nieodnaleziona mróz
||

Kolejny przereklamowany produkt książkowy – "Nieodnaleziona" Remigiusza Mroza

Mam dziś dla Was produkt thrilleropodobny, którym mamy promować polską literaturę na świecie. I z jednej strony brzmi to jak nieśmieszny żart, ale z drugiej – skoro Dziewczyna z pociągu odniosła sukces, to i Nieodnaleziona (dziewczyna) może. Bardzo nie lubię źle pisać o książkach polskich autorów. Zdaję sobie sprawę, że w łatwy sposób taki tekst może do nich dotrzeć, co nierzadko wiąże się z ryzykiem otrzymania mnóstwa nieprzyjemnych wiadomości albo od tego człowieka, albo od jego fanów. Przerabiałam to niejednokrotnie, znają ten problem również inni blogerzy. Z Remigiuszem Mrozem problem jest tym większy, że parę razy miałam okazję uczestniczyć w dyskusjach na temat jego twórczości i druga strona zawsze zarzucała mnie tymi samymi „solidnymi” argumentami: a) autor jest przystojny; b) jego książki pochłania się błyskawicznie; c) wszyscy go czytają. Kiedy wskażesz konkretne elementy tekstu, które świadczą o jego niskiej wartości, nie otrzymujesz sensownego kontrargumentu. Dyskusja wciąż sprowadza się do zarzutów: „krytykujesz tekst” = „hejtujesz autora”, a tego robić nie wolno. Naprawdę wiele razy próbowałam i ze stadkiem miłośniczek pana Mroza dyskutować się nie da. Co najzabawniejsze – ja fenomen tego autora jestem w stanie zrozumieć i wyjaśnić, mając na to więcej solidnych argumentów niż jego wielkie fanki. A to, że więcej dostrzegam uchybień niż zalet, to już inna sprawa.

Nieodnaleziona – książka na jeden kęs

3/4 tej książki zdążyłam przeczytać w kolejce do laboratorium. Resztę podczas gotowania obiadu. Przepływa się przez nią błyskawicznie – skąpość opisów w połączeniu z mnogością dynamicznych dialogów daje w efekcie historię, którą się po prostu wchłania. Z jednej strony jest to zaletą – szczególnie dla „niedzielnego czytelnika”, który nie chce męczyć się nad literami, tylko szuka prostej, niezobowiązującej rozrywki na jeden wieczór. Z drugiej – takie bezrefleksyjne czytanie kończy się tym, że opowieść wypada z głowy tak szybko, jak do niej wpadła. I niby jest to jeden z wyznaczników „dobrego czytadła”, ale czy ta książka nie jest czasem reklamowana jako dzieło na światowym poziomie? I to w dodatku thriller psychologiczny? Szanuję i lubię wydawnictwo Filia, ale ktoś tam chyba powinien dowiedzieć się, czym thriller psychologiczny się charakteryzuje, bo ta książka nawet koło niego nie leżała. I to jest jeden z pierwszych problemów Nieodnalezionej – na okładce mało wiarygodna pani, która równie głupio reklamowała Dziewczynę z pociągu, stawia Mroza obok Larssona i Nesbø, a sam wydawca krzyczy, że jest to: „Pierwszy polski thriller psychologiczny na miarę największych światowych bestsellerów!” – jedno i drugie stanowi obietnicę gruszek na wierzbie i tylko tej książce szkodzi. Czy nie lepiej byłoby powiedzieć prawdę, że Nieodnaleziona to niesamowicie dynamiczna powieść sensacyjna, która zaskakuje mnóstwem zwrotów akcji? Nie, lepiej wciskać nam, że to „kolejna Zaginiona dziewczyna„, „hit na światowym poziomie” i inne brednie, które dobrze tę historyjkę sprzedadzą. A najgorsze jeszcze przed nami… smutna kobieta

Niebezpiecznie zła książka

Prawda jest taka, że w Nieodnalezionej niemal wszystko „zgrzyta” – fabule brakuje logiki, przedstawione fakty są mocno niespójne, a całość nie zostaje spięta jakąkolwiek sensowną klamrą. Gdyby historia ta skończyła się kilkadziesiąt stron wcześniej i gdyby autor nie przeholował w liczbie „niesamowitych zwrotów akcji”, uznałabym, że całość jest momentami pozbawiona logiki, ale ogólnie do przyjęcia. Ponieważ jednak otrzymaliśmy takie zakończenie, jakie otrzymaliśmy, można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że autor przekombinował i sam zlikwidował fundamenty budowli, którą tak długo budował. Żałuję, że w opowieści tej nic się nie broni – bohaterowie są bezbarwni i szablonowi, ich pseudomądre wywody przywołują skojarzenia z najbardziej żenującymi „kwiatkami” z twórczości Paulo Coelho, a część wątków nie zostaje w ogóle wyjaśniona czy w logiczny sposób zakończona. Całość wypada po prostu absurdalnie, zwłaszcza gdy dochodzimy do fragmentów w stylu „zabili go i uciekł”, które wywołują już tylko pusty śmiech. Nie to jest jednak najgorsze. Można za bardzo inspirować się amerykańskimi powieściami, które są aktualnie na topie. Można tworzyć bohaterów z papieru. Można snuć fabuły dziurawe jak szwajcarski ser. Można nawet olewać prace redakcyjne i oferować czytelnikom teksty pełne błędów. To wszystko da się wybaczyć, to wszystko da się przeżyć. Ale perfidnego wykorzystywania problemu przemocy wobec kobiet i żerowania na nim podczas budowania marketingu – tego wybaczyć nie można.

Nigdy więcej!

Remigiusz Mróz jest postacią rozpoznawalną. Jego głos dociera do wielu ludzi, dlatego kiedy ma on dotyczyć takiej bolesnej, trudnej i ważkiej tematyki, powinien być rozsądny i przemyślany. Ale nie. Gdzież tam. Lepiej podpiąć się pod głośną akcję i szeroko komentowaną tematykę ze swoją żenującą książką, w której temat przemocy domowej zostaje sprowadzony do groteski. Kogo to obchodzi, że z historii maltretowanej kobiety robi się taki cyrk? Kasa się przecież zgadza, a to, że coś, co miało być rzekomo wyrazem wsparcia dla maltretowanych kobiet jest tylko słabym chwytem marketingowym, to już przecież nieważne. I za to, że tak delikatny temat został potraktowany jak tania sensacja, w dodatku w sposób wybitnie stereotypowy, obrzydliwy i krzywdzący, już nigdy więcej żadnej książki tego pana nie tknę. Czegoś takiego po prostu się nie robi. O przemocy domowej (wobec kobiet, mężczyzn, dzieci) mówić trzeba, im o tym głośniej tym lepiej, ale są pewne granice przyzwoitości, których nie powinno się przekraczać. Remigiusz Mróz o tym zapomniał i poszedł o kilka kroków za daleko. Być może chciał dobrze, być może wierzy, że „nieważne jak mówią, byle mówili”, ale szkoda, że w tym wszystkim brakuje refleksji nad losem prawdziwych kobiet, które żyją w piekle. Nigdy więcej. Moja ocena: 2/10 Książka przeczytana w ramach Wyzwania Czytelniczego 2018 (kategoria: Książka o przemocy seksualnej lub psychicznej).

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

]]>

41 komentarzy

  1. Ile zawiści!! Co? Mróz dał ci kosza i nie zostawił autografu? ZAzdrościsz mu pieniędzy i powodzenia, że tak o tym wyglądzie jego wspominasz?? Wszystkie jego książki są wybitne i łyso ci będzie jak dostanie nagrodę niobla, bo to jest coś co jest po za zasięgiem takich zazdrośnic jak twoja!!

    1. Zawiści? Tu są merytoryczne argumenty a nie zawiść. Można lubić danego pisarza, ale nie można obrażać kogoś za odmienną opinię i od razu zarzucać mu jakąś idiotyczną zazdrość. Powinnaś wstydzić się swojego komentarza, ale cóż, anonimowy hejter w sieci zawsze taki „odważny”, że pierwszy do krytykowania i obrażania innych bez powodu.

      1. Dominika,
        kiedyś usłyszałam, że zazdroszczę jednej autorce seksapilu i dlatego krytykuję książkę, więc teoria o „koszu od Mroza” jest przynajmniej zabawniejsza :))

        1. Brak słów na takie komentarze, kojarzą mi się z czasami dzieciństwa, kiedy „zazdrościsz” było na porządku dziennym, jak coś się komuś nie podobało:P

    2. Pani „Schowaj się”, czy pani jest chora?
      A może pani to pan pisarz Mróz, który lubi się podszywać pod zagranicznych autorów?

  2. Odzywam się jako namiętna czytelniczka Mroza, która zna właściwie wszystkie jego książki 🙂 Spadek jakości to niestety prawda. To, że Mróz wydaje 10 powieści rocznie i niedługo nawet „żelaźni fani” będą mieli dość to też prawda. Szalenie lubię Remigiusza jako człowieka, bo trochę go znam i wiem, że to fajny, normalny facet, ale… Też żałuję, że nikt mu nie powie: chłopie, zluzuj trochę. Lubię jego thrillery (szczególnie serię o Chyłce i o Forście – bez tego niepotrzebnego czwartego tomu), ale ostatnie jego książki są słabszej jakości 🙁
    Co do „Nieodnalezionej”, ujęcie tematu przemocy wobec kobiet mnie nie oburzyło, bo czytałam wypowiedzi samych kobiet, które przeczytały książkę i doświadczyły przemocy i zaznaczały, że rzeczywiście czasami tak to przebiega (na pewno nie we wszystkich przypadkach, może nawet nie w większości). Natomiast mam żal o niedomknięte wątki. I rzeczywiście kilkanaście ostatnich stron tej historii zaszkodziło. Jakby autor nie mógł się powstrzymać, by czytelnika jeszcze czymś nie zaskoczyć. Nie wspomnę już o niedopasowanych hasłach promocyjnych, bo to osobny temat, ale też wkurza…

    1. Wiesz, ja ten problem też znam i o ile zgadzam się, że kobiety rzeczywiście są w stanie wiele znieść i na wiele sposobów męża-kata wytłumaczyć, o tyle ta bohaterka jest wyjątkową kretynką, a do tego cyborgiem. Trochę jednak autor przesadził kreując jej wątek. Tym bardziej jeśli mowa o zakończeniu, które – jak sama mówisz – zaszkodziło tej historii.
      Fajnie, że jako fanka autora nie wyskakujesz mi tu ze standardową linią obrony „jest przystojny, wszyscy go czytają, więc się odczep”. Obiektywizm to bardzo ważna rzecz, dziękuję 🙂

      1. Nie wiem, co jego przystojność miałaby tu mieć do rzeczy 😀 (pomijając, że on kompletnie nie jest w moim typie, ale rozumiem, że może się podobać).
        No fakt, też się zastanawiałam w trakcie czytania, czy ktoś mógł przeżyć takie bicie… W każdym razie mnie wszystko bolało od samego czytania o tym.

      2. Witaj,
        Skończyłam właśnie czytać tę książkę i doznałam poplatania. Musiałam znaleźć jakieś forum tudzież bloga, bo nie wiedziałam czy coś przeoczyłam w fabule czy autor się pogubil. Czekałam aż wyjaśni się wątek z drugim zdjęciem no i skąd u licha Kasandra wiedziała rzeczy z życia Ewy i Damiana? W każdym razie podzielam Twój punkt widzenia i raczej nie sięgnę po kolejną książkę Mroza.
        Pozdrawiam

  3. Świetny tekst, mam nadzieję, że nie spotka Cię żadna nieprzyjemność z powodu jego opublikowania, bo naprawdę masz solidne argumenty. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Mroza, bo trochę odpycha mnie od jego twórczości aura popularnego, gładkiego pisarza, którego rzekomo pokochały wszystkie Polki. Mam jedną książkę na półce, kiedyś pewnie się za nią zabiorę, żeby zweryfikować opinie innych z własnymi odczuciami. Zgadzam się, że wiele można autorowi wybaczyć, ale jeśli sięga po poważny temat i wyrządza więcej szkody niż pożytku to też uważam, że trzeba to podkreślić i napiętnować. Trochę przypomina mi się sytuacja z powieściami Michalak, która też miała/ma swoje „wyznawczynie” broniące każdej jej książki, nawet jeśli była bezsensowna i pogłębiała szkodliwe stereotypy.

    1. O tak, Michalak to bardzo dobre porównanie, tym bardziej, że też była swego czasu masową producentką książek.
      Dziękuję za słowo wsparcia-poparcia 🙂 Kiedy zobaczyłam pierwszy komentarz, od razu zaczęłam się śmiać, ale mam obawy, że na tym się nie skończy. Z niejedną już fanką Mroza musiałam „dyskutować” 😉
      Bardzo jestem ciekawa, czy spodoba Ci się twórczość tego autora. Wielu zaufanych blogerów go ceni, więc może się okazać, że i Ty w nim coś zauważysz.

      1. Oj tak, pamiętam jak prawie co miesiąc wychodziła jej nowa książka. Tak na marginesie to chyba mi gdzieś na profilu lc mignęło, że właśnie jakaś nowa powieść Michalak niedługo się ukaże.
        Mam nadzieję, że jednak na tym jednym komentarzu się kończy. Rozumiem przywiązanie do pisarza, ale chamstwa i rzucania się o odmienne opinie już nie. Też jestem ciekawa, mam na półce „Kasację”, którą czytała też moja mama i powiedziała, że historia w porządku, ale szału nie ma. Wiem też, że po jednej książce nie będę mogła tak naprawdę powiedzieć o twórczości Mroza zbyt wiele, bo z tego co widzę to on sięga po różne tematy i gatunki. Prawnicza seria jest chyba całkiem dobrze oceniana, więc zobaczymy jak to będzie 🙂

  4. Też dostrzegłam to zamieszanie z logiką, a pod koniec książki nie wiedziałam już nic, przekombinowane to było. Ale paradoksalnie nawet mi się podobała, a zajęła mi ona dokładnie jeden wieczór. Szkoda, że rozreklamowali ją jako thriller psychologiczny, bo jak dla mnie wyszła z tego kolejna mrozowa książka akcji z wędrowaniem w pośpiechu po całej Polsce 😉

  5. Czuję w tym mocną inspiracje Larssonem, a że ja niesamowicie uwielbiam Millenium i słyszę, że tutaj jest to potraktowane w taki sposób, to… również mówię nigdy więcej Mroza!

    1. A niby która była nieszczera? 🙂 Nieraz już obrywałam od autorów/fanów/wydawnictw za to, że się nie patyczkuję i dlatego m.in. przestałam współpracować z większością wydawnictw – bo mi się tych fochów znosić nie chciało 😉 Nigdy jednak nie oszukiwałam i nie powstrzymywałam się przed pisaniem o tym, co naprawdę czuję.

  6. Mnie 2 sumie ta cała Mrozomania ominęła, chociaż kilka pozycji przeczytałam. Nieodnaleziona przekombinowana, do wypadku dało się to nawet w miarę słuchać, ale końcówka to już fantasy. Seria z Forstem niezła, ale po skończeniu 4 tomu stwierdziłam, że jednak o jeden za dużo. A ma być kolejny… niestety coraz mniej książki są dopieszczone w szczegółach.

  7. A napiszesz mi w skrócie o fabule? Bo książki nie będę czytać, ale jestem ciekawa tych odjechanych w kosmos zwrotów akcji 🙂
    Co do książek R.Mroza. Sama czytałam tylko te jego autorstwa, w których mowa jest o czasach II Wojny Światowej – „Parabellum” i „Turkusowe płaszcze”. To było jeszcze przed całą „mrozomanią” 🙂 Bardzo mi się podobały, natomiast do thrillerów od początku mnie nie ciągnęło i raczej się to nie zmieni.

    1. Co do fabuły – para zostaje napadnięta po wyjściu z baru. On zostaje pobity do nieprzytomności, ona znika bez śladu. 10 lat później kumpel mówi gościowi, że zdjęcie jego ukochanej wisi w necie. Postanawiają ją odnaleźć, wynajmując do tego agencję detektywistyczną. Tu ktoś umiera, tam ktoś zaczyna być poszukiwany, gość ucieka przez cały kraj, by poznać kobietę z tej agencji. Ona okazuje się kimś innym niż myślał, potem jednak wychodzi na to, że udawała, iż jest tym kimś innym, a jeszcze później sprawa znów się komplikuje 😉 Tylu absurdów dawno nigdzie nie widziałam, serio.

      1. Zgadzam się całkowicie z Pani oceną
        Jolanta
        55 min
        Już nigdy nie sięgnę po Mroza. Bo czytanie jego powieści to jak sex bez orgazmu. Jest Super przez całą książkę a na końcu…zmieniamy zajęcie…może soczku?? a spróbowałam już parunastu i zawsze to samo…
        to mój komentarz z facebooka co do wszystkich jego książek
        Chyba dodam. cała dostępna seria z komisarzem Forstem cala dostępna z Chyłką, dwie książki z serii pisanej przez niego jako Ove Logmansbo, a już powieść nieodnaleziona to szczyt,
        Pozdrawiam

  8. Mróz czarodziej. 😉 Najpierw oczarował, a później rozczarował.
    Miałam przyjemność czytać kilka jego książek. I jak na początku chciałam więcej i więcej, tak z każdą kolejną miałam już dość. Skończyło się na 8 przeczytanych i wymiękłam. Coraz gorzej, coraz słabiej. Podziękowałam i czekałam, aż coś się może podzieje konkretnego. No i nadeszła „Nieodnaleziona”, opis od wydawcy…? Chwila, on mi coś mówi, ja to chyba już gdzieś widziałam…? A tak! Książka „Nie mów nikomu” Cobena!
    Nie wiem, ile podobieństwa jest w treści i samej fabule, bo „Nieodnalezionej” jeszcze nie czytałam. I nawet nie miałam zamiaru… Do czasu, aż gdzieś trafiłam na opis o czym owa książka jest… Teraz chętnie poszukam różnic. 😉

  9. Powiem szczerze, że bardzo chciałam tę książkę. Szum wokół niej zrobił swoje i bardzo mnie ona zaciekawiła. I jako że Walentynek z mężem nie obchodzimy, to tym razem poprosiłam go aby kupił mi właśnie „Nieodnalezioną”. Bo Pana Remigiusza bardzo lubię (seria o Chyłce moja ulubiona, chociaż „Oskarżenie” mnie zawiodło) i zawsze daje mu szansę. Przeczytałam w 3 dni (czytam głównie wieczorami i w autobusie jadąc do pracy). Czytało się szybko, bo akcji tam pod dostatkiem, ale z każdą kolejną stroną moją reakcją na to co się tam działo było „what the f***???”. Książka jest tak niewiarygodna, nieprawdopodobna i naciągana, że prędzej bym uwierzyła, że Harry Potter istnieje i ma się dobrze niż w to, że cała ta historia w „Nieodnalezionej” mogłaby się wydarzyć na prawdę :). Bardzo się zawiodłam i nie rozumiem dlaczego Pan Mróz zgodził się na te wszystkie bzdury powypisywane na okładce (no chyba, że wyjścia nie miał i musiał je zaakceptować), bo tak jak mówisz, nazywanie tej książki „thrillerem psychologicznym” to tak jakieś nieporozumienie, a rekomendacja Pani Gerittsen i porównania do uwielbianego przeze mnie Millenium zupełnie zbędne, bo tylko książce zaszkodziły.
    Mam nadzieję, że to ostatnia wpadka Pana Mroza. Nie czytałam jeszcze „Czarnej Madonny”, która podobno tez do wybitnych nie należy, ale na „Testament” z Chyłką czekam z niecierpliwością.
    Zgadzam się z Twoją opinią w każdym słowie Klaudyna.
    Pozdrawiam Cię i miłego dnia życzę 🙂
    Dominika

    1. Otóż to, otóż to – ani to thriller psychologiczny, ani cokolwiek, co sięgałoby poziomem do „Millenium”. Najważniejsze, że kasa się zgadza, a to, czy damy ludziom coś wartościowego, to już nikogo nie obchodzi 😉

  10. Doskonałe rozpoznanie terenu.
    Fanboyów (płci obojga) Mróz ma wielu i rzadko dociera coś do ich głów. Ważne, że się szybko czyta i zwroty akcji. Cała reszta się nie liczy. Ani sens, ani prawdopodobienstwo, ani język, ani realizm, ani research… Nic, co wymagałoby przerwania na dłużej grafomańskiej galopady lub zmuszało do zatrzymania uwagi czytelników.
    Co gorsza – Mróz osiągnął status taki, że w sumie może pisać tych swoich „pińcet” stron na miesiąc i wydawać 10 książek rocznie. Ślepi i głusi i tak to kupią. A wydawnictwa puszczający Mroza zapewne mają gdzieś na twardych dyskach przysłane im dużo lepsze powieści autorów, którzy Mróz się nie nazywają…
    Pozdrawiam.

    1. To prawda. Wiadomo, że wydawnictwa wolą wydać coś, co na pewno się sprzeda, a ten autor jest dla nich kurą znoszącą złote jaja. Szkoda, że lepsza literatura nie trafia do ogółu, ale taka już jest chyba kolej rzeczy – masowy odbiorca to mało wymagający odbiorca.

  11. Wyjątkowo trafna recenzja – sięgając po Mroza wiem, że mogę się spodziewać kawału solidnego rozrywkowego rzemiosła, zmierzającego ku pastiszowi (jak np. seria o Forście). Niestety, „Nieodnaleziona” to wyraźny spadek formy albo skutek gonitwy, żeby wywiązać się z terminu u wydawcy. Bohaterowie nawet w najbardziej dramatycznych sytuacjach nie dzielą się swoimi przeżyciami i emocjami, za to opowiadają wszystko o fizjologii, hormonach i reakcjach chemicznych w organizmie, jakby przeżywali wydarzenia z nosem wlepionym w publikacje popularnonaukowe. Nie jest też u Mroza niczym niezwykłym, że fabuła zawiera drugie, a potem trzecie dno. Tutaj należało albo z trzeciego dna zrezygnować (zostawiając kilka luk fabularnych), albo jeszcze dopisać czwarte, które pozbierałoby do kupy kompletnie rozsypaną intrygę. No i niestety, reklamowanie czytadła typu „zabili go i uciekł” jako „thrillera psychologicznego światowej klasy” nie wychodzi tej książce na dobre.

  12. zaczynam się zastanawiać czy serię o Chyłce oraz Nieodnalezioną pisał sam Pan Mróz…może jednak ktoś pomógł?

  13. To pierwsza kziążka Mroza którą czytam. W trakcie czytania wszystko OK, nawet bardzo mi się podobało muszę przyznać. Choć czasami dostrzegłem małe niespójności, to stwierdziłem, że to nieważne.
    Ale na samym końcu, mówię „Zaraz zaraz … dlaczego to? Jak to możliwe, że … ? A po co … ?”
    Aż nie mogłem nawet spać, spróbując sobie przypomnieć wszystkie fakty z kziążki, stwierdząc, że coś (tak naprawdę dużo rzeczy) pewnie mnie umknęło. Więc czytałem jeszcze raz różne części książki, i muszę w końcu stwierdzić, że autor nieźle mnie oszukiwał: nie tylko nie ma logiki i wspójności w tej fabule, ale są nawet sprzeczne fakty. Jakby autor w ogóle nie czytał tej kziążki po napisaniu.
    A to czy autor przystojny, czy bogaty, czy coś tam, mam to gdzieś, kogo to obchodzi? Nie powinno mieć w ogóle wpływu na ocenę jego pracy. Natomiast to, że autor oszukiwał mnie przez 400 stron, to mnie mocno wkurzyło.

    1. Też właśnie skończyłem czytać „Nieodnalezioną” i jestem mega wkurzony. Przez ostatni zwrot akcji wszystko, co zostało napisane wcześniej straciło sens. Cała fabuła nie trzyma się kupy. Domyślam się, że autor nie czyta własnej tfu.. tfu… tfu… twórczości, ale może ktoś z wydawnictwa by to czytał? To moja druga książka Mroza, pierwszą był „Testament”, ale już wiem, że nie mam ochoty na kolejne. W ramach odtrutki wróciłem do Cobena.

  14. Fakt, twórczość Mroza jest różna. Jedne jego książki mnie wciągały, inne mniej. Ale fakty są takie, że Kontratyp miał już tytuł bestellera na Virtualo od razu po odpaleniu przedsprzedaży. To samo było z innymi jego tytułami. Rzeczywiście wypromował się porządnie, do tego stopnia, że sama kupiłam prawie wszystkie jego ebooki, ale cóż mam poradzić… ogólnie lubię jego twórczość, a to jak wygląda, to mnie średnio interesuje 😉

  15. Rozczarowanie tysiąc, zadałam sobie pytanie :
    Co bardziej wkurza: zła książka czy złe jedzenie ? Trudno wybrać. Modliłam się do samego końca, aby autor wyjaśnił kilka wątków, niestety na próżno. Nielogiczna i mdła, narracja pierwszoosobowa irytująca, bo postaci nie potrafiły jej poprowadzić. Ogromne rozczarowanie. 2/10

  16. A mnie się podobała bardzo każda z dotychczasowych książek Mroza. Czekam, aż mi doślą z Livro Umorzenie. NIeodnaleziona? Nie jest to dla mnie pozycja 10/10, ale dobrze mi się czytało. Moim dwum koleżankom również. Moim zdaniem od Mroza trzeba sobie robić przerwę na innych autorów – to dosyć istotne. Polecam ostatnie pozycje Kinga 😉

  17. A Umorzenie ktoś już czytał? Jest ebook za grosze na Virtualo, ale czy faktycznie warto?
    Ktoś już czytał, warto? Poziom z poprzednich książek o Chyłce został utrzymany?
    Jak wyglądają wasze doświadczenia? Może ewentualnie polecacie jakiś inny tytuł z tej kategorii?

  18. Dramatycznie zła książka:
    – wkurzający styl naszpikowany jakimiś idiotycznymi szczegółami – czasami brzmi to wręcz humorystycznie lub jak lokowanie produktu („korzystaliśmy z aplikacji Amica IN, która pozwala zdalnie stetować większością sprzętu AGD”)
    – błędy językowe (pasjonat, spolegliwa – te słowa mają inne znaczenie niż autor sądzi, ale dlaczego redaktorzy nie zwrócili na to uwagi),
    – przerysowane sceny znęcania się męża nad żoną, wręcz epatowanie przemoca, ktora na dodatek jest nieprawdopodobna (każdy by umarł lub trafił na OIOM po czymś takim, a nie sączył prosecco)
    – kiczowate frazy („Nerwowo czekałam, aż upragniona linijka tekstu pojawi się na ekranie. Słowa miały moc. (…) Szczególnie że świat, w którym żyłam, był w nie ubogi. Dominowały w nim pięśći”)
    – pseudo mądrosci życiowe („Najwięcej łez wylewamy nie nad grobami tych, których najlepiej poznaliśmy, ale tych, którzy sprawili, że mogliśmy lepiej poznać samych siebie”).
    To wszystko jednak bym zniosła gdyby fabula miała chociaż pozory sensu. Jest wręcz przeciwnie. Przede wszystkim: kto udzielał wskazówek Damianowi skoro wykorzystywały one fakty znane tylko jemu i Ewie? Skąd w sieci wzięło się zdjecie z telefonu bohatera, do którego nikt (nawet Ewa) nie mieli dostępu? Jakim cudem Wojtuś nie denerwuje sie, że jego matka ma zmasakrowaną twarz? Itd.
    Jestem wściekla, bo zmarnowalam cenny czas na to badziewie. Nie oczekiwalam wiele. Tylko dobrej rozrywki, zważywszy popularność autora. Poświęcilam dwa wieczory by na koniec odkryć, że autor kompletnie mnie olał. To moja pierwsza książka Mroza i ostatnia.

  19. Właśnie skończyłem czytać książkę i jestem mega zdegustowany jej poziomem. Pani Klaudyno podpisuje się dwoma rękoma i jedną nogą pod tym co Pani napisała. Książka jest mega tandetna Ale cóż oczekiwać od gościa który poszedł w ilość A nie w jakość. Wcześniej przeczytałam Listy zza grobu i po tej lekturze mam takie same odczucia. Żenada żenada i jeszcze raz żenada. Brak logiki i sensu. Więcej nie stracę pieniędzy na tego słabego pseudopisarza.

  20. Bardzo ciekawa opinia, świetnie napisana, jestem właśnie po lekturze książki i faktycznie czyta się ja jednym tchem ale mam duży niedosyt.
    Pierwszy dotyczy zagadnienia jak to możliwe że Kassandra podszyła się pod Ewę i znała wszystkie te szczegóły z jej życia tak że Damian uwierzył.
    Drugie to przemoc domowa, pracuję z ludzmi dotknietymi tym problemem, nie jest możliwe by dziecko nie wiedzialo że w domu jest źle. Wszyscy mogli udawać ale atmosfery w domu na da się podrobić.
    Po trzecie facet z blizną, jak udalo sie im spiknąć na tyle by coś było skoro ona była tak pilnowana.
    Jeszcze jest czwarteni piate ale nie chce mi sie wszystkiego wymieniać, za dużo tych pytań i domyślania się.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *