Wayne Rooney. Moja historia, Wayne Rooney
Proszę Państwa, oto Wazza i jego życie. A raczej skromny urywek życia, bo musicie wiedzieć, że to dopiero pierwsza z pięciu planowanych części autobiografii Wayne’a Rooneya. Pięć spłodził do tej pory, a jeśli jego kariera będzie rozwijać się w tak zastraszającym tempie, doczekamy się może i kilkunastu. Zadziwiające, w końcu ten facet ma dopiero 27 lat!
Wayne zwrócił moją uwagę już dziesięć lat temu, kiedy debiutował w barwach Evertonu. Był młody, waleczny, pełen gniewu i niezmierzonej siły. Mimo młodego wieku potrafił zawładnąć boiskiem i sercami kibiców, tak głodnych sukcesów. Kiedy więc dwa lata później przed samym zamknięciem okna transferowego ogłoszono przejście Rooneya do Manchesteru United – oszalałam. Wiedziałam, że oto do mojego klubu przybył prawdziwy Czerwony Diabeł. Wiedziałam, że… będzie ogień!
Dlatego też tak chętnie sięgnęłam po Moją historię.
Roo w swojej autobiografii cofa się jeszcze do czasów, gdy nie było go na świecie. Sporo uwagi poświęca rodzicom i ich rodzinom, czym zaskarbił sobie moją wielką sympatię. Przez wszystkie strony książki przewijają się bowiem liczni wujkowie i kuzynowie, rodzeni bracia i cioteczne siostry. No i rodzice, oczywiście. Wayne – choć wygląda na bezwzględnego twardziela – jawi się jako prawdziwie ciepły, wrażliwy i rodzinny człowiek. Sam zresztą podkreśla, że na co dzień wcale nie jest brutalem, a zwykłym, nieśmiałym, romantycznym chłopakiem.
Dzieciństwo w biednej dzielnicy Liverpoolu, pierwsze kontakty z piłką, pierwsze sukcesy i porażki, miłostki i wybryki – wspomnienia tych chwil znaczą dla Roo wiele, dlatego też poświęca im naprawdę sporo uwagi. Opowieści o swoim futbolowym życiu przeplata ze wspomnieniami randek z Coleen, problemów z dziennikarzami, prywatnych wojen z trenerami. W autobiografię wplata sylwetki tych, którzy mieli znaczący wpływ na jego życie i karierę – są wielcy piłkarze i trenerzy, agenci i przyjaciele z ulicy.
Moje ulubione fragmenty to te poświęcone samej piłce – kiedy Wayne zestawia ze sobą zaplecze treningowe Evertonu i Manchesteru, porównuje trenerów, wspomina konflikty z ludźmi futbolu, ujawnia kulisy codziennego życia treningowego i – wreszcie – opowiada o najważniejszych spotkaniach i bramkach, największych piłkarskich imprezach. Kocham ten świat i czuję, że dzięki biografii jednego z moich ulubionych piłkarzy, jest on mi dużo bliższy.
Co mi się nie do końca podobało, to próba wybielenia pewnych faktów i wydarzeń – jak wiadomo, Rooney miał swój udział w paru skandalach obyczajowych. Tłumaczy je raczej w prozaiczny i mało zaskakujący sposób. Co więcej – zapowiada poprawę, a jak dziś wiadomo – słowa nie dotrzymał i wdepnął w jeszcze większe bagno. Były też w książce wspomniane takie wydarzenia, przy których Wazza bije się w pierś i przyznaje, że postąpił głupio, że coś było rzeczywiście jego winą, a nie wymysłem dziennikarzy. Choć i różnym nie mającym podstaw plotkom poświęca sporo uwagi. Szokujące, jak wiele może spaść na głowę młodego, skromnego chłopaka i jego dziewczyny, kiedy dossają się do nich paparazzi…
Co jeszcze przeszkadzało mi przy lekturze, to upiornie szczegółowe wspominanie wielu faktów. Pewne wydarzenia Wayne potrafi opisać co do minuty, podkreślając jedną czynność po drugiej. Niepotrzebnie, lektura tylko się dłuży.
Najgorszą jednak zbrodnię na tej książce popełnili redaktorzy i korektorzy. Wydanie jest tak przepełnione błędami, że nie chce mi się wierzyć, by tekst przeszedł przez wszystkie etapy procesu wydawniczego. Literówki, zjadanie znaków, błędy w interpunkcji – w pewnym momencie zamiast na lekturze, skupiłam się na liczeniu pomyłek, których było tak wiele, że ostatecznie poddałam się i tylko raz po raz zgrzytałam zębami. Jeżeli biografia Giggsa, która również czeka na przeczytanie, będzie tak marna pod tym względem, chyba wystosuję jakiś apel do wydawnictwa, by odebrało gażę tym, którzy całkowicie spaprali swoją robotę.
Dobrze spędziłam czas w towarzystwie Wayne’a Rooneya, choć zdolnym pisarzem to on by nie był. Jeżeli lubicie biografie tych, którzy powielają schemat „od zera do bohatera” (co jest pozytywem, oczywiście!), tych którzy osiągają sukces ciężką pracą i mają naprawdę interesujące życie – sięgnijcie po Moją historię autorstwa gwiazdy Manchesteru United i reprezentacji Anglii. Nie zawiedziecie się – to naprawdę fascynująca opowieść.
Moja ocena: brak
]]>
Przyznaję, Rooney kojarzy mi się szczególnie z okresem przed trzema, czterema laty gdy "błyszczał w cieniu" CR7,a MU królował na murawie. Teraz, po niektórych aferach, po troszkę gorszej dyspozycji Czerwonych Diabłów jakoś Wayne uciekł mi z pola widzenia…
Aj tam, od razu gorsza dyspozycja… 🙂 Odpadliśmy z pucharów, to fakt, ale w lidze przodujemy, a i Roo zachwyca formą strzelecką i postawą na boisku. Zdecydowanie nie można mu niczego zarzucić 🙂
Tak jak już napisałam na fejsie, to najpiękniejszy shrek świata. 🙂 Darzę go ogromną sympatią. Nie potrafię sie nie uśmiechnąć, gdy widzę jak na boisku rzuca na prawo i lewo swoją łaciną. Ma gromne serce do gry, a jego bramki to niekiedy prawdziwe mistrzostwo świata.
W romantyka i zwykłego chłopaka nie wierzę. Coś śmierdzi mi tu słabym pr'em.
Jak można stwierdzić po zdjęciach, synek nie wdał się w tatę w kwestii wizualnej. 🙂 Miejmy nadzieję za to, że odziedziczył zdolności piłkarskie.
Sama nie mogę się doczekać, kiedy książka wpadnie w moje ręcę – a wpadnie niedługo! Martwią mnie tylko błędy, o których wspomniałaś. Może jednak będę miała większą cierpliwość i miłosierdzie dla pracowników wydawnictwa? 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
O tym shreku to on nawet co nieco w książce opowiada 🙂
A i o zwykłym chłopaku czy romantyku poczytasz i sama ocenisz, jak mu ta kreacja wyszła.
A ja jakoś nigdy nie darzyłam go sympatią. Może i jest waleczny i ma serce do gry, ale nie zawsze postępuje fair.
Nie zgadzam się, w tym sezonie w lidze nie zarobił nawet grama żółtej kartki, na boisku zachowuje się znakomicie, wspomagając kolegów w defensywie i strzelając mnóstwo bramek. To już nie jest ten młokos sprzed paru lat. Właściwie można mu zarzucić jedynie głupie zachowanie w meczu Anglii z Czarnogórą, ale nic więcej w ostatnich miesiącach sobie nie przypominam.
za piłką nie przepadam więc raczej nie sięgnę 😉
To już dziesięć lat?! Nie mogę uwierzyć jak ten czas leci… widziałam w Biedronce… Może tak o zacznę zbierać piłkarsie biografie?
Ja w sumie mam już sporo biografii na półce, ale tylko tych, którzy mnie interesują. Fascynuje mnie co prawda kariera Messiego czy Ronaldo, ale na razie szkoda by mi było na nich wydawać 😉
Piłka nożna kompletnie nie mieści się w granicach moich zainteresowań, ale zawsze świetnie się czyta takie pełne entuzjazmu recenzje:)
Pozdrawiam serdecznie!
Czytaj, czytaj – warto! 🙂 Jeszcze powiększyć? I tak już duża! Wydaje mi się, że jest czytelna? 😛
Nie widziałaś wcześniejszej.. 😀 haha. W takim razie zastanowię się, ale mam nadzieję, że jednak dasz radę przeczytać tą? tak podoba mi się, że ciężko byłoby mi ją zmienić. 😉
Muszę się trzymać z daleka od biedronki bo bym kupiła hurtowo:) Z chęcią przeczytałabym biografię Rooney'a. Do tego Xavi i Messi:D O Messim przeczytałabym tylko dlatego aby sprawdzić czy mogę go polubić. Talent ma wielki, tylko wydaje mi się samolubny i wredny nie wiem dlaczego ale tak go oceniam:)
Po pierwsze, nie przepadam ogólnie za biografiami, także świat piłki nożnej to nie moja bajka, więc na razie podziękuję 🙂
Za biografiami raczej nie przepadam. Chociaż w sumie nie przeczytałam wielu, więc może akurat? Lubię Czerwone Diabły i Rooneya, więc może kiedyś dorwę jego biografię 😉
Ja wprawdzie większą miłością darzę siatkówkę, a od Manchesteru wolę Real, ale kto wie – może przeczytam 🙂 Boję się tylko o te literówki – nie lubię książek, które zawierają ich masę…
Dla mnie na pewno nie, ale może dla mojego chłopaka? 😉