Diabelskie nasienie, Frances Reilly
1956 rok. W okrytym mgłą Belfaście, za wysokim, ponurym murem znajduje się sierociniec Ubogich Sióstr z Nazaretu. „Siostry miłosierdzia” opiekują się tam sierotami i podrzutkami, czym wzbudzają powszechny podziw i szacunek w mieście. Inspekcje i wizytacje stale prowadzą do tych samych wniosków – że sierociniec jest przyjazny, młode podopieczne szczęśliwe, bo w końcu ktoś wziął je pod swoje skrzydła. Piękna bajka. Daleka jednak od prawdy…
Zakonnice to bezwzględne tyranki. Frustratki, które w imię Boga torturują dzieci, gnębiąc je psychicznie i fizycznie, sprowadzając do roli śmieci, które powinny być wdzięczne za to, że znalazło się dla nich ciasne i brudne miejsce za mrocznymi murami. Frances Reilly jest „ulubienicą” sióstr – jako ta, która nie została ochrzczona, uznana zostaje za diabelskie nasienie. Tak zaczyna się jej trwający wiele lat koszmar. Koszmar, którego wspomnienia zostaną w autorce już na zawsze…
Zanim skreślicie tę książkę, bo „za trudna”, „za brutalna”, „zbyt mroczna”, poznajcie moją historię z nią związaną. Pokaże Wam ona, że nie warto się blokować i zawczasu odrzucać tak wartościowej literatury…
Bałam się. Długi czas broniłam się przed tą książką, ale wreszcie ciekawość wzięła górę. Zakładałam, że lektura zajmie mi wiele dni, że będę chłonąć Diabelskie nasienie niespiesznie, z wieloma godzinami na wytchnienie. Nic bardziej mylnego – autobiograficzna powieść Frances Reilly pochłonęła mnie bez reszty i zanim się spostrzegłam, połowa tej emocjonującej lektury była już za mną. Nie sposób oderwać się od tej historii. Nie można jej – ot, tak – odłożyć na półkę i zasnąć. Kiedy już raz czytelnik da się porwać tej historii, z bólem będzie witał każdą przerwę w czytaniu. Tak było ze mną.
Nadmiar cierpienia, jaki znieść muszą małe bohaterki wspomnień Frances Reilly bywa miejscami przytłaczający. Kiedy ma się nadzieję na światełko w tunelu, naraz dzieje się coś złego. Ktoś znika, ktoś umiera, ktoś wkłada rękę pod sukienkę, ktoś inny bije do nieprzytomności. Niełatwo czyta się tę powieść, ale obojętne przejście obok nie może mieć miejsca. Autorka i jej koleżanki z dziecięcych lat potrzebowały oczyszczenia, sprawiedliwości i odkrycia prawdy. A czytelnik powinien to wszystko dzielnie znieść. Dlaczego? Bo warto! Taką literaturę naprawdę warto czytać…
Językowo powieść Diabelskie nasienie nie stoi na najwyższym poziomie, ale właśnie to sprawia, że jest ona jeszcze bardziej autentyczna, bardziej przejmująca i naturalna. Frances Reilly wiele lat nie potrafiła czytać i pisać, a spisywanie wspomnień po latach miało dla niej charakter terapeutyczny – pomagało w oczyszczeniu się, w zrozumieniu wszystkiego, przez co musiała przejść. To nie ma być pięknie napisana powieść. To ma być brutalna prawda ubrana w klasztorny łachman, a nie w suknię z kokardą. I jest.
Moja ocena: 8,5/10
]]>Moja ocena: 8,5/10
Książki biograficzne są ostatnimi na jakie zwracam uwagę, ale ta ma w sobie "coś". 😉 Dopisuję do listy.
Hmm.. rzadko kiedy sięgam po biografie czy też autobiografie, jakoś nie trafiają w moje gusta – chyba, że czytałabym o jakiejś postaci, którą lubię, ale też średnio – nie przepadam za wściubianiem nosa w życie prywatne ludzi, choć fajnymi ciekawostkami nie pogardzę 😉 Tak czy siak chyba sobie odpuszczę tę lekturę 😉
Ale to nie jest typowa biografia 🙂 To po prostu powieść biograficzna – czyta się ją jak najlepszą prozę 🙂
Świetna recenzja. Zgadzam się z nią całkowicie. Chociaż ja nie miałam zastrzeżeń, kiedy zamawiałam tę książkę. Chciałam, potrzebowałam czegoś mocnego.
Nadal przeżywam ,,Diabelskie nasienie". Jestem pewna, że Tobie również ten utwór pozostanie w pamięci na długo. Po prostu nie da się zapomnieć o krzywdach, jakie wyrządziły te wstrętne kobiety.
Męczą mnie książki o ciężkiej tematyce, ale tą chyba akurat nie pogardzę, bo wydaje mi się, że naprawdę warto ją przeczytać.
Mam skojarzenia z inną książką i filmem, mającymi akcję w podobnych realiach. Ciekawa i trudna zarazem historia
Ojej rzeczywiście nie wzięłabym tej książki pod uwagę, jednak po takiej recenzji czuje się ogromnie zaintrygowana. Te straszne wydarzenia, które gnębią główną postać przypominają mi trochę "Dzwony", które ostatnio czytałam. Tam główny bohater też miał ciągle pod górkę… Bardzo lubię Twoje recenzje, ponieważ odbieram je jako szczere i nie napisane pod wydawce :)))