecność na maxa już teraz. Żadne tam przedszkole, żadna szkoła – edukacja domowa i wychowanie przy mamusi to najlepsze, co może dziecko spotkać, a nie jakieś tam nawiązywanie relacji społecznych ze smarkaczami, które do przedszkola z katarem przychodzą.
Prawdziwa Matka wie, że każda sekunda jest cenna i daje dziecku tylko tyle przestrzeni, ile potrzeba do tego, by jakoś oddychało. Żyć na wolności to sobie ono będzie jak już skończy studia i będzie zbyt duże, by można je było siłą zatrzymać. Jeżeli wówczas szantaże emocjonalne i płacze nic nie dadzą, trzeba się będzie pogodzić z tym, że wspólny czas z dzieckiem przeminął i zostanie ono porwane przez wielki świat, pęd ku wolności albo – co gorsza – niegodną synusia lambadziarę albo niegodnego córeczki palanta.
I bądźcie pewni – ten czas nadejdzie szybciej niż Wam się wydaje.
Czy jesteś jeszcze człowiekiem?
Okazuje się, że obecnie „matka” to już nie jest jakiś osobny byt, to nie jest człowiek. Z automatu przynależy już do grupy matek i definiuje się nie jako Kaśka czy Izka, ale – rzecz jasna – jako „mama Anusi” lub „mamusia Sebusia”. W polu zawód wpisze sobie: „Mamita 24 na dobę” i jeszcze na cycki wciągnie koszulkę z napisem: „Jestem matką, a jaką ty masz supermoc?”.
Tak łatwo jest w tym wszystkim zapomnieć o sobie. Zapomnieć, że nam też należy się odpoczynek, chwila dla siebie, przyjemność, odpowiedni posiłek, sen. Od początku przyzwyczajamy partnerów do tego, że wszystko robimy same. Gdy chcą pomóc – wolimy nie, bo same zrobimy to lepiej. Od początku macierzyństwa dajemy innym czytelny sygnał, że mamy nową supermoc i jesteśmy tak zajebiste, że wszystko ogarniemy same. Otrzeźwienie przychodzi po paru miesiącach czy latach, gdy już ledwo funkcjonujemy na zimnej kawie i sucharach. Pojawiają się zgrzyty, bo nagle wymagamy od kogoś czegoś, czego nigdy nikt nie wymagał.
Kiedy widzę, ile związków rozsypuje się, bo faceci nie robią nic, jest mi potwornie smutno. Bo to kolejne rozbite rodziny. Kolejne fatalne sytuacje, w których przynajmniej część winy spoczywa na kobietach – tych, które wychowały synów na nierobów i tych, które godziły się na to, by ich faceci tyle czasu byli współlokatorami, a nie partnerami.
Mam wrażenie, że obecnie młody ojciec funkcjonuje w naszym społeczeństwie nie jako osoba obdarzona taką samą supermocą, jak jego partnerka, tylko albo jako niedzielny tatuś, który ma na wszystko wywalone, albo jako dziwadło, które „umie zająć się dzieckiem”. Facet nie ma domyślnego ustawienia, że jest takim samym rodzicem jak matka. To matka jest rodzicem domyślnym, to na nią przerzuca się całą odpowiedzialność za wychowanie, a ojca wciąż traktuje jako pod-rodzica. Znam wielu fantastycznych facetów, którzy wspaniale wychowują swoje dzieciaki, są godnymi partnerami i doskonałymi przykładami do naśladowania. Traktuje się ich jednak jak małpy w zoo – robią za sensację na placach zabaw, są bohaterami babskich anegdotek, nie zawsze są traktowani poważnie.
I tak naprawdę nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni. Dyskusje na rodzicielskich forach pokazują, że kobiety zapominają o własnym człowieczeństwie i dają sobie przykleić na czoło etykietkę: „matka na 100%”, a gdyby mogły, dziarałyby sobie na przedramionach, że „mama wie najlepiej”. Ojcowie to z kolei wciąż tylko zwykli ludzie, którzy na miano bycia równymi matkom nie zasługują.
Bo czy Prawdziwa Matka pozwoliłaby na to, aby ktokolwiek był lepszym rodzicem niż ona?
Jako rozszerzenie tematu:
Przeczytaj również:
Cześć
To prawda, my kobiety często ubezwłasnawalniamy mężczyzn i własne dzieci też… myślimy że tylko my zrobimy coś najlepiej.
Ale na szczęście przychodzi moment w życiu kiedy następuje przebudzenie ? mam nadzieję że u wszystkich kobiet.
Skończyłam 3 kierunki studiów, będąc matka 2 dzieci, a obecnie kończę 4 kierunek, pracuje zawodowo, wychodzę z domu bez dzieci a na wesela mikrusków się nie zabiera, tak jak na kawę do restauracji.
Pozdrawiam
Niestety – u wszystkich przebudzenie nie następuje. I to jest właśnie najgorsze, bo taką kobietę czeka smutne, wypełnione frustracją życie.
Gratuluję rozwoju, imponują mi wszystkie mamy, które potrafią tak pięknie pogodzić życie osobiste z poszerzaniem wiedzy 🙂
Ej koszulka to jest : Ja produkuję mleko, a ty jaką masz supermoc? 🙂
Ale poza tym podpisuję sie obiema rękami pod tym postem
O nie, to brzmi jeszcze straszniej 😀
Śmieszy mnie i irytuje zarazem ocenianie matek przez inne matki. Każdy ma swoje sumienie i tego się trzymajmy. Nie kategoryzujmy matek na matki dobre i złe, bo to jest po prostu chore.
Niestety nie każdy to rozumie. Ja nie czuję się gorszą matką tylko dlatego, że pracuję, mam swoje życie albo szybko porzuciłam karmienie piersią. Tymczasem te idealne zawsze muszą mieć coś do powiedzenia na temat cudzych wyborów 😉
Albo matka albo człowiek 🙂 Szkoda mi tych dziewczyn, które przyklejają swoje dziecko do siebie takim super glue, a potem narzekają, że siku się nie da, że kawa zimna i że o, matko ja to mam ze wszystkich kobiet najgorzej, a czyja to zasługa się pytam ?:)
Te Matki Polki, o których piszesz są chyba tylko straszakami na forach, bo ja osobiście nie znam takiej żadnej, a posiadając 1,5roczne dziecko i będąc teraz na początku drugiej ciąży obracam się wśród setek matek. Zauważam jednak zupełnie odwrotny problem – a mianowicie presję „jak to chcesz być matką na 100%?”, „chcesz siedzieć w domu z dzieckiem do 3roku życia?”. Przecież ogłupiejesz, a klocki lego i pranie przysłonią Ci mózg. Nie wracasz do pracy po roku? No jak to? A chcesz karmić piersią? Nie będziesz mogła wyjść wieczorem, żeby zostawić 3-miesięczne dziecko ojcu. I inne takie. To jest gorsze, bo to nie jest problem z forum.
Zgadzam się z wiekszością rzeczy, o których tu napisałaś. Pora na uświadomienie sobie paru spraw
Ta kobieta z dzieckiem o której mowa na początku, co strzeliła focha na swoją przyjaciółkę jest chyba niezupełnie rozumna. Wesele to przecież zupełnie nie miejsce dla dziecka. Przecież dla ludzi, którzy przyszli z dziećmi na wesele zabawa ta kończy się około 23 a wesela trwają przecież do białego rana!