O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu, Haruki Murakami
W roku 1982 Haruki Murakami sprzedał jazzowy bar i poświęcił się pisaniu, a chcąc utrzymać się w formie, zaczął biegać. Po roku treningów przebiegł samodzielnie z Aten do Maratonu. Od tamtej pory zaliczył dziesiątki maratonów i kilka triatlonów, piszą między wyczynami kilkanaście cieszących się ogromnym uznaniem książek. W O czym mówię… rozważa wpływ biegania na swoje życie i przede wszystkim na pisarstwo.
Książka ta jest po części rejestrem treningów, dziennikiem intymnym, pamiętnikiem z podróży, a po części wspomnieniami. Obejmuje czteromiesięczny okres przygotowań do Maratonu Nowojorskiego z roku 2005. Świat Murakamiego oglądany przez soczewkę biegania jest na zmianę zabawny i otrzeźwiający, radosny i filozoficznie zadumany, ale nade wszystko odkrywczy – zarówno dla tych, którzy biegają i nie czytają książek, jak i dla tych, którzy czytają i nie biegają.Źródło: muza.com.pl
Haruki Murakami ma ponad sześćdziesiąt lat, a formy mogliby mu pozazdrościć młodzieniaszkowie – biega (maratony!), pływa, jeździ na rowerze i stale pozostaje w znakomitej kondycji. Życie podporządkował bieganiu oraz pisaniu i to właśnie im poświęca zbiór tekstów, zgromadzonych pod wspólnym tytułem – O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu.
Pamiętnik Japończyka przypomina filozoficzny traktat o pasji, harcie ducha, sile ciała i umysłu. Opowiada o pokonywaniu przeszkód, wyznaczaniu sobie celów, walce z własnymi słabościami. Autor nie namawia do zmiany stylu życia, nie narzuca nic czytelnikowi. Ot, po prostu opowiada o swoim świece, licząc się z tym, że przypadkowy odbiorca może poczuć się zainspirowany i po latach wytężonej pracy podziękuje mu za tę krótką, acz bogatą i pełną mądrości książkę.
Bieganie Murakami zestawia z pisaniem. Trudy pokonywania kolejnych kilometrów porównuje do ciężkiej pracy nad kartką papieru. Obie czynności są w jego świecie bliźniaczo podobne – wymagają takich samych nakładów sił, takiej samej koncentracji, podobnego stanu umysłu. I do pisania, i do biegania pisarzowi potrzeba samotności, w której się lubuje i doskonale odnajduje. I pisanie, i bieganie potrzebne są mu do mierzenia się z sobą i swymi słabościami…
Haruki Murakami to człowiek zafascynowany światem. W taki najprostszy, naturalny sposób. Jest jak dziecko, które z rozdziawioną buzią podziwia kwitnące drzewa, eleganckie kobiety, złocące się liście. Jako czujny i pełen wrażliwości obserwator przedstawia otaczającą go rzeczywistość wyjątkowo prosto, niemal naiwnie. Dlatego z tak wielką rozkoszą chłonie się jego pamiętnik – bo jest po prostu piękny.
A ja mam ochotę wyjść na deszcz i biec przed siebie.
Moja ocena: brak
Hmmm, zamiast biegać poczytałabym… 😉
Nic nie stoi na przeszkodzie… Chyba? 🙂
Bieganie ot tak również nie wzbudza mojego entuzjazmu, ale może po przeczytaniu książki to się zmieni 🙂
Nie jest to wykluczone – rozmyślania Murakamiego są naprawdę przyciągające i pozwalają uwierzyć, że bieganie ma moc.
Mam podobny do Twojego wstręt do biegania, a nad Murakamim muszę się poważnie zastanowić:)
Pozdrawiam serdecznie!
Muszę w końcu zapoznać się z jego książkami, bo jeszcze nie miałam okazję, a widzę, że dużo osób je czytało.
Jeśli chodzi o moją czcionkę – możliwe, że chodzi o ozdobność, chociaż w mojej ocenie – taka nie jest, aczkolwiek Ty jesteś tutaj o wiele dłużej, więc możliwe, że masz rację. 😉 Pomyślę nad tym.
Biegać lubię. Zaczęłam biegać w celu nabycia kondycji i pozbycia się zbędnych boczków. Później przyszła radość i ulga, kiedy biegam czuję się wolna, odprężam się i to daje mi siłę. Teraz nie biegam, powinnam już zacząć szykować kondycję do biegów i być może w tym roku spróbować półmaratonu, kto wie? Na razie powrócę do trenowania przy okazji chętnie łapiąc się za tę książkę. 🙂
Jestem pewna, że fajnie Cię zmobilizuje do trenowania, ma w sobie coś.
Ja może też bym poszła pobiegać, ale u mnie w okolicy nie ma gdzie. Z tego samego powodu odpadają rolki, które bardzo lubię.
Jeśli chodzi o bieganie to trawa, łąki, takie miękkie podłoża są wskazane, jeśli nie masz amortyzujących butów. Jeśli będziesz chciała zacząć biegać to służę pomocą i radami 🙂
Miałam do niedawna fajny teren w okolicy – boisko, dużo zieleni wokół itd. itd. Teraz stoi tam jednak hala sportowa. Jak ją ukończą planuję odwiedzać siłownię, którą tam otworzą, ale za boiskiem tęsknię, wiele osób lubiło tam biegać.
A za pomoc z góry dziękuję, na pewno się odezwę, jak zainteresuję się bliżej bieganiem 🙂
Murakami stał się bardzo popularny, kto wie, może i ja niedługo zapoznam się z jego twórczością.
Co do biegania, to zbytniego entuzjazmu z tym związanym nie odczuwam, aczkolwiek biegam, kiedy najdzie mnie ochota. Pamiętam sytuację, kiedy miałam zepsuty rower, a musiałam jechać z Mamą, więc ona wsiadła na swój, a ja biegłam obok 🙂
A ja i tak nie poczuję jakiejś nagłej miłości do biegania, ale pamiętnik z chęcią przeczytam 😀
Samego biegania też nigdy nie lubiłam, ale ostatnio to się zmieniło. Natomiast nie wiem, czy mam chęć na filozofię… Póki co, odkładam 🙂